News: Znalezione na blogach: Co się dzieje z Młodą Legią?

Znalezione na blogach: Co się dzieje z Młodą Legią?

Marcin Szymczyk

Źródło: rzutberetem.net

29.08.2012 19:06

(akt. 10.12.2018 22:03)

Trzy zdobyte punkty w czterech meczach. Oto “dorobek” Młodej Legii na starcie sezonu 2012/13. Już teraz jest to gorszy bilans, niż w CAŁYCH minionych rozgrywkach, co stanowi sporych rozmiarów rysę na nieskazitelnym dotąd obrazie mistrzów Młodej Ekstraklasy. O co tu chodzi?! - analiza pochodzi z blogu rzutberetem.net

Z kadry ubyło sześciu ważnych piłkarzy. Dominik Furman razem z Danielem Łukasikiem i Michałem Kopczyńskim przenieśli się piętro wyżej, Jakub Szumski na najbliższe miesiące polubił ciężkie, śląskie powietrze, Michał Efir znów zepsuł kolano, natomiast Maciej Górski już nie wrócił znad morza. Brakuje tylko tej szóstki. Przecież ci, którzy byli z pierwszym zespołem w Austrii, teraz  – przynajmniej na jakiś czas – z powrotem znaleźli się w Młodej Ekstraklasie…


Ale po kolei. Najpierw Puchar Polski. Zaledwie miesiąc po zdobyciu mistrzostwa – grając w mocno odmłodzonym składzie – legioniści odprawiali z kwitkiem kolejnych II i III-ligowców. Potknęli się dopiero z KS-em Polkowice, w którym wystąpiło aż ośmiu zawodników z przeszłością w Młodym Zagłębiu Lubin. No dobra, jeśli wygrywałeś do 94. minuty, a sędzia doliczył jedną mniej, możesz być zły. Jeśli później, po dogrywce, odpadasz z pucharu, a cieszą się dokładnie ci sami goście, których plecy – i to dwukrotnie – oglądałeś na ostatniej prostej dwa, a także trzy lata temu, musi cię to wkurzyć.


Skończył się puchar? No nic, pora na turniej w Dortmundzie.  Tam, na tle światowych potęg,  legioniści spisali się wzorowo. Powinni nawet grać o finał, ale regulamin z zasadą fair-play miał tyle wspólnego, co bezsensowne wybijanie piłki, kiedy przeciwnik akurat chce chwilę poleżeć. Okej, trudno. Wrócili do Warszawy, później od razu wyjazd do Chorzowa na inaugurację ligi.  Po pierwszej połowie gładkie 2:0, dopiero po zmianie stron trochę opadli z sił. Skończyło się 2:1. Są trzy punkty, no i wreszcie jest czas, by odetchnąć. Tydzień. Następnie łatwe – jak się wydawało – starcie ze Śląskiem, który przywiózł do Sulejówka… czterech rezerwowych. Pierwszy Śląsk podróżował do stolicy razem z młodszym zespołem, więc – siłą rzeczy – nie wszyscy zmieścili się do autokaru.


Dokładnie DWADZIEŚCIA TRZY dogodne sytuacje, TRZY gole. W tym dwie wprowadzonego po przerwie stopera. Wrocławianom niekoniecznie zależało na przekraczaniu linii środkowej. Niestety, parę razy ją minęli. Cztery piłki we własnej sieci – czyli porażka – tyle że przedziwna, niecodzienna i nie do powtórzenia przez najbliższą dekadę. Teraz ten Śląsk wreszcie odnalazł swoje miejsce w szeregu, Korona po meczu mogła zaśpiewać “0:7, zgłoś się”! Ale dobra, PRZYPADEK.


Osiem dni przerwy. Strzelać, strzelać i strzelać. Okazje były, trzeba je tylko wykorzystywać. Wyjazd do Kielc. Dzień wcześniej – przy Łazienkowskiej – dorosła Korona przyjęła czwórkę. Było jasne, że wzmocnią Młodą, że nie będzie łatwo. I nie było. Dwie straty Łukasza Bogusławskiego i 0:2, a poza tym – futbol szkocki, taki że piłka nie spada. W zasadzie brak jakichkolwiek sytuacji. Porażka, zdecydowanie. PRZYPADEK?


