
Znalezione na blogach: Janusz na Żylecie
08.09.2013 09:50
(akt. 21.12.2018 15:11)
Zawsze chciałem pójść na Żyletę, żeby zobaczyć z bliska, czy rzeczywiście taki diabeł straszny. Chciałem - ale wizytę odkładałem. Bo trochę to jednak strach z dziećmi, trochę strach przed bluzgami takimi, że aż uszy zwiędną, trochę strach przed dość zbyt ostrym odtańcowywaniem Labada, trochę strach przed podpitymi łysymi fanatykami, zmuszającymi wrzaskiem i bluzgami do histerycznego dopingu, wrzasku i ubliżania przeciwnikom (jazda z k...ami, hej legia jazda z k...ami, itp. - nie jestem fanem takich klimatów). Kombinowałem, że może pójdę na Żyletę na mecz z Pogonią, bo tam przynajmniej bluzgów nie będzie.
Nie chciała przyjść góra do Mahometa, więc przyszedł Mahomet do góry. Odwlekałem, odwlekałem aż w końcu - dzięki UEFA, która zamknęła Żyletę i dzięki decyzji zarządu Legii, który tak pozamieniał trybuny, że miejsce dla kibiców z Żylety znalazło się naprzeciwko Żylety, znalazłem się na Żylecie. Może nie w jej samym sercu, tylko trochę z boku - ale jednak widziałem wszystko z bliska i jak na dłoni.
I co? I wrażenia mieszane ale jednak w większości pozytywne.
1. Kompletnie nie kumam dlaczego w doniesieniach medialnych skupiamy się tylko i wyłącznie na negatywach. Kiedy po skandalicznym transparencie w Poznaniu na meczu z Żalgirisem, po awanturach w Łomiankach (żeby było jasne - uważam, że mieliśmy tam do czynienia z bydłem i bandytyzmem) i w Gdyni półtora tygodnia temu (również) Gazeta zrobiła aż z kibolstwa czołówkę (Michał Szadkowski: Kibol bezkarny jest), fanatycznym kibicom Legii też się dostało, za to samo co zwykle - czyli za okrzyki "jeszcze jeden, jeszcze jeden" i za spoliczkowanie Rzeźniczaka. Słusznie piętnujemy tego typu zachowania - ale przypominam, że miały one miejsce cztery lata temu. Od tego czasu trochę się jednak zmieniło. Łomianki - owszem ale nie wiemy tak naprawdę, kto tam był, no i działo się to poza stadionem Legii.
2. Zachęcam piszących te teksty do wizyty na stadionie przy Łazienkowskiej. Ja byłem tam w ciągu ostatnich miesięcy czterokrotnie: na Lechu, na Śląsku, na New Saints i na Bukareszcie (Molde oglądałem w TV). Za każdym razem doping był (nie licząc bluzg ale nawet tych nie słyszałem na meczach z New Saints i Molde) wzorowy. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co wyprawiali kibice Steauy w Bukareszcie obrzucający Kuciaka czym popadnie i plujący na Polaków w loży VIPowskiej. Po meczu z Molde Ole Gunnar Solskjaer, który grał na niejednym stadionie na świecie, powiedział, że mamy fantastycznych kibiców, że klub powinien być z nich dumny. Niektórzy dziennikarze najwyraźniej wiedzą lepiej od Solskjaera.
3. Bo co czytam w kolejnym pomeczowym tekście Michała Szadkowskiego i Kuby Dybalskiego zatytułowanym: Kibole palą race. Legia płaci i rozmawia? Kilka cytatów:
Lead: Kilkadziesiąt odpalonych rac, przedmioty rzucane na boisko i niedrożne przejścia
I dalej w tym samym tonie:
Wtorkowy mecz trybuna południowa zaczęła od odpalenia kilkudziesięciu rac. Jedna wylądowała między reklamami a trybunami.
Piłkarz Steauy miał kłopot z wykonaniem rzutu rożnego, bo w stronę narożnika leciały różne przedmioty.
Przez cały mecz z trybun było słychać wulgarne okrzyki: "J...ć ku...y z Bukaresztu!".
Na trybunie południowej były też zatarasowane przejścia.
Co wyczyta z tego czytelnik, który na meczu nie był?
Że trybunę rodzinną opanowała zgraja faszystów, rasistów, piromanów, psychopatów i bandytów, którzy obrzucali piłkarzy Steauy tajemniczymi przedmiotami (zapewne niebezpiecznymi, być może kamieniami) i tarasując przejścia omal nie dopuścili do stratowania zwykłych kibiców. Strach się bać.
Ale sorry. Ja tam byłem. I widziałem co innego.
4. Po pierwsze - zajrzyjcie na facebooka Żylety.
Cytat sprzed meczu:
Panowie i Panie zainteresowane dopingiem (chociaż zakładamy,że dotyczy to wszystkich ) - postarajmy się na trybunach, na których jesteśmy gościnnie uszanować zwyczaje gospodarzy i nie narzucać zwyczajów z Żylety. To bardzo ważne.
