W Krakowie, legioniści o gola lepsi
22.09.2019 17:30
40. Michal Pesković
2. Cornel Rapa
34. Ołeksij Dytiatjew
20. Niko Datković
31'3. Michal Siplak
5. Janusz Gol
11. Mateusz Wdowiak
8. Milan Dimun
71'25. Michał Rakoczy
46'4. Sergiu Hanca
21. Rafael Lopes
29. Marko Vesović
14. Michał Karbownik
24. Andre Martins
26. Cafu
25'21. Dominik Nagy
82. Luquinhas
79'- 71'
Rezerwy
31. Lukas Hrosso
87. Diego Ferraresso
85. David Jablonsky
31'39. Michał Helik
33. Kamil Pestka
29. Bojan Cecarić
99. Tomas Vestenicky
6. Sylwester Lusiusz
46'26. Filip Piszczek
71'
41. Paweł Stolarski
5. Igor Lewczuk
79'- 25'
16. Luis Rocha
20. Jose Kante
71'
Relacja tekstowa "na żywo"
Meczem w Krakowie gracze Legii rozpoczynali ostatnie dwa tygodnie przed przerwą na kadrę, gdzie na „Wojskowych” czekały rywalizacje z Cracovią, Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice oraz pucharowe starcie z Puszczą Niepołomice. Spotkanie przy Kałuży było tym istotniejsze, że rozgrywane tuż po porażce w Płocku, gdzie ekipa Aleksandara Vukovicia uległa 0:1 w bardzo słaby stylu. Wicemistrzowie Polski zmierzyli się z „Pasami” w nieco zmienionym składzie. Serbski szkoleniowiec dokonał roszad m.in. w linii defensywnej, gdzie Igora Lewczuka, Luisa Rochę i Pawła Stolarskiego zastąpili odpowiednio Mateusz Wieteska, Michał Karbownik, a także Marko Vesović. Do podstawowego składu wrócił również Dominik Nagy.
Warszawiacy starali się odbierać piłkę rywalom w środku pola i dość szybko rozgrywać futbolówkę, m.in. poprzez szybkie zagrania za plecy obrońców Cracovii. Legia szybko przejęła inicjatywę, kontrolowała przebieg rywalizacji, choć przez długi czas brakowało jej klarownych okazji do zdobycia bramki. Gospodarze rzadko zapuszczali się pod pole karne Radosława Majeckiego, choć po jednej z nielicznych akcji Mateusza Wdowiaka, kontuzji doznał Cafu. Portugalczyk starając się wślizgiem zablokować dośrodkowanie rywala, nabawił się urazu i nie był w stanie kontynuować gry zmagając się z bólem w okolicach lewego kolana. Po chwili z podobnym problemem zmagać musiała się Cracovia, w której kontuzji doznał Niko Datković. Jego miejsce na środku obrony obok Ołeksija Dytiatjewa zajął David Jablonsky. Od tego momentu można było jasno stwierdzić, że stoperzy z Krakowa nie mają swojego dnia.
Nie minęło 120 sekund jak Jablonsky powalił we własnym polu karnym Jarosława Niezgodę. Sędzia Bartosz Frankowski nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Napastnik próbował dobijać uderzenie Domagoja Antolicia, a zamiast tego - jako poszkodowany - podchodził do rzutu karnego, który pewnie wykorzystał. Jego bramka pozwoliła warszawiakom na zdobycie większego komfortu, a przede wszystkim spokoju. Ten został zmącony jedynie na chwilę, w końcówce pierwszej połowy, gdy rywale narzucili szybsze tempo i stali się groźniejsi po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Tak było choćby po uderzeniu głową Jablonsky’ego. Początek drugiej połowy dobitnie pokazał, czemu środkowi obrońcy gospodarzy, na ogół nie zawodzący, tym razem nie mogli schodzić do szatni zadowoleni. Dytitjew starając się wybić piłkę z okolic „szesnastki”, dwukrotnie nabijał Luquinhasa. Ukrainiec zrobił to na tyle nieudolnie, że piłka odbiła się od Brazylijczyka, trafiła do Waleriana Gwilii, a ten spokojnie podwyższył prowadzenie legionistów. Tym samym, Luquinhas mógł cieszyć się ze swojej pierwszej asysty, mimo że zanotowanej mniej szlachetną częścią pleców.
Wydawało się, że Legia spokojnie będzie kontrolowała mecz do samego końca, zwłaszcza, że warszawiakom nie można było odmówić roztropności w grze. Na 25 minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego, „Wojskowi” za bardzo dali rozwinąć skrzydła Wdowiakowi. Ten doskonale wymienił piłkę z kolegami w polu karnym, a ostatecznie sfinalizował akcję uderzeniem z zimną krwią. Cracovia zdobyła kontaktową bramkę i na kilka chwil poczuła, że może odmienić losy rywalizacji. Kilka szybkich akcji mogło napędzić nieco strachu warszawiakom, lecz w kluczowych momentach, jak przy kolejnym strzale Wdowiaka, z dobrej strony pokazał się Majecki. Legioniści również mieli swoje sytuacje, lecz nie były to próby mogące poważnie zagrozić Michalovi Peskoviciovi. „Wojskowi” za sprawą Gwilii czy Nagya starali się uderzać z dystansu, lecz brakowało albo precyzji, albo mocy.
Żeby odpowiednio poukładać szyki obronne w końcówce meczu, Vuković wpuścił na boisko Igora Lewczuka. Warszawiacy w ostatnich fragmentach spotkania nie szukali za wszelką cenę ataków, nie dawali się ponosić fantazji, lecz przede wszystkim skupiali się na utrzymaniu korzystnego wyniku. To zaowocowało ograniczeniem ofensywnych zakusów „Pasów” i… wygraną. Legia pokonała Cracovię 2:1 i może już skupić się na przygotowaniach do środowej rywalizacji w Pucharze Polski. „Wojskowych” ponownie czeka wycieczka do Małopolski, gdzie rywalem będzie pierwszoligowa Puszcza Niepołomice.
Autor: Piotr Kamieniecki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.