News: Piotr Kobierecki: Chcemy zasłużyć na zainteresowanie

Piotr Kobierecki: Chcemy zasłużyć na zainteresowanie

Piotr Kamieniecki, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

22.05.2016 21:00

(akt. 07.12.2018 14:48)

- Przeciętny Kowalski, jak chce wiedzieć kim jest Bondarenko czy Napora, to musi poczekać, by zawodnicy zasłużyli na zainteresowanie. Podobnie Kobierecki - najpierw muszę popracować na to, żeby ktoś się mną czy chłopakami ciekawił. Teraz zagramy z Lechem i będziemy chcieli znowu zdobyć mistrzostwo Polski w Centralnej Lidze Juniorów - powiedział w rozmowie z Legia.Net Piotr Kobierecki, szkoleniowiec legijnej najstarszej młodzieży. Zapraszamy do lektury!

Legia awansowała do półfinałów Centralnej Ligi Juniorów, w którcy zmierzy się z Lechem Poznań. Jakie nastroje panują w drużynie?


- Zawsze, gdy mierzymy się z "Kolejorzem", nastroje są bojowe. Czekamy na mecz, tym bardziej, że zagramy na głównej płycie stadionu przy Łazienkowskiej. Stanie się podobnie, jak rok temu. Wtedy jednak mierzyliśmy się z Poznaniakami w finale. Było to duże przeżycie dla zawodników. Liczymy, że tym razem będzie podobnie.

 

Co wiecie o Lechu?

 

- Zaczęliśmy zbierać i analizować materiały dotyczące poznańskiej drużyny. Mamy już pewne wnioski, ale nadal staramy się rozkładać przeciwników na części pierwsze. Wielu zawodników Lecha znam z poprzedniego sezonu, bądź z występów w kadrze Polski. Nie zagramy przeciwko obcemu zespołowi. Jestem przekonany, że lechici będą chcieli przyszykować na naszą konfrontację coś specjalnego.

 

Jak można opisać styl gry Lecha?

 

- Rywale preferują kombinacyjny futbol, w którym starają się przez długi czas utrzymywać przy piłce. Poznaniacy często stosują rotację w środkowej formacji. Więcej nie powiem, bo nie chcę odkrywać wszystkich kart przed meczem. To drużyna dobrze poukładana i zaawansowana techniczne.

 

Można odnieść wrażenie, że Legia i Lech grają podobną piłkę.


- Legia i Lech posiadają akademie wybijające się w Polsce w szkoleniu młodzieży. To mówi samo za siebie. Oba kluby chcą grać w piłkę pozwalającą rozwijać zawodników. Polega to na utrzymywaniu się przy piłce i grze kombinacyjnej. Najlepsi preferują taki styl gry - i w naszym kraju i na zachodzie. Różnią nas jednak pewne niuanse, choć kultura gry jest na podobnym poziomie.

 

Jakie są trzy najważniejsze ogniwa Lecha?

 

- Personalnie? Nie zagra Kamil Jóźwiak - chłopak, który robi bardzo dużą różnicę poprzez akcje indywidualne na skrzydle. W Lechu nie brakuje ciekawych graczy. Na pozycji numer "dziewięć" - Kurminowski czy Tomczyk. Linia obrony też jest dość dobra. Analizując mecze Lecha, bardzo podobał mi się Spychała. Lech odważnie wprowadza piłkarzy z rocznika '99. Nie wiem, czy oni będą grali w półfinale czy nie, ale też w grupie zachodniej CLJ się wyróżniali. Mróz, Chodyna, Puchacz - to zawodnicy, którzy fajnie grali, jednakże zobaczymy w jakiej będą dyspozycji. Skupiamy się bardziej na sobie, niż na Lechu. Oczywiście, analiza ma na celu to, żeby też wykorzystać mankamenty rywali. 

 

Rok temu przed finałem, piłkarz Lecha Kamil Szubertowski mówił, że Legia nie ma szans przeciwko Lechowi - tak w piłce seniorskiej, jak i w juniorskiej. Filmik z jego wypowiedzią pojawi się teraz na odprawie przedmeczowej?


- Kamil postąpił w tamtym sezonie nierozważnie. W pewnym stopniu to wykorzystaliśmy i raczej nie ma co do tego wracać. Teraz piszemy nową historię.

 

Nową historię z nowym składem.


