News: Krzysztof Dębek: Oceniajmy rezerwy za całokształt

Krzysztof Dębek: Oceniajmy rezerwy za całokształt

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

25.06.2017 22:58

(akt. 07.12.2018 10:00)

„Położyliśmy” rundę wiosenną. Zrobiliśmy, co mogliśmy - wygraliśmy w sześciu meczach. Pozostałe spotkania chluby nam nie przynoszą, bo odnieśliśmy multum porażek. Dziewięć przegranych to bardzo dużo. Zimą bardzo mocno się osłabiliśmy, odeszło wielu zawodników. Jeśli z zespołu zabiera się kręgosłup i zawodników z pierwszego składu, a dopiero czeka się na nowych, którzy zbiegają doświadczenie, to trudno o powtórkę świetnych wyników z jesieni - mówi w rozmowie z Legia.Net Krzysztof Dębek, trener rezerw Legii.

Miał pan kłopoty ze spaniem przez ostatnie pół roku? 

 

Nie. Za długo pracuję w swoim zawodzie, by nie spać nocami. Generalnie, dobrze sypiam. Nie ma jednak sensu ukrywać, że za nami trudne pół roku. Bardzo trudne. Patrząc na cały sezon, wiosna była bardzo inna… W życiu wszystko wychodzi na zero i po ciekawej rundzie jesiennej - być może najlepszej, odkąd pracuję z rezerwami - kolejne pół roku było złe. Brakowało nam jakości. Będziemy musieli wyciągnąć z tego wnioski. 

 

Dlaczego wiosną brakowało jakości?

 

- Zimą bardzo mocno się osłabiliśmy, odeszło wielu zawodników. Jeśli z zespołu zabiera się kręgosłup i zawodników z pierwszego składu, a dopiero czeka się na nowych, którzy zbiegają doświadczenie, to trudno o powtórkę świetnych wyników z jesieni. Musieliśmy zbudować zespół od nowa. Nie mamy do nikogo pretensji, ale młodsi zawodnicy musieli uczyć się trzeciej ligi. Dla nich to było rozpoczęcie przygody z seniorskim futbolem. 

 

Do tej pory, kiedy ktoś odchodził, miał lepsze lub gorsze zastępstwo, ale kreowali się nowi liderzy. W ostatniej rundzie tego zabrakło. 

 

- Nie jest tak, że ta drużyna nie miała jednostek i ludzi, którzy w przyszłości zagrają na wysokim poziomie. Spójrzmy na Szczepańskiego, Urbańskiego czy Wańka. To bardzo utalentowani piłkarze. Brakowało nam jednak wsparcia takich zawodników, jak Kopczyński czy Vranjes w pierwszej połowie sezonu. Tacy piłkarze potrafili odciążyć młodzież z pewnych zadań defensywnych. Często o sukcesie decydują jednostki, a doświadczeni piłkarze z jesieni potrafili kierować zespołem. Od dawna gramy młodzieżowcami, ale starsi gracze wnosili odpowiednie zachowania na murawie. 

 

„Położyliśmy” rundę wiosenną. Zrobiliśmy, co mogliśmy - wygraliśmy w sześciu meczach. Pozostałe spotkania chluby nam nie przynoszą, bo odnieśliśmy multum porażek. Dziewięć przegranych to bardzo dużo. 

 

Nie jest tak, że w sferze mentalnej zabrakło najwięcej? Spójrzmy nawet na koniec sezonu: 0:5 w Morągu i 1:2 z MKS-em Ełk w Ząbkach. W tym drugim spotkaniu zagrali juniorzy, wielu debiutantów. Oni o coś walczyli, tę determinację było wtedy widać. 

 

- Głowa jest najważniejsza i na koniec sezonu się o tym przekonaliśmy. Z MKS-em zagrało wielu graczy z rocznika ’00, którzy byli pełni wiary w swoją przyszłość. Ona jest przed nimi i dobrze to wyglądało. Niektórzy zaczynali w trakcie rundy dostrzegać kolejną drogę. Myśleli, że mogą dorównać swoim kolegom z innych klubów, czasem na wyższym poziomie, to prowadziło to do kalkulowania i myślenia o kolejnym sezonie. Mieliśmy też grupę, która po zimowym obozie trenowała z pierwszym zespołem. Pod koniec sezonu, Hołownia, Urbański, Kulenović i Matić mogli pomyśleć, że w „jedynce” szansy już nie zostaną. 

