Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 4 maja – Najlepsze spotkanie w powojennej historii
04.05.2020 11:35
Porażka skomplikowała sprawę
Dokładnie rok temu legioniści po raz ostatni rywalizowali 4 maja. Przegrali przy Łazienkowskiej 0:1 z Piastem Gliwice, późniejszym mistrzem Polski. Jedyną bramkę zdobył Gerard Badia. - Początek był taki, jakiego nie chcieliśmy. Wiele o tym rozmawialiśmy i chcieliśmy coś zmienić w tej kwestii, ale się nie udało. Potem trudno o większe pretensje do zawodników. Brakowało finalizacji czy ostatniego podania. Zaangażowania i walki do końca nie brakowało. Tego oczekuję i pozytywnie odbieram niezależnie od efektów - stwierdził wówczas trener Aleksandar Vuković. Kibice stołecznego klubu na wyjście piłkarzy Legii na boisko zaprezentowali efektowną oprawę. Pojawiła się sektorówka z wizerunkiem sędziego i cytat Dominika Furmana: - I tak Legia panowie, i tak Legia mistrzem! Nie zabrakło również pirotechniki. Fotoreportaże z meczu można obejrzeć w tym miejscu. W tamtym sezonie „Wojskowi” nie zdobyli żadnego trofeum. W klubie ze stolicy nadchodził czas zmian.
Bez bramek w Zabrzu
Minęło 15 lat od wyjazdu na spotkanie do Zabrza. Wówczas legioniści zremisowali 0:0 z Górnikiem. Zdjęcia można obejrzeć tutaj. Warszawiakom udało się obronić 3. miejsce w lidze, zapewnił je remis w Płocku z Wisłą (0:0), na który wybrało się z Warszawy prawie 3000 kibiców. Na zakończenie rozgrywek Legia bez problemu pokonała u siebie GKS Katowice (2:0). Tym meczem karierę zakończył Marek Jóźwiak.
Derbowa wygrana
W sezonie 2002/03 celem była walka o miejsce dające prawo gry w Pucharze UEFA. - Musimy go osiągnąć, bo co to byłby ze sezon bez występów w pucharach – mówił Mariusz Piekarski, który właśnie wrócił z wypożyczenia do Anorthosis Famagusta i związał się z Legią do końca następnego sezonu. Dragomir Okuka na razie nie mógł na niego liczyć, bo rozgrywający leczył kontuzję kolana.
Krok do przodu wykonano przy Konwiktorskiej (17 lat temu), gdzie Legia nie mogła wygrać od 9 lat, ale tym razem była lepsza o 1 gola strzelonego przez Marka Saganowskiego z podania Jacka Magiery. O prawo gry w Pucharze UEFA legioniści walczyli do ostatniej kolejki, ale to nie zależało tylko od nich. Musieli wygrać w Lubinie z Zagłębiem i liczyć, że Polonia Warszawa pokona GKS Katowice lub Amica Wronki wygra z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. We Wronkach lepsi okazali się goście (1:0), a przy Konwiktorskiej zanotowano remis (1:1) i piąty raz w ostatnich 10 latach Legia nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów. Na pocieszenie został tytuł króla strzelców Stanko Svitlicy (24 gole), zarazem pierwszego obcokrajowca, który wygrał tę klasyfikację.
Przez chwilę odżyły nadzieje na grę w pucharach. Wydział Dyscypliny PZPN wszczął postępowanie wobec sędziego Zbigniewa Marczyka, który prowadził wyjazdowy mecz legionistów ze Szczakowianką Jaworzno (1:1). Arbiter i jego asystenci byli widziani w towarzystwie działaczy gospodarzy (było to surowo zakazane) i kuzynek jednego z asystentów, a po meczu długo biesiadowali. Marczyk przyznał, że popełnił błąd, nie dyktując rzutu karnego za faul na Saganowskim, ale nie udowodniono mu zakazanych przez przepisy kontaktów. Kibice Legii protestowali, nie chcieli miejsca na najniższym stopniu podium przyznanego przy zielonym stoliku. Ostatecznie Wydział Dyscypliny uniewinnił arbitra
Awans
Od początku pracy Andrzeja Strejlaua priorytetem było zdobycie Pucharu Polski. Legia sprawnie pokonywała kolejne rundy, choć los wyznaczał trudne przeszkody w sezonie 1987/88. Jesienią w 1/8 finału, jeszcze pod wodzą Lucjana Brychczego, legioniści wyeliminowali Widzew, pokonując go po dogrywce 3:1. W 1/4 finału obeszło się bez problemów – 3:0 na wyjeździe i 3:1 u siebie z Pogonią Siedlce, ale w grze o finał rywalem był Górnik Zabrze.
