News: Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Ten plan może wypalić

Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Kto jak nie Legia?!

Przemysław Witkowski

Źródło: Legia.Net

06.06.2018 09:38

(akt. 04.01.2019 12:21)

Wiem, że dla wielu to, co przeczytacie w następnym zdaniu będzie brzmiało jak czysta herezja, ale jest jedna rzecz, z której cieszę się bardziej niż z dubletu Legii na koniec rozgrywek. Jestem szczęśliwy, że ten sezon się… skończył. Serio. Serio. Ostatni rok, to był czas tak dziwny i pokręcony, że aż niemożliwością zdaje się znalezienie odpowiedzi na pytanie: Jak to w ogóle było możliwe? Patrząc wstecz, nazwałbym ten okres – rokiem męki. Męczyłem się wielokrotnie oglądając poczynania naszych piłkarzy na boisku. Męczyłem się słuchając trenera Jozaka i patrząc, jak pogrąża nasz klub z każdym kolejnym meczem. I tym bardziej mnie to bolało, bo jak wielu kibiców, chciałem wierzyć, że Romeo Jozak okaże się strzałem choćby w ósemkę i zostanie trenerem na kilka sezonów. Dostał wszak olbrzymi kredyt zaufania i narzędzia jakich oczekiwał. I wszystko to, po profesorsku, zmarnował.

Męczyłem się patrząc, jak miotały się władze Legii, wysyłając często sprzeczne komunikaty w świat. Męczyły mnie przecieki z szatni i atmosfera wokół zawodników. Męczyło mnie czytanie wielu wypowiedzi dziennikarzy, twierdzących, że nie ma szans na uratowanie sezonu przez nasz klub, o tym, jak beznadziejnym pomysłem był zimowy, zagraniczny zaciąg i o tym, jak wszystko trzeba będzie zacząć budować od nowa. I męczyło mnie też, co znamienne, szukanie pozytywów w całym tym bałaganie, bo zupełnie, po kibicowsku chciałem, aby Legia grała lepiej i skuteczniej. I każdy przebłysk w wykonaniu piłkarzy odczytywałem jako dobry znak. Często niestety na próżno. I sam się złapałem w pewnym momencie na tym, że bardzo chcę, aby ten sezon się skończył. Abyśmy mogli zasypać go piachem historii i pójść dalej. I najlepiej do niego nie wracać. I jak mnie kiedyś dzieci zapytają, czy pamiętam taki sezon, kiedy w Legii panowało trzech trenerów, a mimo to zostaliśmy mistrzami Polski, mając jedenaście (!) porażek w lidze, to powiem, że nie pamiętam. Nie chcę o tym pamiętać. To był jeden z najgorszych okresów we współczesnej historii naszego klubu, a mimo to… i  tak spotkaliśmy się wszyscy na Starówce. Obłęd.


Czy cieszę się zatem z dubletu? Oczywiście, że tak. Dla mnie zawsze będzie najważniejsze to, co Legia ugra na koniec sezonu. Tytuł to tytuł, nie ma co dyskutować. Dodatkowo, a właściwie przede wszystkim, mistrzostwo Polski otwiera drogę do eliminacji na europejskie, piłkarskie salony. A wystarczył rok bez pucharów, aby Legia przeżyła poważne zawirowania, ratując sezon praktycznie rzutem na taśmę, grając va banque i stawiając na Deana Klafuricia. Nawet nie chcę myśleć, co oznaczałby kolejny sezon bez pucharów. To by była katastrofa na wszystkich możliwych polach – od sportowego, po finansowy a na frekwencyjnym kończąc. Stąd odetchnąłem z ulgą, najpierw po zdobyciu Pucharu Polski a potem tytułu mistrzowskiego. Ścieżka się otworzyła, można spróbować udać się w piękną podróż ponownie, z nadzieją, że dojdziemy do jej końca, czyli zameldujemy się w fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. I nie ma tu co wybrzydzać i się obrażać, jeśli nie będzie to wspomniana Liga Mistrzów, a boje będziemy toczyli na jej zapleczu. Najważniejszym i priorytetowym celem jest dostanie się do fazy grupowej europejskich rozgrywek. I mam nadzieję, że wszyscy wyciągnęli wnioski z zeszłorocznej porażki i zespół będzie mógł się odpowiednio przygotować, transfery nie będą robione na „za pięć dwunasta”, a przeciwnicy zostaną prześwietleni i przeanalizowani do przysłowiowego „piątego pokolenia wstecz”. Największa i najcięższa praca zacznie się za chwilę. Od jej wyników zależeć bowiem będzie cały nadchodzący sezon. Wielokrotnie pisałem też, że brak sukcesów przekłada się na frekwencje na Łazienkowskiej. I minione miesiące pokazały brutalnie tą zależność. Spadek frekwencji był zauważalny i został mocno odnotowany. A skoro jesteśmy już przy frekwencji. To mam nadzieję, że Legia podejdzie poważnie do meczu o Superpuchar Polski. Mały sukces na starcie rozgrywek na pewno podziała motywująco.


