Legijne akcenty w Stali Mielec
09.05.2021 14:00
Rok 2005. Pierwszy nabór, stary stadion Legii. Salka do treningu, jeszcze na krytej trybunie, gdzie były przeprowadzone testy. Uczestniczył w nich Mateusz Żyro. - Pamiętam, że pojechałem z rodzicami i po wszystkim dowiedziałem się od pana Jacka Mazurka, że zostałem przyjęty – opowiadał po latach zawodnik, który na początku przygody z piłką grał w ataku i w środku pomocy. Dopiero z czasem zaczęto ustawiać go na środku obrony. Piłkarz pokonywał kolejne szczeble legijnej akademii, był powoływany do juniorskich reprezentacji Polski. W 2015 roku rozpoczął grę w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie pełnił rolę kapitana. W kolejnym sezonie częściej rywalizował w III-ligowych rezerwach, zagrał też we wszystkich sześciu spotkaniach fazy grupowej UEFA Youth League: przeciwko Realowi Madryt, Borussii Dortmund i Sportingowi CP.
Na początku 2017 roku znalazł się w kadrze pierwszego zespołu na dwa obozy, a kilka miesięcy później zadebiutował w "jedynce". W meczu o Superpuchar Polski z Arką Gdynia (1:1, 4:5pk), Jacek Magiera wpuścił go na boisko w doliczonym czasie drugiej połowy. Obrońca zagrał także w 1/8 finału Pucharu Polski z Ruchem Zdzieszowice (4:0). Potem podtrzymywał rytm meczowy w III lidze, wystąpił również w trzech spotkaniach w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Dwukrotnie zagrał przeciwko Breidablik (3:1 i 0:0) i raz z Ajaksem w Amsterdamie (2:0). Dzięki jego bramce, legioniści wyszli na prowadzenie w rewanżu z Holendrami. W pierwszej połowie 2018 roku "Żyrko" przebywał na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki. Obrońca zebrał cenne doświadczenie, ograł się na zapleczu ekstraklasy i wrócił na Łazienkowską.
Na starcie rozgrywek 2018/2019 zadebiutował w ekstraklasie pod wodzą Deana Klafuricia. Zagrał przeciwko Zagłębiu (1:3) i Koronie w Kielcach (2:1). W obu spotkaniach wystąpił po 90 minut i otrzymał po żółtej kartce. Dwa tygodnie później dwukrotnie skorzystał z niego również tymczasowy szkoleniowiec, Aleksandar Vuković. Zawodnik nie został jednak w Legii. Pod koniec sierpnia udał się na roczne wypożyczenie do Miedzi Legnica. - Nie spodziewałem się takiego ruchu. Można powiedzieć, że zbytnio nie chciałem się ruszać ze stolicy. Jestem z Warszawy, mam tutaj rodzinę, znajomych i praktycznie większość życia spędziłem właśnie tutaj. Takie jest jednak życie piłkarza. Odpadliśmy z europejskich pucharów, przyszedł nowy trener i wszystko się pozmieniało. Trzeba było podjąć jakąś decyzję. Cieszę się, że Ricardo Sa Pinto, był ze mną szczery. Mogłem zostać, lecz szanse na grę były małe – mówił w rozmowie z nami. W trakcie transferu czasowego stoper zagrał m.in. w sześciu spotkaniach w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Dodatkowo, rozegrał cztery mecze w Pucharze Polski (wszystkie po 90 minut).
Po 12 miesiącach wrócił do Warszawy i wybrał się z Legią na przedsezonowy obóz do Warki. Parę dni po zakończeniu zgrupowania, obrońca udał się na kolejne wypożyczenie - tym razem do I-ligowej Stali Mielec. Dla "Żyrki" był to bardzo dobry ruch: wystąpił w 33 z 38 spotkań, strzelił gola i miał asystę. A pod koniec poprzedniego sezonu cieszył się – razem z bratem, Michałem Żyrą – z awansu do ekstraklasy. Klub z Mielca postanowił go definitywnie zatrzymać. Piłkarz podpisał kontrakt ze Stalą, a w bieżących rozgrywkach zagrał 20 razy (18 w lidze, 2 w Pucharze Polski). W niedzielę może po raz drugi w karierze wystąpić przeciwko Legii. Jak sam przyznał, kilka miesięcy temu, dalej marzy o grze w pierwszym zespole "Wojskowych".
