Komentarz: Co by było gdyby nie cierpliwość...
07.11.2011 11:55
Gdyby Mariusz Walter zdecydował się na podpowiadaną mu przez wielu fachowców zmianę szkoleniowca. Szef Legii zamiast wykonać ten prosty (w opinii licznych doradców) manewr wybrał inną drogę, spotkał się z trenerem i w rozmowie „w cztery oczy” wyjaśnili sobie wiele kwestii odnośnie wyników i stylu gry zespołu. Jednak tego dnia w gazetach i tak po raz pierwszy za kadencji Skorży dało się przeczytać informację o ultimatum dla szkoleniowca. Po tym spotkaniu (pozytywnym w końcowym rozrachunku dla trenera) Legia grała...tak jak grała i kwestia kolejnych warunków stawianych panu Maciejowi wracała jak bumerang. Co i rusz można było przeczytać co musi wygrać Skorża by utrzymać stołek. Maciej Skorża starał się robić swoje i chyba osiągnął jedyny wynik jaki mógł uratować mu posadę. Wygrał Puchar Polski, mając taki a nie inny zespół, takie a nie inne warunki. Potrafił wpłynąć na piłkarzy, którzy osiągnęli rezultat zdecydowanie ponad stan (nie oszukujmy się to było to osiągnięcie przewyższające możliwości tamtej drużyny).
Mimo niewątpliwego sukcesu (zważywszy na okoliczności) jakim było zwycięstwo w pucharze i zapewnienie sobie tym samym awansu do europejskich pucharów jak grom z jasnego nieba gruchnęła wiadomość, Skorża odchodzi, Legię przejmuje Weiss. Nastroje kibiców można opisać tylko jednym słowem – euforia, tak to wyglądało. Już widzieliśmy Legię słowacką, pełną piłkarzy ściąganych przez świetnie znającego tamten rynek szkoleniowca. A Skorża? Chłop robił swoje, starał się wygrać jak najwięcej. Mało tego, sam trener jakby nie przywiązując wagi do rozmów z jego następcą (na bieżąco relacjonowanych przez media) wprowadzał kolejnych po Michale Kucharczyku młodych chłopaków do zespołu. W tym trudnym dla pana Macieja okresie wchodzili do drużyny tacy piłkarze jak Michał Żyro i Rafał Wolski, odnotowując kolejne bardzo pozytywne występy.
Po ostatnim meczu na konferencji prasowej każdy z obecnych był już w pełni gotowy do pożegnania opiekuna Legii Warszawa. Pytania były już przygotowane, a sam trener dostał gromkie podziękowania od fanów drużyny z Łazienkowskiej. Co by było gdyby na tej konferencji prezes Leszek Miklas powiedział te oczekiwane przez wszystkich słowa? Co było by gdyby słysząc zdania wypowiadane przez pana Miklasa trener stołecznej drużyny ujął się honorem i pieprznął tym wszystkim raz a porządnie? Co by było gdyby?
........
Patrząc na grę Miroslava Radovicia zastanawiam się co by było gdyby tak jak Piotr Giza odpuścił kompletnie na wieść o zsyłce do Młodej Legii. Co by było gdyby niczym wielu graczy przed nim i po nim odebrał ten ruch szkoleniowca jako „obrazę”, gdyby olał grę ze „szczeniakami” i czekał na kolejne potknięcia „dorosłych”. Biorąc pod uwagę tamtą grę, to oczekiwane wyniki szybko by się pojawiły i nie trzeba by długo czekać na zmianę szkoleniowca.
Rado poszedł jednak inną drogą, nawet nie przejął się „odklejeniem” go od linii. Przygotował się i zagrał w meczu Młodej Legii tak jak wtedy umiał najlepiej i....szybko wrócił do podstawowego zespołu. Rado mógł iść drogą Gizy, mógł też się dąsać i boczyć. Wolał jednak zerwać się jeszcze raz (kiedyś miał w Legii problemy i wyszedł wtedy obronną ręką) i pokazać wszystkim, że nie jest na końcu a na początku swojej kariery. Wrócił i pokazał, że może być liderem zespołu, który w jego sercu zadomowił się na równych prawach z jego ukochanym Partizanem.
Nie wiem na ile sposób „Radko” na rozwiązanie tego typu sytuacji wpłynął na Jakuba Wawrzyniaka, który gdy tylko znalazł sie w podobnej pozycji i wylądował w „rezerwach” to podobnie jak Serb wcześniej dał z siebie wszystko. Tak jak Radović starał się pociągnąć młodych zawodników Legii w spotkaniach Młodej Legi w których przyszło mu występować. Starał się być ojcem ich sukcesów, podpowiadać i dyrygować mniej doświadczonymi kolegami. Tak jak „Rado”, tak i „Wawrzyn” szybko wrócili do jedenastki Legii Warszawa. Po swoich „przygodach” w Młodej Ekstraklasie wrócili jakby silniejsi, gotowi pokazywać te same cechy które zaprezentowali w młodzieżowych rozgrywkach. Dziś obaj stanowią o sile naszej drużyny, dając nam swoją grą na ich pozycjach wiele radości, a rywali przyprawiając o ból głowy. A przecież mogło ich już nie być…
........
