Mundial: Meksyk znokautował Chorwację
24.06.2014 02:29
W Sao Paulo Holandia walczyła z Chile o pierwsze miejsce w grupie B. Jak się później okazało, zwycięzcy tego spotkania pozwoliło to uniknąć konfrontacji z Brazylią w kolejnej fazie rozgrywek. Trzeba jednak podkreślić, że w lepszej sytuacji przed meczem byli podopieczni Luisa van Gaala, którym do wygrania grupy wystarczał remis.
Od początku spotkanie było bardzo wyrównane, gra toczyła się głównie w środku pola. Znamienny jest fakt, że obie drużyny w pierwszej połowie najgroźniejsze sytuacje stworzyły sobie po stałych fragmentach gry. W drugiej połowie częściej przy piłce byli zawodnicy „Oranje”, którzy jednak nie forsowali tempa, koncentrując się bardziej na tym, by nie stracić bramki. Swoje okazje jednak mieli i w 77. minucie wyszli na prowadzenie. W swoim pierwszym kontakcie z piłką, po strzale głową, trafienie zanotował Leroy Fer. Chile za wszelką cenę starało się wyrównać, jednak w doliczonym czasie Pomarańczowi wyprowadzili skuteczną kontrę. Arjen Robben zagrał do Memphisa Depaya, a ten umieścił piłkę w siatce i ustalił wynik spotkania. Ostatecznie Holendrzy wygrali trzeci mecz w fazie grupowej i z pierwszego miejsca awansowali do 1/8 finału.
Grupa B: Holandia - Chile 2:0 (0:0)
Fer (77. min.), Depay (90. min.)
Żółte kartki: Blind (Holandia) - Silva (Chile).
Holandia: Cillessen - Vlaar, De Vrij, Blind - De Jong, Janmaat, Sneijder (75’ Fer), Lens (69’ Depay) - Robben, Kuyt (89’ Kongolo), Wijnaldum.
Chile: Bravo - Medel, Silva, Jara - Isla (70’ Valdivia), Aranguiz, Diaz, Mena, Gutierrez (46’ Beausejour) - Sanchez, Vargas (81’ Pinilla).
Dla Hiszpanów spotkanie z "Kangurami" było meczem o zachowanie twarzy. Po dwóch porażkach podopieczni Vicente del Bosque wiedzieli już, że po tym pojedynku wracają do domu, ale na osłodę kibicom należało się przynajmniej pokonanie "Kangurów". Plan "La Furia Rojas" wydawał się niezły tylko, że w pierwszej połowie niewiele z niego wychodziło. Brakowało furii po porażkach, co Australijczycy starali się wykorzystywać kontratakując. Szczęście graczy z Półwyspu Iberyjskiego było jednak takie, że ich rywale rozgrywali najgorsze zawody na mundialu i w żaden sposób nie mogli nawiązać do świetnej dyspozycji zaprezentowanej kilka dni temu przeciwko Holandii. Hiszpanie zdołali jednak przed przerwą wyjść na prowadzenie za sprawą Davida Villi, który strzałem z bliska pokonał Matthew Ryana.
W drugiej połowie Hiszpanie prezentowali się już lepiej i dominowali na placu gry, czego efektem były kolejne trafienia. W 69. minucie rzadkiej sztuki dokonał Fernando Torres, który trafił do siatki, co nie jest zbyt częstym zdarzeniem jeśli chodzi o napastnika Chelsea. Wynik spotkania 82. minucie wykończył Juan Manuel Mata. Co prawda trzy punkty zdobyli piłkarze Del Bosque, ale chyba każdy kibic zapamięta z lepszej strony ambitnych Australijczyków, których umiejętności były jednak na niższym poziomie od rywali. Możliwe, że o "Kangurach" jeszcze usłyszymy, a konkretnie o jednym - Tim Cahill ma szansę zostać zapamiętany jako zdobywca najpiękniejszego trafienia mundialu. W końcu jego trafienie z meczu z "Oranje" było wyborne.
Australia - Hiszpania 0:3 (0:1)
Villa (36. min.), Torres (69. min.), Mata (82. min.).
Żółe kartki: Spiranović, Jedinak (Australia) - Ramos (Hiszpania).
Australia: Ryan - McGowan, Wilkinson, Spiranović, Davidson - Leckie, Jedinak, McKay, Oar (61' Troisi) - Bozanić (72' Bresciano) - Taggart (45' Halloran).
Hiszpania: Reina - Juanfran, Albiol, Ramos, Alba - Koke, Alonso (83' Silva), Iniesta - Cazorla (68' Fabregas), Torres, Villa (57' Mata).
Z grupy B do dalszej fazy rozgrywek awansowała Holandia oraz Chile. Trzecie miejsce zajęła Hiszpania, a na ostatnim uplasowała się Australia.
