News: Przemysław Mizgała wraca do Częstochowy

Przemysław Mizgała: Jestem podwójnie zmotywowany

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

26.01.2013 12:04

(akt. 04.01.2019 13:52)

Leczył się ponad dwa lata, treningi wznowił we wrześniu ubiegłego roku, a mimo to w styczniu pojechał z pierwszym zespołem Legii Warszawa na zgrupowanie do Ayia Napy. Przypadek Przemysława Mizgały jest dowodem na to, że nigdy nie nalezy się poddawać, a w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. W rozmowie z Legia.Net opowiada o trudnych chwilach, o tym co go zaskoczyło na treningach pod okiem Jana Urbana, jakie są różnice między Młodą Ekstraklasą, a Ekstraklasą oraz w jakim sposób złapał bakcyla na Legię. Miłego czytania.

Czy rok temu myślałeś o tym, że 12 miesięcy później będziesz z pierwszą drużyną na obozie?

- Rok temu miałem kompletnie inne priorytety. Byłem kontuzjowany, leczyłem się, szukałem optymalnego rozwiązania, byłem przed trzecią operacją. Najważniejszą rzeczą było wtedy dla mnie to aby wrócić do treningów, do gry w piłkę. Nie myślałem wtedy o grze na najwyższym poziomie, mogłem występować w II czy III lidze, byle tylko grać, byle skończył się ten koszmar jaki przechodziłem. W najśmielszych snach nie było chyba wizji pierwszego zespołu Legii i wspólnych treningów na zgrupowaniu. To dla mnie wielka radość, trudna do opisania.


Osiem lat w Legii to dobry wynik, ale niemal dwa z nich to leczenie urazu. Ośmiu lekarzy, trzy operacje, mnóstwo diagnoz. Były chwile zwątpienia? Takie, że myślałeś iż czas wracać do Częstochowy i zająć się edukacją albo jakąś pracą?


- Sumując wszystko to nawet więcej niż dwa. Wcześniej też miałem kontuzje, ale nigdy rozbrat z piłką nie trwał tak długo. Właściwie trudno mi sobie przypomnieć rundę jesienną, w której zagrałem wszystkie mecze. Trochę tych urazów było... Wierzę jednak, że limit pecha już wyczerpałem. Wracając do pytania to najgorsze było to, że każdy lekarz stawiał inną diagnozę i uważał, swój sposób leczenia za jedyny słuszny. Do tego dochodziła rozłąka z boiskiem, jakiej nigdy wcześniej nie miałem. To było trudne do zniesienia, tym bardziej, że ciągle muszę być w ruchu, trudno mi usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Pierwszą operację miałem w czerwcu, przed wakacjami. Całe lato przesiedziałem w domu, praktycznie zero ruchu. To był chyba najgorszy okres w moim życiu, ale wierzyłem że wrócę. Miałem wprawdzie paskudne nastroje, ale trwały one 2-3 dni i wracałem do normy. Nie brałem pod uwagę opcji, że nie będę już grał w piłkę.


Ty miałeś bardzo długą przerwę związaną z kolanami, Michał Efir dwukrotnie zrywał więzadła, Dominik Furman też miał sporą przerwę, teraz długo leczy się już Norbert Misiak, Michał Kopczyński tez już ponad pół roku ma problemy z pachwinami. Czy część tych przewlekłych kontuzji nie wynika z faktu trenowania na sztucznej nawierzchni? Czy nie jest to realne zagrożenie dla innych młodych zawodników z Akademii Piłkarskiej?


- Inne obciążenia są na sztucznej trawie, a inne na naturalnym boisku. Teraz byłem kilka razy na treningach z pierwszym zespołem i ćwicząc nie czułem bólu czy to w biodrach czy w stawach. Na sztucznej nawierzchni każdy ruch sprawia mi mniejszy lub większy ból. Z pewnością treningi przez tyle lat na takiej nawierzchni w jakiś sposób się do tego przyczyniły, ale w moim przypadku lekarze powiedzieli, że jest to około 5 procent wszystkich przyczyn jakie się na moje problemy z kolanami złożyły. Ja uważam, że może to być trochę więcej procent, wiem jak reaguję na ćwiczenia na sztucznej nawierzchni. Jestem przekonany, że w klubie każdy by chciał aby zawodnicy z Akademii Piłkarskiej trenowali na normalnych płytach i tak się wcześniej czy później stanie. Będzie wtedy moim zdaniem mniej urazów przeciążeniowych. A tak zawodnik kombinuje - jak go boli coś przy takim ułożeniu stopy to uderza na bramkę w taki sposób aby ból ograniczyć do minimum. W ten sposób dochodzi do kolejnych urazów i powstaje błędne koło.


