Grano dzisiaj (10.05). Mistrzostwo w Zabrzu
10.05.2024 06:00
Ostatni raz Legia grała 10 maja 13 lat temu. Jechała do Zabrza po trzy punkty i miejsce wicelidera. Mimo najlepszego spotkania wyjazdowego i momentami przygniatającej przewagi, przywiozła tylko "oczko" (1:1). Górnik wyrównał w ostatniej minucie doliczonego czasu. Warszawski zespół po wyjściu z szatni nie krył złości i smutku. – Jak można zremisować taki mecz – zadawał sobie pytanie idąc do autobusu Miroslav Radović. – Ten remis jest dla nas porażką – mówił Maciej Rybus. Fotoreportaże są dostępne TUTAJ.
MECZ O WSZYSTKO
Legia wkraczała w czas prawdy. Wyjeżdżała z Warszawy na tydzień, najpierw do Chorzowa, gdzie grała rewanżowe spotkanie w półfinale PP z Ruchem. Następnie 10 maja 2009 roku czekał ją mecz o wszystko – z Wisłą Kraków. "Biała Gwiazda" musiała wygrać, Legię urządzał remis, wtedy utrzymywała nieznaczną przewagę. Walka szła na całego, wystarczy spojrzeć na ofiary w obu drużynach. Tomasz Kiełbowicz naciągnął mięsień przywodziciela, Tomasz Jarzębowski uszkodził łąkotkę, Inaki Descarga mocno skręcił staw skokowy. Wśród wiślaków meczu nie dokończyli z powodu urazów Radosław Sobolewski, Rafał Boguski i Marcelo. Ten ostatni został katem legionistów, bo zdobył jedyną bramkę. Ta oznaczała, że Wisła wyprzedzi Legię w tabeli i na trzy kolejki przed końcem rozgrywek będzie rozdawać karty w walce o mistrzostwo. Fotoreportaż z meczu można obejrzeć W TYM MIEJSCU. Krakowianie mieli punkt przewagi i wywalczyli mistrzostwo w przedostatniej kolejce ligowej.
GOL W 1. MINUCIE
Szesnaście lat temu warszawski zespół zagrał na zakończenie ekstraklasy z Polonią Bytom. Wygrał 3:1 po dwóch golach Marcina Smolińskiego i bramce Takesure Chinyamy (1. minuta). Zdjęcia są dostępne TUTAJ. – Gratuluję trenerowi Probierzowi wykonania dobrej roboty w Bytomiu. Mieliśmy wątpliwości w jakim składzie zagrać w tym meczu. Zdecydowałem się na skład oparty na dużej liczbie młodzieży. Chciałem oszczędzić podstawowych zawodników, którzy w tym sezonie rozegrali bardzo dużo spotkań. Młodzież wyszła z tego spotkania obronną ręką. Cieszymy się, że wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski. Będąc realistą, mogę powiedzieć, że zdobycie mistrzostwa nie było możliwe – powiedział ówczesny trener Legii, Jan Urban.
MISTRZ W ZABRZU
Decydujący mecz rozgrywek 2005/06 rozegrano 10 maja w Zabrzu. Pełny stadion, miejscowi kibice nie dopuszczali do siebie myśli, że na ich obiekcie znienawidzona Legia będzie świętować mistrzostwo Polski. Nerwy zżerały warszawiaków, byli stremowani, lecz zdobyli bramkę. Indywidualna akcja Piotra Włodarczyka, trochę nieporadny drybling, ale precyzyjny strzał lewą nogą dał gola. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Dariusz Wdowczyk ściskał się ze współpracownikami, na ławce rezerwowych zapanowało szaleństwo.
Ale do końca meczu pozostało 76 długich minut. Górnik nie miał zamiaru położyć się i czekać na ostatni gwizdek. Atakował, ale w bramce cuda wyczyniał Łukasz Fabiański. Damian Seweryn trafił w poprzeczkę, bramkarz legionistów świetnie obronił strzały Rafała Andraszaka i Grzegorza Goncerza. W końcu amerykański arbiter polskiego pochodzenia Arkadiusz Pruś zakończył spotkanie. Zapanowała szalona radość, choć trwała krótko, bo miejscowi kibice znaleźli się na murawie, chcąc wymierzyć sprawiedliwość. Piłkarze uciekli do szatni. Fotoreportaż można obejrzeć TUTAJ.
