Dzwonnik z Ł3 - Historia, którą spuentuje Gary Neville, ale nie uprzedzajmy (licznych) faktów…
11.07.2023 09:00
– Siadł, a my trochę zgłupieliśmy. To już było po tym, jak wygłaszał te swoje „mądrości” o nas, już po tym, jak stał się piłkarzem Widzewa. To nieprawda, że chodził i pytał, czy ktoś ma jakiś problem z nim, ale był. Usiadł. Sporo osób odsunęło się, a on został przez dłuższy moment i tak sobie siedział. Prowokacja? Nie wiem, czy prowokacja, on zawsze miał pod kopułą dziwnie poukładane – opowiada mi jeden z naocznych świadków. – Ale jaja miał, trzeba przyznać. Tylko czy to było potrzebne? Po jaką cholerę on robił ten show? Radek Michalski też poszedł do Widzewa i nikt do niego nic nie miał. Piłkarz to zawód, można pewne rzeczy zrozumieć. Choć z drugiej strony – Widzew sam w sobie podgrzewa atmosferę w Warszawie. Tak samo, jak my w Łodzi – dodaje mój rozmówca, który na Legii spędził większość swojego niekrótkiego życia, pojawił się na setkach meczów wyjazdowych, do dziś aktywnie wspiera kibicowsko klub.
Jeżeli ktoś nie wie, o co chodzi w pierwszym akapicie, to w skrócie – związany z Legią od dziewięciu lat bramkarz odchodzi do największego wówczas rywala. Odchodzi po meczu, w którym Legia przegrywa na własnym stadionie 1:2, traci szanse na mistrzostwo. Legia ma za sobą grę w Lidze Mistrzów, ćwierćfinał tych rozgrywek, jej kibice wierzą, że jeszcze przez lata będzie w polskiej piłce odgrywała rolę wiodącą. Źle jednak dzieje się we władzach klubu – sponsor Janusz Romanowski nie za bardzo znajduje wspólny język z wywodzącymi się z CWKS-u wojskowymi decydentami. To 1:2 jest dla Legii katastrofą, Romanowski odchodzi, znika finansowa stabilizacja, znikają też piłkarze, których karty zawodnicze znajdują się w szafie pancernej Pogoni Konstancin, półfikcyjnego klubu, który wielkie nazwiska tylko do Legii wypożycza.
Dwóch zawodników decyduje się na przejście właśnie do Widzewa. O transferze Radosława Michalskiego nie mówi się wiele, natomiast przejście Szczęsnego jest jedną z najgłośniejszych zmian barw w historii polskiej piłki. Kibice właśnie na nim skupiają swoją niechęć. Rok później Szczęsny w barwach Widzewa broni mistrzostwa Polski, po niesławnym dla fanów Legii 2:3. Później będzie twierdził, że dowiedział się, iż kibice Legii w przypadku zwycięstwa Widzewa spalą mu jego warszawskie mieszkanie. W sprawę zamieszany został Leszek Miller, ówczesny minister spraw wewnętrznych. Wcześniej Szczęsny pojawił się na Żylecie.
– To zawsze był niegrzeczny chłopak. On miał ciągoty do różnych dziwnych rzeczy, zadawał się z niegrzecznym towarzystwem, wiele wskazywało na to, że choć ma wielki talent, to w sporcie wcale nie musi osiągnąć sukcesu – opowiadał mi kiedyś nieżyjący już legendarny fotograf sportowy, Eugeniusz Warmiński. – Wiele osób angażowało się w to, żeby on w końcu na ten sport postawił. To nie była łatwa robota, ale Maciek naprawdę miał to coś. I na szczęście w końcu to udowodnił.
