Bartosz Bereszyński Stanisław Czerczesow Michał Pazdan

Powrót do przeszłości: Ostatnie mecze Czerczesowa i Mięciela

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

15.05.2020 22:00

(akt. 15.05.2020 23:58)

Stanisław Czerczesow zapisał się na kartach historii Legii Warszawa. Rosjanin wywalczył z „Wojskowymi” dublet na stulecie klubu, czyli mistrzostwo i Puchar Polski. Mijają cztery lata odkąd po raz ostatni poprowadził drużynę z Łazienkowskiej. Również 10 lat temu ostatni raz z "eLką" na piersi zagrał Marcin Mięciel. Jego licznik stanął na 245 występach w barwach Legii.

Stanisław Czerczesow urodził się w Ałagir w północnej Osetii. Przygodę z futbolem zaczynał Spartaku Ordżonikidze. Większość kariery bramkarskiej spędził w Spartaku Moskwa (1984-1987, 1989-1993, 1996, 2002). Przez ten czas zdobył dwa mistrzostwa ZSRR, dwa mistrzostwa Rosji i krajowy puchar, a także dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów (dwa razy mierzył się z… Legią w fazie grupowej). Przez chwilę grał także w innym klubie ze stolicy Rosji – Łokomotiwie. W latach 1993-1995 reprezentował niemieckie Dynamo Drezno. W ostatnim sezonie spadł z tym klubem do II ligi i na chwilę powrócił do Spartaka. Później wzmocnił Tirol Innsbruck (3-krotnie zdobył mistrzostwo Austrii). W momencie degradacji Tirolu do III ligi, znowu wrócił do Spartaka Moskwa (w 2002 roku) i mógł rywalizować w Champions League. Zakończył karierę sportową w tym samym roku, w wieku 39 lat.

W 1990 roku zadebiutował w reprezentacji Związku Radzieckiego. A po rozpadzie ZSRR grał w kadrze narodowej Rosji (39 meczów). W latach 90. rywalizował o miejsce w składzie z Dmitrijem Charinem. Wystąpił na mistrzostwach świata (1994 rok) oraz Euro 1996. Jest najstarszym zawodnikiem jaki zagrał w kadrze narodowej – miał 36 lat i 176 dni, gdy bronił przeciwko Izraelowi.

Karierę trenerską rozpoczął w austriackim Kufstein, od razu jako główny trener. Następnie związał się z FC Wacker Tirol (58 spotkań). Potem wrócił do ojczyzny. Najpierw był dyrektorem sportowym Spartaka Moskwa, a później zastąpił Władimira Fiedotowa na stanowisku pierwszego szkoleniowca. Następnie prowadził: Żemczużynę Soczi, Tereka Grozny, Amkar Perm oraz Dynamo Moskwa. W ostatnim z wymienionych drużyn wpadł w konflikt z Igorem Denisowem po tym, jak ten nazwał go klaunem. Czerczesow przesunął go do rezerw. Gdy UEFA ukarała Dynamo za naruszenie finansowych zasad fair-play i nastąpiła również wyprzedaż piłkarzy, Czerczesow rozstał się z zespołem.

News: Stanisław Czerczesow: Kiedyś był Piast, teraz jest Górnik

W październiku 2015 roku został trenerem Legii Warszawa. Polecił go Mariusz Piekarski, świetnie znający realia rosyjskiego futbolu. Bardzo dobrze mówili o nim byli legioniści – Janusz Gol, Maciej Rybus, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak, którzy mieli przyjemność z nim pracować. Twardy, nieznoszący sprzeciwu, ale sprawiedliwy. - Kiedy w okresie przygotowawczym nie miałem siły biegać, podchodził do mnie i mówił: wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale musisz ciężko pracować, zobaczysz, jaki to przyniesie efekt. I rzeczywiście w Tereku zaczęliśmy wygrywać, często w końcówkach. Warto było – opowiadał Rybus. - Pracowałem z nim tylko miesiąc. W tym czasie trenowałem, jadłem i spałem. Na nic innego nie miałem siły – mówił Wawrzyniak.

Czerczesow miał za zadanie odrobić 10-punktową stratę w tabeli i uratować mistrzostwo Polski na stulecie istnienia klubu. Kibice przyjęli go jak zbawcę. Żaden trener w historii nie miał tak dużego poparcia na starcie. Internet zalewały tzw. memy, na których przyjeżdżał do Polski z niedźwiedziem. Śmiał się z tego. - Jak to zobaczyłem, to myślałem, że na granicy mnie nie wpuszczą – mówił na pierwszej konferencji prasowej. - Nie będę rzucał słów na wiatr. Wiemy, jak wygląda sytuacja w tabeli, stopniowo chcemy odrabiać straty. Piłkarze muszą chcieć pracować i myśleć o tym samym celu. Z każdego zawodnika będę chciał wycisnąć maksimum. Na treningach trzeba ciężko pracować, tylko to gwarantuje sukces. Z nikim nie miałem problemów, to inni miewają je ze mną – dodawał nowy szkoleniowiec.