"Zjawa" i trzy rzuty karne
Zanim Łukasz Zjawiński trafił do Legii, występował w Ruchu Chorzów, Górniku Zabrze oraz Iskrze Pszczyna. W pewnym momencie napastnik otrzymał zaproszenie na testy na Łazienkowską, na których pokazał się z niezłej strony. W nagrodę obejrzał mecz ekstraklasy pomiędzy Legią a Pogonią. - Przyzwyczaiłem się do malutkiego stadionu w Pszczynie, gdzie „młyn” składał się z samych 15-latków, haha. Będąc na obiekcie stołecznego klubu, razem z tatą nie kryliśmy zaskoczenia Żyletą, całą otoczką. Inaczej prezentuje się mecz z perspektywy telewizora, a inaczej jak ogląda się go z bliska, gdzie jesteś częścią trybun – stwierdził.
Od połowy 2017 roku zaczął grać w Centralnej Lidze Juniorów, do której dobrze się wprowadził. Jak strzelił pierwszego gola? Po uderzeniu z rzutu wolnego. Do końca ówczesnych rozgrywek zdobył jeszcze m.in. dwa hat-tricki, a w jednym meczu strzelił... cztery gole. Sezon 2017/2018 kończył z 21 trafieniami w CLJ. Poza tym, dwukrotnie zagrał w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Wystąpił w obu meczach z Ajaksem, które rozpoczynał w podstawowym składzie. Drugie spotkanie okazało się dla niego pechowe. - Stała się też niefortunna sytuacja. Oskar Wojtysiak powiedział przed meczem do Michała Górala, żeby poszedł po koszulkę meczową, w razie gdybym doznał kontuzji w pierwszej minucie. I co? Początkowe sekundy, ruszyłem za akcją… Bum. Więzadło w kostce. Wówczas nie byłem świadomy konsekwencji. Jak jesteś młody, chcesz walczyć na całego. Leciałem na adrenalinie przez prawie pół godziny i zależało mi na drużynie. Wiem, że golkiper Ajaksu, który mnie sfaulował, powinien zostać ukarany czerwoną kartką. Minąłem go i miałem zresztą pustą bramkę przed sobą… - opowiadał "Zjawa".
W następnym sezonie napastnik znacznie częściej występował w rezerwach, choć w październiku i listopadzie regularnie wspomagał juniorów starszych. Była to dla niego forma odbudowy, ponieważ pierwsze mecze w seniorskiej piłce nie były dla niego łatwe. Rozkręcił się z czasem. Miał obiecujący finisz III ligi: strzelił cztery gole w półtora miesiąca. Potem spędził pół roku na wypożyczeniu w II-ligowej Stali Stalowa Wola. Rozegrał 16 meczów - strzelił gola w debiucie, trzy miesiące później dołożył jeszcze asystę. Pod koniec października 2019 roku dopadły go problemy zdrowotne. Najpierw opuścił jedno spotkanie. Wrócił, lecz uraz się odnowił i wykluczył go z występów do końca roku. - Cieszę się, że stwarzałem sytuacje w ofensywie. Gorzej, gdybym ich nie miał. Nie jestem zadowolony ze swoich statystyk. Jeden gol to słaby wynik jak na napastnika. Mam chłodną głowę i wiem, że za niedługo będę seryjnie strzelał, jestem świadomy mankamentów, nad którymi muszę pracować. Rywalizacja przebiegała po mojej myśli. Dałem sobie trzy mecze, żeby wejść do drużyny. Zdarzały się lepsze i gorsze momenty, ale to normalne. Sądzę, że więcej było tych solidniejszych spotkań. Walczyłem z Michałem Fidziukiewiczem o miejsce w składzie. Mogłem liczyć na jego podpowiedzi. Na zajęciach rywalizowaliśmy, ale poza nimi byliśmy najlepszymi kolegami – mówił Zjawiński.