- Tak. Kilku zawodników z poprzedniego finału będzie w składzie na tegoroczne spotkania z Lechem, ale pojawiło się sporo nowych twarzy. Wszystko się zmienia, ewoluuje.

 

Są piłkarze, którym może pan obiecać miejsce w składzie? Liczymy tylko na brak formułki o tym, że nikt nie może być tego pewien i każdy musi walczyć na treningach.

 

- Nie powiem tak, bo zarys składu mamy już w głowie. Wiadomo, że jeszcze się zastanawiamy nad obsadą poszczególnych pozycji, ale wielu piłkarzy pracowało na swoje miejsca przez cały sezon... Nie chcemy dokonywać diametralnych zmian "za pięć dwunasta". Trzon powstał i wiemy, jak ma wyglądać. Poszczególne aspekty taktyki i ostateczny skład będą jeszcze rozważane. Mamy kilka dni do meczu. 

 

Skontrujemy - Aleksander Waniek i Mateusz Żyro to części trzonu?


- Nie chciałbym operować nazwiskami.

 

W takim razie inaczej. Czy Waniek i Żyro to piłkarze, którzy swoim charakterem mają ciągnąć tę drużynę do przodu, szczególnie w takich meczach?

 

- Zobaczymy, jakim składem personalnym będziemy dysponowali. To zawodnicy na co dzień występujący w Centralnej Lidze Juniorów. Na pewno będziemy wzmocnieni graczami z drugiej drużyny. Zobaczymy, kto będzie odgrywał najważniejszą rolę na boisku, murawa też musi to wyklarować. Aczkolwiek w przekroju całego sezonu byli bardzo istotnymi zawodnikami naszej ekipy.

 

Ile może dać taki bramkarz, jak Radosław Majecki. Chłopak trenuje od pół roku z pierwszym zespołem i jest przez niektórych nazywany największym talentem akademii.

 

- Każdy ma prawo do swojej opinii. Na pewno jest to bardzo zdolny zawodnik, ale "Rado" grał u nas wiele spotkań. Trenował i występował u nas przez całą rundę jesienną, po czym awansował do pierwszego zespołu. Zdajemy sobie sprawę, że będzie ważnym ogniwem tej drużyny. Majecki, ale i Tomasz Wróblewski to wartościowi bramkarze. aczkolwiek żeby wystąpił Radek czy Tomek Wróblewski - uważam, że są to wartościowi zawodnicy i dużo wniosą. Ale skoro pytanie dotyczy Majeckiego, to mogę stwierdzić, że jest wiodącą postacią w drużynie.

 

Zakładając, że na boisku pojawi się Mateusz Wieteska, mocno wzmocni on linię defensywną? Ile może dać jego doświadczenie z jesieni spędzonej w pierwszoligowym Dolcanie Ząbki?

 

- Sama osoba Mateusza robi sporą różnicę w CLJ. Jeżeli wyjdzie na boisko w środę, na pewno jakość zespołu wzrośnie. Nie przewidzimy tego, czy Wieteska zagra kapitalny czy słaby mecz, ale do tej pory prezentował klasę pozwalającą uważać, że to obrońca z bardzo dużym potencjałem. Gdy Mateusz jest w kadrze, niewątpliwie poziom zespołu wzrasta. 

 

W zeszłym roku twierdził pan, że Lech jest faworytem. 


- Tak było... Miało to też służyć zdjęciu presji z mojego zespołu. Historię tamtego finału ustawił pierwszy mecz. Cała otoczka tego spotkania i 3:0 w Warszawie wiele nam wtedy dała jadąc do Wronek. Byłem wtedy zdania, iż handicapem dla Lecha jest to, że grają rewanż u siebie. Nie potrzebnie się nad tym wtedy zastanawialiśmy. Mimo wszystko twierdzę, że pierwsze spotkanie zawsze jest niewygodne, gdy się straci bramkę na własnym boisku.

 

Rozkład meczów jest teraz identyczny - pierwszy w Warszawie, drugi na wyjeździe. Odpowiada taki terminarz?


