Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 14 maja – Historyczna wygrana
14.05.2021 01:00
Legioniści po raz ostatni mierzyli się 14 maja dokładnie cztery lata temu. Rozbili aż 6:0 Termalicę Bruk-Bet Nieciecza. Dwa gole strzelił Kasper Hamalainen, a po bramce zdobyli Miroslav Radović, Dominik Nagy, Guilherme i Waleri Kazaiszwili. Dla Gruzina było to pierwsze trafienie w barwach Legii, ale zarazem ostatnie. Tego dnia pomocnik zagrał tez po raz ostatni dla ekipy z Łazienkowskiej. Dla „Wojskowych” była to pierwsza wygrana ze Termalicą od czasu jej awansu do ekstraklasy (wcześniej 2 porażki i 2 remisy). I jednocześnie było wtedy najwyższe zwycięstwo legionistów w lidze od 13 lat.
Fotoreportaże są dostępne w tym miejscu. - Wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie, zagraliśmy dobry mecz, przyjemny dla oka. Ale najważniejsze dopiero przed nami, dlatego podchodzimy do wszystkiego z pokorą. Cieszymy się, że zdobyliśmy trzy punkty w fazie, gdzie bardzo się liczą. Drużyna od pierwszej minuty walczyła o wygraną, szybko została nagrodzona dwoma bramkami, w drugiej dołożyliśmy kolejne cztery. Nie będziemy jednak śpiewać i tańczyć po pojedynczym spotkaniu, mamy swój cel do zrealizowania i jest nim tytuł mistrza Polski. Radość jest i zobaczycie ją na filmach z szatni. Cieszy mnie fakt, że nikt nie doznał kontuzji, że zdobyliśmy więcej niż dwie bramki i żadnej nie straciliśmy - skomentował ówczesny trener Legii, Jacek Magiera.
1800. mecz
Szesnaście lat temu warszawiacy przegrali na wyjeździe 2:3 z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Dwa gole dla „Wojskowych” strzelił Marek Saganowski. - Odkąd zakładam koszulkę Legii nie przypominam sobie, abyśmy prowadząc dwoma bramkami, przegrali spotkanie. W tej rundzie naprawdę dzieją się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego. Mam nadzieję, że już nigdy mnie nic takiego nie spotka - powiedział Aleksandar Vuković.
Zdjęcia z tamtego meczu można obejrzeć tutaj i tutaj. Co ciekawe, dla Legii było to 1800. spotkanie rozegrane w lidze. Dla Groclinu okazał się to z kolei 200. mecz w ekstraklasie i 100. na własnym boisku. Legionistom udało się obronić 3. miejsce w lidze, zapewnił je remis w Płocku z Wisłą (0:0), na który wybrało się z Warszawy prawie 3000 kibiców.
Hat-trick Włodarczyka, pół wieku Brychczego!
Czternastego maja 2004 roku drużyna z Łazienkowskiej zwyciężyła u siebie 3:1 ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Hat-tricka zdobył Piotr Włodarczyk. - Rywale postawili nam wygórowane warunki i nie przyjechali się tu bronić. Jestem szczęśliwy, że udało mi się ustrzelić hat-tricka i przyczyniłem się do zdobycia trzech punktów. Dzięki przegranej Świtu może się zdarzyć, że drużyna ta spadnie do 2. ligi, ale my gramy o zwycięstwo dla naszych kibiców, dla siebie... takie jest życie. Finisz rozgrywek coraz bliżej i nadal walczymy o mistrzostwo. Czy się uda? Już niedługo się przekonamy - podsumował „Władeczek”.
Tuż przed rozpoczęciem spotkania, kibice Legii uhonorowali jednego z najwybitniejszych piłkarzy w Polsce, legendę klubu z Łazienkowskiej, pana Lucjana Brychczego. "Kici" obchodził w 2004 roku dwa jubileusze - 70-tą rocznicę urodzin i 50 lat w Legii Warszawa. Zacny jubilat otrzymał z rąk fanów kwiaty, pamiątkową statuetkę, a na ogrodzeniu zawisła poświęcona mu flaga.
Mistrzostwo zdobyła wtedy Wisła Kraków, ale nadzieję na trofeum dawał finał PP. Legia doszła do niego bez problemów, eliminując Tłoki Gorzyce, Górnika Zabrze, Koronę Kielce i Jagiellonię Białystok. Finałowym przeciwnikiem był Lech Poznań, a kibiców czekały dwa spotkania. Z konieczności, bo żadne miasto neutralne nie chciało podjąć się organizacji meczu, znając antagonizmy panujące między fanami tych drużyn. W dwumeczu lepsi okazali się rywale, którzy wygrali u siebie 2:0, natomiast przegrali w Warszawie 0:1.