Na początku poprzedniego roku snajper doznał urazu mięśnia dwugłowego, który wykluczył go z gry na pół roku. Zawodnik wrócił do zdrowia, wystąpił w kilku sparingach, a na początku sierpnia definitywnie opuścił stołeczny klub. Przeniósł się do beniaminka ekstraklasy, Stali Mielec. Był to bardzo ciekawy ruch. W pierwszej części obecnych rozgrywek "Zjawa" zagrał w 13 meczach (11 w lidze, 2 w Pucharze Polski). Strzelił jednego gola i wywalczył trzy rzuty karne przeciwko… Legii, w Warszawie. Zespół z Mielca wygrał wówczas w stolicy Polski 3:2, w dużej mierze dzięki 19-latkowi. - Gdyby ktoś mi powiedział, że wygramy i będę jednym z bohaterów, to myślę, że byłoby to marzenie. Trener mówi, że szczęście przyciągamy ciężką pracą. Myśleliśmy o tym, żeby wywieźć punkty z Łazienkowskiej. To, że wywozimy trzy, jest czymś pięknym. Przed tym spotkaniem moje serce biło troszeczkę mocniej. Spędziłem w Legii sześć ładnych lat. Był to dla mnie specjalny mecz. Cieszę się po części, że pokazałem, że w przeszłości walczyłem dla Legii. Teraz walczę dla Stali – powiedział dla Canal+.
Wielki talent i gol przeciwko Legii
W 2011 roku Grzegorz Tomasiewicz zamienił Ruch Chorzów na Legię Warszawa i z miejsca stał się kandydatem do zastąpienia Aleksandra Jagiełły w roli największej nadziei stołecznej akademii. Przygodę przy Łazienkowskiej rozpoczął z przytupem - w pierwszych 4 spotkaniach ligowych strzelił aż… 14 goli. Był także regularnie powoływany do juniorskich reprezentacji Polski. - To brylancik, jestem nim zachwycony. Jako zawodnik i jako człowiek, wszystko ma na dobrym poziomie. Czy gra, czy wchodzi z ławki – zawsze daje z siebie wszystko – mówił kilka lat temu DariuszBanasik, który w przeszłości pracował przy Łazienkowskiej.
Zawodnik przyczynił się do mistrzostwa Polski juniorów starszych, potem strzelił gola przeciwko Lechowi Poznań w ćwierćfinale CLJ. Z czasem otrzymywał zaproszenia na treningi z „jedynką”. Na początku 2014 roku wyleciał z drużyną Henninga Berga na obóz w Belek, a kilka miesięcy później znalazł się w kadrze pierwszej drużyny na mecz o Superpuchar Polski z Zawiszą Bydgoszcz (2:3). W 2015 roku przeszedł definitywnie do Arki Gdynia. Młody pomocnik - przed transferem - był liderem drugiego zespołu Legii, prowadzonego wówczas przez trenera Magierę. Początkowo występował w rezerwach żółto-niebieskich, ale po paru miesiącach zadebiutował na zapleczu ekstraklasy. Prawdziwym testem był dla niego kolejny sezon, w którym odgrywał już większą rolę w drużynie prowadzonej przez GrzegorzaNicińskiego. Tomasiewicz spędził w Gdyni półtora roku - rozegrał 19 meczów, strzelił gola i miał trzy asysty. Następnie został wypożyczony na dwa lata do Pogoni Siedlce (71 spotkań, 13 bramek, 6 asyst). Jakiś czas temu zawodnik przyznawał, że odejście z Legii było pochopną decyzją. - Mogłem pozostać w drugiej drużynie i czekać na swoją szansę. Jakbym dalej ciężko pracował, może inaczej by to się potoczyło, ale najwidoczniej tak miało być. Po obozie u trenera Berga, moja przygoda z klubem zaczynała się wypalać. Może powinienem poczekać, aż ktoś inny obejmie stery. Byłem młody i chciałem mieć treningi z seniorami, a w Legii to nie było możliwe – opowiadał w rozmowie z nami.
Od lipca 2018 roku 25-latek z Jaworzna reprezentuje Stal Mielec, z którą awansował w poprzednim sezonie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Od samego początku jest ważną postacią w zespole z Mielca. W pierwszym sezonie wystąpił w 33 meczach (5 bramek, 6 asyst), w drugim - w 38 (3 gole, 2 asysty), a w obecnym - w 28 (3 trafienia). Jedną z trzech bramek w bieżących rozgrywkach strzelił przeciwko Legii, w grudniu. Wykorzystał rzut karny, dzięki czemu Stal drugi raz wyszła na prowadzenie, którego nie oddała do końca meczu.