Mija kolejny tydzień. Warto wygrać. Na spadochronach lądują Kopczyński i Jorge Salinas. 5:0 to minimum. Skład – jak na warunki Młodej Ekstraklasy – wyborny, a przyjeżdża tylko GKS Bełchatów. Ani to Manchester, ani Barcelona… Dwóch grających zawodników – Alan Stulin oraz Leszek Nowosielski, resztę piłka parzy. 0:1, przez przypadek strzelił ten drugi. W końcówce zmiana w zespole gości. Na osłodę, wchodzi Cukrownik. Dominik Cukrownik. Trzecia porażka z rzędu. PRZYPADEK?!


Nie. Młoda Legia jest jak Spiderman wiszący w tramwaju. Można przecież podróżować normalnie – siedząc lub stojąc, no i jeszcze wyglądać przy tym, jak chłopak albo dziewczyna. Można też grać na jeden kontakt i wychodzić na pozycję, ale to byłoby takie zwyczajne. Po co utrudniać sobie życie, skoro można lagować przed siebie, ile fabryka dała? Dlatego kolejnych przegranych nie przystoi już nazywać PRZYPADKIEM.


Podobno kuleje podejście do meczu. Ile to już razy, z różnych stron,  słyszałem że Mateusz Cichocki, Bartosz Widejko, Bartosz Żurek czy Aleksander Jagiełło strzelają fochy, bo dostali wędkę do Młodej. Jasne, pewnie każdy z nich liczył na więcej. Mimo wszystko, najpierw polecam sprawdzić, zanim wygłosi się takie sądy. Minimum przyzwoitości, serio. To oni stanowili trzon mistrzowskiego zespołu, więc teraz na pewno nie grają przeciwko swoim. A, że na boisku nie pomagają? Jeszcze przez jakiś czas nie pomogą. W Austrii harowali, to się musiało odbić.


Młoda Legia nie jest DRUŻYNĄ. Po prostu noszą te same koszulki, tyle. Nie ma też ATMOSFERY. Rocznikami to się grało w Akademii. W Pucharze Polski braki w zespołowości przykrywały wyniki. Tam rywale również próbowali strzelać gole, przez co na boisku było zdecydowanie więcej miejsca. W Młodej Ekstraklasie jest trudniej. Trzeba być mocnym w ataku pozycyjnym, o który trudno, zwłaszcza kiedy namiętnie holuje się piłkę, bądź kopie ją między czwartym a siódmym piętrem. Nie tędy droga, by zaskoczyć przeciwnika.  Nie ma tempa. Może dlatego, że leczy się Norbert Misiak. On lubił szybką, przebojową grę i był w formie. Jeśli wchodził w drybling, to raz – kiwka, a dwa – podanie. Nie grał pod siebie. Wczoraj świetną zmianę dał Kamil Kurowski, starał się pomagać kolegom, a mniej myślał o sobie.


Po meczu z Bełchatowem trener narzekał na brak napastnika, że są problemy z Przemysławem Kitą, że Patryk Mikita i Żurek to jednak inna pozycja. Tymczasem poza kadrą znajduje się Kamil Kamiński. Jasne, on średnio wygląda w grze kombinacyjnej, ale szarpie jak dziki, piłka go szuka. Jest klasyczną dziewiątką, nie ma się co obrażać. Zawsze można wyciągnąć z Akademii Grzegorza Tomasiewicza oraz Kamila Anczewskiego, którzy daliby radę. Co to za różnica, czy dołączą do kadry już teraz, czy dopiero zimą? Młoda Legia jest w tej chwili jedną z najstarszych ekip w stawce…


Każda passa kiedyś odchodzi w niepamięć. Skończyła się seria zwycięstw, skończą się też porażki. Może już za tydzień, a może dopiero za dwa. Ale to chyba właśnie teraz jest odpowiedni moment, by wykreowała się NOWA DRUŻYNA, z NOWYMI LIDERAMI. Team spirit – jak ryba – psuje się od głowy. Pora na właściwą, JEDNAKOWĄ, reakcję sztabu szkoleniowego…

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.