Rezerwy: Show Niezgody

Fotoreportaż z meczu (fot. Marcin Szymczyk)

Fotoreportaż z meczu (fot. Marcin Słoka)

Kiedy w poprzednim meczu wygrywa się 5:0, oczekiwania w kolejnej kolejce są wysokie. Nie inaczej było w przypadków rezerw Legii walczących o awans do drugiej ligi. W sobotę warszawiacy zmierzyli się w Ząbkach z Bronią Radom, drużyną nie mającą większych szans na uniknięcie spadku. Stołeczni zawodnicy szybko narzucili swoje tempo, a pomagali w tym pewnie grający w środku pola gracze z pierwszego zespołu - Michał Kopczyński oraz Rafał Makowski. „Wojskowi” grali ofensywnie, ale pozytywnie zaskakiwała postawa przyjezdnych, którzy nie zamurowali bramki i starali się grać ofensywny futbol. Czasami kończyło się to kontrami gospodarzy, choć na początku meczu zbyt mocno szwankował proces decyzyjny.

Warszawiacy oddawali wiele strzałów. Groźne było uderzenie „Kopy”, który strzelił tuż obok słupka. Wkrótce sytuację sam na sam zepsuł Tomasz Nawotka, a dobijać starał się jeszcze Mateusz Hołownia. Obrońca kopnął piłkę z ostrego kąta i trafił w słupek. Radomianie też starali się kreować sobie okazje, ale te nie były tak groźne. Skutecznie grali legijni defensorzy, którym przewodził Jakub Szrek. Prawy obrońca rozgrywał bardzo dobre zawody. Wrażenie robiły wślizgi, którymi świetnie powstrzymywał przeciwników. W 37. minucie „Wojskowi” wyszli na prowadzenie. Jarosław Niezgoda dostał dobrą prostopadłą piłkę od Nawotki, podciął piłkę nad bramkarzem i strzelił gola. Nie minęło pięć minut, a sprowadzony zimą z Wisły Puławy atakujący miał na koncie drugą bramkę. W pole karne dogrywał Miłosz Szczepański. Wydawało się, że obrońcy wybiją piłkę, ale… doszło do pomyłki. Czujny był z kolei Niezgoda, który wykorzystał sytuację i znowu pokonał Pawła Młodzińskiego.

Do przerwy było 2:0 dla rezerw Po przeprowadzce do Ząbek, coś się zmieniło. Warszawiacy grali drugi mecz, kolejny, który chciało się oglądać. Wcześniej zdecydowanie tego brakowało. Nerwowo zrobiło się na początku drugiej połowy, gdy kontaktowego gola po rzucie rożnym strzelił Damian Sałek. Warszawiacy nie mogli jednak odpowiedzieć lepiej. Szybka akcja, piłka pod nogami Niezgody i gol! Tym sposobem w 48. minucie napastnik skompletował hat-tricka. Wystarczy dodać, że to szósty gol w dwóch ostatnich meczach. Jak na gracza, który ledwie co wrócił po kontuzji, całość robiła wrażenie. Nagle Niezgoda stał się również trzecim najlepszym strzelcem rezerw.

Kolejne minuty nie były już tak liberalne dla gry ofensywnej. Po trzecim golu dla Legii, gra częściej toczyła się w środku pola. Wszystko zrekompensowała końcówka, w której radomianie nie mieli nic do stracenia. Gra zaczęła się toczyć od bramki do bramki. Rywale próbowali strzałów z dystansu, ale na posterunku był Jakub Szumski. Warszawiacy szukali kontr. W tym świetnie czuli się Nawotka czy Michalak. Brakowało jednak wykończenia, jak w 80. minucie, gdy „Nawot” schodząc ze skrzydła i trafił w bramkarza. Dobrą okazję miał też w 90. minucie Eryk Więdłocha, ale wprowadzony po przerwie napastnik nie wykorzystał szansy. Ostatnia akcja meczu okazała się też ostatnim golem. Kto strzelił? To jasne, niezawodny Niezgoda!

Legia II po dobrej grze wygrała 4:1 z Bronią Radom. W środę warszawiacy pojadą do Łowicza, gdzie zmierzą się z miejscowym Pelikanem.

Legia II Warszawa - Broń Radom 4:1 (2:0) 
Niezgoda (37. min., 43. min., 48. min., 90. min) - Sałek (47. min.)

Żółte kartki: Szrek, Skowron, Wieteska (Legia) - Nowosielski (Broń)

Legia II: Szumski - Szrek (81’ Skowron), Wieteska, Zawal, Hołownia - Nawotka, Kopczyński (46’ Urbański), Makowski, Seb. Szymański (58’ Michalak) - Szczepański (66’ Więdłocha) - Niezgoda.