News: Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Ten plan może wypalić

Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Z optymizmem

Przemysław Witkowski

Źródło: Legia.Net

24.11.2017 12:39

(akt. 04.01.2019 12:21)

Niezwykle komfortowo piszę się tekst, który od samego początku ma zawierać w sobie dużą dawkę pozytywów. To jest ten moment, na którym czekałem od początku tego sezonu. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy go wypatrywaliśmy z utęsknieniem. Po pierwsze w Warszawie mamy (L)idera, czyli zajęliśmy należne nam miejsce na szczycie ekstraklasowej tabeli. Po drugie, Legię w starciu z Górnikiem oglądało się po prostu dobrze.

Owszem, mecz nie wyszedł Kuchemu. Widać było u niego dużą złość, kiedy opuszczał boisko zmieniony w drugiej połowie, ale była to frustracja czysto sportowa. Michał wiedział, że mógł i pewnie chciał dać więcej drużynie. Ale tyle razy ratował Legię z opresji, że słabszy mecz w jego wykonaniu można puścić szybko w niepamięć. Gra pozostałych zawodników była naprawdę przekonująca. Walka, nieustępliwość, nieustanne dążenie do zmiany wyniku. Przez długie minuty Zabrzanie nie robili nic ponad to, że się bronili. Zwłaszcza w drugiej połowie Wojskowi podkręcili tempo. Gui z meczu na mecz gra coraz lepiej i mogę śmiało zawyrokować, że jest w tej chwili niezwykle ważnym ogniem w układance trenera Romeo Jozaka. Jego pozostanie na Łazienkowskiej powinno być priorytetem dla władz klubu. Coraz lepiej też układa się współpraca Mączyńskiego z Moulinem, co jeszcze parę tygodni temu wydawało się jedynie pobożnym życzeniem fanów. Warto również zwrócić uwagę na blok defensywny. Mimo braku Pazdana i Jędrzejczyka, gra obronna legionistów wyglądała solidnie. W tym miejscu muszę też się przyznać do własnego błędu. Źle oceniłem naszą obecną ósemkę. Cristian Pasquato – posłużę się starą internetową anegdotą, aby oddać to, co myślę na temat jego gry : „Graj na Wawrzyniaka on jest cienki”.  Łudziłem się, przyznaję, że coś z tego chłopaka będzie. Na dziś widzę, że niestety to były płonne nadzieje. Szkoda. Mam nadzieję, że z kolei Dominik Nagy szybko się odbuduje i da tą jakość, na którą wszyscy czekamy.


Przebijając się przez gąszcz pomeczowych komentarzy mam jednak, kolejny raz z resztą, małe deja vu. Pamiętacie jak w klubie pojawił się Jacek Magiera? Miał być strażakiem a został, napiszę to z pełną odpowiedzialnością, zbawcą Legii. W tamtym momencie, niespodziewanie dla wielu, Legia pod jego wodzą się odrodziła. Czy teraz nie przeżywamy podobnych chwil? Nasz klub znowu zaczyna grać jak na mistrza Polski przystało. Pisałem w poprzednim tekście, że jesteśmy teraz w fazie odrodzenia i odbudowy i każdy kolejny mecz utwierdza mnie w tej tezie. Mimo to, po roku Jacek Magiera przestał pełnić funkcję pierwszego trenera zespołu. Jak kiedyś powiedział mi na spotkaniu jeden dość gburowaty jegomość: żarło, żarło, aż zdechło. Wiem, że stanowisko, które zajmuje obecnie Romeo Jozak nie jest dane mu na zawsze. Ale omijając wszystkie obecne peany na temat szkoleniowca i drużyny (w pełni zasłużone, rzecz jasna) warto chyba spojrzeć dużo dalej w przyszłość. Trener Jozak powiedział mądrą rzecz: łatwiej się wspina na szczyt tabeli niż broni pozycji lidera. Myślę, że to wszystko, co się wydarzyło w poprzednim i obecnym sezonie powinno stać się dużą lekcją dla władz klubu, abyśmy w na początku przyszłego sezonu nie byli świadkami tego, co przeżywaliśmy w obecnym. O czym piszę? Zatrzymanie kluczowych zawodników, poszukanie solidnych wzmocnień, dobrze przepracowany okres zimowy i, mam nadzieję, po Mistrzostwie Polski, okres przed sezonowy. Trener Jozak podkreśla, że przyszedł do Legii z prostym planem: budować jej potęgę przez lata. Z całego serca życzyłbym sobie, aby taki scenariusz się spełnił. Ale apeluję o powstrzymywanie hura optymizmu, niecieszeniu się z tego, co mamy obecnie, a szerokie, długofalowe spojrzenie na cały proces i projekt, który rozpoczął się tworzyć po Jacku Magierze.


Z innej beczki: cieszy również bardzo dobra frekwencja ba trybunach. Niestety sprawdza się stara zasada. Są wyniki – są kibice na stadionie. I to też jest duża lekcja do odrobienia zarówno dla władz klubu jak i samych fanów. Z wielką radością oglądałbym komplet kibiców na każdym meczu Legii w Warszawie. Nie tylko na tych topowych, medialnych, ale także tych, jak na przykład podczas zbliżającej się potyczki w Pucharze Polski z Bytovią. W niedzielny wieczór zewsząd słyszałem, że  „na Puchar to nie idę, bo i tak awansowaliśmy”. Mam jednak poczucie, że kiedy Legia zaczęła wychodzić z dołka, to bardzo ważne dla niej będzie teraz nieustające wsparcie kibiców, nawet w takich meczach jak ten, czekający nas we wtorkowy wieczór.


I na koniec słowo o oprawach, a właściwie o racach. Pytają mnie cały czas znajomi, co myślę na ten temat. Uważam, że takie piro-oprawy są kwintesencją kibicowania. Zdaję sobie sprawę, jak w naszym kraju wygląda prawo dotyczące tego zagadnienia, i że konsekwencją są wysokie kary.  Ale dla mnie ten spektakl, nie boję się użyć tego słowa, jest symbolem bijącego kibicowskiego serca. Oddanego, zaangażowanego, dopingującego ze wszystkich sił.  I kiedy podczas meczu dym był tak gęsty, że praktycznie nie dało się oddychać, zapytałem mojego małego podopiecznego, czy chce wyjść i schować się. Odpowiedział „No co ty Wujek! Przecież to jest ekstra!”.

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.