- Aż żałuję, że nie mam kryształowej kuli (uśmiech). Rok temu wolałem pierwszą konfrontację na wyjeździe. Okazało się, że świetnie się złożyło, że pierwszy był u nas. Nie będę jednak kłamał - wolałbym grać rewanż w stolicy. Jednak jest jak jest i trzeba walczyć. Pierwszy raz w historii, juniorzy starsi Legii są dwa razy z rzędu w pierwszej czwórce w kraju. Cieszymy się, że mamy możliwość gry na tym szczeblu i przed nami szansa na kolejne trofeum.

 

Rok temu wydawało się, że szanse na wygraną rozkładają się 50/50. Dzisiaj nie można nie mieć wrażenia, że to Lech będzie faworytem.

 

- Wszystko zweryfikuje boisko. W przeważającej opinii osób juniorskiej piłki panują takie odczucia, że w tym roku Lech będzie bardziej zdeterminowany. Być może jest faworytem, ale będziemy chcieli zadać temu kłam. Za kilkadziesiąt godzin będziemy mądrzejsi o wynik pierwszej bitwu.

 

A pana zdaniem... Kto jest faworytem tego półfinału?


- Wierzę w chłopaków, z którymi pracuję. Tyle powiem.

 

Jak pana zawodnicy mogą znieść presję w półfinale? Czy rok temu byli piłkarze, którzy lepiej byli do tego przygotowani? Może mieli trochę więcej doświadczenia?

 

- Obecnie w składzie nie ma kilku graczy, którzy byli trzonem w zeszłym sezonie. Rafał Makowski przekroczył granice wiekową, a Robert Bartczak poszedł na wypożyczenie do Zagłębia Sosnowiec. Za to Adam Ryczkowski dochodzi dopiero do zdrowia po zabiegu. Niewielu graczy trenujących obecnie pod moim okiem ma za sobą grę w dużym wymiarze czasowym wśród seniorów. Mieliśmy przetarcie w młodzieżowej Lidze Mistrzów oraz po występach naszych piłkarzy w juniorskich kadrach. Liczę, że po tylu spotkaniach, presja nie spęta im nóg. To ludzie odpowiednio przygotowani mentalnie do trudów takich meczów.

 

Rok temu pojawiło się wielu kibiców i głośno dopingowało was z Lechem. Liczycie, że będzie teraz podobnie?

 

- Przede wszystkim, jest to dla nas duża satysfakcja i gratyfikacja, że mamy możliwość zagrać na stadionie. Kibice będą dla nas wielkim wsparciem, wręcz dwunastym zawodnikiem. Szczerze mówiąc, to sądzę, że bez fanów na trybunach, trudno byłoby o taki występ przeciwko poznaniakom, jak w zeszłym roku. Bez kibiców byłoby to niemożliwe.

 

Drugie miejsce w rundzie zasadniczej to sukces Legii? Może odbieracie to w innych kategoriach?

 

- Zależy, jak do tego podejść. Rok temu wygraliśmy ze sporą przewagą fazę zasadniczą. Celem przede wszystkim było szkolenie. Jeżeli chodzi o wynik sportowy -  był awans do półfinałów i to zadanie wykonaliśmy bez większych problemów. Na ten moment mamy piętnaście punktów przewagi nad trzecim SMS-em Łódź. Weźmy pod uwagę taki aspekt, iż w tamtym roku, sporo zawodników w drugiej drużynie grało w CLJ.

 

W tym roku schodziło niewielu graczy z rezerw. Drugi zespół tworzą najstarsi juniorzy, podobnie jest z nami - musimy się dzielić piłkarzami. Siłą rzeczy, potencjał zawodników wychodzących na boisko u nas, nie był tak duży, jak w tamtym roku. Nie ma co tego ukrywać. Dla piłkarzy na pewno wartościowe były wszystkie minuty spędzone na boiskach z seniorami w trzecioligowej piłce. 

 

W rundzie zasadniczej traciliście punkty z tymi teoretycznie słabszymi rywalami, a z tymi lepszymi graliście lepiej. To też jest taki plusik przed tym dwumeczem? 


- Można w ten sposób do tego podejść. Jeżeli traciliśmy punkty ze słabszymi rywalami, wynikało to z wielu rzeczy. Rywale na ogół bardzo mocno się cofali, czasami szła jakaś kontra, bądź przeciwnikowi wychodził strzał życia. Skład personalny na spotkania z teoretycznie lepszymi rywalami zawsze był mocniejszy. Łatwiej gra się też przeciwko drużynie, która próbuje bardziej otwartej piłki. Choć często było tak, że wspomniane zespoły też grały skomasowaną defensywą.

