Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 9 maja – 2 razy po 5:0!
09.05.2020 18:00
Pięć bramek
Legioniści po raz ostatni rywalizowali 9 maja dokładnie 2 lata temu. Wygrali u siebie 3:2 z Wisłą Płock po dwóch bramkach Cafu i trafieniu Michała Kucharczyka. Fotoreportaże można obejrzeć w tym miejscu. Dla Mauricio nie był to jednak udany dzień. Brazylijski obrońca pojawił się na murawie w końcówce, obejrzał czerwoną kartkę (za dwie żółte) i udał się do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.
- Za nami bardzo trudny mecz, pełen emocji. Chcę pogratulować naszym zawodnikom i całemu sztabowi, bo pokazaliśmy wielki charakter i byliśmy w stanie ostatecznie wygrać. W naszych poczynaniach nie zabrakło odwagi. Przy stanie 2:2 i grze w osłabieniu, byliśmy w stanie ostatecznie triumfować. Każde spotkanie jest dla nas finałem. Ten dostarczył wielu, wielu emocji. Pamiętamy ostatnią porażkę z płocczanami, która ma doskonałe otwarcie gry - chyba najlepsze w lidze. Mogę pochwalić naszego przeciwnika, bo Wisła była naprawdę dobrze zorganizowana - powiedział ówczesny trener Legii Dean Klafurić. W tamtych rozgrywkach (2017/2018) "Wojskowi" wywalczyli podwójną koronę: mistrzostwo i Puchar Polski.
3 gole w 10 minut
Ciężar gatunkowy meczu Legii z Lechem Poznań, który miał miejsce 5 lat temu, przytłoczył oba zespoły. Do przerwy emocji było jak na lekarstwo, ale w drugiej połowie już nikt nie narzekał. Nie minęło 10 minut, a oglądaliśmy 3 gole. Darko Jevtić dobił strzał Dawida Kownackiego i było 0:1. Kilkadziesiąt sekund później Ivica Vrdoljak stracił piłkę na środku boiska na rzecz Karola Linettego, a ten pokonał Dusana Kuciaka. Dwa ciosy pobudziły Legię, Chorwat strzelił kontaktowego gola po centrze Kucharczyka z rzutu rożnego. Mistrzowie Polski walczyli do końca i… marnowali kolejne okazje. Piłkę meczową miał Guilherme, w ostatniej akcji meczu, ale przestrzelił. Wygrana "Kolejorza" oznaczała awans poznańskiej drużyny na pierwsze miejsce w tabeli. Legia długo prosiła się o kłopoty i je miała. Do końca rozgrywek pozostawało 6 serii gier. Zdjęcia można pooglądać tutaj.
- Zaczęliśmy grać dopiero po straconych bramkach. Zabrakło trochę szczęścia. Jestem przekonany, że zdobędziemy mistrzostwo. Teraz to my będziemy gonili, a Lech będzie pod presją – mówił Kuciak.
Ostatecznie legioniści zajęli drugą pozycję w ekstraklasie, za stratą 1 punktu do Lecha. Ale to Legia była sama sobie winna. Ona przegrała to mistrzostwo, choćby ponosząc dziewięć porażek w rozgrywkach. Wystarczyło nie przegrać jednego z meczów. Na pocieszenie, legioniści sięgnęli po Puchar Polski.
Nokaut
Walec pod dowództwem Henninga Berga w 2014 roku sunął dalej, miażdżąc kolejnych rywali, w tym Wisłę Kraków aż 5:0. Spotkanie odbyło się równo 6 lat temu. Bramki dla legionistów zdobyli Michał Żyro, Kucharczyk, Tomasz Jodłowiec, Dossa Junior i Marek Saganowski. Dla Juniora był to pierwszy gol w barwach „Wojskowych”. Stoper zdobył łącznie cztery bramki dla Legii. Fotoreportaże z meczu z Wisłą są dostępne w tym miejscu.
Lech starał się dotrzymać kroku "Wojskowym", regularnie wygrywał, ale Legia także, utrzymując 5-punktową przewagę. Przed podziałem była ona dwukrotnie większa. Drużyna z Łazienkowskiej zdobyła wówczas 10. tytuł mistrza Polski (oficjalnie, nie licząc tego z 1993 roku), a to uprawniało ją do dokonania pewnej zmiany. Srebrną gwiazdkę na koszulce legionistów mogła zastąpić złota. Zakończyła sezon z 10 punktami przewagi nad Lechem, a gdyby nie było dzielenia, zdobyłaby ich o 15 więcej od najgroźniejszego rywala.
