Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 25 maja – Zabawa do białego rana

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

25.05.2020 21:45

(akt. 25.05.2020 21:46)

25 maja "Wojskowi" rozegrali jedenaście spotkań. Tego dnia piłkarze Legii Warszawa świętowali mistrzostwo Polski wspólnie z kibicami.

Mistrzostwo

Ekipa ze stolicy Polski rywalizowała 25 maja ostatni raz dokładnie 6 lat temu. Dzień wcześniej obroniła tytuł mistrzowski na… przedmeczowym zgrupowaniu. Lech Poznań mierzył się z Pogonią Szczecin dzień przed spotkaniem legionistów z Ruchem Chorzów. Jedynie zremisował, a to oznaczało utratę szans na walkę o tytuł.

I tak drugi raz z rzędu stołeczni wygrali ligę, siedząc przed telewizorem. - Będzie się działo, będzie zabawa… – śpiewał Miroslav Radović. - To mistrzostwo nam się po prostu należało, byliśmy najlepsi – dodawał Serb, który stworzył znakomity duet z Ondrejem Dudą. Obaj byli architektami tego sukcesu.

Przed meczem piłkarze Ruchu utworzyli szpaler dla zawodników z Legii. Kibice przygotowali oprawę "Stawiamy kropkę nad "i"". Z kartonów powstało słowo mistrz, zaś nad literą "i" zapłonęło kilka rac. I choć legioniści przegrali (1:2), doznając jedynej wiosennej porażki na boisku, nic nie mogło zmącić ich radości. Był przejazd otwartym autokarem na Stare Miasto, zabawa do białego rana. Zygmunt III Waza zyskał kolejny szalik Legii. Bogusław Leśnodorski wspólnie z Markiem Saganowskim wybrali się na pl. Zamkowy. Napastnik, który wrócił kilka tygodni wcześniej po koszmarnej kontuzji, dostał 300 zł mandatu – za odpalenie racy. Zdjęcia ze spotkania oraz mistrzowskiej fety można obejrzeć tutaj.

Legia zdobyła 10. tytuł mistrza Polski (oficjalnie, nie licząc tego z 1993 r.), a to uprawniało ją do dokonania pewnej zmiany. Srebrną gwiazdkę na koszulce legionistów mogła zastąpić złota. Zakończyła sezon z 10 punktami przewagi nad Lechem, a gdyby nie było dzielenia, zdobyłaby ich o 15 więcej od najgroźniejszego rywala.

Pewna wygrana

Minęło 9 lat od wygranej legionistów z Arką Gdynia (5:2). Spotkanie zakończyło się wysokim zwycięstwem Legii, która po trafieniach Manu, Radovicia i dwóch Michała Kucharczyka, prowadziła po godzinie gry 4:0. Wtedy właśnie "Wojskowi" zupełnie się rozkojarzyli i stracili 2 bramki za sprawą Macieja Szmatiuka. Gospodarzy w 85. minucie "dobił" jednak Ariel Borysiuk. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.

- Staraliśmy się realizować nakreślone założenia taktyczne. Cieszę się, że wszystko dobrze wyglądało, może poza tymi straconymi bramkami. Liczy się jednak wynik końcowy, a nie przepiękna gra - powiedział obrońca, Marcin Komorowski.  Drużyna prowadzona przez Macieja Skorżę rzutem na taśmę zdobyła brązowy medal MP. Poza tym, wywalczyła wtedy Puchar Polski.

3000. gol

Na fali wygranej z Wisłą Kraków legioniści pojechali na Konwiktorską, gdzie 25 maja 2005 roku zdeklasowali Polonię Warszawa (5:0). Tomasz Kiełbowicz, który przyszedł do Legii właśnie z zespołu "Czarnych Koszul", wykorzystał rzut wolny i rzut karny. Potem bramki zdobywali Piotr Włodarczyk, Bartosz Karwan i Saganowski. Gol „Sagana” był 3000. strzelonym przez legionistów w historii występów w ekstraklasie.

