fot. Marcin Szymczyk

Legia w półfinale Pucharu Polski

Redaktor Maciej ZiółkowskiRedaktor Kacper Buczyński

Maciej Ziółkowski, Kacper Buczyński

Źródło: Legia.Net

28.02.2023 13:00

(akt. 28.02.2023 22:30)

Legioniści wygrali na wyjeździe 3:0 z III-ligową Lechią Zielona Góra i spokojnie awansowali do półfinału Pucharu Polski. Bramki w barwach "Wojskowych" zdobyli Tomas Pekhart, Bartosz Kapustka oraz Carlitos.
Puchar Polski 2022/2023 - 1/4 finału
Lechia Zielona GóraLechia Zielona Góra
0 3

(0:2)

Legia WarszawaLegia Warszawa
28-02-2023 13:00 Zielona Góra
Damian Kos Polsat Sport
5'
8'
38'
43'
45'
59'
66'
71'
75'
77'
78'
81'
85'
Centrum meczowe
Lechia Zielona GóraLegia Warszawa
  • 1. Wojciech Fabisiak

  • 4. Igor Kurowski

  • 2. Kacper Lechowicz

  • 3. Rafał Ostrowski

  • 14. Jakub Malec

    75'
  • 5. Kacper Zając

    66'
  • 25. Jussuf Mwinyi

    81'
  • 7. Mykyta Łoboda

  • 11. Mateusz Surożyński

    75'
  • 21. Mateusz Zientarski

  • 17. Przemysław Mycan

    81'

Rezerwy

  • 12. Szymon Słodki

  • 6. Jakub Guder

  • 8. Wołodymyr Szwed

    75'
  • 9. Bartosz Żurawski

  • 10. Krzysztof Staśkiewicz

    81'
  • 15. Łukasz Maćkowiak

    75'
  • 20. Aron Athenstadt

    66'
  • 22. Jakub Kołodenny

    81'
  • 23. Konrad Sitko

Losowanie par ćwierćfinałowych Pucharu Polski okazało się szczęśliwe dla Legii Warszawa. "Wojskowi" trafili na Lechię Zielona Góra, klub trzecioligowy, pochodzący z piłkarskiej pustyni, gdyż w województwie lubuskim żadna drużyna nie gra na szczeblu centralnym. Przyjazd stołecznego zespołu był więc dla miejscowych wielkim świętem, a dla podopiecznych Kosty Runjaicia raczej przykrym obowiązkiem do spełnienia. Choć rywal nie prezentował zbyt wysokiego poziomu, trener wicelidera PKO Ekstraklasy zdecydował się posłać w bój dość silny skład. W bramce wystąpił Dominik Hładun. Linię obrony stworzyli Maik Nawrocki, Rafał Augustyniak i Yuri Ribeiro. Na wahadłach zagrali tradycyjnie Paweł Wszołek oraz Filip Mladenović. Środek pola obsadzili Bartosz Kapustka, Igor Strzałek i Bartosz Slisz. W ataku pojawili się Tomas Pekhart i Robert Pich.

W Zielonej Górze nie wystąpili m.in. Josue (pauza za nadmiar żółtych kartek), Kacper Tobiasz (uraz barku), Blaz Kramer (problemy z przywodzicielem), Lindsay Rose (kontuzja kolana), Mattias Johansson (drobne kłopoty) i Cezary Miszta, który stłukł biodro podczas sparingu rezerw.

Legia postanowiła szybko pokazać, która z drużyn jest lepsza. W jednej z pierwszych akcji Nawrocki zagrał prostopadłe do Pekharta. Czech trochę źle przyjął futbolówkę, wygonił się do boku, ale zdołał oddać strzał, niestety minimalnie niecelny. Napastnik "Wojskowych" miał bardzo dużą ochotę do gry. Potem znów doszedł do sytuacji, ale tym razem uderzył za lekko. Nie udało się raz, nie udało drugi, to udało się za trzecim. Strzałek ładnie zabrał się z piłką, podał do Mladenovicia, ten wycofał na 6. metr, a Pekhart oddał sprytny, skuteczny strzał piętą, zaskakując Wojciecha Fabisiaka.

Przed stratą bramki gospodarze próbowali jeszcze wypadów w okolice pola karnego Legii. Odkąd zaczęli przegrywać, musieli się ograniczyć do biegania za piłką. Zawodnicy wicelidera PKO Ekstraklasy próbowali akcji to lewą, to prawą stroną, ale nie mogli podwyższyć wyniku. "Wojskowi" szukali więc wyrwy w zielonogórskiej obronie, a tymczasem miejscowi przypomnieli sobie o atakowaniu. Po podaniu z głębi pola, w prawym narożniku "szesnastki" znalazł się Przemysław Mycan, który mocno uderzył z ostrego kąta, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Trzeba dodać, że napastnik Lechii nie miał łatwego zadania, gdyż na krok nie odstępował go Augustyniak.

