News: Oceniamy piłkarzy rezerw

Oceniamy piłkarzy rezerw

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

08.12.2015 16:10

(akt. 07.12.2018 18:20)

Piłkarze rezerw Legii skończyli rok na 4. miejscu w lidze. Do prowadzącego w tabeli Sokoła Aleksandrów Łódzki tracą siedem punktów. Dla wielu piłkarzy była to udana runda. - Michał Suchanek, Mateusz Zawal i Arkadiusz Najemski. Ta trójka prezentowała równy i wysoki poziom przez długi czas i tych graczy mogę wyróżnić - stwierdził trener Krzysztof Dębek. My też oceniliśmy zawodników drugiej drużyny i każdemu wystawiliśmy krótką notkę. Ocenieni zostali ci, którzy rozegrali w III lidze przynajmniej 270 minut. Zapraszamy do lektury.

Bramkarze:


Dawid Leleń (4 mecze, 360 minut, 5 puszczonych goli) - ocena 6


W spektakularny sposób nie ratował zespołu, ale też w żadnym wypadku nie przeszkadzał. W czterech meczach puścił pięć bramek. Grał solidnie i nie można mu wiele zarzucić. Kolejną rundę, jeśli nie chce marnować czasu, powinien spędzić na wypożyczeniu. Już latem interesowała się nim pierwszoligowa Pogoń Siedlce, ale zabrakło zgody ze strony Legii. Szkoda, bo przydałyby mu się występy na wyższym poziomie.


Arkadiusz Malarz (3 mecze, 270 minut, 4 puszczone gole) - ocena 7


Wspierał zespół doświadczeniem, a kiedy schodził do rezerw, pokornie wykonywał swoje zadania. Cztery gole, które puścił w Poddębicach nie były jego winą. Kilka razy uchronił zespół przed groźnymi strzałami przeciwników. Jednym słowem, grał solidnie. Malarz występował w „dwójce” dla podtrzymania rytmu meczowego.


Jakub Szumski (8 meczów, 720 minut, 8 puszczonych goli) - ocena 9


Szumski wszedł do bramki rezerw i stał się jednym z najważniejszych piłkarzy zespołu Dębka. Golkiper wprowadzał w legijne szeregi wiele pewności - z nim między słupkami, defensywa i cała drużyna grały lepiej. Nie zdarzały mu się momenty dekoncentracji, nie popełniał też błędów. Przy puszczonych golach zwykle nie mógł więcej zrobić. To było bardzo dobre osiem meczów w wykonaniu wychowanka stołecznego klubu. To była też ważna runda dla „Szumiego”. Wrócił po przygodzie w Piaście Gliwice, gdzie w pewnym momencie został odstawiony na boczny tor. Ostatnie miesiące były okazją do przypomnienia się i udowodnienia swojej wartości. W trzecioligowych rezerwach zrobił to bardzo dobrze i pokazał drzemiący w nim potencjał.


Bez oceny: Artur Haluch (2 mecze, 180 minut, 3 puszczone gole)


Artur grał na początku sezonu, kiedy w bramce nie pojawiał się Malarz oraz gdy w klubie nie było jeszcze Szumskiego. Potem przytrafiła mu się kontuzja, a następnie stawiano na wspomnianego „Szumiego”. Bramkarz ze względu na wiek nie miał potem gdzie zaprezentować swoich umiejętności. Wychowanek Legii ma jednak odpowiednie umiejętności, a w ostatnich dniach sprawdzany był przez pierwszoligowe Wigry Suwałki. W styczniu golkiper ma tam wrócić na kolejne treningi. Jeśli spodoba się trenerom, może tam zostać na kolejne miesiące.


Obrońcy:


Mateusz Hołownia (6 meczów, 318 minut) - ocena 6


Solidny, to dobre określenie w jego przypadku. Ostatnio strzela gole, ale w CLJ i reprezentacji. W drużynie rezerw głównie skupia się na defensywie, choć kiedy jest okazja, nie boi podłączyć się pod akcję zaczepną. Potrafi mocno dośrodkować, choć piłka z różnym skutkiem trafia do kolegów. Czasami potrafi się zagapić lub zdekoncentrować. Jesienią częściej od niego grywał Eryk Rakowski, na którego postawił sztab rezerw.