 

Z czasem zaczęliście szukać na boisku prostych środków, coraz mniej było ładnej gry w piłkę. 

 

- Cały czas wiążę się to z tematem, o którym rozmawiamy od początku. Jeśli mamy doświadczenie i większy spokój, to nerwowe ruchy tak łatwo się nie wkradną. One się jednak pojawiały błyskawicznie. Z Ursusem, ŁKS-em Łomża czy ŁKS-em Łódź, sami prowokowaliśmy sytuacje pod naszą bramkę i traciliśmy szybko gola. W spotkaniu z „Traktorkami”, w nieakceptowalny sposób pozwoliliśmy zdobyć bramkę rywalom. To wynikało z tego, że obniżyliśmy jakość stawiając na niedoświadczonych piłkarzy. 

 

Po meczach pojawiały się w internecie komentarze, że rezerwy nie mają żadnej wartości i trzeba tę drużynę rozgonić. Jak oceniać „dwójkę” po tym sezonie? Patrzę na jesień, wiosnę czy wyciągać średnią. 

 

- Trzeba spiąć wszystko klamrą i ocenić za całokształt. Jesienią wszyscy się zachwycaliśmy, cmokaliśmy i byliśmy dumni z wyników oraz pozycji w lidze. Zdobyliśmy wtedy 35 punktów, co było bardzo dobrym wynikiem. Drużyna występująca w Lidze Młodzieżowej również prezentowała się odpowiednio. Jesień była bardzo dobra. Musimy patrzeć też na to, kto został wydany przez nas na świat. Siedmiu ludzi pojechało w Polsce i większość grała, robiąc bardzo dobre wrażenie. Konradem Michalakiem ludzie na południu kraju się zachwycają. Mateusz Wieteska stanowił o sile defensywy Chrobrego. Jakub Szrek fantastycznie się wprowadził i nawet nie ma szans na jego powrót. Ale to dobrze, niech rozwija się w Pogoni i gra. Trąbka czy Ryczkowski również grali poziom wyżej. Stojan Vranjes mógł grać, a dziś ponownie jest w Ekstraklasie, choć to inny przypadek. Temu służą rezerwy, który swój cel spełniły. O tym, co działo się do grudnia, nie można powiedzieć złego słowa. Po zimie wyszły na jaw nasze przeobrażenia. Każda drużyna, w każdej lidze, oddając siedmiu graczy i ściągając zawodników z niższego poziomu, niedoświadczonych juniorów, straciłaby na jakości i obniżyła poziom. Wszystko się wyrównało i zobaczymy, co się stanie w nowym sezonie. Rezerwy mają wychowywać ludzi mogących grać wyżej, a także ogrywać zawodników z „jedynki”. Łącząc się we wspólny blok z pierwszym zespołem, tak będzie jeszcze częściej. 

 

Mamy więc patrzeć na rezerwy, jako zespół walczący o awans czy rezerwy, mające ogrywać piłkarzy?

 

- Legia wystawiła w poprzednim sezonie wręcz dwie różne drużyny. Inną jesienią, inną wiosną. Po pierwszej rundzie każdy myślał o awansie, ale kiedy wystawi się zespół bez dział w trakcie meczów rewanżowych… To wiele mówi. 

 

Gdyby wspomniana siódemka została w Legii, to awansowałaby do drugiej ligi? 

 

- Wtedy Legia do końca biłaby się o awans. Trzeba pamiętać, jaki nastrój był po pokonaniu Widzewa 3:1 i Sportingu w Youth League. Porównajmy sobie składy z tamtych spotkań, z tymi meczami, które graliśmy w ostatnich tygodniach…

 

Youth League do dzisiaj pozytywnie oddziałuje? 

 

- Trzeba już o tym zapomnieć i nie wspominać. To byłoby fajna nawiązanie, gdybyśmy do czerwca walczyli o awans do drugiej ligi. Nawet, gdybyśmy uplasowali się w pierwszej trójce. To były rozgrywki, które dla młodzieży były jednak bezcenne. 