Pewny awans
Droga do finału Pucharu Polski nie była trudna. W zasadzie najwięcej strachu było na pierwszej przeszkodzie, w jedynym spotkaniu wyjazdowym (nie licząc finałowego) z Jeziorakiem Iława. Drugoligowcy nie mieli zamiaru paść na kolana przed Legią opromienioną wyeliminowaniem Panathinaikosu Ateny (mecz rozgrywano 4 dni po spotkaniu rewanżowym). Piłkarze Jezioraka postawili się wicemistrzom kraju. Nic nie wskazywało na kłopoty. Piotr Mosór mocno strzelił z rzutu wolnego, piłka odbiła się od Bogdana Michalewskiego i zaskoczyła Jarosława Talika, bramkarza gospodarzy. Skromne prowadzenie uśpiło stołecznych, którzy skupili się na utrzymaniu rezultatu. Zamiast spokojnego awansu zaczęły się jednak nerwy. Dariusz Preiss wyrównał na 11 minut przed końcem i legionistów czekała dogrywka. W niej żarty się skończyły. Marcin Mięciel dwukrotnie pokonał bramkarza Jezioraka i zapewnił drużynie promocję do kolejnej rundy.
Kolejne trzy spotkania legioniści rozegrali przy Łazienkowskiej. Najpierw skromnie wygrali z Górnikiem Zabrze (1:0), w ćwierćfinale rozprawili się z Pogonią Szczecin (4:1), a w grze o finał spotkali się 14 maja z Odrą Wodzisław. Mecz odbył się 4 tygodnie po pamiętnych derbach Warszawy, po których wojewoda zamknął stadion Legii. W końcu mogli przyjść kibice, ale zjawiło się ich zaledwie 1500. Na boisku spotkali się bracia Stańkowie, Ryszard (kapitan Legii) i Mirosław (obrońca Odry). Pierwszy zdobył bramkę z rzutu karnego, kolejne dołożyli Cezary Kucharski i Dariusz Czykier, a Legia pewnie awansowała do finału.
Pierwsza wygrana pod wodzą nowego trenera
Dokładnie 49 lat temu nadszedł czas na debiut Brychczego w roli pierwszego trenera, któremu miał pomagać Ignacy Ordon. „Kici”, będący dotychczasowym asystentem, zastąpił na stanowisku Tadeusza Chruścińskiego. 14 maja 1972 roku Legia wygrała w Łodzi 2:0 z ŁKS (gole Bernarda Blauta i Kazimierza Deyny). Mimo że mecz odbywał się w strugach deszczu, dzięki wysokim umiejętnościom technicznym legionistów stał na przyzwoitym poziomie.
Dwa gole Deyny
Półfinałowy dwumecz z Unią Tarnów w sezonie 1968/69 nie miał dużego ładunku emocji, ale nie był ich pozbawiony. Na wyjeździe legioniści wygrali 1:0 i zdawało się, że sprawa awansu jest przesądzona. 14 maja w stolicy 10 tys. widzów na Stadionie Wojska Polskiego z niedowierzaniem patrzyło, jak dużo wysiłku musieli włożyć ich pupile, by pokonać okupującą środek II-ligowej tabeli Unię Tarnów. Spotkanie obrosło legendą, bo słynący z żelaznej dyscypliny Jaroslav Vejvoda miał posadzić Kazimierza Deynę na ławce rezerwowych. Czech miał tak zareagować, bo przed spotkaniem Deyna przepadł bez wieści, by w dniu meczu jak gdyby nigdy nic zjawić się w klubie. Grająca bez Deyny Legia w 35. minucie przegrywała 0:1. Drugoligowcy tym samym odrobili straty z pierwszego spotkania. Zniecierpliwieni kibice zaczęli skandować nazwisko Deyny. Vejvoda ugiął się i w drugiej połowie wprowadził swojego asa do gry. To odmieniło losy meczu. „Kaka” strzelił gole w 65. i 80. minucie, a Legia awansowała do finału, w którym przegrała z Górnikiem Zabrze.
Najlepszy mecz ligowy dziesięciolecia
W 7. kolejce ligowej w 1955 roku rywalem „Wojskowych” był drugi z beniaminków, rewelacyjnie grająca Stal (późniejsze Zagłębie) Sosnowiec, nieoczekiwany lider tabeli, który do tej pory nie stracił nawet gola.