Jednocześnie ze względu na lokalizację gniazda w pobliżu styku Wschodniej i Południowej starajcie się w miarę możliwości tam grupować Pod żadnym pozorem jednak nie cyrkować z przeganianiem stałych bywalców - to są ich miejsca i uszanujcie to oraz dobrą wolę klubu i ciężką pracę wielu osób z SKLW i Grup Kibicowskich. Działamy wspólnie i w porozumieniu bez podziału na tych z Żylety, Wschodniej, sektora rodzinnego czy VIP.
I cytat po meczu:
Szczególnie chcielibyśmy podziękować i wyróżnić stałych bywalców trybun Wschodniej i Południowej - za współdziałanie, za zrozumienie dla niedogodności, których przysporzyliśmy oraz wyrozumiałość. Przepraszamy jeżeli wprowadziliśmy nieco chaosu i zamieszania w zwykły rytm życia tych sektorów. Naprawdę byliście wielcy i dzięki Wam jako jedna Legia na trybunach wznieśliśmy się ponad wszelkie utarte schematy i podziały.
Prawda, że nie brzmi tak strasznie? No ale żeby do tego dotrzeć, trzeba wejść na facebooka Żylety. Albo (jak ja) siedzieć na trybunie rodzinnej, rzekomo opanowanej przez troglodytów z Żylety podczas wtorkowego meczu.
5. Incydenty się zdarzały - owszem. Ale było to incydenty a nie reguła. W tłumie incydenty się zdarzają i będą się zdarzać. Na koncertach rockowych też się zdarzają. Ten drugi, co ze mną bloguje miał nieszczęście siedzieć koło jakiegoś obnażonego łysego wytatuowanego ziomala, który bez przerwy kurwiąc wydzierał się na sąsiadów, że mają cały czas śpiewać i się wydzierać. Takich klimatów nie lubię. Ale koło mnie takich klimatów nie było. I mam wrażenie, że tego typu akcje były raczej wyjątkiem niż regułą.
6. Różne przedmioty (zapalniczki, itp.) lecące w stronę piłkarza Steauy przy wykonywaniu rogu? Owszem, taki incydent (jeden) miał miejsce. Ale już nikt nie wspomni, że w przerwie gniazdowy ostro i kategorycznie upomniał, żeby tego nie robić, żeby niczym nie rzucać. Nie usprawiedliwiam ale w porównaniu z tym, co tydzień wcześniej spotkało w Bukareszcie Kuciaka a nawet polskich VIPów - lajcik.
7. Wulgarne okrzyki przez cały mecz? Bzdura. Owszem, pojawiły się - kilkukrotnie. I też mnie załamują, każdorazowo mnie załamują - zwłaszcza że byłem z dziećmi. Nie kupuję argumentu buraka, który siedział za mną na meczu z Lechem i śpiewał, że Polonia zawsze kurwą jest (w momencie, kiedy było już wiadomo, że Polonia została zdegradowana). Kiedy zapytałem go, czy nie można inaczej, czy trzeba bluzgać, odburknął, że stadion to nie teatr. Nie zgadzam się z tym, nie lubię bluzgów, zwłaszcza biorących się z niczego. Stadion to nie teatr ale stadion to również nie rynsztok.
Wracając do (owszem, żenujących) bluzg pod adresem garstki kibiców Steauy. Miały miejsce głównie w przerwie i po zakończeniu meczu. W trakcie meczu przez 95% czasu Żyleta była skupiona na kibicowaniu Legii a nie na obrażaniu Steauy. Czy byłbym zadowolony, gdyby udało się wyeliminować bluzgi z meczów piłkarskich? Byłbym zadowolony. Nie rozumiem tego, zwłaszcza, że przecież wiem, że ta biedna garstka kibiców Steauy i tak nie rozumiała tych błyskotliwych rymów częstochowskich układanych dumnie przez gniazdowego i spółkę (Steaua Steaua ch... ssała). Ale obawiam się, że się nie uda pozbyć bluzg ze stadionów. Bluzgi polskich kibiców naprawdę się nie wyróżniają. Klnie się na stadionach całego świata - w Anglii, we Francji (siedziałem w kwietniu na ultrasowskiej trybunie podczas meczu PSG i też bluzgali), we Włoszech i w Hiszpanii również. Been there, done that - w polskich bluzgach nie ma nic wyjątkowego. Może poza literą R.
8. Niedrożne przejścia? Hm, pod koniec meczu mój sąsiad poszedł z dziećmi po hot doga. Nie miał problemów ani z wyjściem, ani z powrotem. Ja wyszedłem w przerwie po zapiekankę dla młodszego syna, bo zgłodniał. I udało mi się bez problemów wrócić na miejsce. I nie, nikt na mnie nie nawrzeszczał, że na stadion się przychodzi kibicować a nie żreć, nikt mi tej zapiekanki z rąk nie wytrącił.
