Legijne akcenty w Stali
07.11.2021 12:45
W 2011 roku Grzegorz Tomasiewicz przeszedł z Ruchu Chorzów do Legii Warszawa i z miejsca stał się kandydatem do zastąpienia Aleksandra Jagiełły w roli największej nadziei stołecznej akademii. Przygodę przy Łazienkowskiej rozpoczął z przytupem - w pierwszych czterech meczach ligowych strzelił… 14 goli. Był także regularnie powoływany do juniorskich reprezentacji Polski. - To brylancik, jestem nim zachwycony. Jako zawodnik i jako człowiek, wszystko ma na dobrym poziomie. Czy gra, czy wchodzi z ławki – zawsze daje z siebie wszystko – mówił kilka lat temu Dariusz Banasik, który w przeszłości pracował przy Łazienkowskiej, a teraz prowadzi Radomiaka Radom.
Tomasiewicz przyczynił się do mistrzostwa Polski juniorów starszych, później strzelił gola przeciwko Lechowi Poznań w ćwierćfinale Centralnej Ligi Juniorów. Z czasem otrzymywał zaproszenia na treningi z pierwszą drużyną. Na początku 2014 roku wyleciał z drużyną Henninga Berga na obóz w Belek, a parę miesięcy później znalazł się w kadrze "jedynki" na spotkanie o Superpuchar Polski, z Zawiszą Bydgoszcz (2:3). W 2015 roku przeszedł definitywnie do Arki Gdynia (przed tym transferem był liderem drugiego zespołu Legii, prowadzonego wówczas przez trenera Jacka Magierę). Początkowo występował w rezerwach żółto-niebieskich, lecz po paru miesiącach zadebiutował na zapleczu ekstraklasy. Prawdziwym testem był dla niego kolejny sezon, w którym odgrywał już większą rolę w ekipie prowadzonej przez Grzegorza Nicińskiego.
Spędził w Gdyni półtora roku - rozegrał 19 meczów, strzelił gola i miał trzy asysty. Następnie został wypożyczony na dwa lata do Pogoni Siedlce (71 spotkań, 13 bramek, 6 asyst). Jakiś czas temu przyznawał, że odejście z Legii było pochopną decyzją. - Mogłem pozostać w drugiej drużynie i czekać na swoją szansę. Jakbym dalej ciężko pracował, może inaczej by to się potoczyło, ale najwidoczniej tak miało być. Po obozie u trenera Berga, moja przygoda z klubem zaczynała się wypalać. Może powinienem poczekać, aż ktoś inny obejmie stery. Byłem młody i chciałem mieć treningi z seniorami, a w Legii to nie było możliwe – opowiadał w rozmowie z Legia.Net.
Od lipca 2018 roku 25-latek z Jaworzna reprezentuje Stal. Od samego początku jest ważną postacią w zespole z Mielca. W pierwszym sezonie wystąpił w 33 meczach (5 bramek, 6 asyst), w drugim – w 38 (3 gole, 2 asysty), w trzecim – w 30 (3 trafienia), a w obecnym – 14 (4 gole, 1 asysta).
Prawie 15 lat w Legii
Rok 2005. Pierwszy nabór, stary stadion Legii. Salka do treningu, jeszcze na krytej trybunie, gdzie były przeprowadzone testy. Uczestniczył w nich Mateusz Żyro. - Pamiętam, że pojechałem z rodzicami i po wszystkim dowiedziałem się od pana Jacka Mazurka, że zostałem przyjęty – opowiadał po latach zawodnik, który na początku przygody z piłką grał w ataku i w środku pomocy. Dopiero z czasem zaczęto ustawiać go na środku obrony. Piłkarz pokonywał kolejne szczeble legijnej akademii, otrzymywał powołania do juniorskich reprezentacji Polski. W 2015 roku rozpoczął grę w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie pełnił rolę kapitana. W kolejnym sezonie częściej rywalizował w III-ligowych rezerwach, zagrał też we wszystkich sześciu spotkaniach fazy grupowej UEFA Youth League: przeciwko Realowi Madryt, Borussii Dortmund i Sportingowi CP.
Na początku 2017 roku znalazł się w kadrze pierwszego zespołu na dwa obozy, a kilka miesięcy później zadebiutował w "jedynce". W meczu o Superpuchar Polski z Arką Gdynia (1:1, 4:5pk), trener Magiera wpuścił go na boisko w doliczonym czasie drugiej połowy. Obrońca wystąpił także w 1/8 finału Pucharu Polski z Ruchem Zdzieszowice (4:0). Potem podtrzymywał rytm meczowy w III lidze, zagrał też w trzech spotkaniach w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Dwukrotnie wystąpił przeciwko Breidablik (3:1 i 0:0) i raz z Ajaksem w Amsterdamie (2:0). Dzięki jego bramce, legioniści wyszli na prowadzenie w rewanżu z Holendrami. W pierwszej połowie 2018 roku "Żyrko" przebywał na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki. Zebrał cenne doświadczenie, ograł się na zapleczu ekstraklasy i wrócił na Łazienkowską.
