Musimy strzelić bramkę!
31.10.2001 13:15
<b>- Można porównywać Legię, która grała w Lidze Mistrzów z obecną drużyną prowadzoną przez Dragomira Okukę?
Wywiad z Cezarum Kucharskim.
- Można porównywać Legię, która grała w Lidze Mistrzów z obecną drużyną prowadzoną przez Dragomira Okukę?
- Nie, a w każdym razie to bardzo trudne. Teraz, mam nadzieję, jesteśmy dopiero na początku drogi. Pracujemy na to, żeby zapisać się lepiej w historii klubu od tamtej drużyny. Tyle że teraz trudniej dostać się do Ligi Mistrzów, kwalifikacje są dla polskich drużyn dłuższe i cięższe. Tamten zespół miał wielkie umiejętności i sporo indywidualności w składzie. My jesteśmy inni, nikt nie kreuje się na gwiazdę. Wszyscy pracujemy na nazwiska, a głównym atutem jest gra zespołowa. Obecnie jest nadzieja na wielkie osiągnięcia,a tamten w sezonie 1995/96 Legia nie wykorzystała wszystkich szans. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów to wielka sprawa, ale fakt, że nie udało się wówczas wygrać rozgrywek w Polsce należy uznać za porażkę.
- Grał pan w tamtej Legii, a jednak nieco się od niej dystansuje. Dlaczego?
- Nie byłem wówczas zawodnikiem z pierwszego planu, rej wodzili inni, starsi zawodnicy. Teraz jest inaczej, spada na mnie znacznie większa odpowiedzialność za wyniki. Zmieniło się także wiele wokół, w Europie bardzo wiele zespołów prezentuje wysoki, wyrównany poziom. I o wynikach decydują już nie tylko umiejętności, ale także zaangażowanie w walkę, a przede wszystkim motywacja. Pod tym względem Legia prezentuje się bardzodobrze. Nie ma już meczów, po których ktoś zarzucałby nam, że brakowało determinacji. Ten zespół ma duży charakter, nie ma u nas miejsca dla obiboków.
- Okuka jest mistrzem motywacji?
- Nasz trener dobry jest w tym elemencie, ale wcale nie musi się aż tak bardzo wykazywać. Najważniejsza jest bowiem świadomość wszystkich piłkarzy, że na spodziewane sukcesy musimy ciężko zapracować. Nikt się nie oszczędza, atmosfera w drużynie jest świetna, najlepsza od lat. I to procentuje.
- Wierzy pan jeszcze w wyeliminowanie Valencii?
- Oczywiście! Zagramy na pięknym stadionie, przy sztucznym świetle, z renomowanym przeciwnikiem. Hiszpanie zapewnią jeszcze gorącą atmosferę natrybunach. W takich warunkach gra się efektowniej i skuteczniej. Będziemy w stanie więcej z siebie wykrzesać, więcej akcji powinno się udać. Stąd bierze się mój optymizm. Na pewno rozegramy dobre spotkanie, a jeśli dopisze szczęście, możemy też pokusić się o miłą niespodziankę.
- Ma pan do wyrównania rachunki z Hiszpanami, jeszcze z czasów epizodu w Sportingu Gijon?
- Nie, to było tak dawno, że nie zaprzątam już sobie głowy tą historią. Chciałbym jednak pokazać się z jak najlepszej strony i wraz z kolegami udowodnić, iż Polacy potrafią grać w piłkę i nikomu nie wolno nas lekceważyć.
- Od pana i Moussy Yahai będzie w Valencii zależeć chyba najwięcej. Jesteście na to przygotowani?
- Owszem. Zdaję sobie sprawę, że jeśli wypracujemy jedną lub dwie sytuacje, to trzeba będzie popisać się stuprocentową skutecznością. Mam nadzieję, że Moussa też będzie lepiej przygotowany niż w pierwszym potkaniu. Obaj nie będziemy mogli pozwolić sobie na pomyłki pod bramką przeciwników.
