Marcin Burkhardt: Bardziej pasuję do Szwecji...
12.05.2008 09:29
- W marcu zacząłem odzyskiwać miejsce w składzie Legii i trochę żal mi było opuszczać Warszawę. Jednak pod koniec lutego wybrałem się na testy do Norrkoeping i mi się spodobało. Trzeciak przekonywał mnie do zmiany otoczenia. Kosztowałem Legię 650 tys euro, teraz Legia odzyskała za mnie 400 tys euro. W Warszawie zdobyłem mistrzostwo Polski więc w sumie się spłaciłem. W Szwecji zarabiam mniej niż w Legii, ale jest bardzo ciekawie. A stąd blisko do klubów z Anglii czy Holandii - rozmarza się były pomocnik Legii <b>Marcin Burkhardt</b>.
- Trener Urban już pierwszego dnia powiedział mi, że w jego wizji gry Legi nie ma dla mnie miejsca. Po kilku miesiącach wyjaśnił, że przegrałem rywalizację z Piotrkiem Gizą. Sam nie czułem się pewnie bo w sezonie 2006-07 trzykrotnie naderwałem mięsień dwugłowy i dostałem przepukliny kręgosłupa. Każda z tych kontuzji kosztowała mnie półtora miesiąca przerwy w grze. Nic bardziej piłkarza nie dołuje niż brak pewności siebie po wznowieniu treningów. Gdy Urban został trenerem właśnie wróciłem do zdrowia, ale do formy było mi daleko.
- W Polsce zarzucano mi luzacki tryb życia. Gdybym pił tyle ile pisano miałbym poważne problemy i zdrowotne i sportowe. Chodziłem do knajpy raz w tygodniu. Dwa - trzy piwa wypite na tydzień nikomu nie zaszkodziły. Dużo bliżej mi mentalnie do piłkarzy w Szwecji. Tam są inne obyczaje. Wspólne wypady piłkarzy do knajpy nikogo nie szokują. Jak masz luz, to znaczy że jesteś szczęśliwy. Tylko taki zawodnik, a nie ponurak, może na boisku dać z siebie wszystko.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.