News: Rzut Beretem: Kac po Ursusie

Rzut Beretem: Wypożyczenia są jak kompot z ogórków

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

08.05.2014 18:48

(akt. 04.01.2019 13:16)

Ilekroć słyszę, że nadszedł już czas, by zawodnik z akademii poszedł na wypożyczenie, zawsze moją pierwszą myślą jest: oho, klub właśnie, synku, w dyskretny sposób mówi ci do widzenia. No, pomachaj jeszcze na pożegnanie, zrób sobie ostatnią fotkę i powiedz głośno, że chcesz być jak Kuba Kosecki w ŁKS-ie oraz Lechii lub jak niegdyś Artur Jędrzejczyk. I nieważne, czy idziesz do Ekstraklasy, pierwszej ligi czy drugiej - właśnie zostajesz zapomniany. Następne mecze przy Łazienkowskiej raczej obejrzysz nie z boiska, ale wtedy, gdy kupisz sobie bilet albo któryś z kumpli, tych co się w Warszawie ostali, załatwi ci silvera.

Oczywiście, możecie się zżymać, że sezon w innym otoczeniu to szansa na umocnienie swojej pozycji w Legii poprzez pokazanie, jakim się jest kozakiem, że do odważnych świat należy i tak dalej, a ja wypisuję zza klawiatury byle bzdury. Tyle że są wyjątkowo przemawiające przykłady. Jaskrawe, aż głowy bolą. Rzecz jasna głowy bolą wypożyczonych piłkarzy, których łączy jedno: każdy jechał, bo a to otrzaskanie się z seniorami, a to menedżer zalecił i już wszystko załatwił, a to wszędzie lepiej niż w trzecioligowych rezerwach.


No, ale przecież to nie ja miałem was przekonywać, że zyskanie na wypożyczeniu jest jak kompot z ogórków. Nie ma takiego kompotu.


- Czy kojarzycie jeszcze kogoś takiego jak Bartek Żurek? A, no był taki! Tutaj najlepszy w Młodej Ekstraklasie, ale jego karierę brutalnie zweryfikowały pobyty w Bełchatowie i Cracovii, gdzie dodatkowo rozwalił kolano (w głowie już wcześniej nierówno). Gdyby wtedy został, miałby szansę zahaczyć się na ławce, a teraz jest w kompletnej dupie. Skreślony, nadszarpnięty zębem czasu, już 21-letni, połamany i bez szkoły.


- A Olek Jagiełło? Jesienią grał w Podbeskidziu, czyli drużynie z trenerem, który bardzo go chciał i nim grał, tylko co z tego, skoro styl i taktyka w żaden sposób nie eksponowały zalet wychowanka akademii? Przeciwnie, eksponowały wręcz w niekorzystnym świetle: gdy zdarzało się, że zaspał z powrotem na swoją pozycję. Z kolei Lechia zdawała się być szyta niemal na miarę. Teoretycznie nie miała prawa nie wypalić. Dwie asysty w ostatnich meczach okresu przygotowawczego nie przykryły jednak wrażenia po fatalnym debiucie, kiedy tak bardzo chciał się pokazać, "naprawiając" błąd błędem, że zamknęli go w szafie. W tej chwili wystawiać Olka gdańszczanom się po prostu nie opłaca, ponieważ za kilka tygodni i tak odejdzie. Szkoda. Pół roku z życia wyjęte. Wróci z pozycją wyjściową gorszą niż przed wyjazdem, natomiast myślę, że sobie poradzi. Nie znam większego pracusia.


- Łukasz Bogusławski miał być tej wiosny kapitanem Legii II. Tyle że dosłownie w ostatniej chwili wyciągnął go Widzew, gdzie wzmocnił... A jakże, drużynę rezerw, występującą w lidze z podopiecznymi Jacka Magiery. Nie był to, przyznacie sami, interes życia.


- Przed Bogusławskim kurs na ekspresową trasę do Łodzi obrał Patryk Mikita. Gdy po jesiennym meczu z Widzewem i jego imponującym debiucie przekonywałem, że do końca sezonu najpewniej nie trafi ani razu, jechaliście ze mną jak z kobyłą. I co? Zero satysfakcji, ale wychodzi na to, że miałem rację. "Miki" ma w głowie prawdziwe tsunami, co najpierw przekładało się na nierówną formę, zaś ostatnio na jeden świetny występ w roku. Jeżeli nie wyprostuje swoich spraw poza boiskiem, wkrótce obudzi się z ręką w nocniku.


