15 maja

Grano dzisiaj (15.05). Mistrzostwo Polski na 100-lecie!

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

15.05.2022 08:00

(akt. 15.05.2022 02:42)

Piętnastego maja piłkarze Legii grali 11-krotnie. Sześć lat temu warszawiacy świętowali mistrzostwo Polski na 100-lecie istnienia klubu!

Ostatni raz Legia grała 15 maja w sezonie 2018/2019. Wówczas Jagiellonia Białystok zwyciężyła 1:0 po samobójczym trafieniu Mateusza Wieteski. Zdjęcia można obejrzeć TUTAJ. – Zobaczyliśmy mecz dwóch bardzo dobrych drużyn, które nie pierwszy raz mierzyły się w spotkaniu o stawkę. Zawsze trudno nam się grało, a i tak zrobiliśmy więcej niż w niektórych spotkaniach, po których mieliśmy lepsze wyniki, stąd mogę pogratulować zawodnikom – powiedział trener "Wojskowych", Aleksandar Vuković.

Stołeczna drużyna musiała liczyć na cud w ostatniej kolejce, aby zdobyć mistrzostwo. Tak się nie stało. Warszawiacy zostali wicemistrzami, nie sięgnęli także po Puchar Polski, w ówczesnych rozgrywkach nie wywalczyli żadnego trofeum. Przy Łazienkowskiej nadchodził czas zmian. 

Mistrz, mistrz Legia mistrz!

O tytuł mistrzowski, na 100-lecie klubu, Legia musiała bić się do ostatniej kolejki. Przed jej rozegraniem dogonił ją Piast Gliwice, zrównał się punktami (po 40), ale o kolejności w tabeli decydowało miejsce zajęte na koniec sezonu zasadniczego, a pod tym względem legioniści byli lepsi. Do pokonania pozostał ostatni rywal – Pogoń Szczecin. Nie było to porywające widowisko. Stadion WP wypełnił się po brzegi. W 14. minucie na strzał zdecydował się Tomasz Jodłowiec. Obrońca Pogoni Jakub Czerwiński próbował go zablokować, piłka odbiła się od niego i zaskoczyła bramkarza drużyny przeciwnej. Pogoń nie zamierzała się położyć na boisku i dążyła do wyrównania. Prawie doprowadził do tego były legionista Wladimer Dwaliszwili, ale jego strzał głową fantastycznie obronił Malarz.

Legia dobiła rywala w końcówce. Najpierw Nemanja Nikolić, który dzięki tej bramce dokonał niebywałego wyczynu – strzelił przynajmniej jednego gola każdej drużynie z ekstraklasy. Wynik ustalił Kasper Hamalainen. W trakcie meczu kibice "Wojskowych" zaprezentowali efektowne oprawy. Pierwszą pod hasłem "Przyjdź królestwo twoje" z racami i flagami na kijach, drugą złożoną ze świec dymnych w legijnych barwach oraz racowisko. Zdjęcia ze spotkania i mistrzowskiej fety można obejrzeć TUTAJ.

– Wygraliśmy zasłużenie i jesteśmy mistrzami Polski. Jak to smakuje? Wolę pracować, niż świętować. Dziękuję kibicom, że zawsze są z nami. Ostatni raz Legia w Lidze Mistrzów grała przeciwko mnie. Najwyższa pora, aby zamknąć to koło i znowu tam awansować. Najlepiej pod moją wodzą – opowiadał trener Stanisław Czerczesow. – Liczy się wygrana. Ktoś może powiedzieć, że strzeliliśmy gola po rykoszecie... Myślę, że zasługiwaliśmy na zwycięstwo, byliśmy zdeterminowani. Ten mecz z Lechią w Gdańsku nam nie wyszedł. Wiedzieliśmy, że u siebie sobie poradzimy. Gdy widziałem chłopaków rano i zobaczyłem, jak podczas śniadania rysowało się na ich twarzach skupienie, to byłem spokojny – komentował Arkadiusz Malarz.

– Jestem zadowolony z tego, że Legia przede wszystkim osiągnęła cel główny. Zdobyliśmy podwójną koronę. Myślę, że to najważniejsze co mogło się wydarzyć, tym bardziej, że jest to stulecie klubu. Ciśnienie z nas zeszło i tak naprawdę musimy się nauczyć teraz w tej chwili cieszyć. Był to trudny, przewrotny sezon, dlatego że musieliśmy gonić Piasta, który w pewnym momencie odskoczył na dziesięć punktów. Potem się okazało, że jednak to my wytrzymaliśmy presję. Zasłużenie zdobyliśmy mistrza – dodał Marek Saganowski. – Co się działo w szatni? Zabawa, tańce, śpiewy. Przede wszystkim, tak jak "Sagan" powiedział, radość jest, ale najważniejsze jest to, że zdobyliśmy dublet. Ciśnienie czujemy w piętach – mówił Łukasz Broź.

