Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią - obrona na medal
16.09.2019 20:35
Gra zespołu 7 (5,95 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Szczelna obrona to połowa sukcesu w futbolu, druga połowa rzecz jasna to skuteczny atak. Jeżeli drużyna nie pozwala rywalom na oddanie nawet jednego celnego strzału, to obrońcy zasługują na duże uznanie. A jeśli legioniści dokonali tej sztuki na boisku innej czołowej drużyny Ekstraklasy grając przez ponad pół meczu w dziesiątkę, to należy uznać grę defensywną za wręcz perfekcyjną. Niestety najczęściej rola obrońców jest marginalizowana i mówi się o nich tylko wtedy, gdy popełnią jakiś tragiczny błąd. My mamy inne zdanie i często w tym sezonie defensorów chwalimy, tym bardziej będziemy ich wysoko oceniać po meczu takim, jak w piątek. Znacznie częściej zawodzą w Legii gracze ofensywni i nie inaczej było w piątek, choć rzecz jasna od 35. minuty było o jednego piłkarza z przodu mniej, a dodatkowo przy przewadze liczebnej rywali boczni obrońcy skupili się wyłącznie na defensywie, co dodatkowo zmniejszyło liczbę legionistów w ataku. Naprawdę pozytywnie zaskakujące jest, że grając w dziesięciu na jedenastu to „Wojskowi” byli drużyną lepszą i mieli o kilka okazji do zdobycia bramki więcej niż przeciwnicy, a stołeczni piłkarze grali przecież z aspirującą do gry w europejskich pucharach Jagiellonią na jej boisku. Być może w jedenastu Legia zdołałaby wygrać, wydaje się jednak, że przy takim rozwoju meczu jak w piątek osiągnęła zadowalający rezultat. Były nieliczne szanse, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, zabrakło jednak tradycyjnie skuteczności i dobrego wykonywania stałych fragmentów gry. Najbardziej jednak brakowało jedenastego zawodnika.
Radosław Majecki 6 (6,31 - ocena Czytelników). Nieprawdopodobne, że bramkarz Legii nie musiał bronić ani jednego strzału. Mamy do jego gry pewne zastrzeżenia - dwa razy zderzył się wskutek złej komunikacji z własnym obrońcą, dwa razy źle wybił piłkę, za to raz popisał się dobrym wyjściem. Mimo pewnych zastrzeżeń pozostaniemy przy ocenie wyjściowej, bo dzięki znakomitej grze defensywy by przez cały mecz po prostu bezrobotny.
Paweł Stolarski 7 (6,80). Raz w drugiej połowie uciekł mu Bida, w pozostałych przypadkach, jak wszyscy obrońcy, radził sobie bardzo dobrze. Za rzadko włączał się w pierwszej połowie do ofensywy, w drugiej, z konieczności, mógł jeszcze rzadziej. Zapamiętaliśmy trzy takie wejścia, jedno zakończone wywalczeniem rzutu wolnego, drugie zepsutym podaniem w pole karne i trzecie ze strzałem. Mimo tych ofensywnych mankamentów i dużej liczby strat, był to dobry mecz „Stolara”, który odebrał też najwięcej piłek piłkarzom Jagiellonii.
Igor Lewczuk 8 (6,50). Szybko zarobił żółtą kartkę, potem ograł go w polu karnym Bida, ale stoper Legii sam swój błąd naprawił, a potem zagrał w defensywie wręcz koncert, zwłaszcza po zmianie stron, gdy to on rządził środkiem obrony po przejściu Jędrzejczyka na lewą flankę. Kolejny naprawdę znakomity mecz doświadczonego stopera Legii, nikt już chyba nie ma wątpliwości, że ściągnięcie go mimo zaawansowanego już w wieku w letnim okresie transferowym było znakomitym pomysłem pionu sportowego Legii.
Artur Jędrzejczyk 8 (6,69). O ile pozostałym obrońcom jakieś pojedyncze błędy się przytrafiały, to Jędrzejczyk nie popełnił ani jednego, niezależnie od tego czy grał na środku obrony, czy po lewej stronie. Znakomicie się ustawiał, czytał grę, a do tego demolował rywali dzięki swojej sile. Jako lewy obrońca właściwie nie włączał się do akcji ofensywnych, ale w dziesiątkę przeciw jedenastu rywalom boczny obrońca musi skupić się na zabezpieczeniu dostępu do bramki. Szkoda tylko, że na początku meczu nie udało mu się wykorzystać sytuacji po stałym fragmencie gry, ale i tak jesteśmy po raz kolejny pod ogromnym wrażeniem jego odpowiedzialnej i skutecznej gry.