 

Wiele rzeczy miało wpływ na taką sytuację. Począwszy od składu personalnego, poprzez sposób gry przeciwników, a czasami przez zwykłe szczęście, Mieliśmy również strasznie dużą indolencję strzelecką w niektórych meczach, które mogliśmy wygrać wysoko, a przez nieskuteczność kończyło się czasami remisem. Aczkolwiek, na wiosnę praktycznie niemalże wszystkie spotkania wygraliśmy. Straciliśmy w dotychczasowych konfrontacjach tylko trzy bramki, z czego dwie po rzutach karnych. Na wiosnę nie brakowało fajnych spotkań w naszym wykonaniu.

 

Możemy rozmawiać o graczach wyróżniających się do tej pory czy lepiej czekać po sezonie, by ewentualnie nie obniżać morale w zespole?


- Zawodnicy muszą być przygotowani, że powoli wchodzą w piłkę seniorską. Piłkarze na wysokim poziomie oceniani są codziennie. Czy to przed media czy przez różne osoby ze świata sportu. Nie uważam, że takie rzeczy powinny im pętać nogi, nikt się nie powinien obrażać, że jeden jest wyróżniony, a drugi nie. Każdy powinien pracować, jednakże zawsze lepiej z ocenami się wstrzymać do ostatniego spotkania.

 

To powiedzmy tak ogólnie...

 

- Gołym okiem widać było, że bardzo dużo jakości dawali Mateusz Żyro i Aleksander Waniek, którzy trafili też do juniorskiej reprezentacji Polski. Stało się to po raz pierwszy w ich dotychczasowej przygodzie z piłką. Dzięki dobrym występom w CLJ, bardzo duży progres w porównaniu z rundą jesienną zaliczył Piotrek Cichocki. Grzegorz Aftyka ma fajny moment. Niestety w najgorszej możliwej chwili przyplątała mu się kontuzja i teraz dopiero powoli wraca do najlepszej dyspozyji. Czekam, aż na miarę potencjału zacznie grać Mateusz Leleno, bo ma wielki talent, chociaż to się jeszcze nie przekłada na liczby. Mógłbym wyróżnić większość chłopaków, bo kadrę mieliśmy dość wąską. Wszyscy grali w dużym wymiarze czasowym i z reguły nie zawodzili. Powiedziałem, że odkryciem jest Cichocki - tutaj też trzeba dopisać Mateusza Bondarenkę z rocznika '99, który wdarł się do składu przebojem. Ogólnię mogę o całej drużynie powiedzieć kilka ciepłych słów.

 

Wiadomo, że w dużej mierze zweryfikuje nas półfinał. Wtedy ten zespół będzie trochę inaczej wyglądał. Z drugiej strony, może warto czasami taką ocenę zrobić przed kluczowymi meczami? Potem odbiór całości będzie weryfikowany przez końcowe spotkania. Jeżeli będzie dobrze, to nie zabraknie komplementów. Jeżeli będzie gorzej, to i ocena tych zawodników przez osoby z zewnątrz na pewno spadnie.

 

Przygotowujecie piłkarzy na ocenianie ich przed media, kibiców, na komentarze w internecie? Coś takiego jest w ogóle w Legii?

 

- Ostatnio mieliśmy bardzo ciekawe spotkanie odnośnie kreowania wizerunku z Sewerynem Dmowskim, dyrektorem do spraw komunikacji w Legii. Uważam, że całość była niezwykle interesująca i idziemy również w tym kierunku.

 

Jak to wyglądało?

 

- Seweryn pokazywał chłopakom różne przykłady wizerunków piłkarzy. Nie było zwykłego opowiadania co można, a czego nie powinno publikować się w sieci. Poruszono temat wizerunku, który może sprawiać, że gracze zarabiają więcej lub częściej proponowane są im kontrakty reklamowe. Czasami klub chce pozyskać zawodnika - ze spotkania wynika, że raczej wezmą takiego gracza z niezszarganym wizerunkiem. Są kluby, które nie chciały Balotelliego, bo media i kibice nie mają o nim najlepszego zdania. Drugi przykład to Zlatan Ibrahimowić. Kiedyś Volvo zaprosiło go do współpracy, bo powiedział, że ceni sobie poza boiskiem bezpieczeństwo.