- Marcel Gąsior. Jego wypożyczenia nie rozumiem ani trochę - co prawda Legia ma czyste kapcie, a menedżer znalazł mu klub, lecz... tragiczny. Powinniście wiedzieć, że "Menio" to zawodnik wyjątkowo specyficzny. Wysoki, silny i bardzo dobry technicznie ofensywny środkowy pomocnik, który swego czasu w Młodej Legii strzelał jak na zawołanie. Osiem i dziesięć w jednym, używając coraz popularniejszej numerkowej nomenklatury. Idę o zakład, że gdyby latem zeszłego roku na stałe trafiłby do jedynki, nałapałby ładnych parę minut. Cóż jednak z tego, skoro wybrali mu GKS Tychy, który lubuje się w grze z kontry, gdzie trzeba szybko i dużo biegać, tyle że za piłką, a nie z nią przy nodze? Biega średnio, radzi sobie tyle o ile, ale to tak, jakby komuś, kto bazuje głównie na odbiorze, powierzyć zadania rozgrywającego i z rozczarowaniem kiwać głową: no, miał błyszczeć w pierwszej lidze, co jest?


- Dolcan Ząbki z przyjemnością sięgnął po Mateusza Długołęckiego i Kamila Mazka, ocierających się o pierwszy zespół Legii, a także - co mnie osobiście zszokowało - Tomka Prejsa, który nie załapał się nawet do szerokiej kadry na finał mistrzostwo Polski juniorów starszych. Bez konieczności przeprowadzki, pod stałym monitoringiem macierzystego klubu - zdawałoby się, że wypożyczenie idealne. I mimo że rozegrał Długołęcki póki co prawie półtora tysiąca minut, natomiast Mazek dołożył tysiąc z lekkim haczykiem, powiedzieć, że obaj wyróżniają się, naprawdę nie sposób. Pierwszy solidny, drugi bardzo szybki. A zostając w rezerwach, byliby czołowymi postaciami, trenowali w bardziej komfortowych warunkach, pod okiem trenerów, którzy znają ich od lat i najlepiej wiedzą, co i jak poprawić.


- Trochę inny jest za to przypadek Mateusza Cichockiego. On zeszłej wiosny w każdym meczu należał w Dolcanie do najlepszych, stał się czołowym stoperem ligi, a kiedy wydawało się, że dojrzał do grania w pierwszej drużynie, nagle przypałętały mu się irytujące urazy. Co nieco zdążył jednak pograć, a zwłaszcza starcie z Ruchem w Chorzowie zapamięta na długo. Przez poprzednie lata plusował elegancją, opanowaniem, ustawianiem siebie i innych, tymczasem dość niespodziewanie wyszło na to, że braki w skoczności i sile do walki wręcz są widoczne aż nadto. Że to, w czym przez kilka sezonów wyręczał go partner z środka obrony, Czarek Michalak, w Ekstraklasie należy wyłącznie do jego obowiązków. Pracował nad tym indywidualnie i bęc, znowu kontuzja, w wyniku której zimowe przygotowania stracił praktycznie w całości. Wzięła go Arka, gdzie początkowo zawodził, a ostatnio występuje regularnie jako prawy obrońca, zaznaczam - w ustawieniu z czwórką z tyłu. Według mnie, bez sensu. Motorykę i technikę użytkową ma na co najmniej przyzwoitym poziomie, ale jak na stopera. Kiedy biega z boku, jego atuty są kompletnie niewykorzystane. Trudno oprzeć się wrażeniu, że z wypożyczenia "Cichego" większą korzyść ma Arka niż sam zawodnik...


Wystarczy już tych przykładów? Staram się bowiem jak najdokładniej naszkicować wam zjawisko, na które zwróciłem uwagę i które mocno daje mi do myślenia. Otóż możesz sobie, kandydacie na piłkarza, kopać czasowo w innym klubie, mało tego - możesz każdy mecz grać w pełnym wymiarze czasowym, ale dla twoich losów w Legii, znaczy to tyle, co wczorajszy deszcz. Nic a nic.


Michał Bajdur przed rundą jesienną wyjeżdżał do Kolejarza Stróże, zazwyczaj trenując z jedynką. Wywalczył tam wyjściową jedenastkę, radził sobie całkiem nieźle, tylko zamiast Pałacu Kultury, oglądał łąki i grzyba na ścianie w szatni. Chcieli go na wiosnę, ale zdecydował się wrócić. Do Sulejówka, oglądać mecze dwójki przyjeżdżają wszyscy najważniejsi - prezes, pion sportowy, sztab szkoleniowy. Teraz dokładnie wiedzą, kto zacz ten Bajdur, przy czym nie założę się, że to samo da się powiedzieć o - dajmy na to - Gąsiorze.