Byłeś zaskoczony kiedy trener Jan Urban powołał cię na jeden ze sparingów pierwszego zespołu? W końcu dopiero co wznowiłeś treningi.


- Pewnie, że było to miłe zaskoczenie. Tak było też w 2010 roku, graliśmy ze Zniczem Pruszków - też na sztucznej trawce. Trener Jan Urban powołał mnie wtedy na ten sparing, ale przyznam szczerze, że zjadła mnie trema. Nie wspominam dobrze tej gry. Teraz też się cały czas uczę od najlepszych, ale czuję się trochę swobodniej niż poprzednio. Zawsze dla graczy z Młodej Legii takie powołania to fajne wyróżnienie.


A kiedy usłyszałeś, że jedziesz na zgrupowanie na Cypr z pierwszym zespołem to co sobie pomyślałeś? Marzenia zaczynają się spełniać?


- Przez cały dzień, od samego rana, miałem strasznego pecha, nic mi się nie udawało. Pech mnie nie opuszczał, chciałem już aby ten dzień dobiegł końca. Doba skończyła sie jednak pozytywnie, trener Dariusz Banasik zadzwonił i poinformował, że jestem przewidziany na zgrupowanie pierwszego zespołu razem z Czarkiem Michalakiem, Kamilem Kurowskim i Michałem Bajdurem. To dla mnie wielki krok do przodu, nawet jeśli nie uda się mi przebić do pierwszego składu. Zdobywam tu cenne doświadczenie, uczę się od najlepszych, ta nauka z pewnością nie pójdzie w las. Wierzę, że to wszystko wkrótce zaprocentuje.


Nie licząc wspomnianego sparingu i paru treningów dopiero na obozie poznałeś pierwszą drużynę, zobaczyłeś jak wszystko funkcjonuje. Jak wrażenia?


- Jest kompletnie inny poziom niż w Młodej Legii, nie miałem pojęcia, że różnica jest tak wielka. Jest fajna atmosfera, piłkarze pierwszego zespołu szybko okazali się bardzo pomocnymi i dobrymi ludźmi.


Kto w zespole imponuje ci najbardziej?


- Nie będzie zaskoczeniem wymienienie Danijela Ljuboi, ale na mnie, na tym obozie, na treningach, duże wrażenie robi Janusz Gol. Rewelacja. Nie jednego juz pokręcił, zaskoczył strzałem na bramkę czy niekonwencjonalnym podaniem.


Treningi na zgrupowaniu różnią się bardzo od tego co robiłeś do tej pory?


- Wielkiej różnicy nie ma, ale podstawą jest to iż ćwiczeń jest mniej, ale więcej czasu poświęca się na ich wykonanie, na doprowadzenie do perfekcji. Fajne jest też to, że są chwile na odpoczynek, ale już kiedy jest się przy piłce to trzeba wszystko robić na 100 procent. W Młodej Legii jest zupełnie inne tempo poszczególnych ćwiczeń, nikt nie przywiązuje takie wagi do tego aby wszyscy dawali z siebie maksimum bo ćwiczeń jest więcej w krótszym czasie.


Trener Jan Urban powiedział, że zamysł był taki że pojedziecie z pierwszym zespołem, zobaczycie pierwszy zespół do środka i wrócicie do Młodej Legii, a tam będziecie robić wszystko aby wrócić do jedynki. Tak ma to działać? Będziesz podwójnie zmotywowany po tym zgrupowaniu?