Luis Rocha 2 (3,22). Nie dajemy oceny najniższej, bo Portugalczyk w piłkę grał całkiem przyzwoicie, zarówno w obronie, jak w i w ataku, gdzie zagrał kilka dobrych podań i jedno dośrodkowanie będąc zdecydowanie aktywniejszym od Stolarskiego. Pierwsza żółta kartka raczej była niezasłużona, ale mając ją na koncie absolutnie nie powinien robić tak ostrych wślizgów, jak w 35. minucie i osłabiać zespołu. Wszyscy legioniści wykazali się w tym meczu ogromną odpowiedzialnością za drużynę i wynik meczu. Wszyscy oprócz jednego Luisa Rochy.
Andre Martins 7 (6,63). Jeśli mówimy o odpowiedzialności, to dodajmy jeszcze jednego piłkarza o dużym zaangażowaniu w grę obronną - Andre Martinsa. Przez cały mecz, a zwłaszcza po zejściu Luisa Rochy. Martins często cofał się nawet w pole karne, znakomicie wspierając obrońców, przez co białostoczczanie mogli próbować co najwyżej uderzeń z dystansu z mało przygotowanych pozycji. Drugi po Stolarskim najlepiej odbierający piłkę legionista, dokładnie podający i wyprowadzający piłkę, zawsze gdy obrona potrzebowała chwili oddechu Martins potrafił umiejętnie rozegrać i przytrzymać piłkę tak, by wicemistrzowie Polski pozostali dłużej w jej posiadaniu. Miewał też straty przy wyprowadzaniu piłki (zapamiętaliśmy takie trzy), ale to normalne przy takiej liczbie kontaktów z piłką. Brakło nam niestety Portugalczyka pod polem karnym rywala, zwłaszcza przed przerwą, bo rozumiemy, że przy grze w osłabieniu miał głównie zadania defensywne, niemniej znów oceniamy jego występ jako dobry.
Domagoj Antolić 5 (5,77). Bardzo ładna statystyka podań, tylko jedno niecelne, ale znów ogromna większość z nich była do boku lub do tyłu. Zebrał kilka wybitych przez przeciwnika piłek, ale żadnej nie zabrał bezpośrednio rywalowi, nie stworzył też żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika, zapamiętaliśmy też dwa proste błędy techniczne. W kilku meczach w tym sezonie grał zdecydowanie lepiej, kreatywniej, w Białymstoku znów było w tym za dużo asekuranctwa, byle nie popełnić błędu.
Cafu 6 (6,78). Jeśli trener Vuković chciał sprawdzić, czy Cafu nadaje się na ofensywnego pomocnika, to po pierwszej połowie otrzymał odpowiedź - nie za bardzo. Portugalczyk był niemal niewidoczny, raz wszedł w pole karne i dobrze dośrodkował, raz rozegrał piłkę na dobrą pozycję do Gwilii i to tyle, jeśli chodzi o kreowanie akcji ofensywnych. Po dość słabej pierwszej części meczu wrócił do środka pola i tam spisywał się zdecydowanie lepiej, przede wszystkim jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki, nieco gorzej, jeśli chodzi o destrukcję. Miałby okazję rozstrzygnąć losy meczu, gdyby dokładniej podał mu w końcówce Luquinhas, bo ładnie poszedł za akcją wspierając kolegów z przodu. W sumie wypadł dość przeciętnie.