 

Francesco Totti na świecie uchodzi za ikonę włoskiej piłki, najbardziej lojalnego zawodnika, legendę Romy, a w samych Włoszech uważany jest za, mówiąc trywialnie, głupka. Dlaczego? Bo źle się wypowiada i nie używa w najlepszy sposób języka włoskiego. Wracając do rzeczy - potem był temat wykorzystywania i rozmów z mediami. Piłkarze na niektóre rzeczy otwierają się za bardzo.

 

Może niektórym piłkarzom, którzy bali się rozmawiać o piłce, otworzy to oczy?

 

- Seweryn zrobił świetną robotę, a takie spotkania mają być cykliczne.

 

Widzi pan w zespole osobę, która medialnie może być drugim Rzeźniczakiem?

 

(Długa pauza). - Trudno wskazać kogoś takiego w zespole, takie jedno nazwisko. Duży potencjał medialny na ten moment wykazują Mikołaj Neuman oraz Mateusz Szwed z rocznika '00. Gdy będą wyżej, mogą być osobami, które pójdą drogą Kuby Rzeźniczaka.

 

Z pana perspektywy media społecznościowe są ciekawym narzędziem dla piłkarzy i trenerów?

 

- Sam posiadam Twittera, po przegrałem zakład. Jstem bardzo biernym posiadaczem tego portalu. Sporo na nim czytam, bo są ciekawe informacje, a mniej sam coś zamieszczam. Czy jest pożyteczne? Wszystko może być przydatne, jeśli jest stosowane w odpowiedni sposób. Jako źródło wiedzy, ale też jako forma dzielenia się z innymi. Jednakże na dużą skalę - nie polecam.

 

Nie kusiło pana czasem podsumować mecz na Twitterze?

 

- Absolutnie. Podsumowanie meczu na Twitterze kompletnie nie jest potrzebne, chociaż czasami miałem jakieś chęci, żeby na jakiś temat się wypowiedzieć. W związku z tym, iż jestem mocno związany z Legią, mógłbym być w niektórych kwestiach nieobiektywny.

 

To jest dobre miejsce, żeby kibic pana poznał? To by wam się przydało? Przeciętny Kowalski wiedziałby kim jest Piotr Kobierecki, kim Bondarenko, a kim Napora?

 

- Na ten moment przeciętny Kowalski, jak chce wiedzieć kim jest Bondarenko czy Napora, to musi poczekać, by zawodnicy zasłużyli na zainteresowanie. Podobnie Kobierecki - najpierw muszę popracować na to, żeby ktoś się mną czy chłopakami ciekawił. Wpraszanie do czyjejś świadomości poprzez media uważam za rzecz niepotrzebną. Jeżeli ktoś tego potrzebuje - w porządku. Może kiedyś zasłużę sobie na to, żebym budził u kogoś zainteresowanie. Na razie sądzę, że taką osobą nie jestem i nie chcę się uwypuklać. Gdybym miał być opiniotwórczy, wobec kogokolwiek, to byłbym bardzo subiektywny, a to nie zawsze byłoby dobre.

 

Co Kobierecki musi zrobić, żeby zapisać się w świadomości kibiców?

 

- Popracować jeszcze ze dwadzieścia lat i coś ciekawego osiągnąć. Jak na razie uważam, że są inni trenerzy, którymi kibice powinni się interesować, a nie ja.

 

A ewentualne dwa mistrzostwa Polski juniorów starszych to jest coś, co powinno sympatyków Legii przybliżyć do Kobiereckiego?

 

- Wolałbym, żeby przybliżyło ich to do zawodników, których ten Kobierecki trenował. Sądzę, że takie mistrzostwa Polski powinny być utożsamiane bardziej z akademią, a nie z nazwiskiem szkoleniowca.

 

Woli się pan trzymać w cieniu?

 

- Nie. Żeby wyjść z cienia, trzeba sobie na to zasłużyć. Jeszcze nic takiego nie zrobiłem. Trenerem jestem osiem lat - może jak będę dwadzieścia, będę mógł powiedzieć, że pojawiłem się w blasku fleszy. Na razie uważam za złe, że sporo osób nic nie pokazało, a chcą być bardzo medialne. Wychodzę z przeciwnego punktu widzenia.