Wojciech Kochański (11 meczów, 910 minut, 2 ż.k.) - ocena 5


Kochański to zawodnik posiadający zdolności przywódcze, słusznie jest zastępcą kapitana. To  piłkarz, który wspomoże na boisku kolegów radą czy dobrym słowem, a w razie potrzeby zwróci uwagę. Inna sprawa, że w tej rundzie defensor rozczarował swoją dyspozycją. Śmiało można o nim mówić w perspektywie gracza, który mocno zawiódł. Brakowało mu koncentracji oraz zdecydowania - przez to pojawiały się proste błędy. Najbardziej jego słaba forma została obnażona w meczach ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki oraz Ursusem Warszawa, kiedy odpowiednio Jewhen Radionow oraz Arkadiusz Ciach z zimną krwią wykorzystywali pomyłki „Kochana”. Przed sezonem wypożyczeniem piłkarza interesowało się kilka klubów. Wydaje się, że odejście na jakiś czas mogłoby mu pomóc, ponieważ potrzebuje nowych wyzwań. To obrońca z potencjałem, który musi szlifować na wyższym poziomie.


Arkadiusz Najemski (14 meczów, 1250 minut, 1 ż.k.) - ocena 8


Filar defensywy. Najemski dokonał dużego progresu przez ostatni rok i widać to na trzecioligowym froncie. Dobrze się ustawia, jest skoncentrowany przez cały mecz, wygrywa wiele pojedynków główkowych oraz silnie trzyma się na nogach. Rzadko kiedy napastnik rywali jest w stanie przepchnąć rodowitego warszawiaka. Trudno doszukiwać się wielu słabych punktów Najemskiego, choć mógłby radzić sobie znacznie lepiej z wyprowadzeniem piłki. Od tego miał jednak obok siebie przez większość rundy Mateusza Zawala. Bardzo możliwe, że pojedzie w 2016 roku na zgrupowanie z pierwszym zespołem.


Eryk Rakowski (15 meczów, 1284 minuty, 1 ż.k.) - ocena 7


Pół żartem, pół serio, mógłby być ulubieńcem Stanisława Czerczesowa, bo biegania Rakowski na pewno się nie boi. Mocną stroną jest walka, defensor zawsze stara się nie odpuszczać przeciwnikom, choć w tym sezonie było kilka sytuacji, w których za późno blokował dośrodkowania. Jego minusem jest to, że nie zawsze dobrze się ustawi, przez co czasem jest na straconej pozycji w walce o daną piłkę. Inna sprawa, że lubi podłączyć się do ofensywy i na ogół, kiedy dogrywa w pole karne, jest tam groźnie. Poza wspomnianymi minusami, na jego grę z tyłu nie można narzekać, bo wypełniał założenia i pokazywał, że warto stawiać na wychowanka Legii Warszawa. Piłkarzy z takim statusem i stażem przy Łazienkowskiej nie ma wielu w rezerwach.


Bartosz Skowron (5 meczów, 440 minut) - ocena 5


Skowron grał w okresie przygotowawczym, ale z czasem był coraz bardziej odstawiany od składu. Wszystko dlatego, że obrońca nie do końca wywiązywał się ze swoich zadań. Piłkarz zbytnio spowalniał akcje ofensywne. Kiedy wyprowadzał piłkę z własnej połowy, robił to zbyt długo, a dodatkowo nakładał na siebie kłopoty. Było kilka sytuacji, w których Bartosz był naciskany przez rywali dlatego, że za długo trzymał piłkę przy nodze. To piłkarz solidny w defensywie, ale nie dający wiele drużynie z przodu. Przed startem kolejnej rundy szkoleniowcy będą mieli wiele czasu by popracować ze Skowronem. Możliwe, że wiosną będzie odgrywał większa rolę w zespole. Wszystko w jego nogach - wiele zależy od tego, jakie postępy będzie czynił na treningach.


