11 kwietnia 11.04
fot. Marcin Szymczyk

Grano dzisiaj (11.04). Powtórzony mecz

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

11.04.2022 00:00

(akt. 10.04.2022 23:48)

Jedenastego kwietnia legioniści grali 14-krotnie. Minęło 49 lat od pucharowej rywalizacji z Lublinianką, która została powtórzona.

Równo rok temu legioniści bezbramkowo zremisowali z Lechem w Poznaniu. To sprawiło, że "Wojskowi" mieli wtedy osiem punktów przewagi nad drugim zespołem w tabeli, Pogonią Szczecin. – Zaczęliśmy bardzo dobrze, pierwsze 15 minut należało do nas. Przeważaliśmy, mieliśmy dobre fragmenty, nie przełożyło się to na bramki. Później spotkanie się wyrównało. Lech zaczął dochodzić do głosu i również stwarzał okazje. Nie przypominam sobie 100-procentowych sytuacji ani z jednej, ani z drugiej strony. My najlepszą szansę mieliśmy po podaniu Tomasa Pekharta do Luquinhasa, w pierwszej połowie. Po przerwie mecz się wyrównał. Pojawiło się kilka fajnych momentów z obu stron, lecz goli nie było. (…) Pekhart ma zawsze kilka okazji do tego, aby zdobyć bramkę. W Poznaniu wprawdzie ją zdobył, ale sędziowie ocenili, że był to spalony. Na pewno tak było, bo VAR o tym zdecydował. Ale to było za mało, żeby wygrać. Oceniając na chłodno – remis jest najbardziej zasłużony, bo ani my, ani Lech nie był znacznie lepszy, aby zwyciężyć – skomentował ówczesny trener Legii, Czesław Michniewicz

PORAŻKA W GDAŃSKU

Sezon 2014/15. Warszawiacy przegrali na wyjeździe 0:1 z Lechią Gdańsk w lidze. Rywale strzelili gola w końcówce za sprawą Macieja Makuszewskiego. Sytuacja stołecznego klubu skomplikowała się w 39. minucie, ponieważ czerwoną kartką został ukarany Ondrej Duda. – Zawaliłem, to przeze mnie przegraliśmy – stwierdził zawodnik. Dla Dusana Kuciaka było to 150. spotkanie w barwach "Wojskowych" (w tym momencie reprezentuje Lechię). Zdjęcia można obejrzeć tutaj.

PÓŁFINAŁ PUCHARU POLSKI

Dziesięć lat temu Legia zwyciężyła Arkę Gdynia (2:1) w półfinale Pucharu Polski po trafieniach Nacho Novo i Janusza Gola. Dla Hiszpana był to pierwszy i zarazem ostatni gol w barwach Legii. Fotoreportaże są dostępne w tym miejscu. Stołeczny klub przeszedł wtedy do finału, w którym pokonał Ruch Chorzów (3:0). 

CRACOVIA POKONANA

Jedenastego kwietnia 2009 roku "Wojskowi" pewnie zwyciężyli przy Łazienkowskiej 4:0 Cracovię (w ekstraklasie). Bramki zdobyli Takesure ChinyamaMaciej RybusPiotr Giza i Inaki Astiz. Zdjęcia można pooglądać tutaj. – W pierwszej połowie zdominowaliśmy rywali, stwarzaliśmy sytuacje, zdobyliśmy bramki i mecz w zasadzie zakończył się po 45 minutach. Poczuliśmy się bardzo pewni siebie już po kilku akcjach, kiedy piłka zachowywała się tak jak tego oczekiwaliśmy, a bramki padały po naszych bardzo fajnych akcjach. Wygraliśmy, bo byliśmy zmobilizowani. Wiemy, że rywale wygrywają swoje mecze i nie mogli nam odskoczyć na więcej punktów – oceniał jeden z bohaterów tamtego spotkania, Giza. Niecałe dwa lata później pomocnik podpisał kontrakt z Cracovią, w której zakończył karierę. 

