Legia mistrz 2020. Mistrzowska droga Legii
11.07.2020 19:26
- Uważam, że nic nie zmienia porażka w ostatnim meczu z Piastem. Nie straciliśmy nic z pewności siebie i uczucia, że gramy dobrze. Stać nas na to, żeby to kontynuować. Jak będzie szansa, będziemy chcieli to potwierdzać do końca. Osobiście cieszę się z aktualnego miejsca w tabeli. Gdyby była ona taka sama jak rok temu, w tym samym momencie, pod kątem sportowym nie czulibyśmy się tak komfortowo. Mimo wszystko wydaje mi się, że nie może być takiego scenariusza, w którym nie bylibyśmy w stanie powalczyć o mistrzostwo lub nie zdobyć tego trofeum – mówił w marcu trener Legii, Aleksandar Vuković, w "Kanale Sportowym" na Youtube.
Jak się okazało, były to prorocze słowa. Mimo pandemii koronawirusa, po niecałych trzech miesiącach legioniści wrócili do gry i potwierdzili klasę. Ekipie z Łazienkowskiej udało się też zwiększyć przewagę nad drugim zespołem w tabeli. Przed przerwaniem meczów wynosiła ona 8 punktów do Piasta Gliwice, obecnie - tyle samo. Legia Warszawa została więc mistrzem kraju na dwie kolejki przed końcem sezonu.
Początek sezonu w wykonaniu stołecznego klubu okazał się trochę szarpany. Legioniści byli przede wszystkim skupieni na eliminacjach do Ligi Europy i awansie do fazy grupowej tych rozgrywek, lecz nie chcieli dopuścić do zaniedbania ligi. Co prawda, na inaugurację ekstraklasy "Wojskowi" przegrali u siebie 1:2 z Pogonią, ale w kolejnych kolejkach prezentowali się lepiej. Drużyna prowadzona przez Vukovicia szlifowała automatyzmy, solidniej funkcjonowała i miała więcej do powiedzenia na boisku.
Przed końcem sierpnia stołeczny klub musiał przełknąć jednak gorzką pigułkę w postaci porażki w Rangers FC. W dwumeczu ze Szkotami padła jedna bramka. Rywale zdobyli ją w doliczonym czasie gry w spotkaniu rewanżowym i cieszyli się z wejścia do Ligi Europy. - Co innego przegrać różnicą dwóch-trzech goli czy stracić bramkę na początku spotkania, a nie w takim momencie, gdzie praktycznie nie ma czasu na odrobienie strat. Czuję duży niedosyt. Zależało nam na tym, aby grać takie spotkania co tydzień… Czy trudno się będzie pozbierać? Tak, ale nie mamy wyjścia – skomentował wówczas na gorącoIgor Lewczuk, stoper Legii.
Gdyby tego było mało, na finiszu letniego okienka transferowego Łazienkowską opuścił Sandro Kulenović. Tydzień później to samo zrobił Carlitos. Legia straciła dwóch napastników, ale w składzie miała jeszcze kolejnych: Jarosława Niezgodę i Jose Kante, którzy zostali obdarzeni przez sztab kredytami zaufania. Oprócz nich, sztab szkoleniowy w połowie rundy jesiennej stopniowo wprowadzał dwóch młodzieżowców, czyli Macieja Rosołka i Kacpra Kostorza.
Mimo odpadnięcia z kwalifikacji do Ligi Europy, legioniści odpowiednio zareagowali. Po powrocie do ligowej rzeczywistości "Wojskowi" pokonali 3:1 beniaminka ekstraklasy, Raków Częstochowa. Publiczności z Łazienkowskiej z kapitalnej strony pokazał się Niezgoda, który skompletował hat-trick. Warszawiacy udanie rozpoczęli wrzesień, lecz nie poszli za ciosem w kolejnych spotkaniach. Remis z Jagiellonią (0:0), porażka z Wisłą Płock (0:1), wygrana z Cracovią (1:2) - forma klubu nie była stabilna. Radość mieszała się z bezradnością.
