Pogoń Szczecin – Legia: Mecz z niewygodnym rywalem
07.05.2023 09:30
– Prawdziwych zwycięzców poznaje się po tym, że nie triumfują od święta, tylko mają wypracowany mechanizm do wygrywania kolejnych spotkań. Chcemy pokonać czterech pozostałych rywali – zapowiadał trener Legii, Kosta Runjaić. Nawet jeśli "Wojskowym" nie uda się zdobyć łącznie 12 punktów w meczach z Pogonią Szczecin, Jagiellonią Białystok, Lechią Gdańsk i Śląskiem Wrocław, to ich postawę w tym sezonie i tak będzie można uznać za niezwykle pozytywną. Tym bardziej mając w pamięci poprzednie rozgrywki, które okazały się tragiczne (najwięcej porażek w historii klubu) i gdyby nie świetna praca Aleksandara Vukovicia, to kto wie, czy stołeczna drużyna zdołałaby się wtedy utrzymać (równo rok temu zapewniła sobie 100-procentowe pozostanie w ekstraklasie).
Nie ma co ukrywać, że wisienką na torcie, która podwyższyła ocenę "Wojskowych" w obecnym sezonie, było zdobycie Pucharu Polski. Finał na Narodowym został rozegrany pięć dni temu, ale emocje jeszcze w pełni nie opadły. Wszyscy ludzie, mniej lub bardziej związani z Legią, doświadczyli niezapomnianej majówki, multum radości, część z pewnością się wzruszyła.
Mimo że zespół z Warszawy już od 6. minuty musiał radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Yuriego Ribeiro, to się nie poddał, walczył jeszcze mocniej, ambitnie bronił własnej bramki, zwiększając szanse na sukces poprzez przejście z ustawienia 4-4-1 na 5-3-1. Defensywnie grająca Legia mocno zaskoczyła Raków Częstochowa, zjadła go taktycznie, a rywale nie mieli drugiego planu i – jak powiedział trener "Medalików", Marek Papszun – przygotowali się na inny mecz. Z kolei stołeczna ekipa przetrwała regulaminowy czas oraz dogrywkę (0:0) i okazała się lepsza w rzutach karnych (6:5). Bohaterem został Kacper Tobiasz, który zagrał świetnie, a w ostatniej serii "jedenastek" obronił uderzenie Mateusza Wdowiaka, dokładając sporą cegiełkę do 20. triumfu "Wojskowych" w tych rozgrywkach. Gdy stało się jasne, że Legia sięgnęła po upragnione trofeum, na które czekała od 2018 roku, większość Narodowego oszalała ze szczęścia. Drużyna cieszyła się z kibicami, którzy bardzo głośno wspierali ją od początku do końca rywalizacji, przygotowali piękne oprawy, stanęli na wysokości zadania.
– Po czerwonej kartce sporo osób nas przekreśliło, zaczęło schładzać szampana. Ale piłka jest piękna, nieprzewidywalna. Pokazaliśmy charakter, walczyliśmy jeden za drugiego, wspieraliśmy się, dopingowaliśmy, wytworzyliśmy energię, która pozwoliła nam na wygraną. Zapewne nie przypomnicie sobie wielu spotkań, gdzie w takich okolicznościach byłby wyłoniony zwycięzca i triumfator rozgrywek. Cieszyliśmy się bardzo, nie byliśmy w tym odosobnieni. Tytuł smakuje wyśmienicie i nastawia nas pozytywnie na kolejne rzeczy, które chcemy osiągnąć – wyjaśniał Runjaić.
Finał dostarczył wielu emocji, ale nie tylko pozytywnych. Spięcia, awantury były obecne w zasadzie od startu meczu, lecz punkt kulminacyjny nastąpił po serii rzutów karnych. Najbardziej nabroił Filip Mladenović, który w czwartek wydał oświadczenie, przepraszając zawodników Rakowa, zwłaszcza Marcina Cebulę, Wiktora Długosza oraz Jeana Carlosa Silvę, a także sztab zespołu z Częstochowy, łącznie z trenerem Papszunem. Komunikat nie pomógł załagodzić sprawy, gdyż Serb został zdyskwalifikowany na trzy miesiące w rozgrywkach ligowych i pucharowych, będzie musiał też zapłacić 120 tys. zł kary. Oberwało się również Ribeiro (4 mecze zawieszania w PP). Jeśli chodzi o "Medaliki", to Komisja Dyscyplinarna PZPN ukarała Jeana Carlosa Silvę (3 spotkania dyskwalifikacji w Pucharze Polski), postanowiła także wszcząć postępowanie wobec Iviego Lopeza. – Nie jestem ani sędzią piłkarskim, ani adwokatem, więc nie ocenię kar dla Filipa czy Yuriego, aczkolwiek spodziewałem się konsekwencji. Piłka jest po stronie działu prawnego Legii, który przyjrzy się tej decyzji, zapozna z dokumentami i jeśli znajdzie coś do podważenia, to będzie działał – tłumaczył Runjaić. Szkoleniowiec "Wojskowych" normalnie podchodzi do nadchodzącej rywalizacji z Pogonią, bez osobistych podtekstów, choć ten klub nie jest dla niego obojętny. Prowadził "Portowców" w latach 2017-2022, zdobył z nimi dwa brązowe medale mistrzostw Polski (2021, 2022).
