Nie dostawałem wielu szans
27.03.2002 10:07
- Nie mam szans na pozostanie w Borussii, ponieważ Legia nie chce za mnie obniżyć ceny. Wszystko więc wskazuje na to, że po 30 czerwca stanę się ponownie zawodnikiem warszawskiego klubu. Trener Hans Meyer stawia na swoich piłkarzy, których chce ogrywać przed nowym sezonem. To jest trochę nie fair, ale co mam poradzić? Poza tym w kadrze Borussii jest wielu napastników: oprócz Ariego Van Lenta, Petera Van Houdta i Bernda Korzynietza są jeszcze Aidoo, Daniel Felgenhauer, Marco Kuntzel i Benjamin Auer - reprezentant Niemiec do lat 21, podobno największy talent w tutejszym futbolu
Wywiad z Marcinem Mięcielem
- Nie mam szans na pozostanie w Borussii, ponieważ Legia nie chce za mnie obniżyć ceny. Wszystko więc wskazuje na to, że po 30 czerwca stanę się ponownie zawodnikiem warszawskiego klubu. Trener Hans Meyer stawia na swoich piłkarzy, których chce ogrywać przed nowym sezonem. To jest trochę nie fair, ale co mam poradzić? Poza tym w kadrze Borussii jest wielu napastników: oprócz Ariego Van Lenta, Petera Van Houdta i Bernda Korzynietza są jeszcze Aidoo, Daniel Felgenhauer, Marco Kuntzel i Benjamin Auer - reprezentant Niemiec do lat 21, podobno największy talent w tutejszym futbolu
- Jest pan rozczarowany dziewięciomiesięcznym pobytem w Moenchengladbach?
- Nie dostawałem wielu szans . Zagrałem parę meczów - ale tylko wtedy, gdy Van Lent był kontuzjowany - i strzeliłem dwie bramki. Arie wrócił do składu, a ja powędrowałem na ławę, bo jego pozycja w zespole jest niepodważalna. Gra nawet wtedy, gdy jest w słabszej formie.
- Na jakiej pozycji w ataku grałby pan najchętniej?
- Dla mnie jest obojętne, gdzie będę grał. Trener ustawia zespół z trzema napastnikami, a mnie najchętniej widziałby na środku - czyli tam, gdzie jest zarezerwowane miejsce dla Van Lenta. On gra całe mecze, niezależnie od dyspozycji, ale jedno trzeba mu oddać - strzela bramki. Na początku trener stawiał na zespół, który wywalczył awans do Bundesligi i trudno mu się dziwić. Szkoda, że także później nie dał mi szansy.
- Czy więc sezon w Niemczech uważa pan za stracony?
- Pobyt w Moenchengladbach to nie był całkiem stracony czas. Przez pierwsze pół roku wprowadzałem się do zespołu i do Bundesligi. Strzeliłem dwa gole, miałem kilka sytuacji podbramkowych. Wszystko zmieniło się po świętach Bożego Narodzenia, gdy zaczęły się przygotowania do rundy rewanżowej. Już w sparingach czułem, jakbym został odsunięty od składu, a przecież przez krótki okres świąteczny nic złego z moją formą się nie stało.
- Podoba się panu liga niemiecka?
- Podoba mi się Bundesliga, przede wszystkim organizacyjnie i finansowo. Stadiony na meczach są pełne, ludzie tym żyją. Widziałem nawet babcie w szalikach, to coś niesamowitego. Spędziłem w sumie fajny rok w Niemczech, ale co z tego, skoro nie grałem.
- Dlaczego Borussia nie chce pana wykupić z Legii?
- Od początku było wiadomo, jaką cenę za mnie podyktowała Legia. Z Borussii wycofuje się jednak główny sponsor - Maxdata i może to miało jakiś wpływ na decyzję szefów niemieckiego klubu?
- Czy między panem a trenerem dochodziło do nieporozumień?
