Grano dzisiaj (27.09). Rekordowa wygrana w europejskich pucharach
27.09.2022 07:00
Ostatni raz Legia grała 27 września 6 lat temu, w Lidze Mistrzów. Wówczas przegrała na wyjeździe 0:2 ze Sportingiem CP w 2. kolejce fazy grupowej. Bramki dla gospodarzy zdobyli Bryan Ruiz oraz Bas Dost. "Wojskowi", mimo porażki, dobrze się zaprezentowali – zwłaszcza w początkowych fragmentach spotkania, a także w drugiej połowie, gdzie mogli pokusić się nawet o strzelenie gola. Fotoreportaż jest dostępny TUTAJ. – Plan mieliśmy taki, aby wysoko podejść do rywala, by przeszkodzić mu w dogrywaniu piłek między naszą linię obrony i pomocy. Niestety gol trochę zmienił naszą taktykę, ale potrafiliśmy się utrzymać przy piłce, pograć nią – widać potencjał jaki mamy. Z optymizmem patrzę na przyszłość drużyny Legii – skomentował mecz ze Sportingiem trener Jacek Magiera.
Porażka ze Spartakiem
Dokładnie 27 lat temu legionistów czekała ciężka przeprawa w Moskwie, ze Spartakiem, w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. – Urok tej naszej grupy, w której nie ma ani Realu, ani Ajaksu, ani Juventusu polega na tym, że każdego można pokonać i z każdym przegrać, niezależnie od tego, czy gra się u siebie, czy na wyjeździe – mówił Maciej Szczęsny ("Przegląd Sportowy", 186/1995).
Przed tym spotkaniem piłkarze zaczęli głośno upominać się o premie. Legia nie mogła ich wypłacić, bo wciąż czekała na transzę z UEFA. Musiałaby zaciągnąć kredyt, a odsetki w latach 90. były ogromne. Piłkarze rozpoczęli rozmowy z Romanowskim o premii za awans do 1/4 finału – tak rozochociło ich pokonanie Rosenborga. W Moskwie nie było łatwo już przed meczem. Przejazd na każdy posiłek do polskiej ambasady trwał 40 min, czyli dziennie legioniści spędzali ok. 4 godzin w autokarze. – Postaramy się dojść do finału, abyśmy tylko spali w dobrych hotelach, a nie w autokarze – z przekąsem mówił Leszek Pisz ("Przegląd Sportowy", 37/1996).
W pierwszej połowie legioniści zawiedli, byli słabszą drużyną, ale mimo to nie musieli przegrać. – Fałszywy gwizdek pokonał legionistów – pisał "Przegląd Sportowy" (188/1995), mając na myśli pracę sędziego Laszlo Vagnera z Węgier. Arbiter całkowicie niesłusznie podyktował rzut karny dla gospodarzy. Siergiej Juran wbiegł w pole karne i upadł obok Jacka Bednarza. Ku osłupieniu wszystkich sędzia podyktował jedenastkę, pewnie wykorzystaną przez Jurija Nikiforowa. To podcięło skrzydła Legii. Na początku drugiej połowy wynik podwyższył Juran, po bardzo ładnej, kombinacyjnej akcji. Ale mistrzowie Polski zerwali się do ataku, choć Stanisław Czerczesow bronił z dużym szczęściem. Kapitalnie odbił strzał Tomasza Wieszczyckiego. Nie miał jedynie nic do powiedzenia, kiedy główkował Marek Jóźwiak. Po kilkudziesięciu sekundach, po kolejnej bardzo dobrej centrze Pisza z rzutu rożnego, uderzał Zbigniew Mandziejewicz. Piłka minęła już Czerczesowa, zmierzała do bramki, ale odbił ją stojący na linii bramkowej Andriej Tichonow.
– Legia była bardzo trudnym rywalem, nie spodziewaliśmy się niczego innego. Nie ma w niej wielkich gwiazd, ale też słabych punktów – komplementował bramkarz, który w 2015 r. został… trenerem legionistów. – Najłatwiej jest powiedzieć winowajcy, że karnego nie było. Nie chcę się tłumaczyć, ale naprawdę nie faulowałem Jurana – mówił Bednarz. – Mam wielki niedosyt. Z pewnością do takiego, a nie innego przebiegu meczu przyczynił się sędzia. Jesteśmy mocno zdenerwowani – dodawał Jóźwiak ("Przegląd Sportowy", 188/1995).