To był mecz o wszystko. Meksykowi do awansu z grupy A wystarczał remis z Chorwacją. Z kolei Europejczycy żeby grać dalej, musieli w poniedziałek wygrać. Pierwsza połowa była wyrównana, ale lekką przeagę mieli piłkarze z Ameryki Północnej. Kapitalną okazję miał chociażby Oribe Peralta, ale już w "szesnastce" poślizgnął się i źle kopnął futbolówkę. Do przerwy było 0:0.
Czym dalej w las, tym Meksykanie coraz spokojniej konstruowali akcje ofensywne, gdyż bezbramkowy remis bardzo ich satysfakcjonował. Na niecałe dwadzieścia minut przed końcem spotkania gracze z Ameryki Północnej wykonywali rzut rożny. Po chwili cieszyli się z gola Rafaela Marqueza, który głową uderzył piłkę i pokonał Stipe Pletikosę. W tym momencie zaczęło się 10 minut męki Chorwatów. Już 180 sekund później było 2:0 dla kadry Meksyku, a wynik podwyższył Andres Guardado. Mało? Nokaut nastąpił w 82. minucie za sprawą trafienia Javiera Hernandeza. Europejczycy byli bezsilni, a najbardziej było to widać po Ante Rebiciu, który nie panował nad sobą i był tykającą bombą. Zanim nastąpiła eksplozja, Guillermo Ochoę skapitulował po strzale Ivana Perisicia poprzedzonym kapitalnym podaniem piętką Ivana Rakiticia. Tuż przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry wybuchł Rebić, który prostą nogą "wjechał" w rywala i na tym zakończył występ w meczu, gdyż musiał zejść z boiska za czerwoną kartkę. Meksykanie pokazali, że stać ich na wiele, a w meczu z Holandią na pewno nie będą na straconej pozycji.
Chorwacja - Meksyk 1:3 (0:0)
Perisić (87. min.) - Marquez (72. min.), Guardado (75. min.), Hernandez (82. min.).
Żółte kartki: Rakitić (Chorwacja) - Marquez, Vazquez (Meksyk).
Czerwona kartka: Rebić (89. min. - atak wyprostowaną nogą - Chorwacja).
Chorwacja: Pletikosa - Srna, Corluka, Lovren, Vrsaljko (58' Kovacić) - Perisić, Rakitić, Pranjić (74' Jelavić), Olić (69' Rebić) - Modrić - Mandzukić.
Meksyk: Ochoa - Aguilar, Rodriguez, Marquez, Moreno, Layun - Herrera, Vasquez, Guardado (84' Fabian) - dos Santos (62' Hernandez), Peralta (79' Pena).
Po dwóch seriach spotkań gospodarze mundialu nie byli pewni awansu do kolejnej fazy rozgrywek. Od początku spotkania ruszyli więc z animuszem na swoich rywali. Kamerun próbował się odgryzać, jednak strata na własnej połowie przyczyniła się do straty bramki. Piłkę przejął Luiz Gustavo, podał w pole karne do Neymara, który umieścił ją w siatce. Kiedy wydawało się, że "Canarinhos" pójdą za ciosem, nieoczekiwanie Kamerun doprowadził do wyrównania za sprawą JoelaMatipa, który z kilku metrów wpakował piłkę do bramki. Brazylia ma jednak Neymara, któremu wystarczyło trochę swobody przed polem karnym, aby ponownie wyprowadzić swój zespół na prowadzenie w 35. minucie.
Po przerwie podopieczni Luisa Felipe Scolariego nie zamierzali poprzestawać na dwóch bramkach, czego skutkiem były kolejne trafienia. Bramki zdobywali Fred i Fernandinho. Efektowna była zwłaszcza akcja, po której trafił zawodnik Manchesteru City. Brazylijczycy wymienili kilka podań z pierwszej piłki przed polem karnym rywali, a ostatecznie futbolówka trafiła do wspomnianego pomocnika "Canarinhos", który znalazł się sam na sam z Charlesem Itandje. Brazylia zajęła pierwsze miejsce w grupie A, w 1/8 finału zmierzy się z Chile.
Kamerun - Brazylia 1:4 (1:2)
Matip (26. min.) - Neymar (17. min., 35. min.), Fred (49. min.), Fernandinho (84. min.).
Żółte kartki: Enoh, Sali, Mbia (Kamerun)
Kamerun: Itandje - Nyom, Nkoulou, Matip, Bedimo - Nguemo, Mbia, Enoh - Choupo-Moting (81’ Makoun), Aboubakar (71’ Webo), Moukandjo (59’ Sali).
Brazylia: Cesar - Alves, Silva, Luiz, Marcelo - Gustavo, Paulinho (46’ Fernandinho), Oscar – Hulk (63’ Ramires), Neymar (71’ Willian), Fred.
Pierwsze miejsce w grupie zajęła Brazylia, a z drugiej lokaty do fazy pucharowej awansowała reprezentacja Meksyku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.