Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 13 kwietnia – Walkower
13.04.2020 10:15
Ostatni raz legioniści rywalizowali 13 kwietnia rok temu, z Pogonią Szczecin w sezonie 2018/19. Zwyciężyli 3:1 po bramkach Carlitosa, Iuriego Medeirosa i samobójczym trafieniu gracza gości, Jarosława Fojuta. Podczas spotkania fani stołecznego klubu zaprezentowali efektowne dwie oprawy - kartoniadę z hasłem "Mistrzostwo - cel oczywisty dla każdego legionisty" oraz racowisko, które zbiegło się z radością po pierwszym golu autorstwa Carlitosa. Fotoreportaże z meczu są dostępne w tym miejscu. W poprzednich rozgrywkach, ekipie z Łazienkowskiej nie udało się jednak zdobyć tytułu mistrzowskiego. Nie było również Pucharu Polski. Sezon bez trofeów trzeba było rozpatrywać w kategorii porażki, w drużynie szykowały się duże zmiany.
W sezonie 2012/13 Legia wygrała na wyjeździe z Wisłą Kraków2:1 po trafieniach Wladimera Dwaliszwilego i Artura Jędrzejczyka. Stołeczny klub zwyciężył wówczas przy Reymonta w meczu ligowym po 16 latach przerwy. Warto dodać, że kibice "Wojskowych" zaprezentowali wówczas potrójną kartoniadę i racowisko. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.
Równo 15 lat temu "Wojskowi" rywalizowali w rewanżu 1/8 finału Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze. W pierwszym spotkaniu przy Łazienkowskiej było 1:0 dla Legii, lecz Górnik odrobił straty w drugim meczu i konieczna okazała się dogrywka. W niej wyrównał Marek Saganowski, ale na 2:1 dla zabrzan strzelił Michał Chałbiński. W końcówce dodatkowego czasu gry legioniści byli przekonani, że ten wynik daje im awans do 1/4 finału. Nagle spiker ogłosił, że jeśli nikt nie strzeli gola, to będą rzuty karne. Zawodnicy zdębieli, podobnie sędzia, Antoni Fijarczyk, który był przekonany, że musi odgwizdać koniec rywalizacji. Popisał się wyjątkową niewiedzą i nieznajomością regulaminu. Okazało się, że 2 lata wcześniej PZPN zmienił przepisy i bramka zdobyta przez Legię w dogrywce nie liczyła się do zasady premiowania goli strzelonych na wyjeździe. Bohaterem rzutów karnych został Artur Boruc. Obronił strzały Rambo i Łukasza Juszkiewicza, a Arkadiusz Aleksander trafił w spojenie słupka z poprzeczką i w ćwierćfinale znalazła się Legia. - Przez całe spotkanie byliśmy przekonani, że nawet porażka 1:2 spowoduje, że to my awansujemy do następnej rundy. Sędzia twierdził podobnie. Kiedy podano na stadionie komunikat, że nie jest to zgodne z prawdą, w zespole zapanowała konsternacja. Dobrze, że nie skończyło się to zbytnim rozprężeniem zespołu - powiedział po zakończeniu spotkania bohater Boruc. Zdjęcia można pooglądać tutaj i tutaj. W tamtych rozgrywkach ekipa prowadzona przez Jacka Zielińskiego doszła do półfinału krajowego pucharu, w którym odpadła z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski.
13 kwietnia 2004 roku warszawiacy walczyli w półfinale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. Prowadzili 2:0 po bramkach Marka Saganowskiego i Tomasza Sokołowskiego II, ale spotkanie przerwano w 81. minucie z powodu zamieszek na trybunach. Wydział Dyscypliny PZPN ukarał białostoczan walkowerem (0:3). Ale w ówczesnych rozgrywkach legionistom nie udało się sięgnąć po krajowy puchar. W finałowym dwumeczu przegrali bowiem z Lechem Poznań (0:2, 1:0).
W sezonie 1987/88, rywalem Legii w grze o finał Pucharu Polski był Górnik Zabrze. Mecze wypadły w czasie zaciekłego pościgu "Wojskowych" w lidze, miały więc dodatkowe znaczenie prestiżowe. Dokładnie 15 lat temu, w stolicy. przed 20-tysięczną publicznością legionistom udało się uzyskać skromną zaliczkę. Zwyciężyli 1:0 po bramce Dariusza Dziekanowskiego z rzutu karnego. W Zabrzu liczono na odrobienie przez Górnika strat, tak tłumaczyć należy komplet widzów (25 tys.), ale Legia po 27 minutach prowadziła po golu Kazimierza Budy, a w 61. minucie dołożyła drugiego za sprawą Krzysztofa Iwanickiego. Dwie bramki Górników (66. min. i 82. min.) zaostrzyły emocje, ale przewaga była bezpieczna i warszawiacy już jej z rąk nie wypuścili. Awansowali do finału, w którym przegrali z Lechem Poznań, po rzutach karnych, na stadionie Widzewa Łódź.
Minęły 54 lata od ćwierćfinału Pucharu Polski z Szombierkami Bytom. Los zdecydował, że grano w Warszawie, co było o tyle ważne, że na małym boisku w Bytomiu dobrze się czuli tylko gospodarze, o czym "Wojskowi" przekonali się kilkanaście dni później w lidze. Przy Łazienkowskiej też nie było łatwo, ale w 10. minucie dogrywki Lucjan Brychczy strzelił jedynego gola, przesądzając o awansie Legii. Cztery miesiące później legioniści wywalczyli krajowy puchar, pokonując w finale Górnika Zabrze, po dogrywce.
Początek ligi w 1930 roku, w wykonaniu Legii, wypadł blado. Kilka dni przed pierwszym meczem rozchorowali się Józef Nawrot i Marian Łańko i choć do składu po dłuższej przerwie wrócił Józef Ciszewski, Legii udało się jedynie zremisować w Katowicach z Ruchem Chorzów 1:1. Spotkanie miało miejsce 90 lat temu. Złożoną wtedy eksperymentalnie środkową trójkę z Wacława Przeździeckiego, Ciszewskiego i Ernesta Joschkego „Przegląd Wieczorny” (14.04.1930) podsumowywał jako demonstrację umiejętności, ale nie walki: - W zasadzie nie jest to wadą, ponieważ jednak demonstracje te nie przewyższają tak dalece klasą innych, by mogły służyć im za wzór do absolutnego naśladowania, należałoby życzyć Legii więcej bojowości, bez której sukcesy w lidze są niemal nie od pomyślenia. Bramkę dla "Wojskowych" zdobył jedyny gracz ich mający tzw. "ciąg na bramkę", popularnie zwany „Kicią” Wypijewski.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2018/2019 | ||
2013/2013 | ||
2004/2005 | ||
2003/2004 | ||
1995/1996 | Wieszczycki x2 | |
1987/1988 | ||
1968/1969 | ||
1965/1966 | ||
1957/1958 | ||
1929/1930 |
Quiz
Historia Legii: Co wiesz o początkach klubu
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.