Jakub Szrek (11 meczów, 990 minut, 1 gol, 2 ż.k.) - ocena 6


Szrek to obrońca dający więcej w ofensywie, niż Skowron. Jest mobilniejszy i stara się szybko przerzucać grę do przodu. Jego najważniejszą sytuacją w tej rundzie było pójście za akcją w konfrontacji z Polonią i dobicie piłki po strzale Roberta Bartczaka. To pozwoliło legionistom zdobyć trzy punkty w derbach. Kłopotem piłkarza bywają jednak straty, które potrafią rozpocząć groźną kontrę. Dużo bramek dla rywali padało też po akcjach z jego strony. Zimą powalczy o supremację na pozycji prawego obrońcy, ponieważ można się spodziewać, że mocno będzie chciał naciskać na niego Skowron.


Mateusz Zawal (14 meczów, 1115 minut, 2 gole, 3 ż.k.) - ocena 8


Rundę rozpoczął na tradycyjnej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika, choć w okresie przygotowawczym szkoleniowcy próbowali go na stoperze. Początek sezonu był słaby, doszło do tego, że Zawal nie łapał się nawet do kadry meczowej. Wtedy trenerzy ponownie cofnęli zawodnika do obrony i tak zostało do końca rundy. Mateusz w defensywie był pewnym ogniwem zespołu, a razem z Najemskim tworzył naprawdę dobry duet. Rywale musieli się natrudzić, by minąć wspomnianych graczy. Warto zauważyć, że Zawal bardzo dobrze radził sobie z wyprowadzeniem piłki. W sumie stołeczna defensywa straciła 20 bramek - to siódmy wynik w lidze. Przyszłość Zawala stoi pod znakiem zapytania - możliwe, że odejdzie na wypożyczenie, ale może również zostać przy Łazienkowskiej, pojechać na obóz z pierwszym zespołem.


Bez oceny: Łukasz Broź (1 mecz, 45 minut), Maciej Ostrowski (1 mecz, 90 minut), Jakub Rzeźniczak (1 mecz, 90 minut)


Rzeźniczak i Broź zagrali w meczu w Przysusze. Mieli podtrzymać rytm meczowy. Ostrowski dostał z kolei szansę pod nieobecność kontuzjowanych kolegów i spisał się poprawnie.


Pomocnicy:


Robert Bartczak (7 meczów, 497 minut, 1 gol, 1 ż.k.) - ocena 7


Na boisku pożyteczny, ale w tej rundzie zbyt często zaczął dryblować. Czasami potrafił „zakiwać się” tak, że akcja traciła tempo i rywale potrafili zażegnać niebezpieczeństwo. Inna sprawa, że Bartczak to jedna z najlepszych indywidualności w lidze, o ile nie najlepsza, którą trudno zatrzymać. Poza golem, nie można mu odmówić kapitalnych akcji jak ta w Sieradzu przy ostatnim golu czy z Polonią, kiedy trafił w spojenie, a strzał dobił i zamienił na zwycięskie trafienie Jakub Szrek. Jego wielką zaletą jest również brak systemu nerwowego, przez co nie przeżywa nadto nieudanych sytuacji i dalej robi swoje. Trudno nie odnieść wrażenia, że „Barry” musi odejść z Legii na wypożyczenie jeśli chce się rozwijać dalej. To za dobry piłkarz, by nadal grać głównie w juniorach i rezerwach. Chyba, że zacznie dostawać szanse od trenera Czerczesowa.


Branimir Galić (6 meczów, 335 minut, 2 gole, 1 ż.k.) - ocena 6


Przyszedł do Legii dosyć niespodziewanie. Na pewno bronią go liczby - potrafił strzelić dwa gole oraz asystować kolegom. Na boisku miewał momenty - często niestety dłuższe - kiedy znikał z pola widzenia. Galić to dosyć szybki zawodnik z niezłą techniką, choć czasami szwankuje proces decyzyjny. To jednak jego pierwsza, a w dodatku niepełna runda przy Łazienkowskiej. Chorwat musi się zaaklimatyzować i wiosną trzeba będzie przyglądać mu się dokładnie. Na razie wśród obserwatorów spotkań dominuje opinia, że „coś w sobie ma”, ale trzeba jeszcze poczekać by zobaczyć co to dokładnie jest.