FC Barcelona
Minęły 33 lata od rewanżu Legii z FC Barceloną w 1/32 finału Pucharu Zdobywców Pucharów. W pierwszym spotkaniu w Hiszpanii padł remis 1:1 Legioniści wracali z wysoko uniesionymi głowami, postawili się potężnej Barcelonie, powinni ograć ją na jej terenie, ale na przeszkodzie stanął arbiter. Cruyff był tak zachwycony postawą Romana Koseckiego, że chciał wyłożyć za Polaka 8 mln dolarów. Przyjazd Barcelony do Polski stał się ogromnym wydarzeniem. Przedmeczowy trening, który Katalończycy przeprowadzili w Ursusie, oglądało 2000 widzów.
Stadion przy Łazienkowskiej wypełnił się po brzegi. Do rewanżu Legia przystępowała bez Krzysztofa Budki i Pisza. Za sprawą Michaela Laudrupa szybko straciła bramkę i musiała odrabiać straty. Zawodnicy Blaugrany mieli najwięcej problemów z Koseckim, rzadko udawało im się powstrzymać go zgodnie z przepisami. Długowłosy napastnik wypracował kilka okazji do zdobycia bramki, ale fortuna i tym razem nie była po stronie Legii. Nie udało się wyrównać, doprowadzić choćby do rzutów karnych, które legioniści ćwiczyli przez kilka dni przed meczem. Pozostał niedosyt, szczególnie biorąc pod uwagę wynik pierwszego spotkania, bo przecież ta wielka Barcelona była jak najbardziej w zasięgu Legii.
Kac po nieznacznej porażce jeszcze długo dokuczał legionistom, ale to nic w porównaniu z tym, co przeżył Kosecki. Wrócił do domu i okazało się, że w czasie, kiedy próbował przechytrzyć rywali z Katalonii, jego mieszkanie zostało splądrowane przez złodziei. Wyniesiono prawie cały dobytek piłkarza.
Rekordowa wygrana
Zaraz po igrzyskach legioniści rozegrali pierwszy mecz w Pucharze Zdobywców Pucharów. Najpierw trafili na słaby Vikingur Reykjavik. 13 września na Islandii było 2:0 (gole Stefana Białasa i Ryszarda Balcerzaka). Różnica klas dzieląca zespoły, i to pod nieobecność trzech złotych medalistów olimpijskich, kazała sądzić, że w rewanżu w pełnym składzie
Legia gładko upora się z egzotycznym rywalem. Chyba nikomu nie przyszło jednak do głowy, że 27 września 1972 roku (50 lat temu) warszawiacy urządzą sobie prawdziwy festiwal strzelecki. Już po 17. min gry i strzałach Białasa oraz Jana Pieszki Legia prowadziła 2:0, ale padający deszcz nie ostudził temperamentów gospodarzy. Przed przerwą 3. bramkę zdobył Białas. Na początku drugiej połowy do stanu 5:0 doprowadzili Pieszko i Władysław Stachurski, potem kolejne 2 gole strzelili Kazimierz Deyna i znów Pieszko (hat trick), a w końcówce, gdy na podmokłej murawie piłkarze Vikingura całkowicie opadli już z sił, wynik ustalili bohaterowie z Monachium – Deyna i Lesław Ćmikiewicz. Rezultat 9:0 do dziś jest rekordowym zwycięstwem polskiej drużyny w europejskich pucharach (niemal ćwierć wieku później osiągnięcie to wyrównał, w kwalifikacjach do Pucharu UEFA, Hutnik Kraków).
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2016/2017 |
| |
2015/2016 | ||
2014/2015 | ||
2008/2009 | ||
2001/2002 | ||
1998/1999 | ||
1997/1998 | ||
1995/1996 | ||
1992/1993 | ||
1989/1990 |
| |
1986/1987 | ||
1980/1981 | Ostrowski (sam.), Adamczyk | |
1972/1973 | Białas x2, Pieszko x2, Stachurski, Deyna x2, Ćmikiewicz | |
1967/1968 | ||
1953 | ||
1936 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.