Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 18 kwietnia – Pucharowe przygody

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

18.04.2020 10:25

(akt. 18.04.2020 10:29)

18 kwietnia piłkarze Legii Warszawa rozegrali 9 spotkań. Stołeczny klub wygrał tylko 3 z nich.

Ostatnim meczem, który odbył się 18 kwietnia była rywalizacja z Górnikiem Zabrze w półfinale Pucharu Polski w sezonie 2017/18. Legioniści wygrali w rewanżu 2:1 po trafieniach Michała Kucharczyka i Jarosława Niezgody. Samobójcze trafienie zanotował Adam Hlousek. Zdjęcia można obejrzeć w tym miejscu. W pierwszym spotkaniu padł remis 1:1. Ekipa z Łazienkowskiej awansowała do finału, w którym pokonała 2:1  Arkę Gdynia. Dodatkowo, drużyna prowadzona od połowy kwietnia 2018 roku przez Deana Klafuricia, który był wcześniej asystentem Romeo Jozaka, sięgnęła wtedy po mistrzostwo Polski.

Rewanż bez happy endu

Minęło 20 lat od drugiego spotkania z Amicą Wronki w ćwierćfinale Pucharu Polski. W Warszawie było 3:2 dla Legii po 2 golach strzelonych przez Marcina Mięciela i jednego przez Bartosza Karwana. Rewanż dostarczył wielu emocji, ale nie zakończył się happy endem. Legia grała słabo, straciła bramkę po pięknym strzale Pawła Kryszałowicza z rzutu wolnego. Po kilku minutach grała w dziesięciu, po czerwonej kartce dla Macieja Murawskiego. Nie poddała się, choć po przerwie dostała kolejny cios (znowu Kryszałowicz). Kontaktowego gola strzelił Sylwester Czereszewski, ale odpowiedział Rafał Andraszak. Kwadrans przed końcem znowu trafił "Czereś" i konieczna okazała się dogrywka. Nie było w niej bramek, a w 119. minucie z boiska wyleciał Radosław Wróblewski. Do strzelania rzutów karnych zostało więc dziewięciu legionistów. Z czterech zawodników, którzy wykonywali jedenastki, nie pomylił się jedynie Jacek Zieliński. Pozostali, czyli Czereszewski, Mięciel i Tomasz Sokołowski, nie potrafili pokonać Jarosława Stróżyńskiego. - Gdy byliśmy w komplecie, graliśmy słabo. Mecz był taki, jakie zdarzają się w pucharach – emocjonujący i dramatyczny. Legia grała w osłabieniu, ale walczyła i mogła wygrać – komentował Franciszek Smuda („Przegląd Sportowy”, 81/2000), który miał dać legionistom trofea, a pierwszy sezon pracy w Warszawie kończył z pustymi rękami.

Lawina krytyki

Drużyna z Łazienkowskiej miała grać ofensywnie, a w pierwszych czterech meczach o stawkę w 1999 roku strzeliła tylko 2 gole, raz wygrywając i trzykrotnie remisując. Na dodatek straciła Czereszewskiego, który skręcił staw kolanowy i musiał poddać się zabiegowi. Światełkiem w tunelu była wyjazdowa wygrana we Wronkach (2:0), a to wcale nie należało do rzeczy łatwych w tamtych czasach. Remis z GKS Katowice (0:0) i porażka z Widzewem w Łodzi (2:3), która miała miejsce równo 21 lat temu, znowu spowodowały lawinę krytyki. Cel jednak, jaki sobie zakładano, czyli 2. miejsce w lidze, wciąż wydawał się realny, bo trzeba było odrobić tylko 2 punkty. Atmosfera nie była idealna, a w końcu wybuchła bomba. W meczu z Widzewem pierwszego gola w sezonie (i jedynego) strzelił Cezary Kucharski. Napastnik nie oddał do magazynu koszulki meczowej, bo obiecał ją przyjacielowi. Dyrektor Władysław Stachurski postanowił ukarać krnąbrnego zawodnika. Wlepiono mu karę finansową, dodatkowo miał zapłacić za cały komplet koszulek. Kiedy Kucharski przeczytał treść doręczonego mu pisma, był wściekły. - Wziąłem koszulkę i poszedłem do biura pana Stachurskiego, rzuciłem koszulkę na stół i powiedziałem: masz pan. Pan Stachurski wybiegł za mną, zaczął mnie obrażać słownie. Ja spokojnie szedłem do szatni, ale po chwili też się zdenerwowałem i zaczęliśmy się obrzucać różnymi obraźliwymi słowami – opowiadał zawodnik („Nasza Legia”, 17/1999).