- Będę zmotywowany podwójnie. Ten obóz pokazał mi w którym miejscu obecnie jestem. To naprawdę ogromny przeskok - między Młodą Legią i pierwszą drużyną, nie spodziewałem się tego. Teraz tego doświadczyłem, wiem co muszę poprawić, nad czym pracować, co zmienić aby znaleźć się tutaj ponownie. To daje mi kopa do bardziej wytężonej pracy.


W zeszłym roku szkoleniowcy też zabrali na obóz kilku graczy, ale po powrocie do Młodej Legii raczej wpadli w dołek. Tobie to nie grozi?


- Z tego co wiem to koledzy byli bardziej eksploatowani niż my teraz. Obecnie jesteśmy wyłączeni z niektórych ćwiczeń, aby nas nie przeciążyć. Nie czuję się więc zniszczony psychicznie, więc nie powinno być później problemów.


W sparingu wewnętrznym oddałeś świetny strzał z dystansu i pewnie gdyby ktoś inny stał na bramce niż Dusan Kuciak to cieszyłbyś się z bramki. Uderzenie na bramkę to twój największy atut?


- Nie, właśnie nie. Sam byłem zdziwiony, że tak dobry strzał mi wyszedł. Strzału z dystansu nie muszę się wstydzić, ale bardziej odnajduję się w grze kombinacyjnej, w dryblingu. Ja bym uderzenia z dystansu do swoich atutów nie zaliczył...


W Młodej Legii pokazałeś, że drybling i technika nie są ci obce. Trener Banasik porównał cie do Rafała Wolskiego, który dziś już jest w Fiorentinie. Pójdziesz jego śladami?


- Dobrze by było... Rafał jest rewelacyjnym zawodnikiem. Miał też teraz przerwę w grze, ale śladu po tej przerwie specjalnie u niego nie widziałem. Porównania z Rafałem są miłe, jest kilka elementów podobnych w naszej grze. Pewnie, że fajnie by było pójść w jego ślady. Gdybym dostał szansę gry miałbym łatwiej z trenerem Urbanem, niż on miał ze Skorżą.

Masz jakiś plan? Co byś chciał osiągnąć przez najbliższe pół roku?


- Daję sobie pół roku na grę w Młodej Ekstraklasie. To i tak dużo, inaczej bym mówił gdybym nie stracił ponad dwóch lat na leczenie kontuzji. Ale nie da się ukryć, że tak było. Przez to nadal mam zaległości fizyczne, kondycyjne. Na tym bym się chciał najbardziej skupić. Jesienią miałem problemy z wytrzymaniem całego meczu w Młodej Ekstraklasie. A co dopiero mówić o piłce seniorskiej... Muszę więc w najbliższym czasie poprawić kondycję i warunki fizyczne oraz skupić się na szybkości działania i technice. Cel jest taki by za pół roku wejść poziom wyżej.


Opowiedz coś o sobie kibicom. Od kiedy kibicujesz Legii? Czy chodziłeś na mecze na trybuny? Na krytą czy może na Żyletę?


- Pierwszy raz pojawiłem się na stadionie Legii jak przyjechałem do Warszawy czyli osiem lat temu. Będąc w Częstochowie nie interesowałem się za bardzo polską piłką. Dla mnie liczył się tylko Manchester United i liga angielska. Ale bakcyla na Legię szybko złapałem, poszedłem na kilka spotkań przy Łazienkowskiej, spodobało mi się. Zawsze chciałem iść na Żyletę, ale szczerze mówiąc nigdy nie byłem. Stadion Legii był pierwszym na jaki poszedłem z takich większych obiektów. Wtedy jeszcze był stary stadion, Żyleta robiła ogromne wrażenie, - te race, śpiewy. To było dla mnie coś niesamowitego.


Co lubisz robić w wolnym czasie? Playstation czy może kino, teatr albo książka?


- Playstation nie mam, ale pracuję nad tym (śmiech). Kinomanem raczej nie jestem, wolę książkę - zwłaszcza biografie sportowców. Ale najchętniej słucham muzyki, głównie hip-hopu.


Czego można ci życzyć oprócz zdrowia?


- Hmm jeśli oprócz zdrowie to szczęścia przede wszystkim. Ono w życiu również jest potrzebne.

 

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.