Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 15 maja – Mistrzostwo na 100-lecie!
15.05.2020 15:00
Samobój
Ostatnią grą, która odbyła się 15 maja, była ligowa rywalizacja z Jagiellonią Białystok w zeszłym roku. Rywale zwyciężyli 1:0 po samobójczym trafieniu obrońcy Legii, Mateusza Wieteski. Zdjęcia można obejrzeć tutaj. - Zobaczyliśmy mecz dwóch bardzo dobrych drużyn, które nie pierwszy raz mierzyły się w spotkaniu o stawkę. Zawsze trudno nam się grało, a i tak zrobiliśmy więcej niż w niektórych meczach, po których mieliśmy lepsze wyniki, stąd mogę pogratulować zawodnikom - powiedział trener "Wojskowych", Aleksandar Vuković.
Legia musiała liczyć na cud w ostatniej kolejce, aby zdobyć mistrzostwo. Tak się jednak nie stało. Warszawiacy zostali wicemistrzami Polski, nie sięgnęli także po Puchar Polski. W poprzednich rozgrywkach legioniści nie wywalczyli żadnego trofeum. Przy Łazienkowskiej nadchodził czas zmian.
Mistrz, mistrz Legia mistrz!
O tytuł mistrzowski, na 100-lecie klubu, Legia musiała bić się do ostatniej kolejki. Przed jej rozegraniem dogonił ją Piast Gliwice, zrównał się punktami (po 40), ale o kolejności w tabeli decydowało miejsce zajęte na koniec sezonu zasadniczego, a pod tym względem legioniści byli lepsi. Do pokonania pozostał ostatni rywal – Pogoń Szczecin. Nie było to porywające widowisko. Stadion WP wypełnił się po brzegi. W 14. minucie na strzał zdecydował się Tomasz Jodłowiec. Obrońca Pogoni Jakub Czerwiński próbował go zablokować, piłka odbiła się od niego i zaskoczyła bramkarza drużyny przeciwnej. Pogoń nie zamierzała się położyć na boisku i dążyła do wyrównania. Prawie doprowadził do tego były legionista Wladimer Dwaliszwili, ale jego strzał głową fantastycznie obronił Malarz.
Legia dobiła rywala w końcówce. Najpierw Nemanja Nikolić, który dzięki tej bramce dokonał niebywałego wyczynu – strzelił przynajmniej jednego gola każdej drużynie z ekstraklasy. Wynik ustalił Kasper Hamalainen. W trakcie meczu kibice „Wojskowych” zaprezentowali efektowne oprawy. Pierwszą pod hasłem "Przyjdź królestwo twoje" z racami i flagami na kojach, drugą złożoną ze świec dymnych w legijnych barwach oraz racowisko. Zdjęcia ze spotkania i mistrzowskiej fety można obejrzeć tutaj.
- Wygraliśmy zasłużenie i jesteśmy mistrzami Polski. Jak to smakuje? Wolę pracować, niż świętować. Dziękuję kibicom, że zawsze są z nami. Ostatni raz Legia w Lidze Mistrzów grała przeciwko mnie. Najwyższa pora, aby zamknąć to koło i znowu tam awansować. Najlepiej pod moją wodzą – mówił trener Stanisław Czerczesow. - Liczy się wygrana. Ktoś może powiedzieć, że strzeliliśmy gola po rykoszecie... Myślę, że zasługiwaliśmy na zwycięstwo, byliśmy zdeterminowani. Ten mecz z Lechią w Gdańsku nam nie wyszedł. Wiedzieliśmy , że u siebie sobie poradzimy. Gdy widziałem chłopaków rano i zobaczyłem, jak podczas śniadania, rysowało się na ich twarzach skupienie, to byłem spokojny – komentował Arkadiusz Malarz.
- Jestem zadowolony z tego, że Legia przede wszystkim osiągnęła cel główny. Zdobyliśmy w tym roku podwójną koronę. Myślę, że to najważniejsze co mogło się wydarzyć, tym bardziej, że jest to stulecie klubu. Ciśnienie z nas zeszło i tak naprawdę musimy się nauczyć teraz w tej chwili cieszyć. Był to trudny, przewrotny sezon, dlatego, że musieliśmy gonić Piasta, który w pewnym momencie odskoczył na dziesięć punktów. Potem się okazało, że jednak to my wytrzymaliśmy presję. Zasłużenie zdobyliśmy mistrza i zobaczymy co będzie się działo w przyszłości - dodał Marek Saganowski. - Co się działo w szatni? Zabawa, tańce, śpiewy. Przede wszystkim, tak jak "Sagan" powiedział, radość jest, ale najważniejsze jest to, że zdobyliśmy dublet. Ciśnienie czujemy w piętach - mówił Łukasz Broź. Stołeczny klub sięgnął wtedy również po Puchar Polski.
Nowa rzeczywistość
O najniższe miejsce na podium legioniści walczyli w ostatniej kolejce sezonu. 15 maja 2010 roku podejmowali GKS Bełchatów, a wyprzedzający ich o 2 punkty Ruch Chorzów pojechał do Kielc. Trzeba było pokonać rywala i liczyć na to, że Korona ogra "Niebieskich". W Kielcach gospodarze gładko wygrali (3:0), ale cóż z tego, skoro Legia ponownie zawiodła. Na nic zdała się dobra skuteczność Macieja Iwańskiego, który strzelił 2 gole. Przeciwnicy zdobyli tyle samo bramek, a to oznaczało, że w przyszłym sezonie nie wystąpią w zmaganiach o Ligę Europy. Pierwszy raz od 7 lat… Zdjęcia z meczu można obejrzeć w tym miejscu.