Czytając z wielką przyjemnością płynące zewsząd pochwały nad świetną pracą z młodzieżą Warszawskiej drużyny zastanawiam się...... co by było gdyby. Gdyby w sierpniu 2011 zaraz po zwycięstwie Legii Warszawa ze Spartakiem w Moskwie wszystko odbyło się według ustalonego scenariusza. Scenariusza, który sądząc po wypowiedziach udzielonych w wywiadach przez prezesa Miklasa wydawał się być pewny. Legia świetnym meczem zapewniła sobie awans do fazy grupowej Ligi Europy, wraz z zakończeniem spotkania wszyscy oczekiwali, iż Mariusz Walter spełni oczekiwania trenera i wzmocni zespół. Tak aby ten był gotów unieść wymogi gry na poziomie europejskich rozgrywek. Zastanawiam się jak by to było gdyby Marek Jóźwiak dostał zielone światło na sprowadzenie dogadanych ponoć zawodników. Co by było gdyby pan Mariusz posłuchał zarówno własnych doradców jak i legijnego sztabu klubowych fachowców. Gdyby w zgodzie z głoszonymi przez nich pomysłami postanowił wyjść na przeciw oczekiwaniom kibiców i zakupić wymaganych przez Skorżę zawodników.
Co by było gdyby wbrew wszystkim podszeptom szef Legii nie postawił na swoim i nie wymógł na sztabie szkoleniowym uzupełnienia kadry właśnie legijną grupą młodzieży. Gdyby nie powiedział, chcecie skrzydłowego - macie Żyro, Koseckiego, chcecie ofensywnego pomocnika – macie Wolskiego, chcecie napastnika - grajcie Kucharczykiem, brakuje wam defensywnego pomocnika - weźcie Łukasika? Ciekawe czy wobec ewentualnych wzmocnień trener Skorża z taką determinacją dawałby szanse młodym chłopakom z naszej akademii. Młodzi legioniści to oczko w głowie Mariusza Waltera i zdaje się, że trener Legii nie tyle wynikami zapewnił sobie uznanie w oczach szefa co właśnie tymi szansami dla kolejnych „młodych wilków”)
............
Pisząc o tych wszystkich kolejach losu, na pewno nie chodzi mi o chwalenie kogokolwiek, a tym bardziej nie mam w zamyśle ganić jakiejś konkretnej decyzji czy podejmującej tę decyzję osoby. Pisząc o tych wydarzeniach chodzi mi o ukazanie jak wiele może zmienić jeden werdykt, jak zbyt pochopny wyrok może diametralnie odmienić los wielu ludzi. Bardzo łatwo jest krytykować, jednak jeszcze łatwiej jest zniszczyć taką krytyką. Zniszczyć nie tylko człowieka, ale też całą wizję. Myśląc o tych decyzjach zarówno z poprzedniego jak i z tego sezonu widzę jak niewiele brakowało by cała koncepcja budowy Legii przez ITI legła w gruzach. Jak blisko było sytuacji w której dziś byli byśmy świadkami kolejnego „placu budowy” z tabliczką „Wielka Legia ” i dopiskiem „w budowie”.
Zauważyłem jednak pewną prawidłowość, pewną cechę która pozwoliła na przeżywanie obecnych stanów euforycznych (zarówno w wykonaniu kibiców jak i działaczy naszego klubu). We wszystkich tych podanych przeze mnie przykładach dobrym doradcą była... cierpliwość. Jak widać na powyższych przykładach właśnie cierpliwość pozwoliła na spokój, na pracę zamiast dokonywania gwałtownych ruchów. Owszem nie przeczę, że utrzymanie nerwów na wodzy w pewnych sytuacjach (gdy drużyna przegrywa, gdy nic z tego co było w planach nie było realizowane) nie jest łatwe, ale jak pokazują opisane przeze mnie przykłady naprawdę warto. A to tylko kilka wybranych sytuacji w których inny przebieg wydarzeń lub inna decyzja i w tej chwili nikt z nas nie miałby możliwości podziwiać tak grającej Legii jak obecnie. W trakcie sezonu takich chwil jest mnóstwo, wiele momentów w których ważą się dalsze losy ludzi lub nawet całej drużyny.
Dlatego jak pokazuje przykład w jaki traktuje się trenerów na wyspach wydaje się, że warto zaufać trenerowi i dać mu czas odpowiedni by mógł się wykazać swoją wizją, warto dać szansę zawodnikowi na to by udowodnił, że wypłata to nie jedyna kwestia która go interesuje, że zniżka formy to tylko wypadek przy pracy. W końcu, że warto pracować długofalowo a nie tylko przez pryzmat danej chwili, danego momentu. Tak jak w przypadku personaliów, tak też w kwestii planów budowy drużyny należy działać planowo i zgodnie z obraną wcześniej drogą. Wtedy jest szansa, że wszystko zacznie się „zazębiać”, iść w określonym kierunku. Wtedy mamy coraz większe szansę, że wprawiona w ruch maszyna zacznie pracować według wcześniej poczynionych założeń.
Wzorowy przykład to tak chwalona teraz szkółka piłkarska. Przecież gdyby zebrać pieniądze, które zarząd klubu przeznaczył na rozbudowę akademii piłkarskiej to możnaby kupić nie jednego świetnego zawodnika. Dzięki cierpliwości jaka towarzyszyła działaczom w opiece nad legijną szkółką, dzięki determinacji z jaką roztaczano opiekę nad kolejnymi rocznikami dzieciaków marzących o grze w Legii (no dobra, na początku to pewnie marzenie rodziców) powoli możemy szykować sie do kolejnych spektakularnych transferów. Z tym, że raczej z... naszej drużyny, transferów młodych chłopaków, którymi zaczyna się interesować piłkarski świat. I dobrze, taka jest kolej rzeczy, wszak w kolejce czekają kolejni adepci naszej akademii, głodni wyzwań i sławy młodzi ludzie wychowani na bocznych boiskach przy Łazienkowskiej.
Autor: Monrooe
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.