Kosta Runjaić: Tylko Legia!
02.05.2023 20:55
Tuż po tych słowach, na salę konferencyjną wparował zespół Legii, który zaczął śpiewać "Puchar jest nasz!" i oblewać trenera szampanami. – Słyszałem, że był taki rytuał, ale to mnie zaskoczyło. Jest lepko, zaczynam powoli marznąć od szampana, ale było warto. Jestem bardzo szczęśliwy, a także wdzięczny drużynie za energię, którą potrafiła wyzwolić w trakcie sezonu, emanuje ją na każdym kroku. Taki sukces dodatkowo zespoli kolektyw. Gdy zakończę konferencję, to w szatni dojdzie zapewne do dogrywki. Potem udamy się na stadion, gdzie klub przygotował dalszą część świętowania trofeum – wyjaśniał Kosta Runjaić.
– Czerwona kartka sprawiła, że w pierwszych minutach musieliśmy zacząć się zastanawiać, dokonać burzy mózgów, co zmienić, by nasza postawa w obronie była lepsza. Ernesta Muciego zmienił Maik Nawrocki. Przed tą korektą był pewien zamęt, zamieszanie, ale po tej zmianie przeorganizowaliśmy szeregi i wszystko zmierzało w takim kierunku, w jakim planowaliśmy. Zagęściliśmy środek pola, nie dawaliśmy Rakowowi zbyt wielu możliwości na rozegranie. Broniliśmy twardo w polu karnym, postawa w grze 1 na 1 nie dawała powodu do zarzutów.
– Z każdą minutą presja rosła. Raków miał sytuacje, inaczej być nie mogło, zawyżywszy na okoliczności, jakie nastąpiły w trakcie meczu, ale Tobiasz wybronił kilka 100-procentowych okazji. Potem pokazaliśmy hart ducha, kolektyw, mobilizację, drużyna się twardo postawiła. Doszło do dogrywki, w której nie tylko nam zaczęło brakować sił, przeciwnikowi także. W rzutach karnych potrzeba farta, to było po naszej stronie. Zdobyliśmy puchar, co napawa mnie wielkim szczęściem, jestem bardzo zadowolony. To pewnego rodzaju rehabilitacja dla kibiców, miasta za postawę zespołu w poprzednim sezonie. Czuję ogromną dumę – mówił Niemiec.
– Mecz nie był ucztą, reklamą futbolu, okazał się brzydki, lecz wszystko wiązało się z decyzją sędziego o odesłaniu naszego zawodnika do szatni. Wtedy doszło do sytuacji poza boiskiem, czyli utarczek słownych pomiędzy sztabami obu drużyn. Poruszymy tę kwestie wewnątrz zespołu. Tuż przed konferencją oba sztaby wymieniały się uprzejmościami słownymi, ale nie można powiedzieć, że jedna strona jest winna, a druga nie. Każda strona powinna spojrzeć w lustro i zadać pytanie: "Jak należałoby sobie radzić w takich sytuacjach?". Zdobyte trofeum to najważniejsza sprawa. Zostało jeszcze kilka kolejek ligowych, ale można powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces – komentował trener Legii.
– Rzuty karne z Lechią w Gdańsku uświadomiły mnie, z jakim stresem wiąże się seria "jedenastek". Zazwyczaj jestem osobą, która zachowuje luz w sytuacjach stresowych. Mam takie przeświadczenie, że rzeczy, które się przytrafiają, dzieją się niezależnie ode mnie, trzeba to przyjąć. W Niecieczy zwyciężyliśmy Termalikę po dogrywce, wtedy pojawiła się myśl, że możemy dojść do końca rozgrywek i w maju zdobyć trofeum. Wszystko pięknie się ziściło.