Talent miał do wielu rzeczy. Na przykład znokautował Roberto Manciniego, choć go nie znokautował. Cios wymierzył, Mancini – cytując klasyka – „przyaktorzył”, a Marek Jóźwiak przez to na kilka minut wcielił się w rolę bramkarza. – Szkoda, że go nie trafiłem – komentował potem Szczęsny. Zdobył mistrzostwo z czterema klubami: Legią, Widzewem, Polonią i Wisłą Kraków. Tak, Widzew Szczęsny również opuścił, po czym przeszedł do kolejnych klubów, których kibice z Łazienkowskiej nie darzą zbyt ciepłymi uczuciami. Nieźle wypada w telewizji, jest elokwentny, choć edukację skończył na podstawówce. Osobiście wywalczył transfer swojego syna Wojciecha do Arsenalu, wywierając nacisk na Mariusza Waltera, ówczesnego właściciela Legii. Po czym jedną wypowiedzią krytykującą Arsene’a Wengera, trenera „Kanonierów”, zmusił syna do napisania oficjalnego stanowiska, odcinającego się od słów ojca. Dziś między ojcem i synem podobno nie ma żadnych relacji. Nienajlepsze są również między Szczęsnym a Dariuszem Dziekanowskim, z którym swego czasu podczas zgrupowania Legii udał się na „zajęcia wieczorne”, po których trener Paweł Janas podjął decyzję o wyrzuceniu „Dziekana” z klubu.
O relacjach z kibicami Legii już trochę napisałem. Dopełnieniem tych relacji jest jednak pewna historia, która mogła wpłynąć na tak emocjonalne wyrażanie przez nich braku akceptacji dla Macieja Szczęsnego. Otóż kiedyś w latach 90., konkretnie 11 września 1993 roku Legia grała swój mecz w Stalowej Woli. Po spotkaniu na murawę prowincjonalnego obiektu wbiegli kibice miejscowej Stali. Jeden z nich rzucił się na Szczęsnego kopiąc go i od tyłu uderzając w głowę. Bramkarz Legii nie pozostał dłużny i uderzeniem „z bańki” sprowadził tubylca do parteru. Sprawa nabrała dość nieoczekiwanego charakteru, bo miejscowa policja uznała Szczęsnego za jedynego winnego brutalnego zajścia. Golkiper Legii chował się w różnych miejscach, a do Warszawy wywieziono go w toalecie klubowego autokaru, gdyż policja nie wiedziała, że w pojazdach nowocześniejszych, niż Autosan na pokładzie znajdują się takie cuda. Sprawa jednak nie została zamieciona pod dywan, a przeciwko Szczęsnemu przeprowadzono śledztwo, zakończone procesem.
- Jeździliśmy na tę sprawę, bo nas o to poprosił. I zeznawaliśmy na jego korzyść. Trochę to było komiczne, bo jako oskarżyciele posiłkowi „poszkodowanego” występowali… fani Stali. Dla nas był wtedy charakterniakiem i uznaliśmy, że należy mu pomóc – opowiada mi jeden z warszawskich kibiców, który wraz z innymi świadkami ze stolicy kilka razy jeździł na sprawę Szczęsnego. – W końcu jakoś mu się upiekło, bo zapadł bodajże wyrok w zawieszeniu. A czy się zrewanżował? No, podjechał kiedyś w umówione miejsce i przywiózł sporo skrzynek piwa. Ale nie napił się z nami…
Szczęsny oczywiście z nikim nie musiał pić. Z kolegami z zespołu nie pił, w słynnym „Garażu” się nie pojawiał, a potem twierdził, że przez to rozegrał w Legii tylko 140 meczów, a gdyby rozegrał ich więcej, legioniści mieliby więcej mistrzostw i lepszy bilans w europejskich pucharach. Nie musiał też głośno twierdzić, że mecz Wisła – Legia 0:6 był sprzedany, choć nie grał w nim, a obserwował go z ławki rezerwowych. Nie musiał odchodzić do Widzewa w atmosferze głośnych komentarzy. Nie musiał opowiadać niezbyt wiarygodnych opowieści o zagrożeniu podpaleniem mieszkania.
Podobno Manchester United zamiast Szczęsnego kupił Petera Schmeichela, co skończyło się pozyskaniem jednego z najbardziej utytułowanych zawodników w historii ManUtd. Schmeichel odszedł z „czerwonego” Manchesteru, by po kilku latach wrócić i rozegrać sezon w barwach „niebieskiego”. Po latach, podczas meczu derbowego, Gary Neville, obrońca United, nie podał mu ręki. Tak to tłumaczył: „Jeżeli jesteś związany z United, nie możesz grać dla takich klubów, jak City, Liverpool czy Leeds. Niezależnie od okoliczności, po prostu nie możesz, to coś oczywistego, niepodważalnego”.
Kowalski
Poprzednie teksty:
- Druga ćwiartka czyli łowienie z sieci
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.