Na początku rozgrywek 2018/2019 zadebiutował w ekstraklasie pod wodzą Deana Klafuricia. Zagrał przeciwko Zagłębiu (1:3) i Koronie (2:1). W obu spotkaniach wystąpił po 90 minut i otrzymał po żółtej kartce. Potem jeszcze dwukrotnie zagrał w "jedynce", objętej przez tymczasowego szkoleniowca, Aleksandara Vukovicia. Zawodnik nie został jednak w Legii – pod koniec sierpnia udał się na roczne wypożyczenie do Miedzi Legnica. - Nie spodziewałem się takiego ruchu. Można powiedzieć, że zbytnio nie chciałem się ruszać ze stolicy. Jestem z Warszawy, mam tutaj rodzinę, znajomych i praktycznie większość życia spędziłem właśnie tutaj. Takie jest jednak życie piłkarza. Odpadliśmy z europejskich pucharów, przyszedł nowy trener i wszystko się pozmieniało. Trzeba było podjąć jakąś decyzję. Cieszę się, że Ricardo Sa Pinto, był ze mną szczery. Mogłem zostać, lecz szanse na grę były małe – mówił dla Legia.Net. W trakcie transferu czasowego stoper wystąpił m.in. w sześciu spotkaniach w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dodatkowo, rozegrał cztery mecze w Pucharze Polski (wszystkie po 90 minut).
Po 12 miesiącach wrócił do Warszawy i wybrał się z Legią na przedsezonowy obóz do Warki. Parę dni po zakończeniu zgrupowania, obrońca udał się na kolejne wypożyczenie – tym razem do I-ligowej Stali Mielec. Dla "Żyrki" był to bardzo dobry ruch: wystąpił w 33 z 38 spotkań, strzelił gola i miał asystę, a pod koniec sezonu 2019/20 cieszył się – razem z bratem, Michałem Żyrą – z awansu do ekstraklasy. Klub z Mielca postanowił go definitywnie zatrzymać. W bieżących rozgrywkach zagrał 12 razy w lidze. W niedzielę może trzeci raz w karierze wystąpić przeciwko Legii. W poprzednim sezonie wygrał z nią w Warszawie (3:2) i bezbramkowo zremisował w Mielcu. - Zwycięstwo przy Łazienkowskiej, to na pewno bardzo miła chwila, gdyż niewielu drużynom się to udaje. Fajnie byłoby to powtórzyć, tym bardziej, że na stadionie będą kibice. Wówczas było to trochę inne spotkanie, bez fanów – przyznał Żyro, który był związany z "Wojskowymi" przez blisko 15 lat.
Udany przeskok z juniorów do seniorów
Maksymilian Sitek zaczął przygodę z futbolem w Stali Rzeszów. Nigdy nie brakowało mu wsparcia, na początku przypilnował go tata oraz dziadek, który woził wnuka na treningi. Po czteroletnich występach w Stali, postanowił przenieść się do innej rzeszowskiej ekipy, Resovii. Pobyt w tym klubie trwał dla niego dwanaście miesięcy. Czerpał wzorce, non stop pragnął czynić postępy, ale myślał o Legii. Dlaczego o niej? Jeszcze, gdy grał w Stali, zadzwonił pewien telefon z Warszawy. Okazało się, że działacze "Wojskowych" wypatrzyli go na reprezentacji wojewódzkiej i zdecydowali zaprosić na testy.
Doszło do tego, iż pojechał z drużyną z Łazienkowskiej na zawody do Berlina. Legioniści spisali się w nich na tyle solidnie, że stanęli na najniższym stopniu podium, będąc tylko za Borussią Moenchengladbach oraz Fulham, natomiast wyprzedzając takie marki jak HSV Hamburg czy Hannover 96. Sitek miał wówczas okazję do zaprezentowania możliwości. Iskierkę talentu zauważył w nim trener Piotr Kobierecki. Szkoleniowiec należał do osób, które chciały rzeszowianina w drużynie. – Z perspektywy czasu, udany okres. Wiele mogłem się nauczyć. Były jednak momenty, w których musiałem zadowolić się rolą rezerwowego bądź zmiennika. Czułem się, jakbym był rzucany, raz w jedną, raz w drugą stronę w zależności od tego jak dany szkoleniowiec na mnie patrzył. Nie ukrywam, grałem w kratkę, lecz nauczyłem się cierpliwości. Z początku na mnie stawiano, potem się to trochę zmieniło. Mam taki styl gry, który jednym może się podobać, innym niekoniecznie – stwierdził dwa lata temu, w rozmowie z Legia.Net, wychowanek Stali.