Zespół grał w kratkę, lepsze mecze przeplatał słabszymi i nie gwarantował pewności na murawie. Na domiar złego, doznał dwóch ligowych porażek z rzędu: z Lechią Gdańsk (1:2) oraz Piastem Gliwice (0:2) i przed przerwą na reprezentacje nie miał dobrych humorów. Legia nieco się zagubiła, próbowała wyjść z opresji i szukała optymalnych rozwiązań w trakcie chwilowej przerwy w rozgrywkach. Porażka z gliwiczanami spowodowała, że legioniści plasowali się na dziewiątym miejscu w ekstraklasie, czyli pierwszym w grupie spadkowej. Atmosfera w klubie zgęstniała, a prasa spekulowała o tym, kto będzie kolejnym trenerem na ławce Legii.
Domowe spotkanie z Lechem Poznań miało być dla szkoleniowca meczem o wszystko. Sytuację dodatkowo utrudniała plaga kontuzji. Wówczas legioniści musieli sobie radzić bez Pawła Stolarskiego, Ivana Obradovicia, Cafu, Marko Vesovicia oraz Artura Jędrzejczyka, który pauzował za nadmiar żółtych kartek. Pierwszy gol padł w drugiej połowie i był autorstwa gości. Od tego pory miejscowi rozpoczęli pościg za "Kolejorzem", który zakończył się powodzeniem. Legioniści wyrównali za sprawą Arvydasa Novikovasa, a gola na wagę trzech punktów strzelił debiutujący Rosołek.
- Legia nie zginie. Wiadomo, że nie wypada być na dziewiątym miejscu w lidze i przegrać dwa razy z rzędu, lecz mieliśmy tylko cztery punkty straty do lidera. Wiemy jak ciasno jest w tabeli. Potrzebujemy kolejnych zwycięstw, żeby zacząć piąć się w górę. Wierzę, że to zwycięstwo popchnie nas do przodu – powiedział po meczu Wieteska. I tak też się stało. Warszawiacy przerwali serię porażek i rozpoczęli passę zwycięstw przy ulicy Łazienkowskiej.
Po triumfie nad poznaniakami "Wojskowi" złapali wiatr w żagle. Stołeczna ekipa taranowała każdego, kogo napotkała na własnym terenie. Równie obiecująco piłkarze Vukovicia radzili sobie na wyjazdach. Poza porażkami z Pogonią Szczecin (1:3) i Zagłębiem Lubin (1:2) oraz remisem z Rakowem w Bełchatowie (2:2), "Wojskowi" wracali do stolicy z kompletem punktów. Imponująca seria wygranych w Warszawie zakończyła się w… ostatnim meczu sezonu z Piastem, który pokonał miejscowych 2:1. Stołeczny klub mógł się pochwalić ośmioma zwycięstwami z rzędu przed własną publicznością. W tym czasie strzelił 30 goli i stracił raptem 5.
W połowie grudnia poprzedniego roku legioniści znaleźli się na pozycji lidera. Warszawiacy wskoczyli na pierwszą lokatę po pokonaniu Wisły Płock (3:1) w 19. kolejce ligowej. Od tej pory nie oddali już prowadzenia w tabeli do końca rozgrywek.Te w pewnym momencie zostały przerwane, piłkarze znaleźli się w domowej kwarantannie. Legioniści wrócili do gry w ekstraklasie 30 maja. Od tamtej pory ekipa Vukovicia potwierdziła jakość, formę i zwiększyła przewagę w tabeli nad Piastem Gliwice. Przed wybuchem pandemii wynosiła ona 8 punktów, ale po powrocie do gry wzrosła do 11. Na cztery spotkania przed końcem "Wojskowi" potrzebowali jednego punktu aby sięgnąć po mistrzostwo Polski. Wywalczyli je w 35. kolejce, przeciwko Cracovii w Warszawie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.