Coraz lepiej radziła sobie za to Młoda Legia. Sięgnęła po wicemistrzostwo Polski, ustępując jeszcze Zagłębiu Lubin. Tam ogrywali się Michał Żyro, Jakub Kosecki, Dominik Furman, który był kapitanem. Niebawem mieli stanowić o sile pierwszej drużyny.
Zaraz po zakończeniu sezonu ligowego drużyna poleciała do USA. Była jednym z uczestników Sister Cities Cup, obok gospodarzy, czyli Chicago Fire i Paris Saint-Germain oraz Crvenej Zvezdy Belgrad. Z tym ostatnim zespołem zmierzyli się w półfinale, przegrywając 0:1. W spotkaniu o 3. miejsce rozprawili się z miejscowymi (3:0, 2 gole Sebastiana Szałachowskiego i bramka Iwańskiego). Po powrocie zawodnicy rozpoczęli urlopy, a po ich zakończeniu mieli się spotkać w zupełnie nowej rzeczywistości
Puchar Ligi
Legioniści nie poprzestali na wygraniu w rozgrywkach ligowych w 2002 roku. Rozprawili się w półfinale Pucharu Ligi z RKS Radomsko (2:0 i 1:0, 18 lat temu), a w finale czekała żądna rewanżu Wisła Kraków. Legia wygrała w dwumeczu 4:2 i cieszyła się z triumfu w Pucharze Ligi. Drugi raz w ciągu kilku tygodni stołeczny zespół świętował sukces przy Reymonta. Wcześniej warszawiacy celebrowali mistrzostwo.
Błąd w liczeniu kartek
Nadzieją na kontynuowanie pucharowej przygody, wobec dramatycznej postawy w lidze w sezonie 1990/1991, znowu był Puchar Polski. Jesienią drużyna poradziła sobie ze Ślęzą Wrocław (2:1) i Zagłębiem Wałbrzych (3:0).
Już wiosną ograła ŁKS (2:0 w stolicy i 0:2, 6:5 w rzutach karnych w Łodzi). W 1/2 finału trafiła na Olimpię Poznań, sąsiada z ligowej tabeli. Z Poznania wracała na tarczy, bo 15 maja przegrała 0:2 i sytuacja przed rewanżem robiła się nerwowa. Dziesięć dni przed warszawskim meczem okazało się jednak, że w Olimpii popełniono błąd przy liczeniu kartek, którymi ukarany był Andrzej Przerada. Powinien pauzować w pierwszym spotkaniu z Legią, a wystąpił, więc decyzja PZPN mogła być tylko jedna: walkower.
Z 0:2 zrobiło się więc 3:0 i w zasadzie pewny awans do finału po raz trzeci z rzędu. I rzeczywiście, w stolicy legioniści nie zawiedli, wygrali skromnie (1:0) i mogli szykować się na finał, który urósł do rangi meczu sezonu. Nie zdołali jednak po raz dziesiąty w historii klubu zdobyć PP, zanotowali natomiast czwarty przegrany finał.
Pochwały mimo porażki
Już pierwsze mecze ligowe w 1949 roku pokazały, co jest największym problemem drużyny. Poważna choroba Tadeusza Waśki i odejście Mieczysława Szczurka sprawiły, że do wyjazdowego spotkania z Szombierkami Bytom legioniści wyszli, mając w drugiej linii zaledwie jednego nominalnego pomocnika Celestyna Dzięciołowskiego, którego na skrzydłach wspomagali obrońca Ryszard Florczyk i napastnik Ludwik Szaflarski. Całe szczęście, że Ślązacy nie od razu złapali formę, a na dodatek od 4. minucie musieli grać w dziesiątkę po kontuzji Suchego, więc „Wojskowym” udało się odnieść zwycięstwo 2:1.
Zwyżka formy miała, niestety, krótkotrwały charakter, o czym świadczyły cztery kolejne porażki – z Cracovią (1:4 u siebie, 81 lat temu), Wisłą (0:4 na wyjeździe), Polonią Warszawa (0:2 przy Łazienkowskiej) oraz z Wartą (0:2 w Poznaniu).
Po meczu z „Pasami” prasa o dziwo chwaliła jednak Legię, podkreślając jej śmiałą i otwartą grę, a także coraz lepszą formę Zdzisława Mordarskiego i Teofila Cyganika. Trzeba też zaznaczyć, że zespół cały czas prześladowała plaga kontuzji. Przeciw Cracovii warszawiacy długo grali w dziesięciu, kontuzji kolana doznał bowiem Ryszard Wilczyński. Jak się okazało, uraz był na tyle poważny, że wyłączył młodego napastnika z gry na kilka miesięcy.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2018/2019 |
| |
2015/2016 | Czerwiński (sam.), Nikolić, Hamalainen | |
2009/2010 | ||
2001/2002 | Borkowski (sam.) | |
1998/1999 |
| |
1995/1996 | ||
1990/1991 |
| |
1975/1976 |
| |
1960 |
| |
1949 | ||
1927 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.