– Chciałem odwiedzić Szczecin i przyjaciół, lecz w sezonie nie udało mi się zrealizować celu. Dopiero teraz będzie ku temu okazja. Jest tam wiele osób, które dobrze mi życzą, świadczą o tym gratulacje i życzenia po finale Pucharu Polski, jakie otrzymałem. Za mojej kadencji Pogoń rozwijała się z miesiąca na miesiąc i obecnie kontynuuje tę drogę. Wiedząc, jakie są okoliczności, w niedzielę dojdzie do meczu na szczycie. Gdy opuszczałem klub, stadion nie był w pełni gotowy. W weekend będę miał okazję, by zobaczyć obiekt w pełnej okazałości, ze znakomitą murawą do gry w piłkę – mówił Runjaić. Niemiec doskonale zna "Portowców", ale 22 października ub.r. nie zdołał ich pokonać w Warszawie (1:1). Paradoks jest taki, że "Wojskowi" zagrali wtedy bardzo dobrze, najlepiej od początku rozgrywek. Po pierwszej połowie prowadzili 1:0 (Mladenović), choć mogli zdobyć 1-2 bramki więcej. Niewykorzystane sytuacje – m.in. nietrafiony karny Carlitosa – się zemściły, gdyż po przerwie stracili gola po rzucie rożnym (Jakub Bartkowski) i zremisowali na własne życzenie.
Spoglądając w statystyki, od kilku lat Pogoń zdecydowanie nie leży Legii. Dziewięć ostatnich spotkań pomiędzy tymi zespołami, to raptem 1 zwycięstwo "Wojskowych", 3 remisy i aż 5 wygranych zespołu z województwa zachodniopomorskiego. Trzeba przyznać, że trener Runjaić, za czasów pracy w Szczecinie, miał patent na stołeczną drużynę, potrafił uprzykrzyć jej życie, zabrać cenne punkty.
Przygotowania do rywalizacji z Pogonią nie wyglądały tak, jak zwykle. Zdobycie Pucharu Polski sprawiło, że środa (dzień po finale) była dniem wolnym, czwartek został przeznaczony na zajęcia indywidualne, w piątek doszło do spotkania w większej grupie. W sobotę odbył się pierwszy, poważny trening, na pełnych obrotach, po nim legioniści udali się do Szczecina. W kadrze zabraknie Mladenovicia (dyskwalifikacja), Mattiasa Johanssona (kontuzja) i Rafała Augustyniaka (pauza za cztery żółte kartki). Stołeczny klub odwoływał się od napomnienia "Augusta" z meczu z Wisłą Płock, ale wniosek nie został pozytywnie rozpatrzony. Kolegium sędziów dostrzegło błąd Jarosława Przybyła, lecz nie była to rażąca pomyłka, dlatego decyzja nie została zmieniona. Poza tym, pod znakiem zapytania stoi występ Pawła Wszołka, który jest poobijany.
Znaczna utrata sił we wtorkowym finale PP, plus lekkie problemy kadrowe, to czynniki, które spowodują przemeblowania w wyjściowym składzie Legii. O ile w bramce pozostanie Tobiasz, to przed nim dojdzie do kilku korekt. Trójosobowy blok defensywny mogą stworzyć Lindsay Rose, Artur Jędrzejczyk i Maik Nawrocki. Na wahadłach wystąpią Makana Baku oraz Ribeiro. W środku pola można się spodziewać Bartosza Slisza, Igora Strzałka i Patryka Sokołowskiego. Duet napastników stworzą Tomas Pekhart oraz Ernest Muci.
– Kiedy przyjechałem do Szczecina, to uznałem, że najlepszym sposobem na rozpoczęcie pracy w klubie, który osiągnął w ostatnim czasie sporo sukcesów, nie jest wprowadzanie wielu zmian. Jeśli śledziliście Pogoń przed sezonem i teraz, to możecie zauważyć różnice, na przykład w sposobie obrony. Za czasów trenera Runjaicia, drużyna grała w ustawieniu 4-1-4-1. To się zmieniło już jakiś czas temu – tak, byśmy mieli większą swobodę i mogli grać choćby dwoma "szóstkami". Są też różnice w kwestii zawodników. Kilku graczy nas wzmocniło, paru odeszło. Trochę się zatem zmieniliśmy, ale nie aż tak bardzo – opowiadał Jens Gustafsson, który jest szkoleniowcem "Portowców" od początku rozgrywek.