Filip Karbowy (12 meczów, 765 minut, 1 gol, 1 ż.k.) - ocena 6


Dobrze zaczął rundę. Był wtedy jednym z wyróżniających się piłkarzy drużyny, nawet, jeśli ta przegrywała. Strzelił ważnego gola w Kozienicach. Potem trochę stracił z tonu, ale nadal prezentował solidny poziom - stąd wyjściowa nota. „Karbo” to jeden z bardziej uniwersalnych środkowych pomocników w rezerwach. Potrafi grać w ofensywie, wspomaga defensywę, a dodatkowo dobrze wybija stałe fragmenty gry. Rywale mogą się bać jego precyzyjnych dośrodkowań. To inteligentny chłopak, który nie poprzestaje na małych sukcesach takich jak trening z pierwszym zespołem czy gol w meczu. Ambicja to jego mocna strona. Wiosną może odgrywać jeszcze większą rolę, stać go na to.


Michał Kopczyński (13 meczów, 1110 minut, 3 gole, 4 ż.k.) - ocena 8


Ważna część szkieletu drużyny. Kopczyński, kiedy schodził do rezerw, nie traktował tego jako smutnego obowiązku. 23-letni pomocnik nie jest zresztą człowiekiem, który chciałby tylko przyjechać, odbębnić mecz i pojechać do domu. „Kopa” wiele dawał w środku pola, często był kluczowym ogniwem, a młodsi koledzy u jego boku wiele zyskiwali. Warto nadmienić, że to gracz, którego celność podań praktycznie zawsze wynosi ponad 90 procent. Urodzony w Zamościu gracz był również autorem trzech ważnych trafień. Kiedy strzelał gole, Legia II zawsze wygrywała. Kopczyński w drużynie jest dużym atutem. Nie ma się co dziwić - pół roku temu wybrano go najlepszym zawodnikiem pierwszoligowych Wigier Suwałki, stać go na grę na dużo wyższym poziomie niż trzecia liga łódzko-mazowiecka.


Miłosz Kozak (5 meczów, 271 minut) - ocena 5


Przegrywał rywalizację z innymi zawodnikami. Zaledwie minuta sprawiła, że otrzymał ocenę. Kozak potrafił od czasu do czasu pokazać błysk umiejętności, ale to było za mało. Znacznie częściej można było zapamiętać niecelne podania, złe dośrodkowanie czy decyzje, których nie można było zaliczyć do trafnych. Rzadko uderzał z dystansu, a jeśli to robił to szybująca piłka raczej nie mogła zagrozić bramkarzowi. Można mieć wrażenie, że Kozak nie potrafi do końca odnaleźć się w trzeciej lidze łódzko-mazowieckiej, przez co odgrywa ważną rolę w drużynie Centralnej Ligi Juniorów.


Konrad Michalak (12 meczów, 445 minut, 4 gole) - ocena 7


Żelazny joker Krzysztofa Dębka, który dobrze wypełniał swoje zadania. Większość meczów (dziewięć) rozpoczynał na ławce rezerwowych. Wchodził głównie w drugiej połowie, kiedy mógł zabawić się ze zmęczonymi rywalami. Efektem były cztery gole w rundzie. Michalak to piłkarz, który przebijał się do rezerw ponad dwa lata temu i od tamtego czasu próbuje odgrywać coraz większą rolę, z różnym skutkiem. Skrzydłowy uważany jest za gracza, który ma jeszcze czas. Na razie ma się spokojnie rozwijać, pomagać w odpowiednich sytuacjach, a pełnia jego możliwości ma dopiero nadejść.


Michał Suchanek (16 meczów, 1022 minuty, 7 goli, 2 ż.k.) - ocena 9


Suchanek ma zadatki na rolnika, bo orze na boisku co tylko jest na jego drodze, ale większą korzyść sprawi wszystkim jeśli pozostanie przy piłce nożnej. Do pewnego czasu nie było wiadomo - czy to skrzydłowy, czy napastnik. Dębek zdecydował, że „Suchy” będzie grał na boku i tego konsekwentnie się trzymał. Wychowanek stołecznego klubu odpłacił się za to bardzo dobrą grą oraz siedmioma trafieniami. Kiedy drużynie nie szło, Suchanek zawsze starał się ciągnąć wózek. Warto go też pochwalić za zimną krew pod bramką. To najlepsza runda dla Suchanka w seniorskim futbolu, która sprawiła, że zainteresowały się nim kluby z wyższych lig. Jego pozostanie z pewnością byłoby korzystne dla drugiej drużyny.