I zrobiło się nieprzyjemnie. Kucharskiego przesunięto do rezerw, a po spotkaniu z Narwią Ostrołęka puściły mu nerwy. Zarzucił działaczom manipulację, pobieranie haraczy od piłkarzy i wiele innych negatywnych spraw. W końcu się popłakał, zdając sobie sprawę, że to jego koniec przy Łazienkowskiej. Nazajutrz Legia rozwiązała umowę. 20 kwietnia 1999 roku przestał być zawodnikiem stołecznego klubu. Iskrzyło także na linii Mariusz ŚrutwaStefan Białas, zawodnik za karę nie pojechał na mecz z Widzewem, a powodem były publiczne wypowiedzi krytykujące decyzje szkoleniowca. Inna sprawa, że zawodnik grał nieskutecznie i od początku rundy zdobył zaledwie 1 bramkę. Poskutkowało, bo w kolejnym spotkaniu (2:1 z GKS Bełchatów) strzelił 2 gole dla legionistów, ale następnie przyszła porażka u siebie z Wisłą (1:2). W tamtych rozgrywkach stołeczny klub stanął na najniższym stopniu podium w lidze.

Gol w debiucie

Początek rundy wiosennej w 1998 roku potwierdzał mocarstwowe aspiracje Legii. Wprawdzie inauguracja zakończyła się porażką z Górnikiem (0:2) w Zabrzu, ale potem było lepiej. Trzy kolejne wygrane i po 21. kolejce Legia została liderem. Sielanka się jednak skończyła. Przyszły porażki z Ruchem (2:3) i Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski (1:2), domowe remisy z Polonią (1:1) i Pogonią (1:1). Przeciwko "Portowcom", dokładnie 22 lata temu, zadebiutował 19-letni Maciej Sawicki, wychowanek Ursusa Warszawa. Zastąpił kontuzjowanego Kennetha Zeigbo i zdobył jedyną bramkę dla legionistów. Mecz ze szczecińską drużyną był ostatni dla trenera Mirosława Jabłońskiego. Oddał się do dyspozycji zarządu, a działacze rozpoczęli poszukiwania nowego szkoleniowca. Poproszono jednocześnie Jabłońskiego, aby prowadził treningi do czasu zatrudnienia swojego następcy.  Atmosfera wokół drużyny była zła. Szukano trenera, który tchnie nowego ducha w zespół. Przeciwko Stomilowi (1:1) zespół poprowadził Lucjan Brychczy. Następnie stery drużyny oddano w ręce dwóch byłych legionistów, Jerzego Kopy i Stefana Białasa. Podział obowiązków był jasny. Kopa odpowiadał za taktykę i dobór składu, Białas prowadził treningi. Nie był to trafny wybór, choć zaczęło się obiecująco, od trzech zwycięstw, z Wisłą Płock (3:0), Amicą (1:0) oraz z GKS Katowice (2:0), co sprawiło, że Legia była 2. w tabeli, z 6 punktami straty do ŁKS. Duet szkoleniowców poprowadził zespół w ośmiu spotkaniach, pięć wygrał, trzy przegrał. Drużyna kończyła sezon na 5. miejscu. Do trzeciego, dającego prawo gry w Pucharze UEFA, zabrakło 2 punktów.