Podstawowy zawodnik Młodej Legii
Wojciech Lisowski urodził się w Stargardzie Szczecińskim. Karierę rozpoczynał w Piaście Chociwel. Następnie trafił do Stali Szczecin, by z niej przenieść się do młodego zespołu Legii. Jak zaczęła się jego przygoda z warszawskim klubem? - Na jednym z meczów reprezentacji Polski obecny był pan Marek Jóźwiak. Właśnie po zakończeniu tego spotkania dostałem propozycje siedmiodniowych testów na Legii. Przyjechałem na Łazienkowską i zostałem – opowiadał „Lisek”. W 2010 roku obrońca w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy zdobył dla „Wojskowych” pięć bramek. Podsumowaniem jego dobrych występów były wówczas powołania do reprezentacji Polski U-19.
Przez dwa sezony był podstawowym zawodnikiem Młodej Legii, a kiedy przed rozgrywkami 2011/2012 trafił na wypożyczenie do Piasta Gliwice, otwarcie stwierdził, że zdecydował się na taki krok, by na Łazienkowską wrócić. Z tym, że już do pierwszej drużyny... Problem w tym, że wszystko układało się po jego myśli tylko na początku rundy jesiennej, kiedy to miał pewne miejsce w pierwszym składzie gliwiczan. Było tak aż do 40 minuty spotkania z Pogonią, gdy po ostrym wejściu Ediego Andradiny zwichnął bark. Jesień miał już z głowy, wrócił do gry w marcu 2012 roku. Po kilku miesiącach chwilowo wrócił na Łazienkowską, a następnie ponownie udał się na wypożyczenie do Piasta. - Jestem zadowolony z takiego rozwiązania, w Gliwicach będę miał większą szansę na granie niż przy Łazienkowskiej. Będzie to dla mnie nowe doświadczenie i awans sportowy, pokazanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce - zapowiadał Lisowski.
Niestety, jak to często bywa, ambicje i plany pokrzyżowały problemy ze zdrowiem. Tym razem zawodnika czekał dłuższy rozbrat z zawodowym sportem i to nie z powodu urazu. U piłkarza wykryto wadę serca, przeszedł operację. Na początku 2013 roku wznowił treningi, dwa miesiące później zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce i został dowołany do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Potem obrońca nie przedłużył umowy z Legią i nie dogadał się z Piastem w sprawie kontraktu. Trafił do Pogoni Szczecin, w barwach której wystąpił w ośmiu spotkaniach w ekstraklasie i siedmiu w rezerwach. W połowie 2014 roku związał się z Chojniczanką Chojnice, w której spędził cztery lata (119 gier, 8 bramek, 4 asysty). Przez ten czas m.in. dwukrotnie zagrał przeciwko "Wojskowym", w Pucharze Polski. Potem związał się na rok z GKS-em Katowice, a od prawie dwóch lat reprezentuje Stal Mielec. W tym sezonie rozegrał cztery spotkania: trzy w lidze, jedno w krajowym pucharze.
Trenerem bramkarzy mielczan jest obecnie Bogusław Wyparło, którego przeszłość również była związana z Łazienkowską. – Ja w Legii nie grałem, ja w Legii byłem. Przegrałem rywalizację ze Zbyszkiem Robakiewiczem. Zagrałem chyba w trzech meczach. To był Puchar Polski i nieistniejący już Puchar Ligi – opowiadał były golkiper, który zdecydowaną większość kariery spędził w Stali Mielec i ŁKS-ie.
-------------------
Przed Stalą Mielec drugie spotkanie z Legią w tym sezonie. W rundzie jesiennej beniaminek wygrał przy Łazienkowskiej 3:2 po wykorzystaniu… trzech rzutów karnych. Jak będzie tym razem, na stadionie w Mielcu? Przekonamy się w niedzielny wieczór. Mecz rozpocznie się o godz. 17:30. Relacja na Legia.Net.
Quiz
Czy pamiętasz tych piłkarzy. Cz. 1.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.