- Na przychylność sędziego raczej nie będziecie mogli liczyć. Uznane europejskie kluby niechętnie patrzą na drużyny z Europy wschodniej. Arbitrzy również.
- To się zgadza, ale po kardynalnych błędach Austriaka na Łazienkowskiej UEFA nie będzie już mogła dopuścić do kolejnych potknięć sędziów w meczu z udziałem Legii. Dlatego wierzę, że z Valencii spotkamy się z dobrym, liczącym się na świecie sędzią.
- Gospodarze mogą czymś zaskoczyć Legię?
- Nie sądzę. Zagrają agresywnie, świetnie w defensywie i doskonale w szybkim ataku. Valencię trudno ograć, ale nie jest to niemożliwe. Przed wylotem z Warszawy oglądaliśmy ligowy mecz Hiszpanów z Villa Realem. I wnioski są takie, jak trener Okuka wyciągnął już przed pierwszą konfrontacją - aby nawiązać równorzędną walkę z Valencią, należy zagrać bardzo blisko rywali. Tak, żeby przed każdym zagraniem czuli nasz oddech. Podbramką przeciwników powinniśmy bardzo szybko rozgrywać i błyskawicznie decydować się na strzały. To nie ma sensu. Bardzo ważne będą też powroty po akcjach ofensywnych i asekuracja. Nie możemy dopuścić do przewagi liczebnej Hiszpanów pod naszym polem karnym.
- Valencia jest zespołem znacznie lepszym technicznie od Legii?
- Gdyby sugerować się tylko przekazami telewizyjnymi i opisami prasy - to tak. Gdy jednak zagra się przeciw Hiszpanom tak, jak my przed dwoma tygodniami, przestają być straszni. Na Łazienkowskiej też wybijali na oślep, wcale nie wyprowadzali ataków z obrony. Gubili piłkę, która momentami bardzo im odskakiwała. To też ludzie. Może trochę lepiej wyszkoleni, ale na pewno nie ma między nami przepaści. Naszą taktykę ustali oczywiście trener Okuka, lecz z góry wiadomo, że musimy strzelić bramkę. Valencia na pewno jednak nie będzie czekać na nasze ataki, tylko sama zechce podyktować warunki. I bardzo dobrze, bo Legia lubi walczyć z zespołami preferującymi otwartą grę
- Nie, a w każdym razie to bardzo trudne. Teraz, mam nadzieję, jesteśmy dopiero na początku drogi. Pracujemy na to, żeby zapisać się lepiej w historii klubu od tamtej drużyny. Tyle że teraz trudniej dostać się do Ligi Mistrzów, kwalifikacje są dla polskich drużyn dłuższe i cięższe. Tamten zespół miał wielkie umiejętności i sporo indywidualności w składzie. My jesteśmy inni, nikt nie kreuje się na gwiazdę. Wszyscy pracujemy na nazwiska, a głównym atutem jest gra zespołowa. Obecnie jest nadzieja na wielkie osiągnięcia,a tamten w sezonie 1995/96 Legia nie wykorzystała wszystkich szans. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów to wielka sprawa, ale fakt, że nie udało się wówczas wygrać rozgrywek w Polsce należy uznać za porażkę.
- Grał pan w tamtej Legii, a jednak nieco się od niej dystansuje. Dlaczego?
- Nie byłem wówczas zawodnikiem z pierwszego planu, rej wodzili inni, starsi zawodnicy. Teraz jest inaczej, spada na mnie znacznie większa odpowiedzialność za wyniki. Zmieniło się także wiele wokół, w Europie bardzo wiele zespołów prezentuje wysoki, wyrównany poziom. I o wynikach decydują już nie tylko umiejętności, ale także zaangażowanie w walkę, a przede wszystkim motywacja. Pod tym względem Legia prezentuje się bardzodobrze. Nie ma już meczów, po których ktoś zarzucałby nam, że brakowało determinacji. Ten zespół ma duży charakter, nie ma u nas miejsca dla obiboków.
- Okuka jest mistrzem motywacji?