– Każdy śpiewał spontanicznie co innego. W końcu Aco Vuković wskoczył na stół i zaintonował: "Mam tak samo jak ty. Miasto moje, a w nim…" Wzruszyłem się i popłakałem jak większość piłkarzy. W dzieciństwie marzyłem, żeby zdobyć mistrzostwo Polski. Mam 29 lat i to był dla mnie ostatni dzwonek – opowiadał Łukasz Surma.
A Wdowczyk kontynuował: – W przekroju całego sezonu zasłużyliśmy na tytuł. Ostatni mecz z Wisłą będzie spotkaniem o prestiż. Przyznam, że czekałem na moment, kiedy będę mógł odpowiedzieć Danowi Petrescu. Trener Wisły przez całą rundę atakował Legię, narzekał na kalendarz rozgrywek. Niech się skoncentruje na pracy, dopiero ją zaczyna. Osiągnął wielki sukces, zdobył wicemistrzostwo Polski. Ja mogę nawet z premii za mistrzostwo ufundować mu bilet do Rumunii. Do Warszawy mamy 300 km radości. Tam kibice zobaczą, że potrafimy się bawić ("Życie Warszawy", 109/2006). Zabawa trwała do rana. Fety były dwie, ta warszawska i w Sosnowcu, gdzie świętowano wraz z zaprzyjaźnionymi kibicami Zagłębia. Stolica bawiła się do białego rana. Galeria z mistrzowskiej fety jest dostępna W TYM MIEJSCU.
RYWALIZACJA W PP
Dziewiętnaście lat temu Legia mierzyła się w 1/4 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań. Był to wielki rewanż za finał z 2004 roku (rywale wygrali 2:1 w dwumeczu). Pierwsze spotkanie na wyjeździe (10 maja) zakończyło się bezbramkowo. Mecz nie przyniósł bramek, lecz dostarczył emocji. Gra toczyła się w szybkim tempie, obu zespołom nie brakowało ochoty do rywalizacji. Fotoreportaż można obejrzeć TUTAJ.
O wszystkim miał zadecydować rewanż w Warszawie. W drugim meczu legioniści wygrali 2:1, ale odpadli w półfinale PP z Groclinem Dyskobolią. W lidze zajęli 3. miejsce.
BEZ PUBLICZNOŚCI
Dziesiątego maja 1997 roku rywalem Legii był Lech Poznań, a spotkanie zakończyło się niepowodzeniem. Udało się zorganizować mecz z "Kolejorzem" (1:1) przy Łazienkowskiej, ale bez publiczności. Dwa stracone punkty sprawiały, że Widzew był już 4 "oczka" przed legionistami, choć ci mieli jeszcze do rozegrania spotkanie z Ruchem Chorzów. Warszawiacy wygrali 3:1, a to oznaczało, że na dwie kolejki przed końcem rozgrywek mieli punkt straty do Widzewa. W 33. serii gier pretendenci spotykali się przy Łazienkowskiej, aby rozstrzygnąć o tym, który z faworytów sięgnie po berło i koronę. Ostatecznie zespół z Łazienkowskiej został wicemistrzem i zdobywcą Pucharu Polski.
REKORD
Po spotkaniach 22. kolejki rozgrywek 1994/95, Legia została liderem. Wprawdzie miała tyle samo punktów co Widzew, ale wyprzedzała go lepszym bilansem bramkowym. Pokonała GKS Katowice (1:0), a mecz rozegrany 1 kwietnia na jej stadionie był pierwszym transmitowanym przez stację Canal+. Systematycznie powiększała przewagę (był to ostatni sezon, w którym za wygraną dostawało się 2 punkty). Po 27. kolejce miała już 6 punktów więcej od Widzewa Łódź, ale w następnym spotkaniu uległa Lechowi (0:1, dokładnie 29 lat temu). Była to pierwsza porażka "Wojskowych" na własnym stadionie od 7 czerwca 1992 roku (0:2 z GKS Katowice). Legioniści ustanowili rekord – 48 kolejnych spotkań u siebie bez przegranej. Poprzedni należał do Widzewa (44).