Żeby mieć całkowicie czyste sumienie: jedynym wyjątkiem, który - będę się upierał - jedynie potwierdza regułę, jest Michał Grudniewski. Na nim Legia postawiła krzyżyk, a że miał ważny kontrakt i chciało go współpracujące z mistrzami Polski Zagłębie Sosnowiec, oddali bez wahania. Jeśli wierzyć oglądającym mecze drugiej ligi zachodniej, z dnia na dzień wyrobił się nie do poznania, w związku z czym uchodzi za najlepszego środkowego obrońce w stawce. Silny bydlak, z powietrza zbiera wszystko, co nie mniej istotne - bardzo szybko biega i w zasadzie dopóki nie każą mu wyprowadzać piłki, prezentuje się super. Od siebie dodam, że tutaj dał się zapamiętać z nieco innej strony.


No, ale on jeden, a reszta sucho. Pomęczmy jeszcze przez moment Gąsiora, bo to naprawdę wdzięczny przykład, nad czym - nie ukrywam - ubolewam więcej niż odrobinę. Chłopak z najbardziej nieudanego rocznika, po Mateuszu Pogonowskim, tak mi się wydaje, największy talent stamtąd. Kiedyś, przez parę miesięcy, co jakiś czas dopytywałem trenera Dariusz Banasika, dlaczego go pomija. Dla uporządkowania: w środku pola grało trio Furman-Łukasik-Kopczyński i uważałem, że on powinien być tym czwartym-piątym. na równi z "Pogonem", lecz o wiele częściej grali nastawieni na defensywę Kordian Latos i Bogusławski. O roli Michała Rzuchowskiego, obecnie jednego z najwartościowszych zawodników zaplecza Ekstraklasy, przez uprzejmość nie wspomnę.


No więc pytałem, gdy nadarzała się okazja. Najczęściej odbijałem się od ściany, co w pewnym sensie zrozumiałe, aczkolwiek rzeczywiście - po klepnięciu mistrzostwa, "Menio" szansę dostał i ją bez dwóch zdań wykorzystał. Kolejny sezon, czyli poprzedni - patrząc z dzisiejszej perspektywy - należał już do niego. Pierwsze pełne rozgrywki na poziomie quasi-seniorskim w wieku 19 lat. I teraz zatrzymajmy się. Zestawmy tamtego Gąsiora z obecnym Bartkiem Kalinkowskim. Nie dość, że podobny typ środkowego pomocnika - chociaż "Kali" jest mobilniejszy i docelowo gra trochę niżej - to rok po roku są w analogicznym położeniu. Czy w lipcu będzie się pisał na wypożyczenie? Jeżeli umie wyciągać wnioski, a zakładam, że umie, zostanie.


I nie spotka na Legii Gąsiora, bo jemu raczej klub zaproponuje wariant "zbozieniowy". Sprzedamy cię, Marcelu, po kosztach, pod warunkiem, że do umowy zmieści się klauzula z prawem pierwokupu za jasno sprecyzowaną kwotę. Długołęcki, Bogusławski, Mikita (?), Cichocki (?) - prawdopodobnie takie same rozwiązania. Mam więc prawo łączyć sugestię o wypożyczeniu z późniejszą chęcią ożenienia ich gdziekolwiek? Mam. No, żeby tylko każdy z nich spadł na cztery łapy, jak to się udało Zbozieniowi.


Skoro nie strzelałeś w Tychach, to z czym, człowieku, do Ekstraklasy? - czegoś takiego właśnie się boję. Bo że to mu nie pomoże, przecież wiadomo. Zakładam, że pójdzie do Miedzi Leginica, której nowym trenerem został Dariusz Żuraw, jak Marcel, z Wielunia.


***


Aha, chciałbym również, korzystając z nadarzającej się okazji, odbić ewentualny kontrargument do tego tekstu. Nie, zawodnicy z drugiego zespołu umiejętności mają wyższe. Zdecydowanie ponad stan pierwszej ligi. Tyle tylko, że najpierw przez x lat wkładają im w Legii do głowy, w jaki sposób trzeba reagować na boisku, kiedy twoja drużyna prowadzi grę, nieustannie organizuje atak pozycyjny, a broni się wyłącznie przed kontrami czy stałymi fragmentami - tak jest od trampkarzy, aż po drugi zespół - by następnie egzekwować, czy wiedzą, co się robi, mając piłkę przy nodze dwa razy - na rozgrzewce i gdzieś z boku, po jakimś aucie.


Gdybym był w Legii i usłyszał pytanie: "Słuchaj, a może być spróbował wypożyczenia?"... Cóż, jednak spróbowałbym udać, że nie słyszałem.


Autor jest dziennikarzem serwisu weszlo.com

Polecamy

Komentarze (39)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.