Legionistom udało się obronić 3. miejsce w lidze, zapewnił je remis w Płocku z Wisłą (0:0), na który wybrało się z Warszawy prawie 3000 kibiców. Na zakończenie rozgrywek Legia bez problemu pokonała u siebie GKS Katowice (2:0). Tym meczem karierę zakończył Marek Jóźwiak.

Uniewinnienie

O prawo gry w Pucharze UEFA legioniści walczyli do ostatniej kolejki rozgrywek 2002/03, ale to nie zależało tylko od nich. Ostatecznie, piąty raz w ostatnich 10 latach Legia nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów. Na pocieszenie został tytuł króla strzelców Stanko Svitlicy (24 gole), zarazem pierwszego obcokrajowca, który wygrał tę klasyfikację.

Przez chwilę odżyły nadzieje na grę w pucharach. Wydział Dyscypliny PZPN wszczął postępowanie wobec sędziego Zbigniewa Marczyka, który prowadził wyjazdowy mecz legionistów ze Szczakowianką Jaworzno (1:1, 17 lat temu). Arbiter i jego asystenci byli widziani w towarzystwie działaczy gospodarzy (było to surowo zakazane) i kuzynek jednego z asystentów, a po meczu długo biesiadowali. Marczyk przyznał, że popełnił błąd, nie dyktując rzutu karnego za faul na Saganowskim, ale nie udowodniono mu zakazanych przez przepisy kontaktów. Kibice Legii protestowali, nie chcieli miejsca na najniższym stopniu podium przyznanego przy zielonym stoliku. Ostatecznie Wydział Dyscypliny uniewinnił arbitra.

Półfinałowa walka

Zanim doszło do gry o tron, los skojarzył Legię i Górnika Zabrze w półfinale Pucharu Polski. Pierwsze spotkanie rozegrano w Warszawie, dokładnie 26 lat temu. I był to jeden z najlepszych meczów w historii rozgrywek. Legia zepchnęła Górnika do defensywy, grała koncertowo, do przerwy strzeliła 3 gole. Górnik odpowiedział w drugiej połowie, ale legioniści dołożyli 2 kolejne bramki. Mogło ich być więcej, ale zabrzan uratowały słupek i poprzeczka. Gospodarze dostali owacje na stojąco od rozgrzanej do czerwoności publiczności. Ostatecznie wygrali 5:2, co dawało pozorny spokój przed rewanżem.

- Zagraliśmy dobre spotkanie. Chcieliśmy pognębić Górnika i to nam się udało. Mieliśmy zamiar jechać do Zabrza pewni finału i tak też się stanie. Nie sądzę, żeby dwie stracone bramki w Warszawie decydowały o losach drugiego spotkania. W rewanżu nie popełnimy takich błędów jak w drugiej połowie – mówił kapitan Leszek Pisz w „Przeglądzie Sportowym” (102/1994). W rewanżu padł remis 2:2, dzięki czemu Legia awansowała do finału. W decydującym spotkaniu PP rozprawiła się z ŁKS-em (2:0). Drużyna z Łazienkowskiej sięgnęła wówczas jeszcze po mistrzostwo Polski.

 

Wpadka

Kibice Legii zaczęli przebąkiwać o mistrzostwie w sezonie 1987/88, ale nowy-stary trener studził nastroje. - Nasza ekstraklasa jest obecnie dużo bardziej zgniła i brudna niż kilkanaście lat temu. Kupczenie meczami, oddawanie punktów, drukowanie spotkań przez sędziów – mówił Andrzej Strejlau.

Można się było spodziewać, że przy tak szalonym pościgu wystarczy jedna wpadka, by z drużyny zeszło powietrze. Ta przydarzyła się legionistom w Katowicach, gdzie przegrali z GKS (0:1, 32 lata temu). Z ostatnich czterech meczów polegli jeszcze w dwóch, jeden zremisowali i zakończyli sezon na 3. miejscu ze stratą jeszcze wyższą niż po jesieni (12 pkt). Mimo to po rocznej przerwie uzyskali przepustkę do Europy, a Dariusz Dziekanowski z 20 bramkami na koncie został królem strzelców. Na kolejnego legionistę, który wygra klasyfikację ligowych snajperów, przyjdzie kibicom poczekać aż 15 lat.