Jeszcze w połowie lutego Szwed nie miał łatwego życia, gdyż kibice Pogoni głośno domagali się jego odejścia, co było spowodowane słabym wejściem w rundę wiosenną (1 remis, 2 porażki). Gdy zespół ze Szczecina poniósł drugą porażkę z rzędu (0:2 z Jagiellonią Białystok), to grupa fanów dobijała się do sali konferencyjnej i skandowała: "Gustafsson, pakuj walizki". Nie była to atmosfera godna pozazdroszczenia, aczkolwiek 44-latek dał radę, wyciągnął drużynę z dołka i przyczynił się do tego, że w kwietniu punktowała najlepiej w PKO Ekstraklasie (3 zwycięstwa, 2 remisy).
Granatowo-bordowi zajmują 3. miejsce w lidze, mają na koncie 51 punktów (14 wygranych, 9 remisów, 7 porażek), a w minionej kolejce bezbramkowo zremisowali z Piastem. – Żeby wygrać z Legią, nie możemy wystąpić tak, jak ostatnio w Gliwicach. W tym spotkaniu wymienialiśmy piłkę głównie między pomocą a obroną. Grając w ten sposób, nie uda nam się zdobyć bramek. Chcemy zaprezentować się inaczej. Nie tylko dlatego, że stadion będzie pełny, ale również z tego względu, że musimy to zrobić, by zwyciężyć. Biorąc to pod uwagę, niedzielny mecz będzie musiał być z naszej strony zdecydowanie bardziej widowiskowy niż ten sprzed tygodnia – ocenił Gustafsson.
Szwed nie powinien narzekać na sytuację kadrową, gdyż może skorzystać ze wszystkich, oprócz Michała Kucharczyka, który zmaga się z problemami zdrowotnymi, w tym roku nie zagrał ani razu. Poza "Kuchym", mającym za sobą 9 lat w Legii (5 mistrzostw, 6 Pucharów Polski, gol zapewniający awans do Ligi Mistrzów), w kadrze Pogoni jest aktualnie dwóch zawodników z przeszłością przy Łazienkowskiej. Mowa o Pawle Stolarskim (2 tytuły mistrzowskie – 2020, 2021) i Kamilu Grosickim (Puchar Polski – 2008). Piłkarzem "Portowców", który występował w barwach "Wojskowych", jest też Kacper Kostorz, ale 23-latek przebywa na wypożyczeniu w Koronie Kielce.
– Będę zaskoczony, jeśli Legia zmieni ustawienie na czwórkę obrońców, gdyż od dłuższego czasu grała z piątką lub trójką z tyłu. Skorygowała system po czerwonej kartce w finale z Rakowem, ale nie sądzę, by mogła tak zacząć spotkanie z nami. Dla nas, jeśli chodzi o taktykę, to i tak nie ma znaczenia. Możemy dużo wynieść z październikowego meczu w Warszawie. Wtedy graliśmy w swoim stylu tylko przez 45 minut. Teraz musimy zaprezentować odwagę i determinację przez całą rywalizację – tłumaczył Gustafsson, który dodał, że wartościowe, w kontekście analizy występu "Wojskowych" na Narodowym, był jedynie początek, a po tym, jak z boiska wyleciał Ribeiro, obserwacja stołecznej drużyny stała się znacznie mniej cenna.
– Musimy skupić się na tym, co możemy zrobić kolektywnie – tak, by wytrącić z rąk przeciwnika jego silne strony. Tak czy owak, Josue to piłkarz, który w dużym stopniu kontroluje grę Legii. Być może spróbujemy na to znaleźć jakiś specjalny sposób – mówił trener "Portowców”.
Legioniści rywalizowali z Pogonią 117 razy. Zwyciężyli 71-krotnie, 25 meczów zremisowali, a 21 przegrali. Zdobyli 228 bramek, stracili 108. Jak będzie teraz? Tego dowiemy się wieczorem. Zespół z Łazienkowskiej, będący wiceliderem PKO Ekstraklasy (60 punktów; 17 zwycięstw, 9 remisów, 4 porażki), postara się o to, by zapewnić sobie wicemistrzostwo kraju na trzy kolejki przed końcem sezonu. Dokona tego, jeśli pokona "Portowców".
Zdaniem bukmacherów z Betcris, nieco większe szanse na trzy punkty ma Pogoń. Kurs na wygraną klubu ze Szczecina wynosi 2.28, remis to mnożnik 3.57, a zwycięstwo "Wojskowych" – 3.02. Mecz 31. kolejki ligowej, który poprowadzi Damian Sylwestrzak, odbędzie się w niedzielę, 7 maja (godz. 17:30). Transmisja w CANAL+ 4K i CANAL+ PREMIUM. Redakcja Legia.Net przeprowadzi relację tekstową na żywo, a po zakończeniu gry zapraszamy do zapoznania się z naszymi materiałami.
Przypuszczalne składy:
Pogoń: Stipica – Wahlqvist, Loncar, Zech, Koutris – Dąbrowski, Łęgowski – Biczachczjan, Kowalczyk, Grosicki – Zahović
Legia: Tobiasz – Rose, Jędrzejczyk, Nawrocki – Baku, Slisz, Strzałek, Sokołowski, Ribeiro – Pekhart, Muci
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.