Powtórka

18 kwietnia 1973 roku rozegrano powtórkę 1/8 finału Pucharu Polski pomiędzy Legią a III-ligową Lublinianką Lublin. Tydzień wcześniej, przy bezbramkowym remisie po 90 minutach i dogrywce, odbyła się seria rzutów karnych. Wszystko zależało od ostatniego strzału rywali. Gdyby udało im się umieścił piłkę w siatce, awansowaliby do ćwierćfinału. W tym momencie arbiter Wacław Kruczkowski odgwizdał koniec meczu. Do dziś trwają dyskusje o tym, dlaczego to zrobił. W efekcie nacisków drużyny przeciwnej arbiter wycofał się z wcześniejszej decyzji i nakazał wykonanie ostatniego karnego piłkarzom Lublinianki. Na to nie zgodził się jednak Piotr Mowlik. Golkiper Legii powiedział, że jest za ciemno. Sędzia podjął kolejną zaskakującą decyzję: ogłosił, że III-ligowiec wygrała walkowerem. Po chwili, przyciśnięty tym razem przez zawodników i działaczy Legii, zmienił zdanie i wpisał do protokołu, że mecz został przerwany z powodu zmroku. Później sprawą zajął się PZPN i unieważnił spotkanie. Powtórkę rozegrano na stadionie Radomiaka Radom. Tam niespodzianki już nie było. Legia awans zapewniła sobie już w pierwszej połowie, w której zdobyła 4 bramki (2 gole Stefana Białasa, po 1 Roberta Gadochy i Kazimierza Deyny). Pod koniec meczu III-ligowcy strzelili gola z karnego, ale w ostatniej minucie wynik podwyższył Deyna. Strzelił tak mocno, że piłka uszkodziła siatkę. Ostatecznie Legia wygrała 5:1 i awansowała dalej. Dwa miesiące później, cieszyła się z krajowego pucharu.

Wyjazdowa porażka

Legii nie udał się początek 1927 roku. W czterech kwietniowych meczach zdobyła tylko 2 punkty. Dokładnie 93 lata temu przegrała z Wisłą (1:4), ale krakowianie byli wówczas najlepiej grającą drużyną ligi, więc ich dominacja była oczywista. Jedynego gola dla "Wojskowych" strzelił Marian Łańko. W tamtych rozgrywkach warszawiacy zajęli piąte miejsce w lidze. 

Urodziny bramkarzy

Dwaj świetni legijni bramkarze - Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny obchodzą 18 kwietnia swoje urodziny. -  Takim sportowcom trzeba życzyć głównie unikania kontuzji. Poza tym zdrowia i przede wszystkim jeszcze kilku lat jak najlepszej gry w dobrych klubach, w których teraz są - życzy trener bramkarzy Legii, Krzysztof Dowhań

Mecz

Sezon

Strzelcy

Legia Warszawa - Górnik Zabrze (2:1)

2017/2018

Kucharczyk, Niezgoda

Amica Wronki – Legia Warszawa 3:2 p.d 3:1 p.k

1999/2000

Czereszewski II

Widzew Łódź – Legia Warszawa (3:2)

1998/1999

Kucharski, Mięciel

Legia Warszawa - Pogoń Szczecin (1:1)

1997/1998

Sawicki

Legia Warszawa - Zawisza Bydgoszcz (2:0)

1991/1992

Kopeć, Kowalczyk

Legia Warszawa - Górnik Zabrze (0:0)

1986/1987

 

Zawisza Bydgoszcz – Legia Warszawa (1:1)

1980/1981

Okoński

Legia Warszawa - Lublinianka (5:1)

1972/1973

Białas II, Gadocha, Deyna II

Legia Warszawa - Wisła Kraków (1:4)

1927

Łańko

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.