Wyczerpująca batalia

W lidze w sezonie 1967/68 „Wojskowi” zaczęli wreszcie wygrywać i zrównali się w tabeli z Ruchem. Zwycięstwa były jednak skromne i wywalczone po twardej walce. 25 maja legioniści mierzyli się z przedostatnią w ligowej stawce Wisłą Kraków. Znów zamiast spacerku była wyczerpująca batalia.

- Większość zawodników Legii sprawiała wrażenie, jakby poprzedniego dnia rozegrała ciężki mecz. Dotyczy to zwłaszcza Mahselego, Żmijewskiego, Deyny, a nawet Brychczego, który na pewno wbrew własnej woli nie kandydował w tym spotkaniu do grupy najlepszych na boisku – pisano w „Przeglądzie Sportowym” („Kronika klubowa 1957–1970”, s. 739). Wisła rozegrała wtedy przy Łazienkowskiej jedno z lepszych spotkań. Piłka często trafiała w okolice jej bramki, ale piłkarze nie potrafili pokonać bramkarza Henryka Stroniarza. Potrzeba było dopiero zagrania Roberta Gadochy, by w 74. minucie Henryk Apostel głową zdobył jedyną bramkę.

Było już niemal pewne, że walka o mistrzowski tytuł rozstrzygnie się między idącymi łeb w łeb Ruchem i Legią – cztery kolejki przed końcem Górnik tracił bowiem do tego duetu aż 4 punkty. Ostatecznie warszawiacy na koniec ligi niespodziewanie ulegli w Rzeszowie Stali 0:1, więc przypadło im wicemistrzostwo. Trzeba jednak pamiętać, że był to najlepszy wynik od 8 lat.

Puchar na osłodę

W sezonie 1965/1966 warszawiacy wywalczyli 6. lokatę. Na osłodę pozostał Puchar Polski. Po wyeliminowaniu Lechii Gdańsk i ŁKS w 1/4 finału Legia trafiła na Szombierki Bytom. Los zdecydował, że grano w Warszawie, co było o tyle ważne, że na małym boisku w Bytomiu dobrze się czuli tylko gospodarze, o czym "Wojskowi" przekonali się kilkanaście dni później w lidze. Przy Łazienkowskiej też nie było łatwo, ale w 10. minucie dogrywki Lucjan Brychczy strzelił jedynego gola, przesądzając o awansie Legii.

W 1/2 finału „Wojskowi” musieli grać na wyjeździe, ale rywal nie był tak wymagający jak poprzedni, trafili bowiem na II-ligową Pogoń Szczecin, którą pewnie pokonali 3:1 (54 lata temu). Byli więc w finale, w którym zwyciężyli z Górnikiem Zabrze, po dogrywce. 

Mecz

Sezon

Strzelcy

Legia Warszawa – Ruch Chorzów (1:2)

2013/2014

Radović

Arka Gdynia – Legia Warszawa (2:5)

2010/2011

Manu, Radović, Kucharczyk II, Borysiuk

Polonia Warszawa – Legia Warszawa (0:5)

2004/2005

Kiełbowicz II, Włodarczyk, Karwan, Saganowski

Szczakowianka Jaworzno – Legia Warszawa (1:1)

2002/2003

Svitlica

Legia Warszawa – Górnik Zabrze (5:2)

1993/1994

Pisz II, Jałocha, Wędzyński, Podbrożny

GKS Katowice – Legia Warszawa (1:0)

1987/1988

 

Zagłębie Sosnowiec – Legia Warszawa (2:1)

1976/1977

Dąbrowski

Legia Warszawa – Wisła Kraków (1:0)

1967/1968

Apostel

Legia Warszawa – Polonia Bytom (1:1)

1966/1967

Apostel

Pogoń Szczecin – Legia Warszawa (1:3)

1965/1966

Apostel, Fiałkowski (sam.), Brychczy

Legia Warszawa – Garbarnia Kraków (3:1)

1930

Ciszewski, Łańko, Nawrot

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.