Grano dzisiaj (1.04). Remis z Feyenoordem w półfinale Pucharu Mistrzów
01.04.2024 05:00
Ostatni raz Legia grała 1 kwietnia rok temu. Wówczas kapitalnie weszła w decydującą, niezwykle istotną część sezonu, do której sumiennie przygotowywała się w trakcie przerwy na mecze reprezentacji. Solidna praca przyniosła błyskawiczne efekty, gdyż stołeczna drużyna wygrała u siebie 3:1 z liderem w hicie 26. kolejki Ekstraklasy po golach Tomasa Pekharta, Rafała Augustyniaka i Pawła Wszołka. Ten wynik sprawił, że walka o mistrzostwo Polski odżyła (6 punktów straty), ale – jak się okazało – chwilowo.
POGOŃ POKONANA
W sezonie 2016/17 "Wojskowi" pokonali przy Łazienkowskiej Pogoń Szczecin (2:0) po bramkach Michała Kucharczyka i Vadisa Odjidji-Ofoe. Zdjęcia dostępne są W TYM MIEJSCU. – Wykonaliśmy zadanie, wygraliśmy. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, że rywale zrobią wszystko, byśmy nie rozwinęli skrzydeł. Mieliśmy kilka ciekawych sytuacji, brakowało nam centymetrów, milimetrów. Chcę podziękować kibicom, którzy jak zawsze bardzo nas wspierali i jak nic nie chciało nam wpaść, to nieśli nas dopingiem do pierwszego trafienia – ocenił ówczesny trener Legii, Jacek Magiera.
PIĘĆ GOLI W MECZU
Dziewięć lat temu zespół z Warszawy wygrał na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała (4:1) w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski. Gole w Legii strzelili Michał Masłowski, Ivica Vrdoljak, Kucharczyk oraz Jakub Kosecki. Fotoreportaże można obejrzeć TUTAJ.
Dla Masłowskiego było to pierwsze i jedyne trafienie dla klubu ze stolicy. Jakub Rzeźniczak rozegrał wówczas mecz numer 300 w barwach "Wojskowych".
WYGRANA Z ŁKS-EM
W sezonie 2006/07 legioniści także mogli cieszyć się z wygranej. Zwyciężyli ŁKS (2:1) przed własną publicznością, po bramkach Piotra Włodarczyka i Marcina Smolińskiego. Ten pierwszy wykorzystał dośrodkowanie Edsona i umieścił piłkę w siatce po uderzeniu z głowy. Smoliński pokonał golkipera gości po świetnym strzale z dystansu, z lewej nogi. Dla rywali strzelił natomiast Marius Kizys (zdjęcia – TUTAJ i TUTAJ).
MECZ Z FEYENOORDEM
Minęły 54 lata od pierwszego meczu 1/2 finału Pucharu Mistrzów pomiędzy Legią a Feyenoordem Rotterdam. Mistrz Polski mierzył się z mistrzem Holandii. Warszawiacy wyeliminowali wcześniej UT Arad (2:1, 8:0), AS St. Etienne (2:1, 1:0) oraz Galatasaray (1:1, 2:0). Zawodnicy Edmunda Zientary szli jak burza i trudno było ich powstrzymać. Półfinał wywołał zbiorową histerię. Doceniano klasę Holendrów, ale już nie tylko Warszawa, lecz także cała Polska czekała na awans do finału.
Feyenoord do Warszawy przyleciał 2 dni przed meczem – 30 marca. Na specjalny samolot z działaczami i piłkarzami z Rotterdamu na lotnisku Okęcie czekała delegacja Legii z wiceprezesem płk. Edwardem Potorejką na czele. Nie zabrakło też kibiców. Z chwilą kiedy piłkarze mistrza Holandii pojawili się w holu lotniska, wokół nich zrobiło się tłoczno. Młodzi chłopcy ze łzami w oczach prosili o autografy. W końcu była to jedyna okazja, by zdobyć podpis najlepszych piłkarzy Europy: Willema van Hanegema, Rinusa Israela czy Ove Kindvalla. Goście, jak na zawodowców przystało, byli na taką okoliczność doskonale przygotowani. Sięgając do kieszeni płaszczy, wyciągali z nich pocztówki ze zdjęciem drużyny i rozdawali szczęśliwcom.
Na pierwszy mecz z Feyenoordem przybyło do Warszawy kilkuset holenderskich kibiców. Ich obecność budziła żywe zainteresowanie. Ludzie, widząc poubieranych w oryginalne cylindry w czerwone i białe pasy, przystrojonych szalikami w tych samych kolorach i klubowymi flagami w rękach fanów z Zachodu, przecierali oczy ze zdumienia. Wtedy pierwszy raz Polacy mogli się przekonać, w jaki sposób potrafią manifestować przywiązanie do swojego klubu kibice zza żelaznej kurtyny. Przyjezdni zaprezentowali coś, co u nas w kraju było zupełnie nieznane. W ogóle porównanie Legii z profesjonalizmem czołowego klubu z Zachodu wypadło blado. Holendrzy chcieli potrenować przy Łazienkowskiej, a że akurat wypadał drugi dzień Świąt Wielkanocnych, wszystko zastali pozamykane. Obecni byli tylko dyżurny i podoficer. Dopiero naprędce ściągnięty przez nich magazynier otworzył gościom szatnię.
Sam mecz wypadał 1 kwietnia, co wykorzystał spiker i w przerwie zrobił kibicom primaaprilisowy żart. Ogłosił bowiem, że po spotkaniu w pawilonie pływalni Legii będą przyjmowane zapisy na wycieczkę do Amsterdamu i na mecz rewanżowy z Feyenoordem. Koszt – 150 zł. Ludzie osłupieli, w końcu w tamtych czasach o wyjeździe na Zachód większość mogła co najwyżej pomarzyć. Kiedy pierwsi zawodnicy wyszli z tunelu w strugach deszczu, na wypełnionym ponad miarę stadionie (30 tys. widzów) zrobił się ogromny zgiełk. Część kibiców wzięła ubranych w zielono-białe wyjazdowe stroje piłkarzy Feyenoordu za legionistów. Dopiero kiedy uważni obserwatorzy dostrzegli, że nie są to piłkarze Legii, gości przywitał ogłuszający gwizd. Ulewa zmieniła boisko w błotną maź, w której trudno się było poruszać. Nie ułatwiało to oczywiście gry. W takich warunkach dobrych okazji nie wykorzystali Lucjan Brychczy i Jan Małkiewicz. – Na suchym boisku i Brychczy, i Małkiewicz wykorzystaliby je z lepszym skutkiem – pisano w "Przeglądzie Sportowym" ("Kronika klubowa 1957– 1970", s. 896). Bezbramkowy remis stał się sukcesem drużyny z Holandii. W rewanżu lepsi okazali się rywale, którzy wygrali 2:0 i awansowali do finału.
MECZE LEGII Z 1 KWIETNIA:
MECZ | SEZON | STRZELCY |
2022/2023 | ||
2016/2017 | ||
2014/2015 | ||
2006/2007 | ||
1999/2000 | ||
1994/1995 | ||
1986/1987 | ||
1980/1981 | ||
1972/1973 |
| |
1971/1972 | Deyna II, Stachurski | |
1969/1970 |
| |
1966/1967 | ||
1961/1962 | ||
1950/1951 | ||
1927/1928 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.