 

Wiosna była kryzysem? 

 

- To była rzetelna ocena aktualnej dyspozycji naszych zawodników. W zeszłym sezonie drużyna miała cel. Walczyła najpierw o awans, a w ostatniej kolejce skończyło się walką o utrzymanie, ale i wygraną z Polonią. Teraz każdy się zastanawiał, „co dalej”? Czy można w takie sytuacji trzymać konsolidację w drużynie? W Legii trzeba być w grze do końca, co teraz nam się nie udało. 

 

Wyróżniłby pan kogoś po ostatniej rundzie? 

 

- Mateusz Żyro ma przed sobą dużą przyszłość. Ma za sobą pierwszą rundę w piłce seniorskiej, choć wcześniej miał za sobą tylko dwa mecze w trzeciej lidze. Pojawiały się błędy, ale cały czas będzie robił postęp i liczę na niego w nowym sezonie. Zobaczymy, co pokaże na obozie „jedynki”. Mateusz Hołownia to nie ten sam piłkarz, który schodził z pierwszej drużyny. Zmienił się. Układa sobie pewne sprawy w głowie, podchodzi do wielu spraw jak dorosły i odpowiedzialny człowiek. Aleksander Waniek tak bardzo chciał grać, że na zgrupowaniu nie dał sobie odpocząć i przedłużyła się jego kontuzja. Pauzował kilka tygodni… Środek pola czeka na niego i na pewno zaleciłbym mu chwilę dalszego rozwoju w rezerwach. Z kolei Miłosz Szczepański potrafił zrobić coś, z niczego. To chłopak o niebagatelnych umiejętnościach. Ciągle mówimy o graczach, którzy nie odstają umiejętnościami… Mieliśmy również Tomasza Nawotkę, który od dawna utrzymywał wysoką formę. Wiosną trafił z powrotem na skrzydło i strzelił kilka goli, spełnił swoją rolę. 

 

Kogo możemy spodziewać się w przyszłym sezonie w rezerwach, kiedy mówimy o juniorach?

 

- Rozmawiamy na ten temat. Myślę, że dwóch-trzech zawodników ma szansę na pracę z rezerwami. Czekamy jednak na decyzje Jacka Magiery odnośnie składu i zapotrzebowania naszej młodzieży w „jedynce”. Paramy się również tym, by ściągnąć kogoś z innych klubów. Mówię o piłkarzach, którzy podnieśliby średnią wieku w zespole i emanowali dojrzałością w grze. To trudna decyzja. Chcemy jednak to praktykować. Nie myślimy o zawodnikach mających ponad 30 lat. Jeśli trafi się odpowiedni piłkarz, dla którego będziemy widzieli miejsce w drużynie, to postaramy się, by do nas trafił. 

 

Jakie są plany na kolejny okres przygotowawczy?

 

- Rozpoczynamy treningi 10 lipca. Przez cały okres przygotowawczy będziemy ćwiczyli w Warszawie. Zajęcia będą się odbywały na naturalnym boisku przy ul. Strażackiej. Takie są wytyczne pracy „jedynka” - „dwójka”. Rozegramy też cztery sparingi. 15 lipca zmierzymy się z Pilicą Białobrzegi, a tydzień później z Motorem Lublin. To będą spotkania wyjazdowe. Z kolei u siebie skonfrontujemy się z Drukarzem Warszawa i Pogonią Grodzisk Mazowiecki. 

 

Z jakimi uczuciami jedzie pan na urlop? 


- Czuje wiele doświadczeń. Ten sezon dał nam wiele dumy. Wiosną trzeba było mieć z kolei mocne nerwy. Wiem też, co robić, kiedy jest naprawdę źle, choć nie kryzysowo. Trzeba z tego wyciągać wnioski i znajdować antidotum. To też inna praca, niż w pierwszej drużynie jakiegoś klubu. Rezerwy to inna sytuacja, w której pewne rzeczy się rozmywają. To jest czyścieć, w którym oczekuje się na pierwszą drużynę. 

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.