- Moje stosunki z trenerem układają się normalnie, nie ma między nami żadnych niesnasek. Nigdy do niego nie chodziłem i nie dopytywałem się, dlaczego nie gram. Niedawno w meczu z Borussią Dortmund wszedłem na ostatnie 12 minut przy stanie 1:3. Może ze dwa razy miałem piłkę przy nodze, a trener ocenił, że źle grałem.
- Jak oceniany jest ten sezon w Moenchengladbach? W końcu prawie cały czas musieliście bronić się przed spadkiem.
- W tym sezonie było dużo emocji, gdy broniliśmy się przed spadkiem. Teraz już praktycznie zapewniliśmy sobie utrzymanie. Przed rozgrywkami po cichu mówiło się o europejskich pucharach, ale boisko zweryfikowało te plany. Kibice też są chyba w końcu zadowoleni, bo na mecze przychodzi ich coraz więcej, około 30 tysięcy. A klub widać, że chce się rozwijać, bowiem za trzy, cztery lata zostanie oddany do użytku nowy stadion.
- Liga niemiecka kończy rozgrywki 4 maja. Co będzie dalej?
- Kończy mi się wypożyczenie do Borussii i według przepisów muszę wrócić do Legii, z którą kontrakt wiąże mnie do grudnia 2002 roku. Spędziłem w tym klubie siedem lat, w Warszawie mi się podoba, mam tam mieszkanie i prawdopodobnie osiądę w stolicy na stałe. Najpierw chciałbym jednak jeszcze spróbować swoich sił za granicą. A gdyby się teraz nie udało... Legia zostanie mistrzem Polski i perspektywa gry w Lidze Mistrzów jest kusząca.
- Co panu najbardziej utkwiło z pobytu w Niemczech?
- Zawsze pozostaje jakaś satysfakcja z dwóch strzelonych bramek. Powoli uczę się języka niemieckiego, chociaż kiedyś twierdziłem, że nigdy się nie będę go uczył. Niemcy są bardzo przyjemni, chętnie pomagają, nie spodziewałem się tego. A w Moenchengladbach mieszka bardzo wielu Polaków, jest nawet polski lekarz i fryzjer. Co czwartek przyjeżdża samochód, który przywozi kiełbasę i polskie gazety.
- No i w Niemczech urodzi się panu dziecko.
- Żona czuje się dobrze, za cztery tygodnie przyjdzie na świat córka, której damy na imię Wiktoria. Kupiliśmy już nawet dla niej meble i wózek. Żona ma polską lekarkę i przyjemny szpital. Wprawdzie nie lubię szpitali, ale ten tutaj jest rewelacyjny. Przez miesiąc będę mógł spokojnie oczekiwać na narodziny córki. Bundesliga toczy się obok mnie.
- Jest pan rozczarowany dziewięciomiesięcznym pobytem w Moenchengladbach?
- Nie dostawałem wielu szans . Zagrałem parę meczów - ale tylko wtedy, gdy Van Lent był kontuzjowany - i strzeliłem dwie bramki. Arie wrócił do składu, a ja powędrowałem na ławę, bo jego pozycja w zespole jest niepodważalna. Gra nawet wtedy, gdy jest w słabszej formie.
- Na jakiej pozycji w ataku grałby pan najchętniej?
- Dla mnie jest obojętne, gdzie będę grał. Trener ustawia zespół z trzema napastnikami, a mnie najchętniej widziałby na środku - czyli tam, gdzie jest zarezerwowane miejsce dla Van Lenta. On gra całe mecze, niezależnie od dyspozycji, ale jedno trzeba mu oddać - strzela bramki. Na początku trener stawiał na zespół, który wywalczył awans do Bundesligi i trudno mu się dziwić. Szkoda, że także później nie dał mi szansy.
- Czy więc sezon w Niemczech uważa pan za stracony?
