Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 13 maja – Puchar Polski i radość z mistrzostwa
13.05.2021 00:30
Ostatni raz piłkarze Legii grali 13 maja z Górnikiem Zabrze w sezonie 2017/18. Legioniści zwyciężyli 2:0 po trafieniu Sebastiana Szymańskiego i samobójczym golu Pawła Bochniewicza. Podczas spotkania kibice Legii zaprezentowali dwie oprawy. Motywem przewodnim pierwszej było płótno ze starcem – Konfucjuszem i zdaniem: "Mistrzostwo to nie wszystko, ale wszystko bez mistrzostwa to ch...". Hasło na transparencie było parafrazą sloganu z komedii "Pieniądze to nie wszystko". Po bokach mędrca powiewały flagi na kijach, pojawiły się też odpalone race. - To dziwny sezon dla nas. Tyle razy upadaliśmy i wstawaliśmy z kolan… widocznie tak miało być. Jedziemy do Poznania się bić. Koncentracja, chwila odpoczynku, w poniedziałek czeka nas trening. Musimy dobrze przygotować się do najważniejszego spotkania. Trzeba zrobić swoje, nie kalkulować. Umiesz liczyć, licz na siebie – mówił po meczu z Górnikiem Arkadiusz Malarz. Fotoreportaże są dostępne w tym miejscu.
Gra w dziewiątkę
Równo dziesięć lat temu drużyna z Łazienkowskiej bezbramkowo zremisowała na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Biorąc pod uwagę okoliczności, taką zdobycz należało uznać za cenną. Legioniści przez ponad pół godziny grali w dziewięciu po tym jak z boiska zeszli Ivica Vrdoljak oraz Ariel Borysiuk. Ogromne poświęcenie, walka i zaangażowanie pozwoliły zawodnikom Macieja Skorży na utrzymanie bezbramkowego rezultatu. - To najciężej wywalczony punkt - mówił trener Skorża. Mecz odbywał się w smutnej atmosferze. Kibice Jagiellonii dopingowali swój zespół tylko przez ostatnie pięć minut, zaś fanów Legii nie było ze względu na zakaz wyjazdowy. Fotoreportaż można obejrzeć w tym miejscu. Zanosiło się na bardzo słaby wynik w lidze, ale na szczęście drużyna obudziła się w końcówce, efektownie wygrywając trzy ostatnie spotkania. Rzutem na taśmę zdobyła brązowy medal MP.
Mecz walki
W sezonie 2007/08 legioniści zajęli 2. miejsce w lidze. Legia zagrała na koniec z Dyskobolią w Grodzisku Wielkopolskim, w finale Pucharu Ekstrakalsy. Ale formalnym gospodarzem spotkania byli warszawiacy. Drużyna z Łazienkowskiej zawiodła. Do przerwy straciła trzy bramki, w drugiej połowie kolejną. Rozmiary porażki zmniejszył w 2. minucie doliczonego czasu Aleksandar Vuković. - Popatrzmy na całokształt sezonu, który mimo wszystko był dla nas udany. A o tym spotkaniu musimy jak najszybciej zapomnieć – mówił zdobywca bramki.
Cztery dni wcześniej (13 maja) Serb był w zupełnie innym nastroju. Jako kapitan wyprowadzał drużynę na finałowe spotkanie o Puchar Polski z Wisłą, rozgrywane w Bełchatowie. To był mecz walki – jak ładnie określa się spotkania, w których obie drużyny przede wszystkim nie chcą stracić bramki. Nieco lepiej grała Legia, która była zdecydowanie bliżej wygranej, ale szwankowała skuteczność Takesure Chinyamy i Bartłomieja Grzelaka. Padł bezbramkowy rezultat, dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia.
Przed serią rzutów karnych, które miały wyłonić triumfatora, przeprowadzono głosowanie na najlepszego piłkarza meczu. Wygrał Roger Guerreiro, który wrócił do stolicy bogatszy o mercedesa klasy C, lecz później pieniądze z tej nagrody przekazał na cel charytatywny. Bohaterem spotkania został Jan Mucha. Po trzech seriach rzutów karnych było 3:3. W końcu Słowak zatrzymał strzał Jeana Paulisty, ale Vuković trafił w poprzeczkę. W ostatniej serii strzelali boczni obrońcy: Marcin Baszczyński i Jakub Wawrzyniak. Mucha fantastycznie obronił strzał tego pierwszego, a legionista oszukał Mariusza Pawełka i zdobył bramkę na wagę 13. Pucharu Polski. Legioniści cieszyli się jak dzieci. Radość ze zdobycia PP, pierwszego od 1997 roku, była ogromna. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.