Mecze wypadły w czasie zaciekłego pościgu wojskowych w lidze, miały więc dodatkowe znaczenie prestiżowe. W stolicy przed 20-tysięczną publicznością legionistom udało się uzyskać skromną zaliczkę (po strzale Dariusza Dziekanowskiego z rzutu karnego w 82. minucie). 4 maja w Zabrzu liczono na odrobienie przez Górnika strat, tak tłumaczyć należy komplet publiczności (25 tys.), ale Legia po 27 minutach prowadziła (gol Kazimierza Budy), a w 61. minucie dołożyła drugiego gola (Krzysztof Iwanicki). Dwa gole Górników (66. min i 82. min.) zaostrzyły emocje, ale przewaga była bezpieczna i "Wojskowi" już jej z rąk nie wypuścili.
Spotkanie decydujące o trofeum zaplanowano na 23 czerwca na stadionie Widzewa Łódź. Ze stuletniej perspektywy był to najspokojniejszy i najrzadziej wspominany mecz o Puchar Polski między Legią a Lechem. Pierwsi cieszyli się poznaniacy, po golu Jarosława Araszkiewicza, który przed sezonem wrócił do Lecha z Legii. Szybko wyrównał Iwanicki i potem nikt już nie trafił do bramki rywala. O tym, kto zwycięży, decydowały rzuty karne. Na legionistów jakby padło fatum. Strzał Dariusza Kubickiego obronił Ryszard Jankowski. Kolejnej „jedenastki” nie wykorzystał Dziekanowski. Kopnął piłkę fatalnie – 3 m obok słupka. Na zakończenie pojedynek z bramkarzem Lecha przegrał Iwanicki i to „Kolejorz” cieszył się z wygranej (3:2).
"Sto lat" na stadionie Legii
Z biegiem rundy wiosennej w 1958 roku drużyna Ryszarda Koncewicza prezentowała się coraz lepiej. Wysoko pokonała Polonię Bydgoszcz (5:0), a 4 maja na własnym boisku ograła mistrza Polski, Górnika Zabrze 3:2. To było jedno z najbardziej dramatycznych spotkań w ostatnich latach. Do przerwy Górnik prowadził 2:1, ale w drugiej części publiczność podziwiała koncert gry Lucjana Brychczego. Nazajutrz „Przegląd Sportowy” (71/1958) przyciągał wzrok wielkim tytułem: „Sto lat” na stadionie Legii. Mały „Kici” rozegrał wielki mecz.
Dalej było nie mniej entuzjastycznie: - Wspaniałą formą błyszczy Lucjan Brychczy. „Kici” rozegrał w niedzielę świetny mecz. „Kici” Brychczy, który dał koncert gry nie widziany na naszych boiskach od lat co najmniej dwudziestu. W niedzielę podziwialiśmy w nim wielkiego piłkarza, takiego, o jakim się czyta tylko w najbardziej fantastycznych powieściach, opisujących wspaniałe, często wyimaginowane mecze drużyn Południowej Ameryki. Dobry skądinąd Floreński wobec jego technicznych tricków był niekiedy zupełnie bezradny. Oksfordy, amerykanki, przeboje, dryblingi, strzały – oto czym imponował mały ciałem, ale wielki umiejętnościami środkowy napastnik Legii (…). Brychczy grał jak w transie. Niekiedy on sam potrafił bez trudu ograć trzech – czterech zawodników Górnika. Za każdym niemal razem znajdował czas na oddanie strzału. Miał jednak wyraźnego pecha. W 73. minucie wspaniały jego strzał trafił w poprzeczkę. To był majstersztyk. Za ten wyczyn „Kici” zebrał gratulacje od kapitana Górnika, Mariana Olejnika.
Gole dla Legii strzelili Brychczy (24. min. i 60. min.) oraz Roman Hlywa (49. min.), jedną z bramek dla gości zdobył natomiast legionista Marian Kostaniak (samobój). Trener Koncewicz był niezwykle uradowany ze zwycięstwa nad mistrzem Polski. Ze łzami w oczach komplementował swoich zawodników. Trzeba przyznać, że wielką klasę zaprezentował węgierski trener Górnika Zoltán Opata, który po końcowym gwizdku sędziego podbiegł do trenera Legii, uściskał go serdecznie. W prasie podkreślano, że Legia zagrała najlepszy mecz w powojennej historii.
Urodziny Włodarczyka
4 maja 1977 roku na świat przyszedł Piotr Włodarczyk. Sympatyczny napastnik w 167 meczach z "eLką" na piersi strzelił 58 goli. Dziś obchodzi 43. urodziny. Wszystkiego naj(L)epszego"!
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2018/2019 |
| |
2004/2005 |
| |
2002/2003 | ||
2001/2002 | ||
1995/1996 | ||
1990/1991 | ||
1987/1988 | ||
1979/1980 |
| |
1976/1977 | ||
1971/1972 | ||
1958 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.