Od 23. minuty na boisku działo się niewiele. Niezbyt równa murawa nie sprzyjała konstruowaniu akcji. Piłka skakała, zwalniała i często nie trafiała tam, gdzie była adresowana. Na boisku panował chaos. W końcówce pierwszej połowy legionistom udało się na chwilę przerwać długi okres brzydkiej gry, budując całkiem przyjemną dla oka akcję. Wszołek otrzymał piłkę na prawym skrzydle i podał do Slisza, ten wypatrzył wbiegającego w pole karne Strzałka. Młody pomocnik uderzył, ale tam, gdzie stał Fabisiak, który bez problemu złapał piłkę. Dwie minuty później musiał wyciągać ją jednak powtórnie z siatki. Znów na prawym skrzydle znalazł się Wszołek, wycofując na 17. metr. Wydawało się, że do futbolówki dojdzie Pich, ale Słowak zostawił ją nadbiegającemu Kapustce, który oddał strzał zza "szesnastki", a piłka odbiła się jeszcze od nogi Rafała Ostrowskiego i wpadła do siatki, pod poprzeczkę. Do przerwy Legia prowadziła 2:0, męcząc się bardziej z murawą, niż przeciwnikiem.

Piłkarze z Zielonej Góry chcieli pokazać, że nie są zupełnymi żółtodziobami i grać w piłkę potrafią, na drugą połowę wyszli mocno zmotywowani, podchodzili wysoko do legionistów, starając się im szybko odebrać futbolówkę. Raz się to udało i od razu gospodarze skonstruowali ciekawą akcję. Po serii kilku podań w polu karnym znalazł się Mycan. Zakręcił się raz, drugi, podał na skrzydło, ale jego kolega mocno przeciągnął dośrodkowanie.

Jeżeli ktokolwiek spodziewał się dłuższego okresu ładnej gry, musiał się gorzko zawieść. Finezja i polot szybko ustąpiły miejsca najprostszym rozwiązaniom, czyli wybijaniu piłki wysoko i daleko. Lepiej w takim sposobie grania odnajdowali się miejscowi. W 56. minucie jeden z przeciwników mocno wybił futbolówkę przed siebie. Dopadł do niej, tuż przed linią końcową, Jussuf Mwinyi, sprytnie oszukał Ribeiro, ale z jego dograniem poradził sobie Hładun.

Legia postanowiła ponownie udowodnić, kto panuje nad boiskowymi wydarzeniami. W 63. minucie zawodnicy Runjaicia rozgrywali rzut wolny. Po dośrodkowaniu i zamieszaniu w "szesnastce", do piłki dopadł Kapustka, uderzył bardzo mocno, ale prosto w Fabisiaka. Kilka minut później okazję do strzału miał Mladenowić. Po podaniu Wszołka, Serb znalazł się w polu karnym, ale i on uderzył wprost w bramkarza zielonogórzan.

Koledzy wykazywali się nieskutecznością, więc precyzją postanowił błysnąć wprowadzony Carlitos. Slisz świetnym prostopadłym podaniem uruchomił bardzo aktywnego Wszołka, ten wypatrzył Hiszpana, oddał mu futbolówkę, a snajper skierował ją do siatki. Po 71 minutach było 3:0 dla Legii, ale wynik błyskawicznie mógł zmienić się na 3:1. Mateusz Surożyński pozazdrościł chyba gola Kapustce, zabrał piłkę Nawrockiemu, uderzył w kierunku lewego okna, ale obił jedynie poprzeczkę.

Ostatnie minuty meczu nie dostarczyły kibicom zbyt wielu emocji. Piłkarze Lechii chcieli zdobyć choćby bramkę honorową, ale nie potrafili wypracować sobie czystej sytuacji strzeleckiej. Przyjezdni z kolei nie spieszyli się zbytnio, mając przecież zapas trzech goli. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0.

Legioniści nie zagrali wybitnie, ale na tak przygotowanej płycie boiska trudno było konstruować akcje. Do działań ofensywnych gości nie można mieć więc pretensji, lecz już do poczynań w defensywie jak najbardziej. Obrońcy stołecznej drużyny znów popełniali błędy, które nie skończyły się trafieniami tylko dlatego, że rywalom brakowało po prostu piłkarskiej jakości. W półfinale Pucharu Polski będzie czekał na "Wojskowych" mocniejszy klub, który z pewnością lepiej wykorzysta każde potknięcie Legii.

Autor: Kacper Buczyński

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (358)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.