– Rozważania i myśli dot. obsady bramki dojrzewały w sztabie trenerskim przez ostatnie tygodnie. Wiedzieliśmy, jakie są okoliczności, to były czynniki, które uwzględnialiśmy przy podjęciu finalnej decyzji. Tobiasz rozgrywa świetny sezon, w trakcie rozgrywek doznał kontuzji, za co nie można go winić. Uraz sprawił, że hierarchia – która wcześniej kształtowała się tak, że Kacper był jedynką, Hładun dwójką, Miszta numerem trzy – zmieniła się. Dominik wszedł do składu, Czarek był drugi. Potem Tobiasz się odbudował, wrócił do treningu, do bramki, zagrał w dwóch spotkaniach, znowu stał się jedynką.
– Pamiętaliśmy, że Miszta bardzo dobrze bronił w Pucharze Polski, dlatego przed finałem złożyłem mu propozycję, by usiadł na ławce. Był szczery, uczciwy – powiedział, że nie czuje się w 100-procentach gotowy, zdrowy i dodał, że chciałby, by wszyscy zawodnicy byli w pełnej dyspozycji. Z tego względu Dominik był dwójką. To jest właśnie piękno futbolu. Zawodnik, który jeszcze kilka miesięcy temu w ogóle nie byłby rozważany do gry, wystąpił od początku, stał się bohaterem finału. Kacper i Czarek to jeszcze bardzo młodzi piłkarze. Jestem zadowolony z całej trójki, która reprezentuje wysoki poziom. Gdy Dominik był potrzebny, to stanął między słupkami i świetnie bronił. W tej kwestii nie mogę narzekać.
– Nie widziałem jeszcze sytuacji z Ribeiro. Jestem osobą, którą nie krytykuje decyzji sędziów, nie dyskutuje z nimi, nie komentuje. Yuri zszedł z boiska, co spowodowało, że w naszą grę wdał się zamęt. Nikt nie wie, co by się stało, jaki byłby przebieg finału, gdybyśmy do końca grali po 11. W trakcie meczu piłkarze, trenerzy i sędziowie muszą podejmować decyzje, to część ich pracy, dlatego nie będę się do tego odnosił.
– Spięcie z trenerem Rakowa? Wielokrotnie mówiłem, że mam wielki szacunek do Marka Papszuna, bodajże takie słowa padły też w wywiadzie do programu meczowego. Jeśli chodzi o całe zajście, to przy takim ładunku emocjonalnym, jakim było obciążone wtorkowe spotkanie, takie rzeczy się zdarzają. Z natury jestem spokojny, lecz widziałem, że od początku rywalizacji, jeszcze przed czerwoną kartką, ławka zespołu z Częstochowy głośno komentowała każdą decyzję sędziowską. Gdy Ribeiro opuścił boisko, to sytuacja eskalowała. W pewnym momencie stwierdziłem, że muszę zainterweniować, wtrącić swoje trzy grosze, gdyż zaczęło mi to po ludzku przeszkadzać. Oczywiście, nasza ławka nie składa się z osób, które się tylko biernie przyglądają, ale na drugiej było to bardzo widoczne. Dlatego podjąłem taką decyzję. My, jako trenerzy, ponieśliśmy konsekwencje w postaci żółtych kartek. Czułem, że w tym momencie warto dolać jeszcze trochę oliwy do ognia, by wzmóc dodatkową motywację wśród naszych piłkarzy. Okazało się, że nie był to zły pomysł. Takie sceny nie są najpiękniejszym elementem spektaklu piłkarskiego, ale zdarzają się. Najważniejsze, że po końcowym gwizdku spojrzeliśmy sobie w oczy, szkoleniowiec Rakowa mi pogratulował. Liga na pewno straci na odejściu Papszuna, gdyż to wielka osobowość, wielki trener. Będzie nam go brakowało.