Miłosz Szczepański (11 meczów, 653 minuty, 1 ż.k.) - ocena 7


Talentu nikt mu nie odmówi. Trenerzy przy Łazienkowskiej są przekonani, że nie zostanie w przyszłości tylko królem ligi szóstek, a będzie na poważnie grał w piłkę. Szczepański uważany jest za jeden z największych talentów trenujących obecnie w Legii. „Manianę” w nogach ma, kiedy zaczyna dryblować, można się pogubić - właśnie to, często dzieje się z rywalami. Brakuje mu stabilności formy, choć tego rodzaju wahania są wliczone w młody wiek. Na pewno mógłby się wzmocnić fizycznie, ponieważ w trzecioligowych spotkaniach są rywale, którzy pokonują go siłą, czasem siłą wręcz brutalną. To była obiecująca runda „Szczepana”.


Michał Trąbka (11 meczów, 394 minuty) - ocena 5


Zawiódł. Po Trąbce można było spodziewać się więcej. Niedawno porównywany z Grzegorzem Tomasiewiczem, który obecnie dostaje szanse w pierwszoligowej Arce Gdynia. Sam w tej chwili nie mógłby zasłużyć na podobną okazję, ponieważ ma za sobą słabą rundę. Brakowało mu kreatywności oraz ostatnich podań, z których słynie. Czasami zostawał w blokach w walce o piłkę, spóźniał się do futbolówki, co też mogło być jedną z przyczyn ogólnej słabszej postawy. Musi się wziąć w garść i pokazać, gdzie jest ten Trąbka, chociażby z poprzedniego sezonu.


Bartłomiej Urbański (13 meczów, 744 minuty, 2 gole, 5 ż.k.) - ocena 7


Małe objawienie i to wręcz dosłownie. Niski wzrostem, ale duży charakterem. Urbański pokazał „cojones” przechodząc z Polonii do Legii. Przyjęcie nie było miłe, ale młody zawodnik się nie przejął i robił swoje powtarzając, że chce dobrą grą pokazać szacunek do miejsca, w którym jest. Początkowo wprowadzany ostrożnie, potem grał coraz więcej - także w wyjściowym składzie. W środku pola gwarantował dobre ustawienie, walkę i dobrą kooperację z partnerami. Nie można mu wiele zarzucić, choć zdarzały mu się też momenty dekoncentracji. Gracz chwalony jest przez pracowników klubu za rozsądne podejście do życia i pracę na treningach. To zdecydowanie był dobry transfer z Konwiktorskiej. Wiosną oczekiwania będą jeszcze większe, ma szansę być jednym z liderów „dwójki”.


Bez oceny: Arkadiusz Madeński (2 mecze, 55 minut), Rafał Makowski (1 mecz, 90 minut), Adrian Małąchowski (3 mecze, 61 minut), Sylwester Szymański (2 mecze, 61 minut, 1 ż.k.), Michał Żyro (2 mecze, 128 minut)


Żyro zagrał w rezerwach, kiedy wracał po poważnej kontuzji. Miał tam poczuć boisko i przygotować się do gry w pierwszym zespole. Makowski zagrał raz, ponieważ przez dłuższy czas znajdował uznanie w oczach Henninga Berga. Za Stanisława Czerczesowa szybko wypadł ze składu, nie miał nawet zbyt wielkiej możliwości pokazania się, ponieważ doznał kontuzji w meczu reprezentacji młodzieżowej. Madeński to z kolei gracz, który tuż na początku sezonu zerwał więzadła i wróci do gry w nowym roku. Szymański i Małachowski, na których sztab stawiał w kryzysowych sytuacjach (kontuzje, kartki). Drugi z wymienionych najdłużej zagrał w konfrontacji z warszawskim Ursusem i nie może wspominać tego czasu najlepiej (m.in. sprokurował rzut karny). 