Rosjanin odmienił Legię, cel był jasny: jak najszybciej dopaść Piasta Gliwice. Nie od razu było pięknie. Tydzień później przyszła otrzeźwiająca porażka z Lechem Poznań (0:1), która okazała się jedyną doznaną jesienią przez Legię w lidze. W pucharach szło przeciętnie. Udało się pokonać FC Midtjylland w fazie grupowej Ligi Europy (1:0), ale „Wojskowi” kończyli rywalizację na ostatnim miejscu z 4 punktami. Na zimowe urlopy piłkarze udawali się z 5-punktową stratą do Piasta.

Drużyna prowadzona przez Czerczesowa mknęła do przodu i skutecznie pokonywała kolejne przeszkody, aż do końca sezonu. Rosjaninowi udało się uczcić stulecie istnienia Legii zdobyciem mistrzostwa Polski i krajowego pucharu. - Wygraliśmy zasłużenie i jesteśmy mistrzami Polski. Jak to smakuje? Wolę pracować, niż świętować. Dziękuję kibicom, że zawsze są z nami. Ostatni raz Legia w Lidze Mistrzów grała przeciwko mnie. Najwyższa pora, aby zamknąć to koło i znowu tam awansować. Najlepiej pod moją wodzą – mówił po spotkaniu z Pogonią Szczecin (3:0). Tego dnia, dokładnie cztery lata temu, Czerczesow po raz ostatni poprowadził Legię Warszawa.

Legioniści grali w każdym meczu praktycznie identycznie. Ofensywa opierała się na przechwycie piłki blisko bramki przeciwnika, dwóch podaniach i strzale. Rywale nauczyli się grać z Legią, stosowali taką samą broń, przez co Legia miała kłopoty – głównie na wyjazdach. Zauważyli to dziennikarze, fani oraz klub. - Na początku wyglądało to lepiej, bo zaskoczyliśmy  przeciwników, mieliśmy więcej swobody. Bardzo szybko, zresztą podobnie jak w przypadku Berga, rywale nauczyli się nas i zaczęli stosować te same metody. Wysoki pressing stał się bardzo modny, bo to działało. Mecze stały się o wiele bardziej fizyczne, brakowało gry w środku pola. Teraz pytanie, co można dalej robić? Musimy mieć wyższą jakość oraz ludzi potrafiących rozegrać piłkę i  przetrzymać ją w środku pola – mówił wówczasDariusz Mioduski w rozmowie z Legia.Net.

News: Rosyjskie media o Czerczesowie i Spartaku

Przy Łazienkowskiej doszli do wniosku, że osoba Czerczesowa nie gwarantuje sukcesu. Rosjanin otrzymał zadanie, wywiązał się z niego na piątkę, ale władze klubu niepokoił fakt, że wypracował tylko jeden sposób grania zespołu polegający na wysokim pressingu. Nie zgadzał się także na rozszerzenie sztabu, nieufnie podchodził do nowinek technologicznych. Podjęto bardzo ryzykowną decyzję o rozstaniu z dotychczasowym trenerem.

Łącznie odniósł z legionistami 23 zwycięstw, poniósł 6 porażek i 6 razy remisował. Rosjanin został zapamiętany jako szkoleniowiec, który uwielbiał ciężką pracę piłkarzy. Potrafił wszystko i wszystkich podporządkować wygranym. Parę miesięcy po opuszczeniu Legii został selekcjonerem kadry Rosji, którą prowadzi do dziś.

Pełny profil Czerczesowa jest dostępny tutaj.

---------------------------------------------------------------------------------

Marcin Mięciel zaczynał przygodę z futbolem w Wiśle Tczew, potem reprezentował Lechię Gdańsk. Następnie przeszedł do Pogoni Konstancin, skąd został wypożyczony do Hutnika Warszawa. W 1994 roku trener Legii, Paweł Janas, zrezygnował z Arkadiusza Gmura, Janusza Kopcia i Dariusza Bayera. Zabrał na zgrupowanie w Wiśle młodych: Grzegorza Szamotulskiego, Igora Kozioła i Marcina Mięciela. Wszyscy byli zawodnikami Pogoni Konstancin, do Legii jedynie wypożyczonymi. Mięciel strzelił gola w debiucie, pokonując bramkarza ŁKS-u. Miało to miejsce 10 lat temu. Warszawiacy wygrali wówczas 6:4.

Przed kolejnym sezonem (1995/96) nie ubył żaden z podstawowych graczy. Ale „Miętowy”, razem ze Zbigniewem Robakiewiczem i Grzegorzem Wędzyńskim przeszli do ŁKS-u w ramach rozliczeń za Tomasza Wieszczyckiego Parę chwil później, stołeczna ekipa była w euforii po awansie do Ligi Mistrzów. Piłkarze z Łazienkowskiej przegrali nie tylko Superpuchar, lecz także ligowe spotkanie z ŁKS-em (1:2). Dwie bramki dla łodzian strzelił wypożyczony z Legii Mięciel. To wydarzenie miało wpływ na taktykę czasowych transferów legionistów w późniejszych latach. Zaczęli zastrzegać w umowach, że ich zawodnik nie może wystąpić w meczu przeciwko Legii.