Motywująco też powinien podziałać na właściciela klubu raport z ostatnich miesięcy. Bardzo chciałbym, aby usiadł i na chłodno przeanalizował wszystko to, co wydarzyło się przy Ł3. Przeprowadził rzetelną wiwisekcję i ustrzegł się większości błędów z minionego sezonu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że zarządzanie takim klubem jak Legia nie jest łatwe, ale wydawać się może, że jednak Dariusz Mioduski jest urodzony w czepku, bo dostał niespodziewany prezent w postaci dubletu. Umówmy się: kto po porażkach z Wisłą, Jagiellonią, Zagłębiem itd., wierzył, z ręką sercu, że jednak osiągniemy taki dobry wynik w maju? Tylko bądźmy uczciwi i spójrzmy w głąb naszych kibicowskich serc. W pewnym momencie „stracony sezon” odmieniali wszyscy i przez wszystkie przypadki. Mimo to, Legia doczłapała się do, wydawałoby się, nieosiągalnych sukcesów. I ten fakt chciałbym, aby władze Legii przekuły na małe triumfy w nowym sezonie. Skoro w tak zawirowanym okresie udało nam się osiągnąć aż tyle, to w nowym zróbmy wszystko, aby wypracować znacznie więcej. Czyli…


Pierwszy krok został wykonany. Chyba. Trener. Czy to dobrze, że z Dean’em Klafuriciem przedłużono kontrakt? Każdy znajdzie tysiąc powodów za tym, że to była dobra i za tym, że to była zła decyzja. Ja wiem jednak jedno. Legia to specyficzny klub, ze specyficzną szatnią i piłkarzami. Czasem nie potrzeba szukać Mourinho, Guardioli czy Nawałki, żeby ta maszyna działała. Nie przeszkadzać, a ułatwiać. Nie mącić, a rozjaśniać. Słuchać, słuchać, słuchać. Analizować. Być partnerem. Nie wymyślać prochu od nowa, a trenować i wdrażać sprawdzone schematy. Być uczciwym wobec graczy. Znać ich możliwości o ograniczenia i skupiać się na tych pierwszych, mając z tyłu głowy te drugie. Podchodzić do pracy z pokorą. Rozwijać warsztat. Zacząć od siebie a nie od wszystkich wokół. Po co to piszę? Bo mam dziwne i nieodparte wrażenie, że takim gościem właśnie jest trener Legii Warszawa. I wbrew pozorom dzięki temu może osiągnąć wiele. I to może być jego przewaga. I to dzięki tym cechom cieszymy się dziś z dubletu. Owszem, nie jest to fachowiec pierwszej wody. Pewnie trochę mu brakuje warsztatu. Ale spójrzmy na historię futbolu i zobaczmy ilu wielkich upadało, a ilu maluczkich, krok po kroku budowało sukcesy drużyn. Oczywiście, z drugiej strony ktoś może zarzucić, że powierzenie sterów największego klubu w Polsce akurat niedoświadczonemu trenerowi żeńskiej piłki to jest lekka prowizorka i nie powinna mieć miejsca. Pewnie będzie w tym trochę racji. Ale spójrzmy na to w ten sposób. Tak jak zdajemy sobie sprawę, że na ten moment Legii nie będzie stać (lub sami piłkarze nie będą chcieli przyjść) na zatrudnienie nie tyle topowych, co solidnych piłkarzy z dobrym cv w europejskich ligach, tak nie mamy specjalnie szans na zatrudnienie trenera, który poziomem warsztatu i wiedzy „wciągnie nosem” całą naszą ekstraklasę a z Legii zrobi maszynę do rozjeżdżania rywali. Pomału. Krok po kroku. Wiem, że większość kibiców jest niecierpliwa i każdy ma swoje typy co do kandydatur trenerskich i piłkarskich, ale na ten moment musimy zaufać Dariuszowi Mioduskiemu. On za pewne doskonale rozumie czym jest presja w Warszawie i jakie są oczekiwania. Z drugiej zaś strony jestem przekonany, że marzy mu się silna Legia rozjeżdżająca przeciwników w Polsce i walcząca w pucharach. On sam przyjął trochę trudnych lekcji i mam nadzieję, że wyciągnie właściwe wnioski.