Napastnicy:


Kamil Anczewski (12 meczów, 527 minut, 0 goli, 2 ż.k.) - ocena 5


Od napastnika wymaga się bramek, a Anczewski ani razu w tych rozgrywkach nie trafił do siatki. Sytuacje były i największy problem napastnika - skuteczność - uwidocznił się. Nie można jednak zapominać, ze atakujący sporo zrobił dla zespółu - namacalna była sytuacja w konfrontacji z Bronią Radom, kiedy w pierwszych sekundach spotkania wywalczył rzut karny. „Anczu” często przepychał się z obrońcami, wykonywał czarną robotę i starał się zgrywać piłki do kolegów. Umowa napastnika kończy się w grudniu, a w nowym roku zobaczymy go zapewne w innym klubie.


Pablo Dyego (9 meczów, 699 minut, 2 gole, 3 ż.k., 1 cz.k.) - ocena 7


Rozpoczął przeciętnie. Starał się, choć wiele z tego nie wychodziło. Na początku był również bardzo samolubny, czym odrobinę przypominał Takesura Chinyamę. Z czasem zrozumiał aspekty techniczne, zaczął dostrzegać kolegów i naprawdę pomagał drużynie. Dyego mocno się starał w rezerwach, z pewnością nie lekceważył spotkań w trzeciej lidze. Ambitnie walczył, a efektem była nawet czerwona kartka w konfrontacji z Błękitnymi Raciąż. Do zalet Brazylijczyka można zaliczyć dużą szybkość, którą potrafił wykorzystać na krótkich dystansach. Siła również jest plusem, a obrońcy nie radzili sobie zbyt łatwo z graczem, który potrafił zrobić kolegom z zespołu więcej miejsca pod bramką przeciwników.


Arkadiusz Piech (4 mecze, 315 minut, 0 goli, 1 ż.k.) - ocena 6


Chęci odmówić nie można, ale skuteczności zdecydowanie brakowało. Piech w czterech meczach miał naprawdę sporo sytuacji pod bramkami rywali. Celownik nastawiony był jednak tragicznie, a najbardziej widoczne było to w rozegranym w Pruszkowie meczu z Pelikanem Łowicz. Wtedy doświadczony atakujący obijał konstrukcję bramki, bandy reklamowe czy nawet okno pobliskiego hotelu, ale do siatki nie mógł trafić. Nie licząc nieudanego spotkania w Ursusie, starał się pomagać zespołowi. Kiedy Piech wychodził na murawę, nigdy w ofensywie nie brakowało ruchu. Napastnik starał się również wspomagać młodszych kolegów radą na placu gry, co zdecydowanie się przydawało.


Adam Ryczkowski (6 meczów, 380 minut, 3 gole) - ocena 6


Ryczkowski to trudny piłkarz do oceniania. Zdobył trzy bramki, zagrał w sześciu meczach, ale dobre występy przeplatał gorszymi. Jego najlepszym meczem był ten w Łodzi, przeciwko ŁKS-owi. Można powiedzieć, że wtedy był w gazie. Na przestrzeni rundy przeszkadzały mu kontuzje, a inną kwestią jest to, że czasami „Rycziego” eksploatowano chyba za często - zespół juniorów, „dwójka” i zajęcia z pierwszym zespołem. W przeszłości zdarzało się, że piłkarz miał kłopoty zdrowotne przez zbyt duże obciążenia. Tak było, o czym sam mówił, kiedy chodził do pierwszej drużyny w 2014 roku.


Bez oceny: Tomasz Nawotka (8 meczów, 204 minuty, 1 gol), Marek Saganowski (1 mecz, 90 minut)


Nawotka zagrał w ośmiu meczach i strzelił jednego gola. Wchodził na końcówki, kiedy rywale byli zmęczeni. W tej roli sprawdził się w Kozienicach, gdzie w doliczonym czasie gry zdobył bramkę na wagę zwycięstwa po dobrym, sytuacyjnym uderzeniu. Przez jakiś czas zmagał się z problemami osobistymi, co też tłumaczy jego słabszy okres, w którym rzadziej grywał w drugiej drużynie. Przypadek Saganowskiego jest taki sam, jak m.in. Brozia i Rzeźniczaka. Zagrał w Przysusze dla podtrzymania rytmu meczowego. Był aktywny, walczył, ale gola nie strzelił.

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.