Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wielka lipa

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

31.08.2010 08:12

(akt. 15.12.2018 16:01)

Porównanie Legii z Bełchatowem wypadło katastrofalnie. Obserwując wyższość taktyczną gości, można było odnieść wrażenie, że to właśnie bełchatowianie wydali na transfery ogromne pieniądze i zatrudnili utytułowanego trenera. A przecież było wręcz odwrotnie. Porażka z Bełchatowem ma jedną dobrą stronę. Wszystkie tłumaczenia typu "nie od razu Kraków zbudowano", "czas pracuje na naszą korzyść" czy "potrzeba cierpliwości" okazują się bezsensowne.

Bo oto Bełchatów, który stracił trenera i pięciu podstawowych zawodników (według mnie nawet siedmiu), wychodzi sobie spokojnie na Łazienkowską i prezentuje bardzo porządny futbol. Akcje są rozgrywane z polotem, piłkarze są w ruchu, wychodzą na pozycje, wytrzymują tempo, ładnie bronią, widać powtarzalność i przygotowanie taktyczne. Trener Bartoszek udowodnił, że jak się umie, to można drużynę naprawdę porządnie przygotować od samego początku.

W pojedynku ze Skorżą wykazał się bezdyskusyjną wyższością. Obnażył go, wdeptał w ziemię i przemielił przez maszynkę do mięsa. Kiedy Legia kończyła przygotowania, to Marcin Żewłakow pukał do Polonii. W Bełchatowie znalazł się w ostatniej chwili. Oglądając mecz, nie było widać, że jest on w swojej drużynie kilka tygodni, a Chinyama w swojej kilka lat. Jak się wysoko siedzi na nowym stadionie, to dokładnie widać, jak drużyna się porusza jako całość. I konkluzja jest przerażająca. Legia w ataku pozycyjnym stoi. Wysoko wysunięty stoper czeka, aż ktoś mu się pokaże, i nie może się doczekać, bo nie ma najmniejszego ruchu. Czy to kwestia złego przygotowania taktycznego, czy fizycznego - nie wiem. Najważniejsze, że bez biegania nie ma sytuacji, nie ma strzałów, nie ma goli. Porównałem 180 minut gry Legii w dwóch ostatnich meczach z blisko trzyminutowym teledyskiem Katy Perry "California Girls". Wierzcie mi, że Katy strzelała więcej i celniej, i to - za przeproszeniem - "z cyca".

Trener jest przerażony, że drużyna łatwo traci bramki. Podzielam jego odczucia. Zastanawiam się jedynie, dlaczego nie jest w stanie nic z tym zrobić. Jak to możliwe, że po raz kolejny drużyna wychodzi na mecz nieprzygotowana mentalnie (niegotowa do twardej walki), nieprzygotowana fizycznie (mało biega) i nieprzygotowana taktycznie (bez koncepcji w ataku i w obronie)? To niedopuszczalne, żeby po fatalnej pierwszej połowie meczu z Cracovią następowała równie zła pierwsza połowa z Bełchatowem. Gdzie analiza, gdzie wnioski, gdzie koncentracja? Odnoszę wrażenie, że Legii nie pomogły sparingi z klubami francuskimi czy Arsenalem. Wygrywanie z takimi drużynami jeszcze długo nie będzie naszym problemem, bo nie będziemy mieli okazji się z nimi zmierzyć. Trzeba było wprawiać się z kimś, kto gryzie, kopie, muruje i kontruje. Umiejętność wygrywania właśnie z takimi drużynami jest Legii potrzebna tu i teraz. Uczyć się trzeba od najlepszych? To prawda, ale nauczycieli należy dobierać proporcjonalnie do własnego rozwoju i potrzeb. Po co mi lekcje u wirtuoza gry na skrzypcach, jak ja tego instrumentu w życiu nie miałem w rękach?

Być może świetny system Amisco pokaże, że Legia doskonale biega, przesuwa, atakuje i broni, a słaby start do rozgrywek jest dziełem niekorzystnego promieniowania kosmicznego. Ja mam swój własny system. Po czterech słabych meczach Legii wskazówka mojego detektora jest na polu "wielka lipa". Nie chciałbym, aby po dwóch czekających drużynę wyjazdach przesunęła się na pole "nic z tego nie będzie".

Autor: Rafał Zarzycki

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.