PIĘĆ GOLI

W sezonie 1999/2000, legioniści zagrali w ćwierćfinale PP z Amicą Wronki. Minęły 22 lata od pierwszego meczu w Warszawie, w którym było 3:2 dla Legii po dwóch golach strzelonych przez Marcina Mięciela i jednego przez Bartosza Karwana.

Rewanż dostarczył wielu emocji, ale nie zakończył się happy endem. Legia grała słabo, straciła bramkę po pięknym strzale Pawła Kryszałowicza z rzutu wolnego. Po kilku minutach grała w dziesięciu, po czerwonej kartce dla Macieja Murawskiego. Nie poddała się, choć po przerwie dostała kolejny cios (znowu Kryszałowicz). Kontaktowego gola strzelił Sylwester Czereszewski, ale odpowiedział Rafał Andraszak. Kwadrans przed końcem znowu trafił "Czereś" i konieczna okazała się dogrywka. Nie było w niej bramek, a w 119. minucie z boiska wyleciał Radosław Wróblewski. Do strzelania rzutów karnych zostało więc dziewięciu legionistów. Z czterech zawodników, którzy wykonywali jedenastki, nie pomylił się jedynie Jacek Zieliński. Pozostali, czyli Czereszewski, Mięciel i Tomasz Sokołowski, nie potrafili pokonać Jarosława Stróżyńskiego. – Gdy byliśmy w komplecie, graliśmy słabo. Mecz był taki, jakie zdarzają się w pucharach – emocjonujący i dramatyczny. Legia grała w osłabieniu, ale walczyła i mogła wygrać – komentował Franciszek Smuda ("Przegląd Sportowy", 81/2000), który miał dać legionistom trofea, a pierwszy sezon pracy w Warszawie kończył z pustymi rękami.

MECZ Z SZOMBIERKAMI

Wiosną 1981 roku powodem kłopotów Legii stał się… kamień. Równo 41 lat temu drużyna mierzyła się z Szombierkami Bytom (2:1). Wówczas któremuś z kibiców puściły nerwy i cisnął kawałkiem betonu na boisko. Trudno powiedzieć, w kogo celował, ale trafił w arbitra liniowego. PZPN za karę nakazał legionistom rozegranie jednego spotkania (z Bałtykiem Gdynia) w odległości 100 km od Warszawy. Po protestach decyzja została zmieniona (nałożono karę 25 tys. zł), co wywołało złość u łódzkich kibiców. Widzew ścigał się m.in. z Legią o mistrzostwo Polski, a ta, grając na neutralnym terenie, miałaby mniejsze szanse na komplet punktów. Miesiąc po tych wydarzeniach, 16 maja, legionistów czekał w Łodzi mecz sezonu. Widzew prowadził, mając dwa punkty przewagi nad Legią, a więc przy wygranej stołeczna drużyna dogoniłaby rywala. Mógł być to bardzo poważny krok w stronę długo wyczekiwanego mistrzostwa. Mecz był nudny, żadna z drużyn nie chciała przegrać, skupiała się na obronie, zapominając o ataku. Do końca pozostawał kwadrans, kiedy na sektor kibiców Legii spadł deszcz… kamieni, raniąc wiele osób. Spotkanie przerwano na 5 minut. Wynik remisowy oznaczał, że Widzew utrzymał przewagę i pozostawał faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. I na koniec sezonu wywalczył tytuł. 

POWTÓRZONE SPOTKANIE

Jedenastego kwietnia 1973 Legia rywalizowała z III-ligową Lublinianką, w 1/8 finału Pucharu Polski. Spotkanie przeszło do historii, miało bowiem niezwykłe zakończenie. Przy bezbramkowym remisie sędzia zarządził rzuty karne. Sensacja wisiała w powietrzu, wszystko zależało od ostatniego strzału rywali. Gdyby udało im się pokonać Piotra Mowlika, to oni awansowaliby do ćwierćfinału. W tym momencie całkowicie niespodziewaną i niezrozumiałą decyzję podjął sędzia Wacław Kruczkowski, który… odgwizdał koniec meczu. Do dziś trwają dyskusje o tym, dlaczego to zrobił. Najmniej przychylni Legii przyjmują, że w ten sposób nie chciał dopuścić do wyeliminowania faworyta. Ba, wręcz utrzymują, że uratował "Wojskowych", z góry zakładając, iż III-ligowcy wykorzystaliby ostatnią jedenastkę. Nie można także wykluczyć zwykłej pomyłki ani tego, że arbiter w dobrej wierze, choć w sposób absurdalny, uznał, iż nad stadionem zrobiło się zbyt ciemno, by dokończyć serię rzutów karnych.