 

Nadciąga młoda fala trenerów i cieszy mnie to, bo bycie szkoleniowcem stało się teraz bardzo popularne. Czasami to, co się dzieje poza boiskiem jest ważniejsze od tego, co wydarzyóosię na nim. Wszyscy chcą być na łamach mediów. Wolę trzymać dystans. Jeżeli ktoś mnie o coś prosi, nie boję się odpowiedzieć na żaden temat, aczkolwiek nigdzie się nie pcham. Żeby ktoś otworzył lodówkę i kogoś zobaczył, to niech ten ktoś przez parę lat potwierdza swoją jakość.

 

Jaki jest cel na ten sezon?

 

- Cel sportowy - walczymy o mistrza Polski.

 

Może pan powiedzieć, że celem jest mistrzostwo Polski?

 

- Celem jest mistrzostwo, aczkolwiek droga do tego jest jeszcze daleka. Rok temu była taka sytuacja, że były dwa półfinały. Legia - Górnik oraz Lech - Polonia. Mimo, że "Kolejorz" męczył się z "Czarnymi Koszulami", bo wygrał dopiero po karnych, jednak z góry było wiadomo, że Legia z Lechem spotka się w finale.  Teraz sądzę, że każda z tych czterech drużyn jest w stanie zdobyć mistrzostwo kraju.

 

A delikatnie wybiegając w przyszłość - z kim woli pan grać: Z Jagiellonią, czy Pogonią?

 

- Najbardziej chciałbym zmierzyć się w finale z Lechem, ale to jest raczej niemożliwe, więc kompletnie nie myślę o decydujących meczach. Co prawda, rok temu mogłem mówić, że nie myślę o finale, ale myślałem. W tym roku jest inaczej.

 

Co potem będzie z Piotrem Kobiereckim?

 

- Udam się na urlop, bo sezon był długi trudny.

 

A jeszcze potem?

 

- Już powiedziałem na początku rozmowy - Kryształowej Kuli przed sobą nie mam.

 

Trener Stanisław Czerczsow jest na urlopie, ale czy to pozytywnie wpływa na drużynę, gdy trener pierwszego zespołu czy ktoś wysoko postawiony w klubie pojawia się na tych meczach?

 

- Oczywiście. To jest duży bodziec dla zawodników. Każdy liczy, że może się w tym spotkaniu pokazać. Czują się w ten sposób na pewno wyróżnieni i w jakimś stopniu dowartościowani.

 

Miałem możliwość przywitać się i przedstawić z trenerem Czerczesowem. Kibicuję bardzo jego drużynie. Bardziej jeżeli chodzi o kontakt ze sztabem pierwszej drużyny, to konsultujemy to z Aleksandarem Vukoviciem, z którym mam niezłe relacje. On bardzo interesuje tym, co się dzieje u nas w zespole. Często rozmawiamy na temat drużyny i poszczególnych piłkarzy. Z drugiej strony nie uważam, że trener Czerczesow powinien mieć bezpośredni kontakt. Ma swój sztab ludzi, swoje sprawy, więc nie jestem absolutnie od tego, żeby cokolwiek oceniać.

 

Czy słowo "przedszkole", które skierował trener Czerczesow w stronę akademii, trochę skrzywdziło chłopaków?

 

- Sądzę, że ta kwestia była bardzo wyolbrzymiona przez media. Media w wielu przypadkach czekają, żeby nawet coś wyrwane z kontekstu podchwycić, jak najbardziej to uwypuklić. Jeżeli jest coś negatywnie związanego z Legią, nawet w jakimś procencie, od razu szuka się burzy w szklance wody. Odciąłem się od tego i mam nadzieję, że chłopaki również. Tak musi być przed decydującymi meczami... 

W środę lub w czwartek (termin nadal jest ustalany), Legia zmierzy się w półfinale rozgrywek z Lechem Poznań. Jak podkreśla trener Kobierecki oraz wszyscy zawodnicy, potrzebne jest wsparcie kibiców. Takie, jak w zeszłym roku. Wtedy udało się pokonać poznaniaków 3:0, a legijna młodzież dostarczyła wiele radości zdobywając tytuł mistrza Polski. Piłkarze deklarują gryzienie trawy, ale wierzą, że fani będą ich przy tym dopingować. W takim wypadku, hasło jest jedno: WSZYSCY NA CLJ!

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.