Drużyna. Nie ma się co oszukiwać. Nie ma atmosfery w szatni, nie ma drużyny. Serce Legii musi bić zgodnie jednym rytmem. Ci goście muszą wychodzić na boisko i walczyć jeden za drugiego. Muszą wiedzieć, że mają wsparcie kolegów i sztabu. Ktoś powie, że psychologia w sporcie to są czary-mary nikomu nie potrzebne do niczego. Nie zgadzam się. Tu dużą rolę widzę zarówno dla pierwszego trenera jak i Vuko. Mentalny monolit to trzynasty zawodnik. I nad tym trzeba pracować nieustannie. Wyniki z końcówki sezonu zdają się to potwierdzać. A jak wiemy, jednym z warunków dobrej atmosfery między zawodnikami będzie ograniczenie a nawet wyeliminowanie tzw. wycieków z szatni. Nie służą one nikomu i niczemu, a tworzą jedynie falę hejtu, sieją ferment, zmuszając klub to tłumaczenia się poprzez mniej lub bardziej udane oświadczenia. Liczę, że polityka informacyjna klubu wejdzie na nowy, bardziej profesjonalny poziom w tym zakresie.


Zespół – transfery. Myślę, że ostatnie cztery okienka to dość pokaźny zbiór wiedzy na temat tego, jak powinna, a jak nie powinna wyglądać polityka zakupowa. Liczę, że w drużynie nie dojdzie do rewolucji, a zapowiedziane blokady transferowe dla Szymańskiego czy Niezgody zostaną utrzymane, niezależnie od kwot, jak mogą się pojawić za tych młodych piłkarzy. Wiadomo, że Legia potrzebuje wzmocnień: do napadu i rywalizacji z Jarkiem Niezgodną. Znalezienie piłkarza o jakości Vadisa wydaje się być optymalnym i wcale nierealnym zadaniem. Niezależnie od tego jaką decyzję podejmie Michał Pazdan, blok defensywny też powinien zostać wzmocniony solidnym obrońcą. Jednym słowem: Legię trzeba mądrze dozbroić i pozwolić jej jak najszybciej budować formę na początek lipca. Oczywiście okienko transferowe w Europie rządzi się swoimi prawami i zawsze może ktoś wpaść na ostatnią chwilę, ale chciałbym, aby na początek eliminacji Legia stanowiła monolit z bardzo przemyślaną i wytrenowaną koncepcją gry.


Liczę, że nadchodzący miesiąc zostanie solidnie przepracowany na każdym polu działalności klubu. Nie chcę przeżywać podobnych rozczarowań jak rok temu. Jestem świadom ograniczeń sportowych i umiejętnościowych naszych piłkarzy, naszej ligi. Wiem, że ciężko będzie się z naszego podwórka wyrwać do Europy. To jest po prostu fakt. Mamy słabą ligę, ze słabymi zespołami, co powoduje, że często drżymy przed klubami, które raczej ciągną się w europejskim ogonie, niż grają pierwsze skrzypce. Ale jak pisałem wielokrotnie: Kto jak nie Legia? Nie ma dziś w Polsce innego klubu, który może wyrwać nie tylko siebie, ale ligę z wszechobecnego marazmu. Koniec i kropka. Nawet najwięksi, krajowi przeciwnicy w duchu przyznają, że to prawda. Zatem: Legio! Dawaj!

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.