Oczywiście jego werdykt wywołał ogromne emocje. Zdenerwowani kibice wbiegli na murawę, wybuchło trwające 10 min zamieszanie. W efekcie nacisków gospodarzy arbiter wycofał się z wcześniejszej decyzji i nakazał wykonanie ostatniego karnego piłkarzom Lublinianki. Na to nie zgodził się jednak Mowlik. Bramkarz Legii powiedział, że jest za ciemno. Zresztą, był on jedynym legionistą, który przebywał jeszcze na murawie. Pozostali poszli już do szatni. Kruczkowski też tam się udał i zaczął ich namawiać, by wrócili. Na darmo, w tym czasie nad stadionem ściemniło się zupełnie. Skołowany sytuacją sędzia podjął kolejną zaskakującą decyzję: ogłosił, że Lublinianka wygrała walkowerem. Po chwili jednak, przyciśnięty tym razem przez zawodników i działaczy Legii, zmienił zdanie i wpisał do protokołu, że mecz został przerwany z powodu zmroku. Później sprawą zajął się PZPN i unieważnił spotkanie. Powtórkę rozegrano na stadionie Radomiaka. Tam niespodzianki już nie było. Legia awans zapewniła sobie już w pierwszej połowie, w której zdobyła 4 bramki. Ostatecznie wygrała 5:1 i awansowała do ćwierćfinału. W tamtym sezonie sięgnęła po Puchar Polski pokonując w finale Polonię Bytom, po rzutach karnych. 

PRZECIĘTNY POCZĄTEK

Początek sezonu 1952/1953 okazał się dla Legii przeciętny. Warszawiacy grali w kratkę. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była oczywiście duża rotacja zawodników. Kiedy w 4. kolejce drużyna przegrała na wyjeździe z Wawelem Kraków (1:3), czyli 69 lat temu, przy Łazienkowskiej zawrzało. Działacze CWKS nabrali przekonania, że słynny i uwielbiany przez wszystkich "Profesor", czyli Wacław Kuchar, jest człowiekiem zbyt miękkim i życzliwym dla niektórych zawodników, szczególnie tych, którzy niekoniecznie czas wolny po treningach i meczach przeznaczali na wypoczynek. Zaczęto zastanawiać się nad odsunięciem go od drużyny. Szkoleniowiec został jednak na ławce trenerskiej do pierwszych kolejek następnych rozgrywek. Wówczas został zastąpiony przez Janosa Steinera.

MECZE LEGII Z 11 KWIETNIA:

MECZ

SEZON

STRZELCY

Lech Poznań – Legia Warszawa (0:0)

2020/2021

 

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa (1:0)

2014/2015

 

Legia Warszawa – Arka Gdynia (2:1)

2011/2012

NovoGol

Legia Warszawa – Cracovia (4:0)

2008/2009

ChinyamaRybusGizaAstiz

Legia Warszawa – Amica Wronki (3:2)

1999/2000

Mięciel II, Karwan

Groclin Dyskobolia – Legia Warszawa (2:1)

1997/1998

Magiera

Zagłębie Sosnowiec – Legia Warszawa (1:1)

1991/1992

Czykier

Legia Warszawa – Szombierki Bytom (2:1)

1980/1981

OkońskiAdamczyk

Legia Warszawa – ŁKS (1:0)

1975/1976

Dąbrowski

Lublinianka – Legia Warszawa (0:0) – mecz przerwany

1972/1973

 

Legia Warszawa – Odra Opole (0:2)

1964/1965

 

Legia Warszawa – Ruch Chorzów (0:2)

1953/1954

 

Wawel Kraków – Legia Warszawa (1:3)

1952/1953

Jankowski

Legia Warszawa – Warta Poznań (2:1)

1947/1948

GórskiSzymański

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.