Nowa rzeczywistość

O najniższe miejsce na podium warszawiacy walczyli w ostatniej kolejce sezonu. Piętnastego maja 2010 roku podejmowali GKS Bełchatów, a wyprzedzający ich o 2 punkty Ruch Chorzów pojechał do Kielc. Trzeba było pokonać rywala i liczyć na to, że Korona ogra "Niebieskich". W Kielcach gospodarze gładko wygrali (3:0), ale cóż z tego, skoro Legia ponownie zawiodła. Na nic zdała się dobra skuteczność Macieja Iwańskiego, który strzelił 2 gole. Przeciwnicy zdobyli tyle samo bramek, a to oznaczało, że w przyszłym sezonie nie wystąpią w zmaganiach o Ligę Europy. Pierwszy raz od 7 lat… Zdjęcia z meczu można obejrzeć w TYM MIEJSCU

Coraz lepiej radziła sobie za to Młoda Legia. Sięgnęła po wicemistrzostwo Polski, ustępując jeszcze Zagłębiu Lubin. Tam ogrywali się Michał ŻyroJakub KoseckiDominik Furman, który był kapitanem. Niebawem mieli stanowić o sile pierwszej drużyny.

Błąd w liczeniu kartek

Nadzieją na kontynuowanie pucharowej przygody, wobec dramatycznej postawy w lidze w sezonie 1990/1991, znowu był Puchar Polski. Jesienią drużyna poradziła sobie ze Ślęzą Wrocław (2:1) i Zagłębiem Wałbrzych (3:0).

Już wiosną ograła ŁKS (2:0 w stolicy i 0:2, 6:5 w rzutach karnych w Łodzi). W 1/2 finału trafiła na Olimpię Poznań, sąsiada z ligowej tabeli. Z Poznania wracała na tarczy, bo 15 maja przegrała 0:2 i sytuacja przed rewanżem robiła się nerwowa. Dziesięć dni przed warszawskim meczem okazało się jednak, że w Olimpii popełniono błąd przy liczeniu kartek, którymi ukarany był Andrzej Przerada. Powinien pauzować w pierwszym spotkaniu z Legią, a wystąpił, więc decyzja PZPN mogła być tylko jedna: walkower. Z 0:2 zrobiło się więc 3:0 i w zasadzie pewny awans do finału po raz trzeci z rzędu. I rzeczywiście, w stolicy legioniści nie zawiedli, wygrali skromnie (1:0) i mogli szykować się na finał, który urósł do rangi meczu sezonu. Nie zdołali jednak po raz dziesiąty w historii klubu zdobyć PP, zanotowali natomiast czwarty przegrany finał.

Pochwały mimo porażki

Już pierwsze mecze ligowe w 1949 roku pokazały, co jest największym problemem drużyny. Poważna choroba Tadeusza Waśki i odejście Mieczysława Szczurka sprawiły, że do wyjazdowego spotkania z Szombierkami Bytom legioniści wyszli, mając w drugiej linii zaledwie jednego nominalnego pomocnika Celestyna Dzięciołowskiego, którego na skrzydłach wspomagali obrońca Ryszard Florczyk i napastnik Ludwik Szaflarski. Całe szczęście, że Ślązacy nie od razu złapali formę, a na dodatek od 4. minuty musieli grać w dziesiątkę po kontuzji Suchego, więc "Wojskowym" udało się odnieść zwycięstwo 2:1.

Zwyżka formy miała, niestety, krótkotrwały charakter, o czym świadczyły cztery kolejne porażki – z Cracovią (1:4 u siebie, 83 lata temu), Wisłą (0:4 na wyjeździe), Polonią Warszawa (0:2 przy Łazienkowskiej) oraz Wartą (0:2 w Poznaniu).

Po meczu z "Pasami" prasa o dziwo chwaliła jednak Legię, podkreślając jej śmiałą i otwartą grę, a także coraz lepszą formę Zdzisława Mordarskiego i Teofila Cyganika. Trzeba też zaznaczyć, że zespół cały czas prześladowała plaga kontuzji. Przeciw Cracovii warszawiacy długo grali w dziesięciu, kontuzji kolana doznał bowiem Ryszard Wilczyński. Jak się okazało, uraz był na tyle poważny, że wyłączył młodego napastnika z gry na kilka miesięcy.

Mecz

Sezon

Strzelcy

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa (1:0)

2018/2019

 

Legia Warszawa – Pogoń Szczecin (3:0)

2015/2016

Czerwiński (sam.), NikolićHamalainen

Legia Warszawa – GKS Bełchatów (2:2)

2009/2010

Iwański

RKS Radomsko – Legia Warszawa (0:1)

2001/2002

Borkowski (sam.)

Górnik Zabrze – Legia Warszawa (1:0)

1998/1999

 

Legia Warszawa – Siarka Tarnobrzeg (3:0)

1995/1996

PodbrożnyMięcielKucharski

Olimpia Poznań – Legia Warszawa 2:0 (walkower 0:3)

1990/1991

 

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa (0:0)

1975/1976

 

Odra Opole – Legia Warszawa (0:0)

1960

 

Legia Warszawa – Cracovia (1:4)

1949

Mordarski

Legia Warszawa – Warta Poznań (3:1)

1927

ŁańkoKrawuśCiszewski

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.