Sitek przeskoczył kolejny szczebel i awansował od juniorów starszych. Wystąpił także w półfinałowym dwumeczu z Lechem Poznań, którego nie udało się wygrać. W sezonie 2016/17, czyli ostatnim spędzonym przy Łazienkowskiej, rozegrał 25 spotkań, strzelił cztery gole i miał asystę. – Dużo stąd wyniosłem. Zarówno jeśli chodzi o charakter, umiejętności, treningi indywidualne, które bardzo mnie wzbogaciły, jak i schematy taktyczne. Wiem jak się ustawiać i niezwykle mi to pomaga – dodał. W trakcie ówczesnych rozgrywek piłkarz udał się na testy do Siarki, aby w letnim okienku transferowym ostateczne tam trafić. – Dostałem wolną rękę od Legii. Myślałem o ekipie z Tarnobrzega. Wiadomo, seniorzy występujący w drugiej lidze… fajny przeskok. Gdy jednak wszedłem w rytm treningowy, poczułem, że to jest to. Blokada zniknęła. Być może byłem już przytłoczony Legią i potrzebowałem nowego bodźca – opowiadał Sitek. Przez rok wystąpił w 31 spotkaniach w barwach II-ligowca, zdobył dwie bramki. - Bardzo pracowity, rzetelny, konkretny na swój wiek. Profesjonalnie traktuje to, co robi. Dzięki temu czyni postępy z miesiąca na miesiąc. (…) Bazuje na dużej szybkości i dyscyplinie taktycznej. Rozwinął się pod względem mentalnym. To przecież młody człowiek, a nabrał u nas pewności siebie. Uważam, że odpłaci się występami, dobrą grą. Ma do tego predyspozycje pod każdym względem. Talent – mówił trener Włodzimierz Gąsior, który prowadził wówczas Siarkę.
- Często mówi się o trudnym przeskoku z juniorów do seniorów, a u mnie było na odwrót, bo w piłce seniorskiej gra mi się lepiej – przyznał piłkarz. Legia miała opcję jego pierwokupu i zdecydowała się z niego skorzystać. I… wypożyczyła Sitka do I-ligowej Puszczy. Skrzydłowy prezentował się bardzo dobrze. Z początku występował często, potem grał w kratkę, a obroty znacząco podkręcił po przerwie spowodowanej pandemią. Efekt? W ośmiu ostatnich spotkaniach wywalczył cztery asysty i strzelił dwa gole. Na początku poprzedniego sezonu związał się z beniaminkiem ekstraklasy, Podbeskidziem Bielsko-Biała. W tamtych rozgrywkach wystąpił w 19 meczach (18 w lidze, 1 w Pucharze Polski), zdobył bramkę z Wartą Poznań.
Podbeskidzie spadło, ale Sitek pozostał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Został wypożyczony na rok do Stali Mielec, w której bardzo szybko wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Wystąpił we wszystkich 13 dotychczasowych spotkaniach w lidze – w każdym grał od początku, do tego dołożył gola (w meczu z Cracovią).
Występy w zespołach młodzieżowych
Wiktor Kłos jest wychowankiem Orzełka Przeworsk. Później grał w Resovii, a w 2014 roku trafił do Legii. W klubie z Warszawy spędził 2,5 roku – przez ten czas rywalizował najczęściej w zespole ze swojego rocznika (2000), z którym występował w ligach do lat 15 i 17, a także został mistrzem Polski, wygrywając turniej "Nike Premier Cup".
W połowie 2017 roku przeszedł na roczne wypożyczenie do Motoru Lublin, a potem przeniósł się tam definitywnie. W tym klubie grał przez dwa sezony w Centralnej Lidze Juniorów U-19 (51 meczów, 2 gole, 2 asysty). Następnie, Kłos przez sześć miesięcy reprezentował III-ligową Wólczankę Wólka Pełkińska, w barwach której zdobył trzy bramki i miał tyle samo asyst w 18 grach. Dobre występy zaowocowały transferem do Stali Rzeszów z II ligi. Przez półtora roku, które spędził w tym zespole, rozegrał 46 spotkań, strzelił trzy gole i miał jedenaście asyst.
W lipcu br. został zawodnikiem Stali Mielec. Jak na razie, wystąpił w ekstraklasie sześć razy, za każdym razem wchodząc na boisko z ławki.
Trener Majewski
Szkoleniowcem mielczan jest obecnie Adam Majewski, którego przeszłość również była związana z Łazienkowską. Reprezentował "Wojskowych", jako piłkarz, w latach 1999-2003. W tym czasie rozegrał 152 oficjalne mecze, w 2002 roku zdobył mistrzostwo Polski i Puchar Ligi.
Rok temu Stal Mielec wygrała z Legią w Warszawie 3:2, po wykorzystaniu… trzech rzutów karnych. Jak będzie tym razem? Przekonamy się w niedzielny wieczór. Mecz rozpocznie się o godz. 17:30. Relacja na Legia.Net.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.