Bramka Vukovicia
13 lat temu Legia zwyciężyła na wyjeździe 2:1 z Górnikiem Łęczna. Pierwszą bramkę zdobyli jednak rywale. W 33. minucie piłkę do siatki, w której stanął Jan Mucha (obecny trener bramkarzy Legii) skierował Tomasz Zahorski. Drugiego gola strzelili również piłkarze Górnika. Przed zmianą stron futbolówkę do własnej bramki skierował Toni Golem. Na prowadzenie Legię wyprowadził w 49. minucie aktualny szkoleniowiec „Wojskowych”, Aleksandar Vuković, po dokładnym dośrodkowaniu Edsona. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.
- Od pierwszego gwizdka grało nam się bardzo trudno. Dopiero wprowadzenie Edsona i jego dobre podania w ofensywie wprowadziły ożywienie w grze zespołu. To po jego dwóch akcjach padły bramki dla Legii. Mieliśmy kolejne sytuacje dogodne do zdobycia bramki, ale niestety nie udało się ich wykorzystać. Na szczęście udało się utrzymać ten wynik do końca. Cieszymy się ze zdobycia kolejnych trzech punktów, ale dopiero na koniec sezonu okaże się, ile tak naprawdę będą one warte – mówił ówczesny trener, Jacek Zieliński. W tamtym sezonie (2006/2007) legioniści wywalczyli mistrzostwo Polski.
Obiecująca zmiana
Atmosfera wokół drużyny była zła. Mało kto wspominał o walce o tytuł mistrzowski w sezonie 1997/1998, marzeniem było zajęcie miejsca dającego prawo gry w europejskich pucharach. Szukano trenera, który tchnie nowego ducha w zespół. Przeciwko Stomilowi Olsztyn (1:1) zespół poprowadził Lucjan Brychczy.
Następnie stery drużyny oddano w ręce dwóch byłych legionistów, Jerzego Kopy i Stefana Białasa. Pierwszy prowadził drużynę w pierwszej połowie lat 80., ale wtedy mimo szumnych zapowiedzi niczego wielkiego nie dokonał. Drugi był świetnym piłkarzem w latach 70. i przy Łazienkowskiej spędził pięć sezonów. Podział obowiązków był jasny. Kopa odpowiadał za taktykę i dobór składu, Białas prowadził treningi. Nie był to trafny wybór, choć zaczęło się obiecująco, od trzech zwycięstw, z Wisłą Płock (3:0), Amicą Wronki (1:0, 22 lata temu) oraz z GKS Katowice (2:0), co sprawiło, że Legia była 2. w tabeli, z 6 punktami straty do ŁKS. Duet szkoleniowców poprowadził zespół w ośmiu spotkaniach, pięć wygrał, trzy przegrał. Drużyna kończyła sezon na 5. miejscu. Do trzeciego, dającego prawo gry w Pucharze UEFA, zabrakło 2 punktów.
Tylko remis
Cztery kolejki przed końcem rozgrywek 1981/1982 była nawet szansa na mistrzostwo dla Legii, ale ostatecznie znów powędrowało ono do Łodzi. Niepowodzeniem zakończyła się też walka o najniższe miejsce na podium, gwarantujące prawo gry w Pucharze UEFA. Znowu na przeszkodzie stanął remis.
W ostatniej kolejce Legia jechała do Szczecina na mecz z Pogonią. Miała punkt straty do Stali Mielec i gorszy bilans spotkań bezpośrednich, a więc musiała wygrać i liczyć na porażkę Stali z Gwardią w Warszawie. Gwardziści – wyjątkowo wspierani z trybun stadionu przy Racławickiej przez kibiców wojskowych – zadanie wykonali, wygrali 2:1. Niestety, legioniści tylko zremisowali w Szczecinie (1:1, 38 lat temu) i zajęli 4. miejsce.
Pogrom z zamieszkami w tle
Są mecze, które przechodzą do historii niekoniecznie ze względu na ich przebieg na boisku. Tak było 9 maja 1980 roku, kiedy do rywalizacji o Puchar Polski stanęły Legia i Lech. Nigdy wcześniej i nigdy później w historii naszego futbolu nie doszło do zamieszek na tak dużą skalę, jak relacjonowali naoczni świadkowie. Niestety, archiwa częstochowskiej milicji (organizację meczu finałowego powierzono Częstochowie, miastu, które nie miało doświadczenia w tym zakresie) zostały wyczyszczone przed 1989 rokiem.