Minęło sześć miesięcy i wrócił do stolicy Polski z wypożyczenia. Poza tym, "Wojskowi" pozyskali Tomasza Sokołowskiego ze Stomilu Olsztyn. W kolejnych rozgrywkach kibice Legii nerwowo wyczekiwali na wieści z klubu, działacze szukali pieniędzy, a piłkarze czekali na propozycje nowych kontraktów, jednocześnie rozglądając się za nowymi pracodawcami. Świetny sezon w europejskich pucharach sprawiał, że nie narzekali na brak zainteresowania. Tak jak w przypadku Mięciela, na którego uparł się Panathinaikos Ateny. Ktoś jednak musiał w Legii zostać, grać, dlatego zablokowano ten transfer, tłumacząc to koniecznością odbycia służby wojskowej przez gracza.

Na początku 1997 roku temat powrócił. Do rozwiązania pozostawała kwestia zawodników formalnie należących do ówczesnego sponsora legionistów Janusza Romanowskiego i Pogoni Konstancin, którzy byli do Legii jedynie wypożyczeni. Koreańczycy z Daewoo, którzy zainwestowali w Legię, dogadali się z byłym sponsorem Legii i wykupili Szamotulskiego, Piotra Mosóra, Jacka Bednarza, Marcina Jałochę. Pozostawała kwestia karty zawodniczej Mięciela, zdecydowanie najdroższego z piłkarzy, do którego prawa miał Romanowski. Inna sprawa, że napastnikiem wciąż bardzo poważnie był zainteresowany Panathinaikos. Chciał go pozyskać nawet kontuzjowanego, bo "Miętowy" stracił kilka miesięcy, lecząc nogę złamaną w jednym ze spotkań reprezentacji młodzieżowej. Grecy proponowali za niego 1,3 mln dolarów, ale musieli czekać na zakończenie przez zawodnika służby wojskowej. Następnie wycofali się z ustaleń, co wykorzystała Legia rozliczając się z Romanowskim. Decydujące okazało się zdanie piłkarza, który zadeklarował, że chce zostać przy Łazienkowskiej.

W lipcu 2001 roku opuścił Warszawę i trafił do Borussii Moenchengladbach. Niemcy wypożyczyli go na rok za ok. 400 tys. marek i zapewnili sobie prawo pierwokupu za 2 mln. Gdy wypożyczenie do Borusii się skończyło, "Miętowy" wylądował w Salonikach. Najpierw grał w Iraklisie, a później w PAOK-u. W sezonie 2006/07, spędzonym w tym drugim klubie, okazał się trzecim strzelcem ligi greckiej, z 14 bramkami na koncie.

Później podpisał umowę z niemieckim VfL Bochum, a wieku 33 lat powrócił do Polski, do Legii. Związał się rocznym kontraktem z opcją przedłużenia o 12 miesięcy. W tamtych rozgrywkach strzelił 6 goli w 29 meczach. Ostatnią bramkę w barwach Legii zdobył 23 kwietnia 2010 roku. Legioniści pokonali wtedy w ekstraklasie 3:0Piasta Gliwice. Mięciel jako pierwszy pokonał Macieja Nalepę (radość z trafienia widać na zdjęciu poniżej). Następnie piłkę w siatce umieszczali Maciej Iwański i Bartłomiej Grzelak. Dla "Miętowego" był to jednocześnie piąty występ przed zakończeniem przygody z legionistami. Ostatnie spotkanie w Legii zagrał 15 maja 2010 roku z GKS-em Bełchatów przy Łazienkowskiej. Padł remis 2:2 po dwóch golach Macieja Iwańskiego. Mięciel wystąpił przez 90 minut. W sumie zagrał dla Legii w 245 spotkaniach. Strzelił 75 goli. Zagrał także w 5 meczach dla reprezentacji Polski: zdobył bramkę w sparingu przeciwko Cyprowi.

Po zakończeniu sezonu 2009/10 przeniósł się do ŁKS-u, gdzie grał przez rok. Potem wystąpił jeszcze w IV-ligowym UKS-ie Łady.

Mięciel wyróżniał się świetną techniką oraz skłonnością do przewrotek. Był idolem nastolatek w drugiej połowie lat 90. Nieśmiały celebryta, którym został wbrew sobie. Specjalista od strzelania goli tzw. przewrotką, niebywale efektowny, choć nie osiągnął tyle, ile zakładał. Miłośnik szybkich motocykli, prekursor biegania po boisku z plastrem przyklejonym na nosie, który miał ułatwiać oddychanie. Zawsze miał łatkę wielce utalentowanego sportowca, choć chyba nie spełnił pokładanych w nim nadziei, zarówno w Legii, jak w i reprezentacji Polski, w której wystąpił zaledwie pięć razy. Najlepiej mu szło w czasie pobytu w Grecji (Iraklis i PAOK), gdzie był gwiazdą. W Legii tylko raz zdobył w lidze więcej niż 10 bramek – w sezonie 2000/01 (13 goli). Po zakończeniu kariery zajął się szkoleniem młodzieży.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.