Luquinhas 7 (7,06). Ofensywnego piłkarza rozlicza się za gole, asysty i wykreowane sytuacje, tymczasem znów Brazylijczyk niczym takim się niestety nie zasłużył - jeden bardzo zły strzał i jedno niedokładne dośrodkowanie w doskonałej sytuacji, w której mogło nastąpić rozstrzygnięcie losów meczu, to wszystko jeśli idzie o bezpośrednie zagrożenie bramki strzeżonej przez Węglarza. Statystyki jednak nie oddają tego, co Luquinhas robił dla drużyny w tym meczu. Nie tylko bronił i odbierał piłki, nie tylko wywalczał stałe fragmenty gry i zmuszał sędziego do karania rywali kartkami (których było ze strony Szymona Marciniaka zdecydowanie za mało), ale przede wszystkim dawał obrońcom oddech. Wystarczyło zagrać piłkę do Brazylijczyka i on przetrzymał ją na tyle, by Legia mogła spokojnie wyjść spod pola karnego i poklepać piłkę, przez co defensorzy nie musieli koncentrować się na rozbijaniu ataków rywali raz za razem, właśnie dzięki Luquinhasowi Legia przez długi czas utrzymywała się przy piłce pomimo gry w osłabieniu. Dlatego też, mimo iż Luquinhas nie stwarzał zagrożenia pod bramką przeciwnika i znów jest bez goli i asyst, a nawet bez wykreowanych sytuacji, które mogliby wykorzystać koledzy, ocenimy jego występ jako udany.
Walerian Gwilia 7 (6,51). Eksperyment z postawieniem Gruzina na lewej stronie można uznać za udany, aczkolwiek oznaczał on, że Legia będzie grała bez skrzydłowego. I faktycznie, Gwilia częściej grał bliżej środka niż linii bocznej, zostawiając w pierwszej połowie boczny korytarz dla Luisa Rochy, a ich współpraca powodowała, że lewa flanka Legii w ataku przed przerwą funkcjonowała lepiej niż prawa. Niestety, Rocha dość szybko wyleciał z boiska, a Gwilia przez dziesięć minut grał nawet jako boczny obrońca. Gruzin wykreował dwie znakomite sytuacje, jedną na początku meczu po kapitalnym dryblingu, drugą w końcówce po świetnym prostopadłym podaniu. Próbował tych podań bardzo dużo, tyle że niestety Jarosław Niezgoda nie potrafił do nich wyjść w tempo. Można mieć do Gruzina pretensje za niezbyt dobrze bite stałe fragmenty gry i za jedną niewykorzystaną sytuację, ale w sumie o ile Luquinhas był najlepiej dryblującym legionistą, to Gwilia z pewnością najbardziej kreatywnym i jednym z najbardziej pracowitych, przebiegł najwięcej kilometrów spośród wszystkich piłkarzy na boisku. W sumie też był to jego dobry występ.
Jarosław Niezgoda 4 (4,70). Jedna dobra akcja skrzydłem w pierwszej części meczu, dwa dobre dośrodkowania, jeden przechwyt przed polem karnym, jedna dobra akcja zespołowa z pierwszej piłki. Mało. Niezgoda ani nie utrzymywał się przy piłce, ani nie wychodził na pozycję. O ten brak ruchliwości mamy do niego największe pretensje, bo Gwilia notorycznie próbował wymuszać ruch na napastniku Legii, a powinno być dokładnie odwrotnie. Niezgoda przegrał wszystkie pojedynki w powietrzu i nie oddał ani jednego strzału. Słaby występ.
Mateusz Wieteska 7 (5,94). Znów wszedł w roli „strażaka” w związku z koniecznością zmiany i nie zawiódł. Raz źle przykrył Klimalę, miał jedno nieudane wyprowadzenie piłki, przegrał jeden powietrzny pojedynek, ale w sumie wypadł naprawdę dobrze, podobnie jak reszta obrońców. Ma nie mniejsze zasługi niż obrońcy, którzy wyszli w podstawowym składzie w tym, że Radosław Majecki ani razu nie musiał interweniować, a za to przecież rozlicza się środkowego obrońcę. Dobry występ młodego stopera Legii.
Jose Kante 5 (5,69). Zagrał nieco lepiej od Niezgody, raz doskonale wyprowadził piłkę i Arsenić ratował się faulem na żółtą kartkę, do tego w odróżnieniu od polskiego napastnika potrafił przetrzymać piłkę i strącać piłki do kolegów z wygranych powietrznych pojedynków. Oddał jeden koszmarny strzał, w sumie stworzył tyle zagrożenia pod polem karnym rywali co Niezgoda, czyli niemal zero, ale przynajmniej dał więcej możliwości utrzymania piłki w środku pola, uspokojenia gry i przeniesienia jej na połowę przeciwnika, co na pewno pomagało obrońcom. Niemniej była to w sumie gra co najwyżej mocno przeciętna.
Dominik Nagy (4,70) grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą piątkowego meczu według redakcji był bezbłędny w obronie Artur Jędrzejczyk, Czytelnikom najbardziej podobała się gra Luquinhasa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.