WOJSKOWY SAMOLOT
W rundzie wiosennej sezonu 1986/87 nie tylko nie udało się odrobić dużej straty do Górnika, lecz także poprawić 5. miejsca. W drużynie zadebiutowali Leszek Pisz i Andrzej Łatka, ale "Wojskowi" nadal nie potrafili korzystać z dobrodziejstw nowego regulaminu nagradzającego wysokie zwycięstwa. Odnotować warto tylko jeden mecz, ale nie ze względów sportowych. Chodzi o spotkanie z Pogonią (3:4) w Szczecinie, które miało miejsce 10 maja.
Podróż autokarem trwałaby 12 godzin, dlatego piłkarze polecieli wojskowym samolotem transportowym. – Zero wygód, zamiast foteli były drewniane ławki, na których zazwyczaj siedzieli czekający na skok spadochroniarze. By jakoś zabić czas, pośrodku, pomiędzy dwoma rzędami siedzeń, rozstawiliśmy jakąś skrzynkę i graliśmy w karty. W pewnym momencie samolot nagle zaczął pikować, co spowodowało, że skrzynka służąca za stolik, wraz ze znajdującą się na niej pulą pieniędzy i kartami, poleciała, a to, co leżało na blacie, rozsypało się po całym samolocie. Ja też runąłem, w ułamku sekundy przeleciało mi przez myśl, że mogę zginąć w katastrofie. Wtedy samolot nagle wzbił się (…). Zawodnicy kurczowo trzymający się siedzeń patrzyli na moją wystraszoną minę, uśmiechając się półgębkiem. To było zaplanowane, a pomysłodawcą okazał się Darek Wdowczyk – wspominał Lucjan Brychczy na łamach książki "Kici". Owa podróż odbyła się dzień po pamiętnej katastrofie lotniczej w Lesie Kabackim, w której zginęły 183 osoby.
PONIŻEJ 11 SEKUND NA SETKĘ!
Po odpadnięciu z Pucharu Europy, legioniści mogli skupić się na walce o obronę tytułu mistrza Polski. Sytuacja była komfortowa, po trzech wiosennych kolejkach prowadzili w tabeli, mając 2 punkty przewagi nad Górnikiem. Oba zespoły miały się zresztą zmierzyć już w najbliższym meczu, ale ze względu na barażowe spotkanie półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów zabrzan z Romą (po trzecim remisie "Górnicy" awansowali do finału dzięki… losowaniu), został on przełożony. "Wojskowi" w ekstraklasie grali bardzo efektywnie. Jedenaście dni po spotkaniu w Rotterdamie zremisowali bezbramkowo pod Wawelem z Wisłą Kraków, a potem odnieśli trzy kolejne zwycięstwa.
Dziesiątego maja 1970 roku, w czasie meczu z Odrą Opole, warszawskiej publiczności zaprezentował się młody prawy obrońca gości, Zbigniew Gut, który biegając na 100 m poniżej 11 sekund i skacząc w dal ok. 7,30 m, niewiele ustępował najlepszym lekkoatletom. Szybki i dynamiczny zawodnik całkowicie wyłączył z gry Gadochę. Kłopoty z nim miał też drugi skrzydłowy Legii, czyli Janusz Żmijewski. Do tego w pomocy słabiej niż zwykle wypadli Brychczy, Kazimierz Deyna i Bernard Blaut. Na szczęście kolegów w 25. minucie wyręczył Jan Pieszko, przesądzając o skromnym zwycięstwie 1:0. Takim samym wynikiem zakończyło się wyjazdowe spotkanie z Zagłębiem Wałbrzych (gol Małkiewicza). To była już siódma gra legionistów bez straty gola. W ówczesnych rozgrywkach (1969/1970) wywalczyli tytuł mistrzowski, mając pięć punktów przewagi nad Ruchem Chorzów.
MECZE LEGII Z 10 MAJA:
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2010/2011 | ||
2008/2009 |
| |
2007/2008 | ||
2005/2006 | ||
2004/2005 |
| |
1996/1997 | ||
1994/1995 |
| |
1991/1992 | ||
1988/1989 | Robakiewicz II, Karaś | |
1986/1987 | ||
1976/1977 | ||
1974/1975 | ||
1969/1970 | ||
1961 | Strzykalski II | |
1959 | ||
1936 | ||
1934 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.