9. Race? Owszem było racowisko, tuż przed rozpoczęciem meczu, bardzo widowiskowe. I faktem jest, że w debacie o race kompletnie nie rozumiem determinacji żadnej ze stron. Ani nie kupuję argumentów o zagrożonym bezpieczeństwie i potencjalnym płonącym stadionie (może mam marną wyobraźnię), ani nie kumam, dlaczego kibice konsekwentnie te race odpalają, wiedząc, że zapłacą za to pustymi trybunami. Kartoniada z serduszkiem dla UEFA to mistrzostwo świata i przejaw wysokiej inteligencji, naprawdę. Race owszem, widowiskowe ale mając świadomość nieuchronnych konsekwencji - gra niewarta świeczki.
10. Kilka przebłysków geniuszu, kilka momentów wzruszających. W pewnym momencie spiker ogłasza, że zapłakany Jaś Kowalczyk się zgubił i czeka na tatusia. Co robi gniazdowy? W ułamku sekundy intonuje: Jasiu Kowalczyk i po chwili cały stadion skanduje imię i nazwisko chłopca. Nie ma siły, żeby gapowaty tatuś tego nie usłyszał.
Moment wzruszający - po meczu. Kiedy piłkarze Legii leżeli załamani na boisku, Żyleta zaczęła skandować Chodźcie do nas Chodźcie do nas i Mistrzem Polski jest Legia. I z jeszcze jednym bluzgiem ale sympatyczniejszym: Ch... z wynikami, dla nas jesteście mistrzami
11. Nie jestem fanem przymusu i nakazu kibicowania nonstop ale przyznaję, że gdyby nie to, że na Żylecie panuje taka żelazna dyscyplina i przymus, to pewnie po stracie dwóch bramek w ciągu pierwszych dziesięciu minut, na trybunach zapadłaby głucha cisza. A tak - doping trwał, Legia się podniosła i zdołała wyrównać.
12. Czytając komentarze i artykuły pomeczowe, mam wrażenie, że niektórzy dziennikarze i komentujący tylko czekają aż powinie się noga, żeby pohejtować, żeby po raz n-ty podkreślić, że jesteśmy dziadami, jedyną dużą nacją poza Kazachstanem, która tam od lat nie pograła, że grali Finowie, Węgrzy, Bułgarzy i Słowacy grali, że można było się wczołgać czterema remisami i nawet tego nie potrafiliśmy zrobić, że nawet zmiana przepisów kwalifikacji nic nam nie dała, itp. Ci sami, którzy tylko zaciskają kciuki, żeby Lewandowski z Czarnogórą nic nie strzelił, żeby móc potem podsumować liczbę minut bez gola (o przepraszam, od kiedy przestało pasować, zaczęto liczyć liczbę minut bez gola z gry).
Legia była od Steauy po prostu gorsza. To pierwszy tytuł mistrzowski od siedmiu lat. Poprzednikom zdarzało się potykać na przeszkodach słabszych i w znacznie gorszym stylu (Levadia Tallin, anyone?). Udało się wejść do fazy grupowej Ligi Europy, może uda się zdobyć trochę punktów, podskoczyć w rankingu, uzyskać rozstawienie w przyszłorocznych eliminacjach.
Polska drużyna w końcu zagra w Lidze Mistrzów, jak nie za rok - to za dwa albo za trzy. Czy to się hejterom podoba, czy nie.
13. Podsumowując: Nie taka ta Żyleta straszna jak ją malują. W ciągu ostatnich lat byłem na stadionach Arsenalu, Liverpoolu, Fulham, Tottenhamu, Boltonu, Evertonu, Realu i Atletico Madryt, Milanu i Fenerbahce, na finale Ligi Europy w Amsterdamie, na stadionach w Ameryce Południowej (Colo Colo, Cienciano, Racing Buenos Aires - to nie lans, chodzi o to, że naprawdę wiem, o czym mówię). Takiego dopingu jak na Żylecie nie było NIGDZIE, porównywalny był może na Fenerbahce i w Argentynie.
PS. Nie zacznę na Żyletę chodzić regularnie, bo jednak nie lubię bluzgów i nie lubię przymusu. Ale każdemu, kto czerpie swoją wiedzę TYLKO z przekazów medialnych będę radził, żeby się tam przynajmniej raz wybrał. No i jedno muszę przyznać - bez Was ten stadion i ten doping byłby uboższy, znacznie uboższy.
PS2. Kiedy dwa lata temu po meczu w Lidze Europy napisałem tekst w podobnym tonie, jeden z dziennikarzy Gazety skomentował to tak: "Pożyteczni idioci wiecznie żywi". Niniejszym nadstawiam drugi policzek :-)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.