- Karnych nie można wybronić, można je źle strzelić. Zawodnicy Wisły nie wytrzymali presji i to zadecydowało. Zawsze czekam do końca, to moja zasada. Wygraliśmy, to jest najważniejsze. Walczyliśmy od początku do końca jako drużyna – mówił Mucha. - Podchodziłem do karnego na dużym spokoju. Byłem przekonany, że zdobędę bramkę. W końca czekałem na ruch bramkarza. Jak go wykonał, opuściłem głowę i strzeliłem w drugi róg. Mieliśmy świadomość, że w lidze Wisła zdeklasowała wszystkich, podrażniła naszą ambicję. Chcieliśmy pokonać ją trzeci raz w sezonie i to się udało – dodawał Wawrzyniak.
Porażka nie zmąciła radości
Sezon 2005/06 kończyło spotkanie z wicemistrzem, czyli Wisłą Kraków. Nieudane, bo przegrane (1:2, dokładnie 15 lat temu). Fotoreportaże są dostępne tutaj i tutaj. Kapitan Łukasz Surma wszedł do sali konferencyjnej z marsową miną, ale ściskając trofeum za mistrzostwo Polski. Postawił je na stole i zwrócił się do przybyłych: - Za mocno świętowaliśmy, a obiecywaliśmy sobie, że zrobimy to dopiero po meczu z Wisłą. Za to chciałbym przeprosić trenera i kibiców. Jest nam trochę głupio, ale proszę nas zrozumieć. To była ogromna radość, dla większości z nas pierwszy taki sukces. Zapewniam jednak, że jak trzymaliśmy puchar w rękach, to już myśleliśmy nad tym, jak nie wypuścić go przez następne lata – powiedział.
Porażka z Wisłą, nawet jeśli prestiżowa, nikomu w Warszawie nie zmąciła radości z odzyskania tytułu mistrzowskiego, w poprzedniej ligowej kolejce z Górnikiem w Zabrzu (1:0). Miano najlepszej drużyny w kraju dawało szansę na walkę o Ligę Mistrzów.
4:0
Im bliżej było końca rozgrywek 1966/1967, tym legioniści prezentowali się lepiej. Do końca sezonu przegrali tylko dwa razy, znacznie częściej natomiast wygrywali, i to wysoko – GKS Katowice (na wyjeździe) i Cracovia (w stolicy) zostały pokonane po 4:0. Spotkanie z GKS-em odbyło się dokładnie 54 lata temu. Gole dla warszawskiego klubu strzelili Antoni Trzaskowski, Horst Mahseli, Robert Gadocha oraz Kazimierz Deyna.
Wiosną, szczególnie w drugiej części rundy, stołeczna ekipa imponowała skutecznością. W 13 meczach zdobyła 26 bramek, najwięcej spośród ligowych drużyn. - Legia miała kilka spotkań doskonałych, podczas których mieliśmy okazję obserwować futbol naprawdę najwyższej marki – szybki, pomysłowy, dobry technicznie. Dzięki tej metamorfozie zespół wojskowych uplasował się na wysokim, czwartym miejscu w tabeli. Wielka szkoda, że przyszła ona tak późno. Gdyby forma zawitała wcześniej, to kto wie czy Górnik cieszyłby się po raz ósmy tytułem mistrzowskim – pisano w „Trybunie Ludu” (24.06.1967).
Powtórka
Po 3. kolejce w 1951 roku "Wojskowi" objęli prowadzenie w tabeli i utrzymywali je po kolejnych spotkaniach. Ważniejszy mecz rozegrali jednak 13 maja – w 1/8 finału Pucharu Polski (wcześniej łatwo wyeliminowali Stal Wrocław, 6:1) mierzyli się z "Czarnymi Koszulami". Pierwsi gola strzelili poloniści, szybko jednak wyrównał Władysław Soporek. W 60. minucie prowadzenie dla CWKS uzyskał Longin Janeczek, ale po 2 minutach znów był remis. I tak już zostało do końca, mimo 30-minutowej dogrywki. Sprawa udziału w dalszej walce o trofeum, a zarazem tytuł mistrza Polski, pozostała nierozstrzygnięta.
Konieczna zatem była powtórka meczu, która nastąpiła pod koniec czerwca. Legioniści przy Łazienkowskiej niespodziewanie gładko przegrali 0:3 i stracili szansę na awans do ćwierćfinału, a co za tym idzie, dalszą grę o puchar i tytuł mistrza Polski (3. miejsce w lidze).
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2017/2018 | Szymański, Bochniewicz (sam.) | |
2010/2011 |
| |
2007/2008 |
| |
2005/2006 | ||
1999/2000 |
| |
1994/1995 |
| |
1991/1992 | ||
1989/1990 |
| |
1988/1989 |
| |
1983/1984 | ||
1980/1981 | Okoński II | |
1969/1970 | ||
1966/1967 | ||
1962 |
| |
1956 |
| |
1951 | ||
1934 | ||
1928 |
|
Quiz
Byli piłkarze i ich pseudonimy. Czy pamiętasz?
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.