- Pobyt w Moenchengladbach to nie był całkiem stracony czas. Przez pierwsze pół roku wprowadzałem się do zespołu i do Bundesligi. Strzeliłem dwa gole, miałem kilka sytuacji podbramkowych. Wszystko zmieniło się po świętach Bożego Narodzenia, gdy zaczęły się przygotowania do rundy rewanżowej. Już w sparingach czułem, jakbym został odsunięty od składu, a przecież przez krótki okres świąteczny nic złego z moją formą się nie stało.
- Podoba się panu liga niemiecka?
- Podoba mi się Bundesliga, przede wszystkim organizacyjnie i finansowo. Stadiony na meczach są pełne, ludzie tym żyją. Widziałem nawet babcie w szalikach, to coś niesamowitego. Spędziłem w sumie fajny rok w Niemczech, ale co z tego, skoro nie grałem.
- Dlaczego Borussia nie chce pana wykupić z Legii?
- Od początku było wiadomo, jaką cenę za mnie podyktowała Legia. Z Borussii wycofuje się jednak główny sponsor - Maxdata i może to miało jakiś wpływ na decyzję szefów niemieckiego klubu?
- Czy między panem a trenerem dochodziło do nieporozumień?
- Moje stosunki z trenerem układają się normalnie, nie ma między nami żadnych niesnasek. Nigdy do niego nie chodziłem i nie dopytywałem się, dlaczego nie gram. Niedawno w meczu z Borussią Dortmund wszedłem na ostatnie 12 minut przy stanie 1:3. Może ze dwa razy miałem piłkę przy nodze, a trener ocenił, że źle grałem.
- Jak oceniany jest ten sezon w Moenchengladbach? W końcu prawie cały czas musieliście bronić się przed spadkiem.
- W tym sezonie było dużo emocji, gdy broniliśmy się przed spadkiem. Teraz już praktycznie zapewniliśmy sobie utrzymanie. Przed rozgrywkami po cichu mówiło się o europejskich pucharach, ale boisko zweryfikowało te plany. Kibice też są chyba w końcu zadowoleni, bo na mecze przychodzi ich coraz więcej, około 30 tysięcy. A klub widać, że chce się rozwijać, bowiem za trzy, cztery lata zostanie oddany do użytku nowy stadion.
- Liga niemiecka kończy rozgrywki 4 maja. Co będzie dalej?
- Kończy mi się wypożyczenie do Borussii i według przepisów muszę wrócić do Legii, z którą kontrakt wiąże mnie do grudnia 2002 roku. Spędziłem w tym klubie siedem lat, w Warszawie mi się podoba, mam tam mieszkanie i prawdopodobnie osiądę w stolicy na stałe. Najpierw chciałbym jednak jeszcze spróbować swoich sił za granicą. A gdyby się teraz nie udało... Legia zostanie mistrzem Polski i perspektywa gry w Lidze Mistrzów jest kusząca.
- Co panu najbardziej utkwiło z pobytu w Niemczech?
- Zawsze pozostaje jakaś satysfakcja z dwóch strzelonych bramek. Powoli uczę się języka niemieckiego, chociaż kiedyś twierdziłem, że nigdy się nie będę go uczył. Niemcy są bardzo przyjemni, chętnie pomagają, nie spodziewałem się tego. A w Moenchengladbach mieszka bardzo wielu Polaków, jest nawet polski lekarz i fryzjer. Co czwartek przyjeżdża samochód, który przywozi kiełbasę i polskie gazety.
- No i w Niemczech urodzi się panu dziecko.
- Żona czuje się dobrze, za cztery tygodnie przyjdzie na świat córka, której damy na imię Wiktoria. Kupiliśmy już nawet dla niej meble i wózek. Żona ma polską lekarkę i przyjemny szpital. Wprawdzie nie lubię szpitali, ale ten tutaj jest rewelacyjny. Przez miesiąc będę mógł spokojnie oczekiwać na narodziny córki. Bundesliga toczy się obok mnie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.