– Proponowałbym, byśmy nie rozdrapywali od razu wszystkich ran. Mówiłem, że w meczu pojawiły się sceny, które nie były najlepszą reklamą piłki. Powinniśmy dawać przykład. Jeśli chodzi o sytuację z Filipem Mladenoviciem, to nie wiem, co się dokładnie stało. Rozmawiałem z nim po meczu. Jeśli został ukarany czerwoną kartką, to najwyraźniej na to zasłużył. Twierdził, że w trakcie i po spotkaniu słyszał obraźliwe słowa, być może nie wytrzymał ciśnienia. Teraz jest pora na świętowanie, radość ze zwycięstwa, długiej drogi do finału w Warszawie, dojdzie do wspólnej celebracji. Pewnie pojawi się szansa, by jeszcze podyskutować z Filipem o wspomnianej sytuacji.
– Nie będę odnosił się do słów Papszuna. Jestem dumny z moich zawodników, to najważniejsze. Druga strona powinna zadać sobie pytanie, czy ich wszystkie zachowania okazały się fair play. Obecnie skupiamy się na świętowaniu, środa okaże się dniem wolnym dla zawodników. Od czwartku wracamy do treningów, wtedy rozpoczniemy przygotowania do rywalizacji z Pogonią Szczecin.
– Filip powiedział, że został ukarany czerwoną kartką. Podał też, jakie słowa padły w jego stronę, były obraźliwe, nie chcę ich przytaczać. Jeśli pojawią się jakieś kary dyscyplinarne, to również je przyjmiemy. Poza tym, dla mnie to temat zamknięty.
– Siły u zawodników się kończyły. W pewnym momencie Filip Mladenović zaczął oddychać rękawami, Josue również zasygnalizował, że konieczna będzie zmiana. Chyba do tej pory nie zdarzyło się, by Portugalczyk tak dużo pracował w defensywie w trakcie jednego spotkania. W poniedziałek, na ostatnim treningu, zrobiliśmy dla żartów mały konkurs rzutów karnych. Wzięli w nim udział wszyscy piłkarze, którzy byli zgłoszeni do meczu. Było to 21 zawodników, każdy wykorzystał "jedenastkę". We wtorek doszło do powtórki. Mogę powiedzieć po fakcie, że warto było wpleść ten element w zajęcia.
– Przed serią rzutów karnych miałem przeczucie, że wygramy. Gdy zakończyła się druga część dogrywki, to byłem niemal pewny, że zejdziemy z boiska jako zwycięzcy.
– Chciałbym gorąco podziękować kibicom za wsparcie i wspaniałą oprawę, którą przygotowali na finał.
– Puchar jest nasz! Tylko Legia! Do końca! – zakończył, po polsku, trener "Wojskowych".
ZOBACZ TAKŻE:
- Puchar jest nasz!
- Zapis relacji tekstowej na żywo
- Oceń legionistów za mecz z Rakowem
- Bartosz Slisz: Przeżycie nie do opisania
- Patryk Sokołowski: Czuliśmy wielkie wsparcie kibiców
- Tomas Pekhart: Wykorzystaliśmy to, co mogliśmy
- Kacper Trelowski: Największa porażka w karierze
- Wiktor Długosz: Legia była bardziej cwana
- Patryk Kun: Nie czuję presji, odkąd ogłoszono mój transfer do Legii
- Ivi Lopez: Rzuty karne to loteria
- Artur Jędrzejczyk: Czułem, że wygramy
- Cezary Kulesza: Tobiasz ma potencjał
- Kacper Tobiasz: Cieszę się, że mogłem postawić kropkę nad "i"
- Rafał Augustyniak: Wiedzieliśmy, że jesteśmy mocniejsi mentalnie
- Tomas Petrasek: Podobny żal był po Slavii
- Paweł Wszołek: Drużyna pokazała charakter
- Kacper Tobiasz zawodnikiem finału Pucharu Polski
- Fotoreportaże z finału Pucharu Polski
- Marek Papszun: Nie zasłużyliśmy na porażkę
- Legia zarobiła 5 mln zł za zdobycie Pucharu Polski
- Legia zdobyła 20. Puchar Polski
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.