Dzwonnik z Ł3

Dzwonnik z Ł3 - Super(?) ten puchar

Redaktor Łukasz Kowalski

Łukasz Kowalski

Źródło: Legia.Net

17.07.2023 14:25

(akt. 17.07.2023 14:27)

Sytuacja, w której Legia zdobywa Superpuchar jest, owszem, zaskakująca. Ale miła. Zawsze lepiej jest przecież mieć puchar, niż go nie mieć, prawda? Poza tym denerwujące już było odliczanie kolejnych przegranych finałów i świadomość – w moim przypadku – że gdy ostatni raz Legia zdobyła SP, moje starsza córeczka nie miała jeszcze roczku, a za chwilę będzie świętować 16. urodziny.

Przy okazji wpadła mi do głowy myśl o rozgrywkach pucharowych, których już nie ma. O Pucharze Ligi, który od roku 2009 nie istnieje, choć pierwsza edycja rozgrywek miała miejsce jeszcze w 1952. Z tym ’52 to trochę żart oczywiście, bo rozegrany jednorazowo Puchar Zlotu Młodych Przodowników zorganizowano dlatego, że reprezentacja Polski brała udział w Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach, a komuniści nie lubili, jak ktoś miał wolne, więc wkleili ligowcom dodatkowe rozgrywki. To w ogóle była paranoja, bo powrót reprezentacji przewidywany był na 17 sierpnia, choć finał turnieju futbolowego zaplanowany był na 2 sierpnia. Żeby było jeszcze śmieszniej, finał PZMP odbył się… 20 lipca, na Estadio WP zresztą (triumfował Wawel Kraków), a rozgrywki ligowe rozpoczęto 24 sierpnia, więc piłkarze ligowi i tak bumelowali przez ponad miesiąc…

Puchar Ligi próbowano reanimować w latach 70., potem na początku XXI wieku (w roku 2002 Puchar Ligi Polskiej wygrała Legia), potem jeszcze pojawił się Puchar Ekstraklasy, aż w 2009 roku ostatecznie machnięto ręką na to przedsięwzięcie i od tamtej pory mamy już tylko Puchar Polski i Superpuchar.

Czy ranga rozgrywek pucharowych w Polsce jest wysoka? Z Pucharem Polski jest lepiej, niż było. Są do wygrania niezłe pieniądze – Legia ostatnio wygrała 5 000 000 złotych, Polsat stara się to wszystko jakoś pokazywać, finał rozgrywek ma w kalendarzu swoją stałą porę i prestiżowe miejsce, więc generalnie nie ma co narzekać.

Z Superpucharem za to jest nijak. Przyjęło się, że Superpuchar rozgrywa się na stadionie mistrza Polski. Pal licho, gdyby był nim taki Lech, Śląsk czy Lechia – byłaby wtedy szansa, by spotkanie nabrało rangi choćby przez to, że rozgrywane jest na dużym stadionie. Mistrzostwo zdobył jednak Raków, a ten gra swoje mecze na obiekcie dyskretnie zakomponowanym wśród blokowisk, postanowiono wobec tego nie przesadzać z rozbudową, tylko pozostać przy bezpiecznych akustycznie i logistycznie pięciu tysiącach. W dodatku miejsce dla kibiców przyjezdnych to klatka dla 400 osób, z niepewnie wyglądającą „trybuną” pospawaną z rurek, z której i tak nie wszyscy wszystko widzą. Jeśli nie przekona cię trybuna i postanowisz oglądać mecz z poziomu boiska, musisz mieć słuch jak nietoperz, bo nawet najlepsze okulary niewiele ci pomogą. Nie drwię, stwierdzam fakt. Kompletnie nie dziwi mnie więc pomeczowe stwierdzenie Kacpra Tobiasza, że fajnie było nadać rangi wydarzeniu i rozgrywać taki mecz w jakichś bardziej… rozbudowanych okolicznościach.

Ale to ryzyko, którego nikt na siebie nie weźmie. Bo prestiż rozgrywek mały, a poza tym tak jest łatwiej, odbębnijmy to i weźmy się za poważniejsze rzeczy – nikt tak oczywiście nie powiedział, ale można się domyślić, że takie właśnie jest podejście. W Anglii mecz o „Tarczę Wspólnoty” (kiedyś Dobroczynności, ale nie mogli się doliczyć pieniędzy na dobroczynność, więc zmieniono nazwę) rozpoczyna sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej i jest show, jeszcze do niedawna obowiązkowo rozgrywane na Wembley (ostatnia edycja, ta z nową nazwą, miała miejsce na obiekcie Leicester). Ale po co robić show? Jeszcze by się ktoś za bardzo napracował, jeszcze by zażarło, a wtedy to już problemy murowane, bo sukces oznacza więcej pracy…

Oczywiście możliwe, że już za rok Legia zagra w SP jako mistrz i będzie gospodarzem. Wtedy problem się rozwiąże. Ale czy na pewno? Nie wiem. Ranga Superpucharu wciąż będzie niska, tylko warunki do oglądania bardziej komfortowe.

Piłka nożna jest produktem, w który trzeba inwestować. I to nie tylko setki milionów euro, jak robią to saudyjscy  szejkowie, kupując do swoich rozgrywek znane nazwiska światowej piłki. Oprócz piłkarzy przeprowadzane są bowiem już teraz znacznie mniej spektakularne transfery, a do Arabii Saudyjskiej ściągani są futbolowi urzędnicy różnych szczebli, którzy zajmą się odpowiednim „opakowaniem produktu”. Marketing, promocja, dystrybucja – cóż ci bowiem z najwyższej nawet klasy towaru, jeśli pozostaje on tylko do twojego użytku?

W Polsce na razie podchodzimy do tego mniej nerwowo: Superpuchar Polski jest nasz i nie zamierzamy z tego robić wielkiego halo, bo jakoś to zawsze będzie, a rzuty karne w końcu kogoś wyłonią.

Kowalski

Poprzednie teksty:

- Historia, którą spuentuje Gary Neville, ale nie uprzedzajmy (licznych) faktów…

- O wizerunku słów kilka

- Sztuczna inteligencja

- Druga ćwiartka czyli łowienie z sieci

- Konsekwencja i wiara

- Pierwsza ćwiartka

- Pozwolę sobie...

- Między wsparciem a szaleństwem

- Będzie się działo

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.