- Nasz trener dobry jest w tym elemencie, ale wcale nie musi się aż tak bardzo wykazywać. Najważniejsza jest bowiem świadomość wszystkich piłkarzy, że na spodziewane sukcesy musimy ciężko zapracować. Nikt się nie oszczędza, atmosfera w drużynie jest świetna, najlepsza od lat. I to procentuje.
- Wierzy pan jeszcze w wyeliminowanie Valencii?
- Oczywiście! Zagramy na pięknym stadionie, przy sztucznym świetle, z renomowanym przeciwnikiem. Hiszpanie zapewnią jeszcze gorącą atmosferę natrybunach. W takich warunkach gra się efektowniej i skuteczniej. Będziemy w stanie więcej z siebie wykrzesać, więcej akcji powinno się udać. Stąd bierze się mój optymizm. Na pewno rozegramy dobre spotkanie, a jeśli dopisze szczęście, możemy też pokusić się o miłą niespodziankę.
- Ma pan do wyrównania rachunki z Hiszpanami, jeszcze z czasów epizodu w Sportingu Gijon?
- Nie, to było tak dawno, że nie zaprzątam już sobie głowy tą historią. Chciałbym jednak pokazać się z jak najlepszej strony i wraz z kolegami udowodnić, iż Polacy potrafią grać w piłkę i nikomu nie wolno nas lekceważyć.
- Od pana i Moussy Yahai będzie w Valencii zależeć chyba najwięcej. Jesteście na to przygotowani?
- Owszem. Zdaję sobie sprawę, że jeśli wypracujemy jedną lub dwie sytuacje, to trzeba będzie popisać się stuprocentową skutecznością. Mam nadzieję, że Moussa też będzie lepiej przygotowany niż w pierwszym potkaniu. Obaj nie będziemy mogli pozwolić sobie na pomyłki pod bramką przeciwników.
- Na przychylność sędziego raczej nie będziecie mogli liczyć. Uznane europejskie kluby niechętnie patrzą na drużyny z Europy wschodniej. Arbitrzy również.
- To się zgadza, ale po kardynalnych błędach Austriaka na Łazienkowskiej UEFA nie będzie już mogła dopuścić do kolejnych potknięć sędziów w meczu z udziałem Legii. Dlatego wierzę, że z Valencii spotkamy się z dobrym, liczącym się na świecie sędzią.
- Gospodarze mogą czymś zaskoczyć Legię?
- Nie sądzę. Zagrają agresywnie, świetnie w defensywie i doskonale w szybkim ataku. Valencię trudno ograć, ale nie jest to niemożliwe. Przed wylotem z Warszawy oglądaliśmy ligowy mecz Hiszpanów z Villa Realem. I wnioski są takie, jak trener Okuka wyciągnął już przed pierwszą konfrontacją - aby nawiązać równorzędną walkę z Valencią, należy zagrać bardzo blisko rywali. Tak, żeby przed każdym zagraniem czuli nasz oddech. Podbramką przeciwników powinniśmy bardzo szybko rozgrywać i błyskawicznie decydować się na strzały. To nie ma sensu. Bardzo ważne będą też powroty po akcjach ofensywnych i asekuracja. Nie możemy dopuścić do przewagi liczebnej Hiszpanów pod naszym polem karnym.
- Valencia jest zespołem znacznie lepszym technicznie od Legii?
- Gdyby sugerować się tylko przekazami telewizyjnymi i opisami prasy - to tak. Gdy jednak zagra się przeciw Hiszpanom tak, jak my przed dwoma tygodniami, przestają być straszni. Na Łazienkowskiej też wybijali na oślep, wcale nie wyprowadzali ataków z obrony. Gubili piłkę, która momentami bardzo im odskakiwała. To też ludzie. Może trochę lepiej wyszkoleni, ale na pewno nie ma między nami przepaści. Naszą taktykę ustali oczywiście trener Okuka, lecz z góry wiadomo, że musimy strzelić bramkę. Valencia na pewno jednak nie będzie czekać na nasze ataki, tylko sama zechce podyktować warunki. I bardzo dobrze, bo Legia lubi walczyć z zespołami preferującymi otwartą grę
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.