Zniknęła dokumentacja tamtejszych zajść, które zepchnęły na drugi plan wspaniały triumf Legii (5:0). A jej dominacja na boisku nie podlegała dyskusji. Najpierw strzelił Marek Kusto, potem Mirosław Okoński, następnie Adam Topolski fantastycznym strzałem z rzutu wolnego pokonał swojego szwagra, Piotra Mowlika. Do przerwy legioniści prowadzili 3:0 i losy trofeum były przesądzone. Zwłaszcza że lechici nie wykorzystali rzutu karnego. Strzał Romualda Chojnackiego w świetnym stylu obronił Jacek Kazimierski. W drugiej połowie piłkarze z Łazienkowskiej zdobyli jeszcze 2 bramki (Witold Sikorski i ponownie Kusto) i Legia po raz szósty w historii sięgnęła po Puchar Polski.
- W 25 jubileuszowym finale supremacja jednej z drużyn była bezdyskusyjna. Po raz szósty w historii imprezy tysiąca drużyn cenne trofeum wywalczyła jedenastka CWKS Legia. Po zakończeniu spotkania warszawianie nie ukrywali swej wielkiej radości – oczywiście nie obyło się bez tradycyjnego podrzucania trenera Lucjana Brychczego. Powodów do satysfakcji nie brakuje. Zwycięstwo zostało odniesione w dobrym stylu, rokującym nadzieje na przyszłość. Puchar dostał się w dobre ręce – odnotował „Przegląd Sportowy” (92/1980).
Gole Deyny i Gadochy
47 lat temu z Odrą w Opolu legioniści prowadzili już 2:0, ale chwilę po drugim golu kontaktową bramkę zdobył Edward Kot, a w 90. minucie jego brat, Karol wyrównał na 2:2. Gole dla Legii strzelili wtedy Kazimierz Deyna i Robert Gadocha. W sezonie 1972/1973 warszawiacy zajęli dopiero ósme miejsce w lidze, ale wywalczyli Puchar Polski.
Niezły start
Trzy mecze, trzy zwycięstwa – takiego startu w rozgrywkach w 1960 roku Legia nie zanotowała od dziewięciu lat. Już na samym starcie ulokowała się na pozycji lidera, a umocniła na niej dzięki wyjazdowej wygranej z Lechią Gdańsk (1:0). W kolejnych meczach warszawiacy nieco spuścili z tonu, wciąż jednak punktowali, trzykrotnie remisując, a następnie pokonując Zagłębie Sosnowiec (1:0, dokładnie 60 lat temu).
To ostatnie spotkanie zamiast przy Łazienkowskiej zostało rozegrane na Stadionie X-lecia jako impreza poprzedzająca zakończenie jednego z etapów Wyścigu Pokoju. Na warszawskim gigancie grę piłkarzy obserwowało aż 60 tysięcy widzów, oczekujących przyjazdu kolarzy. Nigdy wcześniej i nigdy później meczu Legii w Warszawie nie oglądała tak licznie zgromadzona publiczność. Poziom nikogo jednak nie zachwycił, legioniści wygrali po z pozoru niegroźnym strzale Brychczego w 13. minucie.
Brak rytmu
Drużyna z Warszawy nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu. Rozegrany 9 maja 1929 roku mecz z poznańską Wartą przyniósł kolejne kłopoty. Spotkanie było bardzo brutalne, a sędzia za wzajemną kopaninę usunął z boiska Mariana Schallera z Legii i Andrzejewskiego z Warty. Stało się to przy stanie bramkowym 1:1, później jednak Wojciechowski strzelił dla Warty gola, który został uznany przez liniowego za nieprawidłowy, bo zdobyty ręką, główny arbiter jednak bramkę zaliczył. To spowodowało z kolei znacznie przesadzony protest Henryka Martyny, zakończony odesłaniem obrońcy Legii do szatni. Strzelec spornego gola po meczu mówił dziennikarzom, że nie pamięta, czy strzelił ręką, bo wtedy był bardzo zdenerwowany.
W końcówce grający w przewadze poznaniacy strzelili 3 gola, a „Wojskowi” poza punktami stracili Schallera, któremu później Wydział Dyscypliny wymierzył karę czasowej dyskwalifikacji. Tym sposobem przed ważnym meczem derbowym z Polonią wyznaczonym na 19 maja w Legii powstała kolejna dziura w pomocy – bo wciąż nieobecny był Alfred Nowakowski – a nie mogli zagrać także Józef Ziemian i Józef Nawrot.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2017/2018 | Cafu II, Kucharczyk | |
2014/2015 | ||
2013/2014 | ||
2006/2007 | Golem (sam.), Vuković | |
2000/2001 |
| |
1997/1998 | ||
1984/1985 |
| |
1983/1984 | ||
1981/1982 | ||
1980/1981 | ||
1979/1980 | ||
1972/1973 | ||
1964/1965 | ||
1960 | ||
1948 |
| |
1929 | Przykucki (sam.) |
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.