Czternastego maja przy Łazienkowskiej bardzo długo też mu się udawało, ale w 87. minucie Aleksandra Dziurowicza pokonał Brychczy. Był to gol na wagę zwycięstwa. To spotkanie wprost zachwyciło sprawozdawców. „Przegląd Sportowy” (28.03.1955) swoją relację zatytułował: - Chwała zwyciężonym i zwycięzcom. Najlepszy mecz ligowy dziesięciolecia. Oto kilka zdań z opisu tego meczu : - vivat Brychczy, brawo CWKS . Małemu łącznikowi gospodarzy należą się niewątpliwie gorące słowa uznania za przerwanie legendy o zaczarowanej bramce Dziurowicza (…). Brychczy otrzymał podziękowanie za swoją „złotą bramkę” jeszcze na boisku, gdy cała jedenastka wojskowych na czele z Szymkowiakiem serdecznie go ucałowała, a drużyna CWKS zdobyła ogólną sympatię stolicy już znacznie wcześniej (…). Sobotni mecz miał dwa oblicza. Do przerwy nadawała ton grze okresami koncertowo grająca Stal, w drugiej połowie dominował na boisku zespół CWKS (…). No i wreszcie 87 min. spotkania. Zawodnicy spoglądają ukradkiem na wskazówki zegara. Dla jednych minuty stają się coraz dłuższe, dla drugich… za krótkie. Nagle wolny bity przez Orłowskiego przechwytuje Kowal, błyskawicznie kieruje piłkę do Brychczego, krótki suchy strzał z lewej flanki i… bramka.
W tamtych rozgrywkach, w 1955 roku, Legia zdobyła po raz pierwszy mistrzostwo Polski oraz PP.
Sześć goli w derbach
Po zwycięstwie Legii z 22 p.p. Strzelec Siedlce przyszła ważna wygrana w Poznaniu z Wartą, i to aż 5:1, a następnie podwójne derby Warszawy. Mecz z Polonią przy Konwiktorskiej, który miał miejsce 14 maja 1932 roku, nie był aż tak zacięty, jak spotkania w latach poprzednich. „Wojskowi” po raz kolejny mieli znaczną przewagę, udowodnioną tym razem zdobyciem 5 bramek przy stracie tylko jednej. Talent strzelecki zademonstrował Wilhelm Latusiński, zdobywając 2 bramki, pozostałe uzyskali Józef Nawrot, Zygmunt Rajdek i Wacław Przeździecki. Szybką adaptację Latusińskiego podkreślał „Przegląd Sportowy” (40/1932): - Najlepszą częścią zespołu zwycięzców była niepozorna trójka ataku: Latusiński, Nawrot, Przeździecki. Wszyscy oni rozumieją w lot swe intencje kombinacyjne, a strzelają niespodziewanie i celnie (…). Druga połowa meczu to zupełny trening pokazowy ataku Legii, który zresztą nie wysila się już na dokładność wykonania swych akcji i zadowala się tylko dwiema dalszymi bramkami strzelonemi przez Latusińskiego.
Legia zakończyła sezon na 5. miejscu, tradycyjnie najwyższym spośród stołecznych drużyn, ale po raz pierwszy od 1927 r. – na rzecz Warszawianki – tracąc umowny tytuł mistrza Warszawy, a w tabeli meczów z lokalnymi rywalami została wyprzedzona także przez Polonię.
Punkt od tytułu
Forma legionistów w 1931 roku była zmienna. Z mocnymi drużynami – Garbarnią, Ruchem i liderem tabeli, Wisłą – legioniści wygrali w jednakowym stosunku 1:0 (z Garbarnią dokładnie 90 lat temu), a zwycięskie gole strzelał Nawrot. Dzięki udanej serii awansowali na 3. miejsce i zwycięstwo w kolejnym spotkaniu dałoby im po raz pierwszy w historii pozycję lidera. Z notorycznie pozostającą w ogonie tabeli Warszawianką Legia przegrała jednak 2:4
Legia już po raz trzeci zdobyła brązowy medal ligi, ale jeszcze nigdy nie była tak blisko zdobycia tytułu – warszawiacy ukończyli sezon, mając zaledwie punkt mniej od mistrza. Gdyby w przegranych meczach ze słabiutką Lechią Lwów (u siebie), która spadła z ligi, i Warszawianką, która zajęła przedostatnie miejsce, udało się przynajmniej zremisować, korona trafiłaby na Łazienkowską.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2016/2017 | Hamalainen II, Radović, Nagy, Guilherme, Kazaiszwili | |
2004/2005 | Saganowski II | |
2003/2004 | Włodarczyk III | |
1996/1997 | ||
1993/1994 | Mandziejewicz, Fedoruk, Pisz, Podbrożny II | |
1971/1972 | ||
1968/1969 | Deyna II | |
1961 | Widawski (sam.) | |
1955 | ||
1932 | Nawrot, Rajdek, Latusiński II, Przeździecki | |
1931 |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.