Grano dzisiaj (31.03). Wysoka porażka w Krakowie, debiut Okuki
31.03.2023 06:00
Ostatni raz Legia grała 31 marca w sezonie 2018/19. Wówczas przegrała aż 0:4 na wyjeździe z Wisłą Kraków po bramkach Sławomira Peszki, Jakuba Błaszczykowskiego, Rafała Pietrzaka i Marko Kolara. Zdjęcia dostępne są TU i TU. – Pierwsza połowa była dla nas zła, rywale prezentowali się lepiej w każdym aspekcie. Nie rozgrywaliśmy najlepszego spotkania i szybko straciliśmy gola. Prezentowaliśmy się słabo, brakowało nam agresji. Pewne rzeczy były konsekwencją naszych zachowań. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, choć nie udało się nam strzelić. Szkoda, bo mogło to pomóc, ale w momencie, gdy czekaliśmy na bramkę, straciliśmy trzeciego gola – mówił ówczesny szkoleniowiec "Wojskowych", Ricardo Sa Pinto. Dzień później Portugalczyk został zwolniony, jego miejsce zajął Aleksandar Vuković.
Porażka w Gdyni
Pięć lat temu warszawiacy także nie mieli powodów do radości. Ulegli 0:1 na wyjeździe Arce Gdynia (FOTOREPORTAŻ). – Wszyscy widzieli, jak zagraliśmy w pierwszej połowie. Nie byliśmy w stanie odpowiedzieć na styl prezentowany przez Arkę. Byliśmy na niego gotowi, ale nie mogliśmy poradzić sobie z rywalami. W przerwie poważnie rozmawialiśmy i zaczęliśmy próbować atakować. Żałuję, że nie udało nam się strzelić gola. Wkradła się też panika… – opowiadał ówczesny trener Legii, Romeo Jozak. Dwa tygodnie później (po trzech kolejnych spotkaniach), szkoleniowiec został zwolniony. Zastąpił go dotychczasowy asystent, Dean Klafurić.
Wygrana z Pogonią
Dokładnie 17 lat temu "Wojskowi", pod wodzą Dariusza Wdowczyka, okazali się lepsi od Pogoni Szczecin. Wygrali przy Łazienkowskiej 2:0. Bramki, obie z podań Edsona, zdobyli Vuković oraz Sebastian Szałachowski. – Męczyliśmy się okrutnie. Zbyt statycznie rozpoczęliśmy spotkanie i w tym tempie rozegraliśmy większość meczu. Cieszę się, że udały się zmiany, że graliśmy do końca. Szeroka ławka i koncentracja do ostatnich minut cechuje dobre zespoły – mówił ówczesny szkoleniowiec stołecznego klubu. Zdjęcia można obejrzeć W TYM MIEJSCU. Dla Legii była to wówczas piąta ligowa wygrana z rzędu.
Debiut Okuki
Ostatni dzień marca powinien dobrze kojarzyć się też Dragomirowi Okuce. W sezonie 2000/2001 serbski szkoleniowiec po raz pierwszy poprowadził Legię i – równo 22 lata temu – pokonał 1:0 Dyskobolię w Grodzisku Wielkopolskim. Jedynego gola, w 84. minucie, strzelił Marcin Mięciel.
Trzy gole w Sosnowcu
Mistrzowskie aspiracje warszawiaków zderzyły się z rzeczywistością 31 marca 1968 roku w Sosnowcu. Mecz Legii z Zagłębiem oglądało na żywo 30 tys. widzów. Większość z nich spodziewała się remisu ze względu na defensywne ustawienie obu zespołów. Jaroslav Vejvoda podczas odpraw wpajał zawodnikom, że zwycięstwo na swoim boisku to obowiązek, remis na wyjeździe to sukces.
Licząc właśnie na remis, wystawił trzech stoperów – Feliksa Niedziółkę, Andrzeja Zygmunta i Jacka Gmocha. Trener Zagłębia Józef Machnik stoperów Romana Strzałkowskiego i Eugeniusza Szmidta wzmocnił pomocnikiem Romanem Bazanem, który dodatkowo miał pilnować Lucjana Brychczego. W takich okolicznościach trudno grało się napastnikom obu zespołów. Ale widzowie zobaczyli gole. W 25. min prowadzenie dla Legii, po rajdzie prawą stroną Janusza Żmijewskiego, uzyskał Robert Gadocha. Niecałe 10 min później było 1:1, bo wyrównującą bramkę zdobył Krzysztof Hausner.
– W 68 min. gry przy piłce znalazł się Gadocha. Do jego akcji włączył się lewy obrońca Legii Antoni Trzaskowski. Zwycięski pojedynek stoczył z nim Jan Leszczyński i silnym uderzeniem posłał piłkę spod własnej bramki pod bramkę Legii. Było to tak nagle i niespodziewanie, że w tym momencie stracili panowanie nad sytuacją czujni dotychczas warszawscy obrońcy. Natomiast wręcz kapitalnie zachował się wtedy napastnik Zagłębia, Andrzej Jarosik. Wygrał pojedynek biegowy z Niedziółką i prawie z linii pola karnego zdecydował się na strzał. Przepiękny gol! Piłka wylądowała w górnym lewym rogu bramki Grotyńskiego! Szał radości na trybunach skwitował wyczyn Jarosika – relacjonował "Przegląd Sportowy" ("Kronika klubowa 1957–1970", s. 716). Zagłębie wygrało 2:1, jednak w ocenie kibiców bardziej sprawiedliwy byłby remis. Kiedy dziennikarz "Przeglądu Sportowego" zapytał Vejvodę, czy jest podobnego zdania, Czech odpowiedział: – Nie można wygrać meczu, jeżeli nie potrafi się w nim wykorzystać kilku sytuacji sam na sam z bramkarzem. Świadczy to wyraźnie o słabości naszych napastników, zwłaszcza Żmijewskiego i Gadochy ("Kronika klubowa 1957–1970", s. 716).
Świetny początek rozgrywek
"Wojskowi" rozpoczęli sezon 1935 bardzo dobrze – od niezwykle efektownej wygranej z krakowską Wisłą (88 lat temu). – Legia przyjęła taktykę właściwą dla meczów na początku sezonu: drużyna dała z siebie maksimum wysiłków w czasie pierwszych dwudziestu minut, kiedy niedotrenowani gracze są jeszcze pełni zapału do gry i mają świeże mięśnie – pisał o spotkaniu "Kurier Poranny" (01.04.1935). Efekt tej taktyki był taki, że do przerwy Legia prowadziła już 3:0 po strzałach Józefa Nawrota, Stanisława Gburzyńskiego i Ryszarda Łysakowskiego, cały mecz zakończył się wynikiem 4:0.
Ogółem 31 marca "Wojskowi" odnieśli 7 zwycięstw, 2-krotnie zremisowali i ponieśli 6 porażek.
MECZE LEGII Z 31 MARCA:
MECZ | SEZON | STRZELCY |
2018/2019 |
| |
2017/2018 |
| |
2005/2006 | ||
2000/2001 | ||
1989/1990 |
| |
1984/1985 | ||
1981/1982 | ||
1978/1979 | ||
1975/1976 | Deyna II | |
1973/1974 | ||
1967/1968 | ||
1964/1965 | ||
1962/1963 | ||
1956/1957 | ||
1934/1935 | Nawrot, Gburzyński, Łysakowski, Obtułowicz (sam.) |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.